środa, 20 maja 2020
"Dlaczego dyrektor FBI Christopher Wray ukrywa się za wszystkimi przestępcami z głębokiego stanu z czasów Obamy? Naprawdę, dlaczego naczelny organ ścigania narodu chroni korupcję?"
"W końcu Trump rozważa zorganizowanie szczytu G-7 w USA"
"Zapasy zamykają się coraz wyżej, gdy inwestorzy odzyskują trochę zaufania"
"Piosenka krytykująca polskiego lidera znika z list przebojów"
"Ciało chińskiego ambasadora, który zmarł w Izraelu, wraca do domu"
Szef regionalnego Fed: "Powolne odbicie wzmocniłoby program pożyczek"
"Ukraina będzie badać przeciekające taśmy z byłym prezydentem Bidenem"
"Reformowana grupa żydowska rozpoczyna mobilizację wyborców"
"Tysiące ewakuują się z powodu „historycznej” powodzi w środkowej części Michigan"
"Minąłeś zakażonego na ulicy? Wkrótce otrzymasz wiadomość"
"Mamy coraz większą pewność, że będziemy mieli testy oraz system śledzenia kontaktów, który będzie najlepszy na świecie i będzie to przed 1 czerwca" - oświadczył dziś Johnson w Izbie Gmin zapytany przez lidera opozycyjnej Partii Pracy Keira Starmera, dlaczego od 12 marca nie było efektywnego systemu śledzenia kontaktów osób zakażonych koronawirusem.
Wychwytywanie kontaktów osób zakażonych ma być - obok testów na obecność koronawirusa - kluczem do zniesienia wprowadzonych restrykcji. Prowadzone ono będzie dwutorowo - przy pomocy zatrudnionych osób, które mają pytać się zakażonych o to, z kim się kontaktowali, a następnie telefonicznie lub mailowo informować te kontakty, że były narażone na kontakt z koronawirusem, a równolegle za pomocą specjalnej aplikacji na smartfony. W ten pierwszy sposób próbowano odnajdywać kontakty zakażonych, gdy na początku lutego w Wielkiej Brytanii zaczęły się pojawiać przypadki koronawirusa, ale później w związku z lawinowym ich przyrostem zarzucono tę metodę.
Johnson powiedział, że od 1 czerwca namierzaniem kontaktów zakażonych zajmować się będzie 25 tys. osób, z czego 24 tys. już zostało zrekrutowanych do tej pracy; dwa dni temu minister zdrowia Matt Hancock mówił o zatrudnieniu już ponad 21 tys. osób. "Będzie 25 tys. namierzających, którzy będą w stanie poradzić sobie z 10 tys. nowych przypadków dziennie" - zapewnił brytyjski premier.
Johnson nie wspomniał jednak o aplikacji na smartfony, która od prawie dwóch tygodni jest testowana na wyspie Wight na południu Anglii, co może sugerować, że nie do końca spełnia ona oczekiwania. Stworzona przez NHS, publiczną służbę zdrowia, aplikacja wykorzystuje technologię Bluetooth. Aplikacja rejestruje kontakty, gdy użytkownicy są w odległości dwóch metrów od siebie przez co najmniej 15 minut. Jeśli użytkownik będzie miał objawy koronawirusa, wyśle przez aplikację informację do NHS, a wtedy do osób, które miały z nim kontakt wysłany zostanie alert. W poniedziałek stacja BBC oceniała, że efekty testów są jak na razie mieszane i ujawniły się pewne niedociągnięcia.
Premier powtórzył dziś również zapewnienie, że przed końcem maja w Wielkiej Brytanii przeprowadzanych będzie 200 tys. testów na obecność koronawirusa dziennie. Jak dotychczas rekordowym wynikiem było 136 tys., ale cały czas zdarzają się dni, w których nie osiągany jest poprzedni cel - 100 tys.
zrodlo:londynek.net
"Rolls-Royce zwolni 9 tys. pracowników"
Rolls-Royce dostarcza silniki do dużych samolotów pasażerskich, takich jak Boeing 787 czy Airbus A350, a linie lotnicze płacą firmie za każdą wylataną godzinę. Oznacza to, że przedsiębiorstwo bardzo ucierpiało na gwałtownym spadku realizowanych połączeń lotniczych, który prawdopodobnie utrzyma się jeszcze przez kilka lat - podkreśla agencja Reutera.
