Biznesmen-miliarder, który pomógł napędzać karierę polityczną Wołodymyra Zełenskiego, został oskarżony o oszustwopo nielegalnym przejęciu środków z ukraińskiego banku.
Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) oskarżyło oligarchę Igora Kołomojskiego o defraudację 7 września, wraz z pięcioma innymi anonimowymi podejrzanymi. Biznesmen i jego wspólnicy podobno przejęli ponad 9,2 miliarda hrywien ukraińskich (250 milionów dolarów) od ukraińskiego pożyczkodawcy PrivatBank w 2015 roku. Nielegalne konfiskaty miały na celu sfinansowanie jego transakcji i zwiększenie jego udziału w kapitale zakładowym banku.
Oświadczenie NABU opublikowane na Telegramie mówi, że Kołomojsy, ostateczny rzeczywisty właściciel banku w tym czasie, zmusił PrivatBank do zapłaty tej kwoty konkretnej firmie pod jego kontrolą. Zrobiono to pod pretekstem rzekomego wykupu własnych obligacji po zawyżonych kosztach.
Władze ukraińskie znacjonalizowały PrivatBank w 2016 roku w związku z zarzutami o masowe oszustwa.
Kołomojski zyskał na znaczeniu w 2014 r., Kiedy został mianowany gubernatorem południowo-wschodniej obwodu dniepropietrowskiego, po rewolucji na Majdanie w tym samym roku. Został jednak zdymisjonowany rok później w wyniku konfliktu z byłym prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką.
Kołomojski zaprzeczył jednak bliskim związkom z Zełenskim.
Kołomojski wcześniej oskarżony o pranie brudnych pieniędzy
Tydzień wcześniej Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) poinformowała, że Kołomojski jest również podejrzany o pranie brudnych pieniędzy i wyprowadzanie milionów z państwa. Według oświadczenia agencji z 2 września, oligarcha rzekomo sprzeniewierzył ponad 500 milionów hrywien (13,5 miliona dolarów), "przenosząc je za granicę, korzystając z infrastruktury kontrolowanych przez niego instytucji bankowych". W oświadczeniu SBU napisano, że Kołomojski był również podejrzany o oszustwo i legalizację mienia uzyskanego środkami przestępczymi.
Kołomojski, który posiada również obywatelstwo cypryjskie i izraelskie, został opisany w oświadczeniu jako "de facto właściciel dużej grupy finansowej i przemysłowej". Prokuratura Generalna Ukrainy (OPG) również potwierdziła śledztwo w sprawie oligarchy, zauważając, że "doręczono mu wniosek o wybór przedprocesowych środków ograniczających". Według Russia Today, OPG "kontynuuje dochodzenie w tej sprawie" wraz z SBU i Ukraińskim Biurem Bezpieczeństwa Gospodarczego.
Lokalne media donoszą, że agenci SBU przeszukali dom Kołomojskiego na początku lutego. Nalot podobno koncentrował się na jego potencjalnym zaangażowaniu w korupcję w firmach naftowych Ukrtatnafta i Ukrnafta. Oligarcha rzekomo odegrał rolę w defraudacji 40 miliardów hrywien (1,1 miliarda dolarów) i uchylaniu się od ceł przez obie firmy.
Kołomojski został aresztowany 2 września, a sąd skazał go na dwa miesiące więzienia. Jego kaucja została ustalona na 509 milionów hrywien (13,8 miliona dolarów). Jego zespół prawny powiedział, że odwoła się od wyroku w sprawie jego aresztowania.
Odwiedź Corruption.news, aby dowiedzieć się więcej o korupcji na Ukrainie.
W ubiegłym tygodniu brytyjska ustawa o bezpieczeństwie online przeszła trzecie czytanie w Izbie Lordów. Ta ustawa oznacza koniec szyfrowania end-to-end i koniec prywatności w Internecie dla Brytyjczyków.
Oznacza to masowy nadzór rządowy nad każdym internetem dostępnym dla użytkowników w Wielkiej Brytanii, a jego zasięg rozszerza się na każdą platformę internetową świadczącą usługi dla ludzi w Wielkiej Brytanii. Umożliwiłoby to rządowi Wielkiej Brytanii wdrożenie podobnej inwigilacji do tej, którą Chiny, Rosja i inne kraje wymusiły w Internecie w swoich granicach.
Liberalna demokracja powinna potępiać takie środki nadzoru, a nie je wdrażać.
