JEROZOLIMA (AP) - Wiodąca izraelska grupa praw człowieka zaczęła opisywać zarówno Izrael, jak i jego kontrolę nad terytoriami palestyńskimi jako jeden reżim „apartheidu”, używając wybuchowego określenia, które przywódcy tego kraju i ich zwolennicy stanowczo odrzucają.W raporcie opublikowanym we wtorek B'Tselem mówi, że podczas gdy Palestyńczycy żyją pod różnymi formami izraelskiej kontroli na okupowanym Zachodnim Brzegu, w zablokowanej Strefie Gazy, zaanektowanej we wschodniej Jerozolimie oraz w samym Izraelu, mają mniej praw niż Żydzi na całym obszarze między Morzem Śródziemnym Morze i rzeka Jordan.
„Jednym z kluczowych punktów naszej analizy jest to, że jest to jeden obszar geopolityczny rządzony przez jeden rząd” - powiedział dyrektor B’Tselem, Hagai El-Ad. „To nie jest demokracja plus okupacja. To apartheid między rzeką a morzem ”.
To, że szanowana izraelska organizacja przyjmuje termin od dawna uważany za tabu, nawet przez wielu krytyków Izraela, wskazuje na szerszą zmianę w debacie, w miarę jak jej półwieczna okupacja ziem wygranych wojną ciągnie się i ma nadzieję na rozwiązanie dwóch państw.
Peter Beinart, wybitny żydowsko-amerykański krytyk Izraela, wywołał podobne poruszenie w zeszłym roku, kiedy opowiedział się za jednym dwunarodowym państwem z równymi prawami dla Żydów i Palestyńczyków. B’Tselem nie zajmuje stanowiska w sprawie tego, czy powinien istnieć jeden stan czy dwa.
Izrael od dawna przedstawia się jako kwitnąca demokracja, w której obywatele Palestyny, stanowiący około 20% jego populacji, liczącej 9,2 mln, mają równe prawa. Izrael zajął wschodnią Jerozolimę, Zachodni Brzeg i Strefę Gazy w wojnie 1967 r. - ziemie zamieszkałe przez prawie 5 milionów Palestyńczyków, których Palestyńczycy chcą jako przyszłe państwo.
Izrael wycofał wojska i osadników ze Strefy Gazy w 2005 roku, ale nałożył blokadę po przejęciu władzy przez bojówki Hamasu dwa lata później. Uważa za „sporne” terytorium Zachodniego Brzegu, którego los należy rozstrzygnąć w rozmowach pokojowych. Izrael zaanektował wschodnią Jerozolimę w 1967 roku w ruchu nieuznanym na arenie międzynarodowej i uważa całe miasto za zjednoczoną stolicę. Większość Palestyńczyków we wschodniej Jerozolimie to „mieszkańcy” Izraela, ale nie obywatele z prawem głosu.
B’Tselem argumentuje, że dzieląc terytoria i używając różnych środków kontroli, Izrael maskuje podstawową rzeczywistość - że około 7 milionów Żydów i 7 milionów Palestyńczyków żyje w jednym systemie o ogromnie nierównych prawach.
„Nie mówimy, że stopień dyskryminacji, jaki musi znosić Palestyńczyk, jest taki sam, jeśli jest się obywatelem państwa Izrael lub jeśli ktoś jest oblężony w Gazie” - powiedział El-Ad. „Chodzi o to, że nie ma ani jednego cala kwadratowego między rzeką a morzem, w którym Palestyńczyk i Żyd są równi”.
Najostrzejsi krytycy Izraela od dziesięcioleci używają terminu „apartheid”, przywołując system białych rządów i segregacji rasowej w Republice Południowej Afryki, który został zakończony w 1994 roku. Międzynarodowy Trybunał Karny definiuje apartheid jako „zinstytucjonalizowany reżim systematycznego ucisku i dominacji przez jedną grupę rasową ”.
„Nie ma kraju na świecie, który byłby bardziej przejrzysty w polityce apartheidu niż Izrael”, powiedział Nabil Shaath, starszy doradca prezydenta Palestyny Mahmuda Abbasa. „Jest to państwo oparte na rasistowskich decyzjach mających na celu konfiskatę ziemi, wypędzanie rdzennej ludności, burzenie domów i zakładanie osad”.
W ostatnich latach, w miarę jak Izrael umacniał swoje rządy na Zachodnim Brzegu, izraelscy pisarze, rozczarowani dawnymi generałami i politykami sprzeciwiającymi się jego prawicowemu rządowi coraz częściej przyjmowali ten termin.
Ale do tej pory firma B’Tselem, która została założona w 1989 roku, używała go tylko w określonych kontekstach.