Produkcja lotnicza odpowiada za ponad połowę rocznych przychodów koncernu, które w zeszłym roku wyniosły ok. 15 mld funtów, a Rolls-Royce już zapowiedział, że przewidywane zwolnienia będą obejmowały głównie pracowników działu zajmującego się produkcją na potrzeby lotnictwa cywilnego.
Redukcje obejmą 17 proc. obecnych pracowników, a ich koszt ma wynieść ok. 800 mln funtów. Operacja ma dać oszczędności rzędu 1,3 mld funtów rocznie, a jej szczegóły będą konsultowane ze związkami zawodowymi.
Siedziba koncernu znajduje się w Derby w Anglii i to tam pracuje około dwóch trzecich zatrudnionych w dziale lotnictwa cywilnego. Zwalniani mają być także pracownicy administracyjni i pomocniczy, Rolls-Royce nie przewiduje natomiast redukcji etatów w części przedsiębiorstwa produkującej na rzecz przemysłu zbrojeniowego.
Brytyjski minister sprawiedliwości Robert Buckland zapytany o to, czy rząd zamierza w jakiś sposób pomóc firmie odpowiedział, że "na pewno będziemy musieli współpracować z tym pracodawcą i rozważać wszystkie możliwości". Dodał, że należy patrzeć nie tylko na samego Rolls-Royce'a, ale na cały związany z nim łańcuchami dostaw sektor i zrobić wszystko, aby pomóc temu ważnemu i zaawansowanemu technicznie działowi brytyjskiej gospodarki.
zrodlo:lonynek.net
Frost: "Unia traktuje nas jak niegodnego partnera"
Te projekty umów Wielka Brytania przedstawiała już wcześniej unijnym negocjatorom, ale jak wyjaśnił rząd, teraz je upublicznia w celu wniesienia "konstruktywnego wkładu w negocjacje". Jak podkreślono, brytyjskie podejście opiera się na "przyjaznej współpracy między suwerennymi równymi sobie stronami" i "reprezentuje nasz jasny i niezachwiany pogląd, że Zjednoczone Królestwo zawsze będzie miało kontrolę nad swoim własnym prawem, życiem politycznym i przepisami".
Do dokumentów dołączony został list głównego brytyjskiego negocjatora Davida Frosta do jego unijnego odpowiednika Michela Barniera. Frost napisał, że brytyjskie propozycje są podobne do umów, które UE zawarła z innymi krajami, i że jest to "kłopotliwe", iż UE "nalega na dodatkowe, nierówne i bezprecedensowe zapisy w wielu dziedzinach, jako warunek wstępny porozumienia między nami".
"Ogólnie rzecz biorąc, trudno nam dostrzec, co sprawia, że Wielka Brytania, wyjątkowo wśród waszych partnerów handlowych, nie jest godna tego, by zaoferować jej tego rodzaju porozumienia powszechne w nowoczesnych umowach o wolnym handlu. Pański tekst zawiera nowe, nierówne propozycje, które wiązałyby ten kraj z prawem lub standardami UE" - napisał Frost.
"To co zostało zaproponowane, nie jest sprawiedliwymi stosunkami handlowymi między bliskimi partnerami gospodarczymi, lecz stosunkowo niskiej jakości umową handlową, z bezprecedensowym nadzorem UE nad naszymi przepisami i instytucjami" - podkreślił brytyjski negocjator.
Zastrzegł jednak: "Nie musi tak być. Pozostaję przekonany, że bardzo łatwo byłoby nam uzgodnić nowoczesną i wysokiej jakości umowę o wolnym handlu oraz inne odrębne umowy, takie jak te, które zawarliście z innymi bliskimi partnerami na całym świecie, i że moglibyśmy to zrobić szybko".
Wielka Brytania i UE chcą zawrzeć umowę handlową przed końcem tego roku, czyli przed końcem okresu przejściowego po Brexicie. Jeśli takiej umowy nie będzie, od początku 2021 r. w handlu między nimi będą mogły obowiązywać cła i inne bariery. Na początku roku brytyjski rząd ostrzegał, że jeśli do czerwca nie będzie postępu w negocjacjach, gotowy jest je zerwać.