Brytyjski parlament ma sfinalizować w tym miesiącu projekt ustawy, który zagraża prywatności i wolności słowa na podstawowym poziomie. Mieliśmy nadzieję, że w ostatniej chwili zostaną zgłoszone poprawki chroniące szyfrowanie i prywatność, ale w oparciu o informacje pochodzące z Parlamentu w momencie pisania tego tekstu wydaje się, że jest to przegrana sprawa. Ustawa o bezpieczeństwie online ma na celu ochronę ludzi przed nadużyciami online, ale prawo w takiej postaci, w jakiej zostało napisane, upoważniłoby rząd Wielkiej Brytanii do złamania szyfrowania end-to-end i monitorowania najbardziej prywatnych aspektów cyfrowego życia.
Proton, wraz z większością branży technologicznej, potępił ustawę o bezpieczeństwie online, w szczególności klauzule, które podważałyby szyfrowanie end-to-end. Ale politycy nie chcieli słuchać i wydaje się, że nie ma nadziei na kluczowe zmiany, które mogłyby uratować szyfrowanie.
W obecnej formie ustawa o bezpieczeństwie online jest jednym z najbardziej niepokojących aktów prawnych, które pojawiły się na Zachodzie od lat. Otworzyłoby to drzwi do masowej inwigilacji typu i skali, którą Edward Snowden ujawnił w 2013 roku. Brytyjski rząd zasadniczo zakazywałby wszelkiego rodzaju prywatnych rozmów online, co jest obrazą praw człowieka i prawdopodobnie naraziłoby Brytyjczyków na większe niebezpieczeństwo, a nie mniejsze.
Projekt ustawy ma zostać ostatecznie rozpatrzony w Izbie Lordów 6 września. Niestety, wygląda na to, że Izba Lordów nie skorzystała z tej ostatniej okazji, aby złożyć poprawki, które chroniłyby szyfrowanie. Wygląda więc na to, że ustawa przejdzie w obecnej formie, wraz z groźbami złamania szyfrowania. Chociaż ustawa nie została jeszcze całkowicie sfinalizowana przez Parlament, zakładając, że przejdzie do prawa zgodnie z projektem, liczymy teraz na ścisłą współpracę Ofcom (nowe okno) z branżą w celu złagodzenia niektórych z najgorszych skutków, jakie ta ustawa może mieć dla prywatności.
Proton nie zaakceptuje ustawy o bezpieczeństwie online
Bylibyśmy gotowi agresywnie bronić prawa do prywatności w sądach, tak jak z powodzeniem zrobiliśmy to w Szwajcarii. Nie zrobimy jednak nic, aby narazić społeczność Proton na ryzyko. Jako firma, która stawia prywatność i bezpieczeństwo ponad wszystko, odmawiamy robienia czegokolwiek, co podważa nasze szyfrowanie lub prawa naszych użytkowników, i planujemy nadal służyć społeczności Proton w Wielkiej Brytanii, niezależnie od tego, co stanie się z ustawą.
Nie złamaliśmy szyfrowania dla rządów w Chinach czy Iranie i nie złamamy dla rządu Wielkiej Brytanii. Jeśli Wielka Brytania będzie dążyć do tego punktu, prędzej zostaniemy wykluczeni z działalności w Wielkiej Brytanii, niż naruszymy bezpieczeństwo i prywatność, na których opiera się nasza społeczność.
Ustawa o bezpieczeństwie online zniszczyłaby prywatność w Internecie w Wielkiej Brytanii
Ustawa zawiera klauzulę, która pośrednio upoważnia rząd do zmuszania firm do osłabienia lub ominięcia własnego szyfrowania. Wyjaśniliśmy, jak to działa w naszym poprzednim artykule potępiającym ustawę o bezpieczeństwie online, a grupa organizacji praw człowieka złożyła przekonujący apel do parlamentu (nowe okno) wyjaśniający zagrożenia dla praw obywatelskich.
Szyfrowanie end-to-end stanowi podstawę bezpiecznej wymiany informacji online. Używamy go w Proton, aby nikt - ani my, ani agencje rządowe, ani nikt inny - nie mógł uzyskać dostępu do wiadomości e-mail, wydarzeń kalendarza, plików i innych danych osobowych.
Spodziewamy się prób złamania lub podważenia szyfrowania end-to-end ze strony represyjnych rządów, takich jak Iran czy Chiny, ponieważ prywatność, jaką zapewniają te usługi, pozwala na sprzeciw, wolność słowa i autonomię – zasady, które przerażają te reżimy. Fakt, że nowoczesna demokracja stoi na krawędzi uchwalenia tak katastrofalnej ustawy, jest poważnym zagrożeniem.