Izrael stanowczo odrzuca ten termin, mówiąc, że ograniczenia, które nakłada w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu, są tymczasowymi środkami potrzebnymi do zapewnienia bezpieczeństwa. Większość Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu żyje na obszarach zarządzanych przez Autonomię Palestyńską, ale obszary te są otoczone izraelskimi punktami kontrolnymi, do których izraelscy żołnierze mogą wejść w dowolnym momencie. Izrael ma pełną kontrolę nad 60% Zachodniego Brzegu.
Itay Milner, rzecznik konsulatu generalnego Izraela w Nowym Jorku, odrzucił raport B’Tselem jako „kolejne narzędzie do promowania ich programu politycznego”, które, jak powiedział, opiera się na „zniekształconym poglądzie ideologicznym”. Zwrócił uwagę, że arabscy obywatele Izraela są reprezentowani w całym rządzie, w tym w korpusie dyplomatycznym.
Eugene Kontorovich, dyrektor prawa międzynarodowego na Kohelet Policy Forum w Jerozolimie, mówi, że fakt, że Palestyńczycy mają swój własny rząd, sprawia, że jakiekolwiek rozmowy o apartheidzie są „nie do zastosowania”, nazywając raport B’Tselem „szokująco słabym, nieuczciwym i wprowadzającym w błąd”.
Przywódcy palestyńscy zgodzili się na obecne podziały terytorialne w porozumieniach z Oslo w latach 90., a Autonomia Palestyńska jest uznawana za państwo przez dziesiątki narodów. To, mówi Kontorovich, jest dalekie od terytoriów przeznaczonych dla czarnych mieszkańców RPA w okresie apartheidu - znanych jako bantustan - z którymi wielu Palestyńczyków porównuje obszary rządzone przez Autonomię Palestyńską.
Kontorowicz powiedział, że użycie słowa „apartheid” miało na celu demonizację Izraela w sposób, który „współgra z wrażliwością rasową i debatami w Ameryce i na Zachodzie”.
Alon Pinkas, były izraelski konsul generalny w Nowym Jorku, odrzuca ten termin. „Zawód, tak. Apartheid absolutnie nie.
Ale przyznał, że krytycy Izraela, którzy powstrzymali się od używania tego terminu lub którzy go używali i byli atakowani, „teraz wygodnie powiedzą:„ Hej, wiesz, Izraelczycy mówią to sami ”.
Rabin Rick Jacobs, szef Związku Judaizmu Reformowanego, który szacuje swój zasięg na ponad 1,5 miliona ludzi w 850 kongregacjach w Ameryce Północnej, mówi, że sytuacja na Zachodnim Brzegu i w Gazie to „moralna plaga” i „okupacja”, ale nie apartheid.
„To, co idzie w parze z tym, co powie wielu w społeczności międzynarodowej, to fakt, że Izrael nie ma prawa istnieć” - powiedział. „Jeśli oskarżenie dotyczy apartheidu, nie jest to zwykła krytyka, ale krytyka egzystencjalna”.
El-Ad wskazuje na dwa ostatnie wydarzenia, które zmieniły sposób myślenia firmy B’Tselem.
Pierwszym z nich było sporne prawo przyjęte w 2018 roku, które definiuje Izrael jako „państwo narodowe narodu żydowskiego”. Krytycy twierdzą, że zdegradował izraelską mniejszość palestyńską do obywatelstwa drugiej kategorii i sformalizował powszechną dyskryminację, z którą borykali się od momentu powstania Izraela w 1948 roku. Zwolennicy twierdzą, że po prostu uznawali żydowski charakter Izraela i że podobne prawa można znaleźć w wielu krajach zachodnich.
Drugim było ogłoszenie przez Izrael w 2019 r. Zamiaru aneksji do jednej trzeciej okupowanego Zachodniego Brzegu, w tym wszystkich żydowskich osiedli, w których mieszka prawie 500 000 Izraelczyków. Plany te zostały wstrzymane w ramach porozumienia normalizacyjnego osiągniętego ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi w zeszłym roku, ale Izrael powiedział, że przerwa jest tylko tymczasowa.
B’Tselem i inne grupy praw człowieka argumentują, że granice oddzielające Izrael od Zachodniego Brzegu zniknęły dawno temu - przynajmniej dla izraelskich osadników, którzy mogą swobodnie podróżować tam iz powrotem, podczas gdy ich palestyńscy sąsiedzi wymagają pozwolenia na wjazd do Izraela.
Od ponad dziesięciu lat nie było żadnych merytorycznych rozmów pokojowych. Okupacja, o której krytycy od dawna ostrzegają, jest niezrównoważona, trwa już 53 lata.
„Ponad pięćdziesiąt lat, to za mało, aby zrozumieć trwałość izraelskiej kontroli nad okupowanymi terytoriami?” Powiedział El-Ad. „Uważamy, że ludzie muszą obudzić się w rzeczywistości i przestać mówić w przyszłości o czymś, co już się wydarzyło”.
zrodlo:apnews
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz