CAIRO (AP) - kierowana przez Arabię Saudyjską koalicja walcząca z rebeliantami wspieranymi przez Iran w Jemenie powiedziała w niedzielę, że rozpoczęła nową kampanię powietrzną na stolicę kraju i inne prowincje, w odwecie za serię ataków rakietowych i dronów na kluczowe wojsko i ropę obiektów w całej Arabii Saudyjskiej.
„Ataki na ludność cywilną i obiekty cywilne to czerwona linia” - powiedział rzecznik koalicji płk Turki al-Maliki, powiedział oficjalna Saudyjska Agencja Prasowa.
Po raz pierwszy od miesięcy Sanaa została zbombardowana przez saudyjskie samoloty bojowe, co jest eskalacją, która następuje, gdy królestwo zmaga się ze znacznym wzrostem liczby ataków transgranicznych na własną infrastrukturę, w tym atakiem na duży przybrzeżny obiekt do załadunku ropy naftowej późną niedzielą.
Fala saudyjskich bombardowań miejsc rebeliantów Huti to także pierwsza od długo oczekiwanego ogłoszenia prezydenta Joe Bidena w zeszłym miesiącu, że kończy on wsparcie USA dla prowadzonej przez Arabię Saudyjską wojny w Jemenie, w tym sprzedaż broni do tego kraju.
Mieszkańcy Sany, stolicy Jemenu opanowanej przez rebeliantów, donoszą, że słyszeli potężne eksplozje, gdy w niedzielę na miasto spadła seria bomb. Nie było żadnych doniesień o ofiarach.
Kanał telewizji satelitarnej Al-Masirah prowadzony przez Huti donosił o co najmniej siedmiu nalotach na dystrykty Sanaa w Attanie i al-Nahdzie. Al-Masirah nie zidentyfikował dotkniętych obiektów, ale nad obozami wojskowymi w okolicy widać było unoszący się z tyłu dym. Kanał donosił również o nalocie na okręg Bajil, w kluczowej południowo-zachodniej prowincji Hodeida.
Ogłaszając nową kampanię powietrzną, koalicja stwierdziła, że do ataków Huti zachęciła decyzja administracji Bidena o usunięciu ich z amerykańskiej listy terrorystów. Określenie Huti jako organizacji terrorystycznej zostało ogłoszone u schyłku administracji byłego prezydenta Donalda Trumpa i wywołało powszechne oburzenie ze strony ONZ i grup humanitarnych działających w Jemenie.
Podczas gdy ataki Huti na Arabię Saudyjską rzadko powodują szkody lub ofiary, strajki na główne zakłady naftowe w Arabii Saudyjskiej, największego eksportera ropy na świecie, wstrząsnęły rynkami energii i światową gospodarką. W ostatnich tygodniach strajki stały się częstsze i bardziej precyzyjne, co budzi obawy o obronę przeciwlotniczą Arabii Saudyjskiej i zwiększanie zdolności rebeliantów wspieranych przez Iran po drugiej stronie granicy.
Oficjalna saudyjska agencja prasowa zacytowała anonimowego urzędnika Ministerstwa Energii, który powiedział, że dron przylatujący z morza uderzył w jedno z miejsc składowania ropy w Ras Tunura, porcie zarządzanym przez państwową spółkę naftową Arabii Saudyjskiej, Aramco.
Twierdził, że strajk nie spowodował żadnych szkód w obiekcie. Saudi Aramco, gigant naftowy królestwa, który ma obecnie niewielką część swojej wartości w publicznym obrocie na giełdzie, nie odpowiedział od razu na prośbę o komentarz.
Ministerstwo Energii potępiło strajk jako „akt sabotażu” wymierzony nie tylko w Arabię Saudyjską, „ale także na bezpieczeństwo i stabilność dostaw energii na świat”.
Odłamki z przechwyconego pocisku balistycznego wystrzelonego przez Huti spadły również na kompleks we wschodnim saudyjskim mieście Dhahran, gdzie mieszkają tysiące pracowników Aramco i ich rodzin - dodał SPA. Nie było żadnych doniesień o ofiarach.
Mieszkańcy donoszą, że słyszeli eksplozje skalne miast w całym królestwie - od zachodniego miasta portowego Jiddah po wschodnią prowincję Damman. Amerykańscy dyplomaci w Arabii Saudyjskiej ostrzegli Amerykanów przebywających w tym kraju, wzywając ich do „zachowania czujności w przypadku kolejnych ataków w przyszłości”.
Koalicja ogłosiła, że przechwyciła co najmniej 12 dronów z ładunkiem wybuchowym i dwie rakiety balistyczne, które rebelianci wystrzelili w niedzielę w Arabię Saudyjską, w tym kilka ataków w pobliżu międzynarodowego lotniska im. Króla Abdulaziza w Dżiddzie, które wstrzymały ruch lotniczy na dziewięć godzin.
Osobno rzecznik wojskowy Huti, Yehia Sarie, powiedział, że własna obrona przeciwlotnicza grupy zestrzeliła tureckiego drona wystrzelonego przez siły powietrzne Arabii Saudyjskiej nad północną prowincją Jawf. Nie było potwierdzenia ze strony Arabii Saudyjskiej, a rebelianci nie przedstawili dowodów na poparcie swoich roszczeń.
Koalicyjne naloty na Sanie mają również miejsce, gdy Huti eskalują trwającą kilka tygodni ofensywę na centralną prowincję Marib, próbując wyrwać obszar bogaty w ropę naftową od uznanego na arenie międzynarodowej rządu.
W innych częściach Jemenu zaciekłe bitwy odbiły się na ludności cywilnej. W trzecim co do wielkości mieście w kraju, Taiz, organizacja charytatywna Medecins Sans Frontieres (MSF) poinformowała, że wyleczyła ponad dwa tuziny osób rannych w starciach ostatnich tygodni. Jego centrum medyczne, szpital al-Thawra, zostało ostrzelane, w wyniku ataku co najmniej trzech zraniło, w tym pracownika służby zdrowia i 12-letniego chłopca.
Artyleria uderzyła również w dzielnicę mieszkalną w Taiz w niedzielę, raniąc siedmioro dzieci, gdy opuszczały szkołę, podała organizacja charytatywna Save the Children, zaledwie kilka dni po zabiciu trojga dzieci i ranach 10 innych, gdy pociski uderzyły w ich domy w tej samej okolicy.
„To druzgocąca wiadomość. Jesteśmy świadkami kolejnego niedopuszczalnego wzrostu liczby ofiar cywilnych w mieście Taiz ”- powiedział Xavier Joubert, dyrektor Jemenu.
Konflikt w Jemenie wybuchł prawie sześć lat temu, po tym, jak Huti wtargnęli do stolicy i zajęli znaczną część północy kraju. Koalicja wojskowa pod przywództwem Arabii Saudyjskiej rozpoczęła kampanię bombardowań, aby wyprzeć Huti i przywrócić uznany międzynarodowo rząd.
Patowa wojna zabiła około 130 000 ludzi, w tym ponad 12 000 cywilów, zepchnęła miliony na skraj głodu i wywołała najgorszy kryzys humanitarny na świecie. Arabia Saudyjska spotkała się z powszechną międzynarodową krytyką za jej naloty, które zabiły cywilów i uderzyły w niewojskowe cele w Jemenie.
Powiązana pisarka prasowa Isabel DeBre pochodziła z Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
przetlumaczono przez translator googl-GR
zrodlo:apnews.com