W podobnym tonie co Frost wypowiedział się wczoraj Michael Gove, minister bez teki w gabinecie Borisa Johnsona. "UE zasadniczo chce, abyśmy przestrzegali zasad ich klubu, mimo że nie jesteśmy już jego członkami, chcą też mieć taki sam dostęp do naszych łowisk, jaki mają obecnie, ograniczając jednocześnie nasz dostęp do swoich rynków. Trudno jest osiągnąć porozumienie korzystne dla obu stron, gdy UE utrzymuje takie ideologiczne podejście" - podsumował Gove odpowiadając na poselskie zapytania o negocjacje.
zrodlo:londynek.net
Timmermans:" UE nie będzie nikomu narzucała, co ma jeść, ale chce świadomych wyborów"
Odpowiedzialny za koordynację tego obszaru Timmermans tłumaczył, że obie strategie są realizacją zapowiedzi z Europejskiego Zielonego Ładu. "One nadchodzą w samą porę, bo jeśli kryzys koronawirusa nauczył nas czegokolwiek, to tego, że musimy zmienić nasz stosunek do środowiska naturalnego. Musimy być bardziej odporni i mieć pewność, że to co robimy, sposób w jaki produkujemy, w jaki konsumujemy, stanie się zrównoważony" - zaznaczył Holender.
Zwrócił uwagę, że w ciągu ostatnich kilku dekad zróżnicowanie w bogactwie form życia, czy rozmaitości gatunków znacznie się zmniejszyło w Europie. "To staje się poważnym zagrożeniem dla naszego zdrowia i naszej egzystencji. Jeśli nie będziemy działać, to milion gatunków może zniknąć. Musimy stworzyć zróżnicowane środowisko, w którym da się żyć. Jeśli chodzi o strategię Od pola do stołu, to musimy mieć pewność, że bezpieczeństwo żywności będzie szło w parze z jej jakością" - zaznaczył wiceprzewodniczący KE.
Jednym ze sposobów na doprowadzenie do zmiany ma być nowe etykietowanie i jasne informowanie o wartości odżywczej produktów, które znajdujemy na półkach sklepowych. Chodzi o to, by konsumenci podejmowali świadome decyzje dotyczącego tego, co jedzą i jak to wpływa na ich zdrowie.
KE chciałaby też zwiększenia świadomości, że spożycie mięsa przyczynia się do globalnego ocieplenia. "Rolnictwo odpowiada za 10 proc. emisji gazów cieplarnianych, z tego 70 proc. powoduje hodowla. To coś o czym powinniśmy wiedzieć i informować opinię publiczną - podkreślił Timmermans.
"Nie mówimy, że nie powinno się jeść mięsa. To nie jest stanowisko KE. My chcemy informować o tym, co jest zdrowe, a co mniej zdrowe, a ty podejmiesz własne decyzje. Jest jasne, że spożywanie mięsa ma wielki wpływ na środowisko, ale to jest wybór konsumentów" - dodał.
Strategie wskazują na ograniczenie leków w hodowli zwierząt, w tym środków przeciwdrobnoustrojowych oraz pestycydów w uprawach. Celem jest, by w ciągu dekady 1/4 wszystkich upraw była ekologiczna. Zdaniem wiceszefa KE, nowe, przyjaźniejsze środowisku naturalnemu podejście nie będzie się przekładało na wzrost cen żywności, natomiast koszty zaniechań byłyby ogromne.
"Sądzę, że jest ogromne zrozumienie w społeczeństwie, że musimy zmienić nasze relacje ze środowiskiem naturalnym, by zapobiec przyszłym pandemiom. A gdy one się wydarzą, by zminimalizować ich efekty" - zaznaczył Holender.
Timmermans zwrócił uwagę na coraz większy popyt na bioprodukty, a także dostępność nowoczesnych technologii, które umożliwiają tego typu produkcję przy lepszym wykorzystaniu ziemi.
Na razie nie jest jasne, jakie środki UE przeznaczy, by wesprzeć rolników w przejściu na bardziej zrównoważony model. Unieważniona przez pandemię propozycja budżetu na lata 2021-2027 zakładała cięcia w wydatkach na wspólną politykę rolną. Nowa, skrojona na czasy kryzysu propozycja wieloletnich ram finansowych ma być przedstawiona za tydzień.
zrodlo:londynek.net
"Wielka Brytania sprzedała obligacje o ujemnej rentowności"
To odzwierciedla rosnące oczekiwania inwestorów, że Bank Anglii może być zmuszony do podjęcia dodatkowych kroków w celu przywrócenia inflacji do zakładanego poziomu 2 proc. Dziś rano podano, że inflacja w kwietniu spadła do poziomu 0,8 proc., czyli najniższego od sierpnia 2016 roku.
