Autor: Salena Zito za pośrednictwem The Washington Examiner,
WEIRTON, Wirginia Zachodnia – Większość ludzi w tym mieście powie ci, że woleliby przyjąć fizyczny cios w brzuch, niż otrzymać wiadomość, którą otrzymali wczoraj, gdy Cleveland-Cliffs Steel ogłosiła, że zamyka swój zakład produkcji blach ocynowanych, co bezpośrednio kosztowało pracę 900 osób.
Nie tylko ci pracownicy stoją w obliczu katastrofalnej niepewności; To zamknięcie zagraża również miejscom pracy tysięcy innych ludzi, których firmy wspierały fabrykę: zakłady fryzjerskie, stacje benzynowe, sklepy spożywcze, warsztaty mechaniczne, które produkują gadżety dla przemysłu stalowego. Do tego dochodzi upadek bazy podatkowej, co wpływa na okręg szkolny i jakość dróg.
Trzydzieści lat temu w Weirton Steel pracowało ponad 10 000 osób. Teraz ostatnie 900 pracowników, którzy pozostali, właśnie straciło pracę.
"To tylko kolejna blizna, która ma dodać do tego, co ludzie u władzy zrobili z naszym życiem i naszą społecznością w ciągu ostatnich 40 lat" – powiedział jeden z pracowników, który odmówił podania swojego nazwiska, dodając: "Szczerze mówiąc, ile razy trzeba opowiedzieć tę historię, zanim ktoś u władzy zatroszczy się o nasze życie".
Wskazuje na różne budynki w centrum miasta, a wszystkie były dla niego "używane do tego" i "kiedyś były tamto".
43-letni Ryan Weld z Wellsburga dorastał w centrum Weirton, tuż za lokalnym domem pogrzebowym.
"Kiedy dorastałem w latach 80., huta wciąż pracowała na pełnych obrotach, a Weirton Steel zatrudniał 10 000 osób, w tym moich dziadków" – powiedział.
Republikański senator stanowy powiedział, że sprawy zaczęły zwalniać w połowie lat 90., po uchwaleniu Północnoamerykańskiego Układu Wolnego Handlu:
"To radykalnie zmieniło krajobraz śródmieścia, zmieniło się z tętniącej życiem grupy wiekowej, która pamięta sklepy, sklepy i restauracje w centrum miasta".
Uważa on, że NAFTA, podpisana przez prezydenta Billa Clintona w 1993 r., zasadniczo utrudniła firmom takim jak Weirton Steel, które musiały przestrzegać surowych i kosztownych wytycznych Agencji Ochrony Środowiska, konkurować z miejscami takimi jak Meksyk.
Miasta w całej Dolinie Stali zginęły z trudem.
"Spuścizna rządu federalnego i jego odmowa właściwego egzekwowania prawa handlowego to nic innego jak puste młyny i bezrobotni pracownicy" — spytał Weld.
"Tak było w latach 80. i 90. i tak jest dzisiaj".
Czterdzieści lat temu Partia Demokratyczna zaczęła powoli pozbywać się swojej robotniczej bazy, ale nie szybko: demokratyczni urzędnicy nadal pojawiali się przez dziesięciolecia na wiecach związkowych, obejmując ramiona pracowników i mówiąc im, że ich wspierają, a jednocześnie uchwalając przepisy i umowy handlowe, które pozbawiały ich środków do życia i godności oraz tworzyły getta z ich niegdyś ukochanych społeczności.
Do czasu reelekcji Obamy w 2012 r. wymienili swoich wyborców z Nowego Ładu na grupy rosnących: mniejszości, młodych ludzi, elity z wyższym wykształceniem i samotne kobiety, a wszystko to bez nawet listu do Dear John.
Republikanie je odziedziczyli, ale większość ich strategów prowadzących wiadomości i kampanie nie miała pojęcia, co z nimi zrobić, przynajmniej na poziomie krajowym.
