Tarik Cyril Amar, historyk z Uniwersytetu Koç w Stambule zajmujący się Rosją, Ukrainą i Europą Wschodnią, historią II wojny światowej, kulturową zimną wojną i polityką pamięci. Tweetuje na @tarikcyrilamar.
Zaledwie kilka dni temu czterech migrantów zmarło z wycieńczenia i hipotermii podczas próby przekroczenia granicy polsko-białoruskiej. Nikt nie wie, ilu innych zginęło w ten sam sposób, marząc o nowym życiu na Zachodzie.
Osoby ubiegające się o azyl nieświadomie stały się pionkami w szerszej grze geopolitycznej. Państwa UE, które są oskarżane o zawracanie zdesperowanych ludzi wzdłuż granicy, twierdzą, że białoruski rząd wstrzymał loty do niespokojnych miejsc, takich jak Irak i Afganistan, a teraz „broni” uchodźców, aby wywołać kryzys graniczny dla Brukseli. Jednak życie, o które toczy się gra, spotkało się z niewielką sympatią.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy znaleziono ciała czterech osób, które marzyły, że będą mile widziane w Polsce, prezydent kraju Andrzej Duda wygłosił przemówienie na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w Nowym Jorku. Kontrast jest oszałamiający.
Prezydent RP ogłasza stan wyjątkowy w regionach graniczących z Białorusią z powodu fali migracyjnej
Duda w szczególny sposób pouczał swoją publiczność na całym świecie o zaletach „solidarności” i wyraźnie starał się retorycznie zarobić na imię polskiego ruchu związkowego, który w latach 80. sprzeciwiał się komunizmowi. I to nie byle jakiej solidarności, ale między zamożną globalną „Północą” a zaniedbanym „Południem”. Wiążąc się w trochę geograficznego precla, Duda twierdził nawet, że „Północ” zawiodła Ukrainę – najwyraźniej teraz część „Południa”, jeśli zignorować jej położenie, gospodarkę i ogromne przywileje wsparcia Zachodu – nad Nordem. Rurociąg Stream 2, na który polscy konserwatyści nie mogą przestać narzekać.
A także w tym samym czasie prawdziwi ludzie z prawdziwego Globalnego Południa byli systematycznie maltretowani w śmiertelnej grze w kurczaka między białoruskim autokratą Aleksandrem Łukaszenką a polskimi nacjonalistycznymi populistami. Istota sporu jest prosta: Łukaszenka, niezadowolony z presji UE na krajową rozprawę z opozycją i coraz bardziej represyjnymi rządami, próbuje wykorzystać migrantów do odwetu poprzez zachęcanie lub zmuszanie ich do przekraczania granicy w UE – to znaczy Polska, a także Litwa i Łotwa.
Kraje, na które podobno celował w ten sposób, zareagowały, zamykając swoje granice płotami i oddziałami oraz ogłaszając stany wyjątkowe. Litwa i Łotwa zrobiły to jako pierwsze. Polska podążyła za nią na początku września, poważnie ograniczając media i prawa obywatelskie własnej ludności na znaczącym obszarze graniczącym z Białorusią.
To wyraźna przesadna reakcja, która jest sprzeczna z duchem i literą polskiego prawa, które zastrzega stan wyjątkowy na – co nie dziwi – nagłe wypadki. Oznacza to sytuacje, które stanowią znacznie większe wyzwania i nie można sobie z nimi poradzić zwykłymi środkami.
Wygodny kryzys? Nowa „wojna” UE z uchodźcami jest wykorzystywana przez polski rząd do rozprawienia się z demokratycznymi prawami i wolnością Wygodny kryzys? Nowa „wojna” UE z uchodźcami jest wykorzystywana przez polski rząd do rozprawiania się z demokratycznymi prawami i wolnością
Polskie działania podejmowane przez rząd cieszący się zasłużoną opinią wielokrotnie podważającego demokrację i praworządność cuchną paniką i nacjonalistycznym populizmem. Przybyli z retoryczną przykrywką, której można by się spodziewać: brudne sztuczki Łukaszenki są potępiane jako „wojna hybrydowa”, przywołując w ten sposób tragiczne potrzeby wojny w sytuacji, która nie ma z tym nic wspólnego. Tutaj polscy konserwatyści idą w ślady USA, z ich nieuczciwymi „wojnami” z narkotykami i terrorem.