W marcu Bank Anglii obniżył główną stopę procentową do rekordowo niskiego poziomu 0,1 proc., ale nie zdecydował się na zejście z nią poniżej zera, co jeszcze przed epidemią zrobiły m.in. Europejski Bank Centralny i Bank Japonii.
W 2016 roku Wielka Brytania sprzedała miesięczne obligacje z ujemną rentownością, ale dzisiejsza sprzedaż jest pierwszym przypadkiem, by taka sytuacja miała miejsce w przypadku obligacji o dłuższym terminie zapadalności.
Podczas dzisiejszej aukcji inwestorzy złożyli oferty na obligacje o wartości 8,1 mld funtów, co oznacza, że popyt przewyższył podaż 2,15-krotnie. Jak zwraca uwagę "Financial Times", duży popyt dowodzi atrakcyjności brytyjskich obligacji, od dawna uważanych za bezpieczną przystań ze względu na wiarygodność kredytową Wielkiej Brytanii. Sugeruje on również, że obawy związane z dużym wzrostem pożyczek zaciągniętych przez Wielką Brytanię w związku z pandemią Covid-19 nie odbiły się jeszcze na zainteresowaniu inwestorów brytyjskimi obligacjami.
Jak przewiduje brytyjskie Biuro Odpowiedzialności Budżetowej (OBR) z powodu podjętych przez rząd działań mających łagodzić gospodarcze skutki epidemii, dług publiczny kraju może przekroczyć w tym roku 100 proc. PKB, podczas gdy wcześniej prognozowano, że w roku finansowym 2020/21 wyniesie on 77 proc. PKB.
zrodlo:londynek.net
"Michel Onfray, filozof w polityce: „Unia jest martwa” "
Na antyunijnym horyzoncie politycznym we Francji pojawił się Front Ludowy (FP), nowa formacja o nazwie dawnej lewicowej koalicji wyborczej socjalistów i komunistów, która przez dwa lata (1936-1938) zajmowała Hôtel de Matignon – siedzibę rządu w Paryżu. 61-letni Michel Onfray, spiritus movens tego ruchu i znany filozof, chce przez to powiedzieć, że można wszystko zmienić dzięki wyborom, „bez gilotyny”. Pragnie „demokratycznie” obalić Macrona i przy okazji Unię.
W Polsce wyszło kilka książek Onfraya, jego głośny Traktat ateologiczny, w którym jedzie po religiach monoteistycznych i dostarcza argumentów na rzecz ateizmu, trochę hedonistycznego. Jest też jego niezły esej o Freudzie Zmierzch bożyszcza, gdzie cokolwiek demoluje psychoanalizę. Ale u siebie wydał z setkę różnych prac, ludzie znają go trochę z telewizji, z debat. Długo nie kojarzył się z polityką, a dziś tworzy nowy Front przeciw macronistom i prezydentowi, żeby „ratować demokrację”.
Najpierw powstanie kwartalnik Front Ludowy i wokół niego środowisko polityczne, które może wystawić kandydata na prezydenta. Sam Onfray nie chce być politykiem („Nie umiem kłamać”) i do niczego kandydować nie będzie, ale FP ma być „rewolucyjną siłą”, która pokona neoliberałów w wyborach. Tyle, że dla Onfraya Jean-Luc Mélenchon z Nieuległej Francji to „jakobin”, „za bardzo Robespierre”, podczas gdy on sam uważa się za współczesnego „żyrondystę” (odpowiednik „lewicy laickiej”). Onfray uważa, że jego ruch obywatelski będzie lewicowo-prawicowy, bo Front przebiega między neoliberałami-globalistami a całą resztą. Francja musi odzyskać suwerenność, wyjść z haniebnego układu z Maastricht, z jego „kryteriami”!