To również mrożący krew w żyłach sygnał dla globalnej społeczności. Zamiast potępiać inwigilację, którą Chiny, Rosja i inni wymusili na Internecie w swoich granicach, ustawa o bezpieczeństwie online umożliwiłaby rządowi wdrożenie podobnych środków. Byłby to kolejny cios w otwarty, nieocenzurowany internet, tyle że tym razem pochodziłby od demokracji, która ma bronić wolności i wolności słowa.
Jak wielokrotnie wyjaśnialiśmy, ilekroć rządy próbują ograniczyć prywatność, nie ma czegoś takiego jak częściowe szyfrowanie end-to-end. Albo chroni każdego, kto korzysta z usługi, albo nikogo nie chroni.
Ta ustawa grozi zmuszeniem firm do łamania szyfrowania end-to-end w czasie, gdy Brytyjczycy twierdzą, że chcą więcej prywatności, a nie mniej. Skutki byłyby katastrofalne dla Wielkiej Brytanii:
Nikt nie będzie pewien, czy ich rozmowy online są prywatne, czy też są obserwowane.
Hakerzy będą próbowali wykorzystać nowe słabości w szyfrowaniu, zagrażając bezpieczeństwu transakcji finansowych, oficjalnych postępowań, negocjacji biznesowych i innych.
Firmy mogą uciec z Wielkiej Brytanii, niszcząc przyszłość kraju jako kwitnącego centrum technologicznego.
Autorytarne rządy będą próbowały skopiować brytyjski podręcznik strategii, wydając podobne prawa, które jeszcze bardziej osłabiają prawo do prywatności i wolności słowa na całym świecie.
Wiele usług nie będzie już dostępnych dla mieszkańców Wielkiej Brytanii, ponieważ firmy będą wolały wycofać się z kraju, niż celowo narażać prywatność swoich użytkowników.
Nic z tego nie jest nowością dla Parlamentu. Rząd Wielkiej Brytanii miał wiele okazji, aby wysłuchać obaw branży technologicznej i bezpieczeństwa, ale jak dotąd tego nie zrobił. Zamiast tego sugeruje się rozwiązania technologiczne, które po prostu nie istnieją. Bez względu na to, co twierdzą politycy, nie można jednocześnie skanować wiadomości wszystkich w poszukiwaniu nielegalnych treści, zachowując prywatność.
Jak zapisać szyfrowanie w Wielkiej Brytanii
Wzywamy brytyjskich prawodawców do wysłuchania obaw branży technologicznej i odrzucenia tej ustawy, która bezpośrednio zagraża szyfrowaniu end-to-end i prawu ludzi w Wielkiej Brytanii do prywatności. Jednak nie publikując żadnych poprawek, które usuwają obowiązek łamania szyfrowania, Izba Lordów straciła okazję do zaoszczędzenia szyfrowania.
Biorąc pod uwagę presję polityczną, jest wysoce prawdopodobne, że ustawa zostanie przyjęta. Jeśli zostanie przyjęty zgodnie z oczekiwaniami, musimy zwrócić się do Ofcom, aby wysłuchał setek ekspertów ds. Bezpieczeństwa, prywatności i technologii, którzy wyrazili obawy i ściśle współpracować z branżą w zakresie implikacji prywatności we wdrażaniu tej ustawy. Ofcom ma możliwość złagodzenia zagrożeń związanych z szyfrowaniem i, co najważniejsze, współpracy z branżą w celu ochrony prywatności obywateli Wielkiej Brytanii.
Do naszej społeczności w Wielkiej Brytanii, nadszedł czas, aby Twój głos został usłyszany. Ta ustawa zagraża waszym podstawowym prawom do prywatności i wolności słowa. Nie pozwólcie, aby wasz rząd odebrał wam swobody obywatelskie bez walki.
Rozumiemy i doceniamy pragnienie rządu brytyjskiego, aby uczynić Internet lepszym miejscem dla wszystkich, ponieważ jest to również nasza misja. Ludzie mogą nie zgadzać się co do dokładnych kroków, aby się tam dostać. Ale prywatność i wolność słowa muszą być częścią każdego świata, który chcemy stworzyć. Szyfrowanie end-to-end jest technologicznym gwarantem tych praw.
Proton jest gotowy do współpracy z Ofcom i rządem Wielkiej Brytanii, aby zwiększyć bezpieczeństwo w Internecie, jednocześnie chroniąc szyfrowanie end-to-end dla wszystkich na dobre.