I, podobnie jak w przypadku Ameryki, jedno wielkie kłamstwo wymaga dodania do tego czegoś więcej: członkowie polskiego rządu popadli w przesadę, prezentując swoją nieprzejednanie wobec migrantów jako ochronę całej UE przed nieistniejącym wielkim kryzysem migracyjnym (i , jakby mimochodem, mroczne ostrzeżenie o nieistniejących również niebezpieczeństwach wynikających z wcześniej zaplanowanych i przejrzystych rosyjsko-białoruskich manewrów wojskowych).
W rzeczywistości polski stan wyjątkowy ułatwił władzom utrudnianie pracy tych Polaków, którzy opiekują się uchodźcami, ograniczając dostęp nie tylko do mediów, ale także działaczy i organizacji pozarządowych, takich jak Fundacja Ocalenie, która próbując im pomóc. W szczególności grupa 32 uchodźców z Afganistanu, którzy od ponad 44 dni tkwią w niegościnnym terenie i w bardzo trudnych warunkach w pobliżu wsi Usnarz Górny, między Polską a Białorusią. Według fundacji, której udało się utrzymać kontakt z grupą pomimo celowej izolacji przez stan wyjątkowy, ich sytuacja jest teraz „dramatyczna”. Ze wszystkich stron otoczeni są drutem kolczastym, słabi z głodu, z zimna i rozpaczy. Jednocześnie polscy pogranicznicy wielokrotnie uniemożliwiali dotarcie do nich lekarzom i przedstawicielom ONZ.
Tymczasem prezydent Polski Duda użył tego samego przemówienia, w którym wygłosił „solidarność”, aby nalegać, aby jego kraj stał mocno i nie poddawał się temu, co nazwał „instrumentalizacją migrantów” na Białorusi i „wykorzystaniem ich trudna sytuacja”, aby zagrozić bezpieczeństwu polskiej granicy.
Być może dręczony przez jakąś zbyt powściągliwą krytykę brutalnego kursu jego kraju, a może mając świadomość, że ONZ prezentuje zupełnie inną publiczność niż ta, z którą spotyka się w kraju, Duda wyraźnie starał się zasygnalizować przynajmniej pewne uznanie cierpienia migrantów . Jednak słowa są tanie. W rzeczywistości istnieje rażąca sprzeczność, która sprawia, że jego przemówienie staje się hipokryzją: Nie można jednocześnie pozostać stanowczym – to znaczy kontynuować dotychczasowej polityki Polski – i oddać sprawiedliwość człowieczeństwu ofiar zarówno strategii Łukaszenki, jak i polskiej reakcji.
Polska oczywiście nie jest osamotniona w stawianiu na odstraszanie przez brutalność. Stany Zjednoczone robią to od dawna, a obecny skandal związany z traktowaniem haitańskich migrantów pozostawionych w małym teksańskim przygranicznym miasteczku Del Rio po raz kolejny pokazuje, że jest to postawa ponadpartyjna: pomimo obietnic, że będzie lepiej, gdy Gdy robi się ciężko, prezydent Biden używa narzędzi swojego poprzednika Donalda Trumpa, nawet jeśli zarówno Demokraci, jak i przeciwni Republikanie udają, że jest inaczej, z oczywistych, choć innych powodów.
Jak demonizować uchodźcę: zachodnie media udowadniają, że troszczą się o zdesperowanych ludzi tylko wtedy, gdy służą właściwemu celowi politycznemu
UE jako całość ma paskudną historię nadużywania migrantów i pozwalania im umrzeć, zamiast wpuszczać ich. Tylko w tym roku na przykład prawie 1400 migrantów straciło już życie, próbując przedostać się przez Morze Śródziemne, kontynuując stałą tendencję, która osiągnęła szczyt w 2016 r., z szacowanymi 3557 zgonami. Po historii skandali związanych z surowymi obozami Grecja właśnie otworzyła obiekt, który krytycy opisują jako podobny do więzienia.
W tym smutnym sensie zarówno Polska, jak i Białoruś, jedna w UE i druga poza UE, okazują się naprawdę bardzo europejskie: bezwzględne i pozbawione współczucia. Dla zagubionych między nimi migrantów wyczerpanie i hipotermia były bezpośrednimi przyczynami śmierci, ale polityka jest podstawową. A ta zabójcza polityka jest produkowana wspólnie przez oba rządy. Ostatnią rzeczą, o której powinien się teraz odważyć polski prezydent, jest solidarność.
Więcej o tekście źródłowymWskaż tekst źródłowy, by wyświetlić dodatkowe informacje o tłumaczeniu
Przetlumaczyla GR przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/russia/535732-migrants-died-border-poland-belarus/