Neopopulista
Gilotyna ucięła kiedyś głowę niejednemu żyrondyście. Bywali skazywani przez Sąd Rewolucyjny, za antyrewolucyjność. Rozprawy nie były drobiazgowe, inicjatywa Onfraya woli pozostać Peace-and-love, mówi co najwyżej o „walce politycznej”. To już kolejna struktura otwarcie nawołująca do obalenia obecnego kształtu Unii, do Frexitu, jeśli trzeba. Onfray uważa Macrona za „aroganckiego chłopca”, który „nie umie podjąć żadnej decyzji” i nie nadaje się do kierowania krajem. Co do ludu, filozof wierzy w jego „zdrowy rozsądek”. Tak stał się przedstawicielem filozoficznego „neopopulizmu”.
Najbardziej z francuskich partii akcentuje konieczność Frexitu UPR (Republikański Związek Ludowy) François Asselineau, lecz ostatnio doszło tam do afery molestowania homoseksualnego, którego szef miał dopuszczać się wobec swych współpracowników. Partia się na razie zapadła. Onfraya też można określić politycznie jako socjal-gaullistę, ale, jak to u filozofa, sprawa jest bardziej złożona. Niby jest ateistą, ale „chrześcijańskim”, powołuje się na poglądy „wolnościowe”, na anarchizm Proudhona, ale prezentuje się jako „postanarchista”, gdyż nie wierzy już, że można „obalić własność” (a i państwo może się przydać).
Od antykapitalizmu do postkapitalizmu
Sudhir Hazareesingh, historyk idei z Oxfordu, uznał, że Onfray „jest dość klasycznym wolnościowcem, proudhonistą, który nie ma zaufania do elit i systemu parlamentarnego (…), to człowiek lewicy przywiązany do obrony klasy robotniczej i oświaty ludowej.” Jego krytycy bywają ostrzy: nazwano go już „oszustem intelektualnym”, zarzucono, że zmienia poglądy w zależności od mód medialnych, że ma „braki metodologiczne”.
W 2002 r. Onfray popierał na prezydenta Oliviera Besancenota, pocztowca, kandydata Rewolucyjnej Ligi Komunistycznej (LCR), trockistów. Cztery lata później zadeklarował, że „nie jest już przeciw kapitalizmowi”. W 2012 r. wystąpił przeciw kandydatowi lewicy Mélenchonowi, potem przestał głosować. Jeszcze dziś docina Mélenchonowi, że przez 20 lat popierał Maastricht, jak większość klasy politycznej, co musiało skończyć się dzikim neoliberalizmem i „egocentrycznym kłamcą”, jak Macron.
Onfray od początku stanął po stronie „żółtych kamizelek”, napisał książkę o peryferyjnej Francji, której globalizacja niewiele dała, a dużo zabrała. Mocno krytykował antysocjalną politykę partii prezydenckiej, niszczenie ochrony zdrowia, służb publicznych, edukacji. Wielu natomiast się skrzywiło, gdy nazwał Gretę Thunberg „postkapitalistycznym cyborgiem”: stał się zaraz „filozofem reakcyjnym”. On na to, że to nie dziwne, bo taka była propaganda przeciw „żółtym”, że to wręcz hitlerowcy, a nie „zwykli ludzie”. Uważa główne media za strukturalnie prosystemowe, klasistowskie: „w 95 proc. są własnością miliarderów.”
„Unia to trup”
Front Ludowy będzie domagać się wystąpienia Francji z Traktatu z Maastricht (ustanawiającego Unię Europejską, 1992), bo odebrał on rządowi w Paryżu możliwość podejmowania suwerennych decyzji. Onfray wykorzystuje inercję Unii podczas epidemii do krytyki jej „sztuczności”, „braku elementarnej solidarności”: „Unia pokazała, że jest martwa.” Chciałby teraz widzieć wszystkich suwerenistów pod jednym sztandarem, by zadać skuteczny cios Macronowi.
Z inicjatywy filozofa otwarcie cieszą się narodowcy i różni prawicowi radykałowie, ze względu na antyunijność. Do Frontu Ludowego zgłosił się Florian Philippot, były nr 2 Frontu Narodowego (FN), zastępca Marine Le Pen i szef ówczesnego „nurtu gejowsko-lewackiego” w partii, według jej ojca, Jean-Marie Le Pena. Dziś Philippot stoi na czele antyunijnego ugrupowania „Patrioci”, socjal-gaullistowskiego. Suwerenizm w różnym stopniu przenika teraz wiele partii, od lewicowej Nieuległej Francji (LFI), przez tradycyjną prawicę Republikanów, po Zjednoczenie Narodowe (RN, dawny Front Narodowy).