Po sześciu miesiącach zażartej debaty lewicowy rząd Niemiec przyjął kontrowersyjną ustawę o zielonym ogrzewaniu, Building Energy Act (GEG), z wysokimi szacunkami wskazującymi, że ustawa ta będzie kosztować niemiecką gospodarkę ponad 1 bilion euro w ciągu najbliższych 20 lat.
Podczas gdy politycy należący do trójstronnego polityka Niemiec oklaskiwali ustawę o ogrzewaniu, która weszła w życie w piątek w zeszłym tygodniu, polityczne konsekwencje prawdopodobnie nie zostały jeszcze w pełni zrealizowane.
Wielu Niemców – już zmagających się z inflacją i spowalniającą gospodarką – wzdragało się przed mandatem instalowania nowych drogich systemów grzewczych, a prawo zostało odrzucone przez większość ludności. Rządowi zarzuca się również pospieszny proces legislacyjny i brak wysłuchań parlamentarnych, co stawia pod znakiem zapytania demokratyczne podstawy całego prawa.
Prawo nakazuje, aby Niemcy ze starszymi systemami grzewczymi wymieniali je w określonym czasie, chociaż ostateczna ustawa złagodziła niektóre wymagania i wykroiła pewne wyjątki. Niemniej jednak oczekuje się, że ostateczny koszt rachunku będzie nadal ogromny, przy wysokich szacunkach na 1 bilion euro, a niższe szacunki na 600 miliardów euro.
Wielu Niemców ma wszystkie swoje oszczędności w domu, a dla wielu seniorów ich domy, często wyposażone w starsze systemy grzewcze, odnotowały spadek wartości z powodu prawa. Jednocześnie w nadchodzących latach będą zmuszeni do kosztownych modernizacji ogrzewania – zwykle w postaci pompy ciepła i związanych z tym kosztów jej wydajnej pracy wewnątrz budynku – aby spełnić nowe zielone standardy. Eksperci ostrzegają również, że właściciele będą mieli motywację do podnoszenia czynszów w odpowiedzi na ustawę o energetyce budowlanej.
Problem polega na tym, że około trzy czwarte starych budynków w Niemczech zostało zbudowanych przed wejściem w życie pierwszych przepisów dotyczących izolacji termicznej w 1979 roku. Wiele z tych budynków będzie teraz musiało być energooszczędnych, co stanowi ogromne obciążenie kosztowe w czasie, gdy Niemcy również wycofały się z energii jądrowej, a ceny energii, zwłaszcza ropy naftowej i gazu ziemnego, wzrosły.
Wolni Demokraci (FDP), zwykle postrzegani jako partia probiznesowa, najpierw walczyli ze swoimi partnerami koalicyjnymi w sprawie proponowanej ustawy, ale ostatecznie partia liberalna pomogła uchwalić ustawę w piątek. Są już oznaki, że FDP płaci cenę za swoją decyzję, a najnowszy sondaż YouGov daje partii zaledwie 5 procent, co jest progiem wejścia do niemieckiego parlamentu.
"Wśród ludności panuje strach", krzyczał Alexander Dobrindt (CSU) w parlamencie.
Powiedział, że uchwalenie ustawy jest "szczytem braku szacunku" dla obywateli i że CSU będzie pracować nad jej zniesieniem.
Alternatywa dla Niemiec (AfD), której wyniki sondaży wzrosły mniej więcej w tym samym czasie, gdy szalała debata na temat ogrzewania, również powiedziała, że zniesie prawo, jeśli dojdzie do władzy, mówiąc, że jest to uciążliwy podatek od niemieckich przedsiębiorstw, emerytów i tych, którzy zainwestowali w dom lub mieszkanie.
"Frakcja AfD kategorycznie odrzuca (...) młot grzewczy. Pomimo ostrej krytyki, ustawa nie została ani odłożona, ani rozbrojona" – powiedział Marc Bernhard, rzecznik parlamentarny AfD.
"Trudną rzeczą w prawie jest jednak to, że ogrzewanie musi zostać ponownie wyrwane, jeśli nie spełni wymaganych przez gminy planów cieplnych do 2028 r. W ten sposób rząd ukrywa katastrofalne konsekwencje dla milionów ludzi i przenosi ryzyko transformacji cieplnej na obywateli.
Wskazał ponadto, że elektrownie jądrowe zaoszczędziłyby dwa razy więcej CO2, gdyby pozwolono im kontynuować pracę.
Jak donosił Remix News w zeszłym roku, odsetek biednych ludzi w Niemczech osiągnął nowy rekord, według Federalnego Urzędu Statystycznego, a dane podkreślają zmiany w niemieckiej gospodarce. Raport obejmował również tylko dane do końca 2021 r. przed dramatycznym wzrostem cen żywności i energii w 2022 r.