Do tego dochodzi prasa pisząca o wyborcach, którzy zdecydują o wyborze następnego prezydenta: niewielu, jeśli w ogóle, pochodzi z miejsc takich jak Weirton czy Youngstown w stanie Ohio, więc nie rozumieją swojego światopoglądu. Rzeczy, które dają ludziom stąd cel, takie jak życie blisko dalszej rodziny, nie są tak cenne dla kogoś, kto był przejściowy przez większość kariery.
Krótko mówiąc, po raz kolejny zmierzamy do wyborów, w których bardzo niewielu ludzi w Waszyngtonie naprawdę rozumie, jak niezwykle druzgocące jest zamknięcie fabryki.
Zamiast tego jest to w najlepszym razie historia z drutu, szybko zapomniana, jeśli w ogóle zmierzona. Naprawdę nie rozumieją, jak bardzo utrata godności pracy zmieniła amerykańską politykę.
Fakt, że ta głuchota wciąż ma miejsce 14 lat po tym, jak Barack Obama został powiadomiony w wyborach uzupełniających w 2010 roku i osiem lat po tym, jak Donald Trump wygrał prezydenturę, jest dość zdumiewający.
Demokraci kiedyś przyciągnęli tych wyborców, ale przeszli do tłumu sprawiedliwości społecznej i wydaje się, że już tego nie chcą. Nie jestem pewien, czy lider mniejszości w Senacie Mitch McConnell (republikanin z Kenii) to robi, prasa nie, a nowa "bardzo internetowa prawica" z pewnością nie jest odzwierciedleniem centroprawicowego wyborcy w Ameryce Środkowej. Internetowa prawica wydaje się być zdeterminowana, by upodobnić ich do teoretyków spiskowych Taylor Swift. (P.S. Nie są.)
Jeff Brauer, profesor nauk politycznych w Keystone College, powiedział, że waszyngtońskie elity po obu stronach barykady, elity medialne, a teraz internetowe elity spiskowe po prostu nie rozumieją Ameryki Środkowej, nawet po tej ostatniej trudnej gospodarczo i politycznie dekadzie.
"Niewiele rzeczy łączy ludzi/obywateli tak, jak próba zarabiania na życie w prawdziwym świecie, godność pracy i wychowywanie rodziny" – wyjaśnił, dodając, że te więzi przecinają wszystkie podziały – geograficzne, rasowe/etniczne, religijne, płciowe, ideologiczne/partyjne, a czasem nawet społeczno-ekonomiczne.
"Jeśli jest jedna rzecz, której nauczyliśmy się w ciągu ostatniej dekady, to to, że ta więź ponad trudnościami w uczciwym życiu może i tworzy nieprawdopodobne koalicje wyborców" – powiedział. "Nawet różni wyborcy, od zwolenników Berniego Sandersa po zwolenników Trumpa, mogą się z tym zgodzić".
Rzeczywiście, ekonomiczna godność i przetrwanie tworzą dziwnych towarzyszy.
Brad Todd, współzałożyciel OnMessage i współautor wraz ze mną książki "The Great Revolt: Inside the Populist Coalition Reshaping American Politics", powiedział, że jedna rzecz jest pewna w 2024 roku: "Wkrótce przeczytamy milion nowych artykułów, które cytują zero osób, które faktycznie zdecydują o wyborach".
Brauer powiedział, że godność pracy leży u podstaw amerykańskiego doświadczenia: "Jednak elity tego kraju wciąż po prostu nie rozumieją, podczas gdy przeciętni Amerykanie są coraz bardziej uciskani finansowo".
Weld powiedział, że obowiązkiem lokalnych urzędników, takich jak on, jest bycie adwokatami Ameryki Środkowej.
"Z tego powodu robię to, co robię. Puste budynki były już tam, kiedy byłem w college'u i liceum, i to mnie wkurza" – powiedział. "Nie sądzę, żeby ktokolwiek walczył wystarczająco mocno, aby tak się stało. Nie powinniśmy ciągle czytać kolejnej historii o mieście, które ciężko umiera i o pustkowiu, o którym nikogo nie obchodzi.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.zerohedge.com/