Neopopulizm Onfraya ma polegać na stworzeniu „populizmu akceptowalnego”, w ramach istniejących rozwiązań ustrojowych, z konstytucją jaka jest, podczas gdy lewica LFI domaga się nowej, VI Republiki. „Wszyscy odkrywają się dziś jako suwereniści, ale nie zapomnimy, kto obrażał suwerenistów w ciągu minionego ćwierćwiecza”, wzdychał Onfray w jednym z ostatnich wywiadów. Może przyciągnąć tych z LFI, dla których Mélenchon jest za mało antyunijny. „Front Ludowy to będzie machina wojenna plebsu” – powtarza. A „plebs” może się uwolnić „tylko w warunkach suwerenności”.
Bitwa à la Gramsci
Francuska oligarchia szykuje się do przedłużenia władzy obecnego prezydenta poprzez powtórzenie za dwa lata drugiej tury wyborów prezydenckich z 2017 r., z Marine Le Pen jako straszakiem, skazującym Macrona na zwycięstwo. Tak to widzi nie tylko Onfray. Ostatecznie, w razie czego, Le Pen łatwiej ułoży się z oligarchami, niż Mélenchon. Media już zaczynają pompować Le Pen jako jedyną „poważną” alternatywę dla Macrona, co doprowadza do rozpaczy resztę opozycji. Onfray mówi, że jej Zjednoczenie Narodowe działa według strategii Gramsciego, poprzez próbę „hegemonii kulturowej”. Ale i on ceni Włocha, bo czymże by był jego kwartalnik Front Ludowy?
Filozof odcina się od Le Pen („też jakobinka”), choć ona przywitała jego inicjatywę bardzo pozytywnie. Odcina się też od „technokratów” i „politykierów”, którzy „na ślepo” wyzywają ludzi „od petainistów, czy faszystów”, gdy mówią o suwerenności. Przede wszystkim nie znosi Macrona i jego neoliberałów za „niszczenie wszystkiego, co publiczne”, za wykonywanie szkodliwych społecznie rekomendacji Brukseli. Tu dość łatwo znajdzie sojuszników również na lewicy, lecz czy tak wewnętrznie różnorodne ciało polityczne może być skuteczne? I kto z Frontu Ludowego miałby wedrzeć się do drugiej tury?
Pytania bez odpowiedzi
Diagnoza jest jasna: „Dzikość globalizacji, wypaczenia Europy, arogancja rządów, zubożenie klas ludowych, współpraca mediów z władzą, niszczenie szpitali publicznych, secesja utraconych terytoriów Republiki – epidemia koronawirusa, jak fotograficzny wywoływacz, pokazała katastrofę naszego kraju.” Lecz przed kolejnym ruchem antyeuropejskim stoi trudne zadanie odznaczenia się w opinii publicznej. Niektórzy widzą w Onfrayu przewodnika, w świecie, któremu brak Oświecenia, ale to nie jest powszechne.
W Polsce wiadomości o rosnącej frondzie wobec Unii wzbudzają niechęć. Onfray, który widzi Francję, jak z książek Proudhona, zdecentralizowaną i niezależną, został już przez swych wrogów nazwany „wyznawcą teorii spiskowych”. Rzeczywiście mówi o „francuskim deep state”, ale to nie przeszkadza niektórym ciekawym nazwiskom zbliżać się do Frontu Ludowego. Polityczna kontestacja Unii rośnie, czy chcemy tego, czy nie.
zrodlo:londynek.net
"Premier państwa UE oskarża Zełenskiego o próbę przekupstwa Premier Słowacji Robert Fico powiedział, że „nigdy” nie przyjmie pieniędzy z Kijowa"
Ukraiński przywódca Władimir Zełenski rozmawia z mediami pod koniec szczytu UE w Brukseli. © Getty Images / Thierry Monasse Słowacki pre...
-
Julian Assange składa zeznania przed komisją PACE w Strasburgu we Francji 1 października 2024 r. © Johannes Simon / Getty Images Założyci...
-
Nastąpiła niemal całkowita blokada medialna na temat tej historii... (Artykuł Noego przedrukowany z WLTReport.com ) W rzeczywistości jedyny...
-
ZDJĘCIE ARCHIWALNE: polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. © Attila Husejnow / SOPA Images / LightRocket via Getty Images...