Nadchodzące ćwiczenia wojenne NATO Steadfast Defender, zaplanowane na początek 2024 r., Mają być największymi ćwiczeniami wojskowymi w Europie od zakończenia zimnej wojny, donosi w poniedziałek Financial Times.
W momencie, gdy wojna na Ukrainie staje się coraz bardziej nieprzewidywalna, biorąc pod uwagę, że ani Rosja, ani Zachód nie wykazały żadnych oznak wycofywania się, FT pisze, że "NATO przygotowuje swoje największe ćwiczenia wspólnego dowództwa na żywo od czasów zimnej wojny w przyszłym roku, gromadząc ponad 40 000 żołnierzy, aby przećwiczyć, w jaki sposób sojusz będzie próbował odeprzeć rosyjską agresję przeciwko jednemu z jego członków".
Podobnie jak w przypadku trwających, mniejszych gier wojennych "północnych wybrzeży", które są obecnie prowadzone przez NATO na wodach bałtyckich, ćwiczenia Steadfast Defender 24 będą symulować, jak sojusz wojskowy zareaguje w obliczu hipotetycznej rosyjskiej inwazji.
Przedstawiciele NATO powiedzieli, że planowane ćwiczenia są postrzegane jako kluczowa część "demonstrowania Moskwie, że sojusz jest przygotowany do walki".
Steadfast Defender ma się odbyć w lutym i marcu i prawdopodobnie będzie postrzegany jako prowokacja Moskwy, biorąc pod uwagę, że odbędzie się w różnych miejscach w Niemczech, Polsce i krajach bałtyckich - tych ostatnich, które graniczą z Rosją. Według więcej z raportu FT opisującego nadchodzącą gigantyczną grę wojenną:
"Rozpocznie się wiosną przyszłego roku i oczekuje się, że obejmie od 500 do 700 misji walki powietrznej, ponad 50 okrętów i około 41 000 żołnierzy" - powiedzieli urzędnicy NATO.
"Ma on na celu modelowanie potencjalnych manewrów przeciwko wrogowi wzorowanego na koalicji kierowanej przez Rosję, nazwanej Occasus na potrzeby ćwiczeń".
Co najważniejsze, linia brzegowa Morza Bałtyckiego – gdzie NATO coraz bardziej wykorzystuje swoją potęgę wojskową dzięki coraz większej liczbie ćwiczeń – jest bardzo ważna dla Rosji, ponieważ znajduje się na niej strategiczna eksklawa kaliningradzka, wciśnięta między dwóch członków NATO, Polskę i Litwę. Zeszłoroczne ćwiczenia Defendera były największe do tej pory i z roku na rok są coraz większe.
Lipcowy raport Politico wyjaśnia, że "NATO stale zwiększa swoją kontrolę nad Morzem Bałtyckim – kluczową bramą morską dla rosyjskiej floty, która ma bazy w pobliżu Sankt Petersburga i w silnie zmilitaryzowanej eksklawie kaliningradzkiej".
Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego rozpoczęła główne gry wojenne w regionie Morza Bałtyckiego z deklarowanym zamiarem symulacji "realistycznego scenariusza", w którym NATO jest zagrożone.
Gry wojenne, nazwane Północnymi Wybrzeżami, rozpoczęły się w sobotę i potrwają dwa tygodnie, a następnie symulują scenariusz, w którym NATO uruchamia klauzulę wzajemnej obrony z art. 5. W ten sposób gry symulują amerykańską interwencję wojskową w Europie.
Ćwiczenia, które odbywają się u wybrzeży Łotwy i Estonii, mają na celu wysłanie jasnego komunikatu do Rosji, a pełniący obowiązki rzecznika NATO Dylan White powiedział: "Wiarygodne odstraszanie musi obejmować zdolność do ataku". White podkreślił następnie, że "ćwiczenia takie jak te wysyłają jasny sygnał, że NATO jest gotowe bronić każdego centymetra terytorium Sojuszu".
"Agresywna wojna Rosji przeciwko Ukrainie radykalnie zmieniła sytuację bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim" - powiedział White.
Niemcy prowadzą ćwiczenia wraz z USA, a uczestniczy w nich znaczący najnowszy członek NATO, Finlandia, a także niebędąca członkiem Szwecji. W sumie zaangażowanych jest 14 krajów.
Szef niemieckiej marynarki wojennej wiceadmirał Jan Christian Kaack powiedział Reuterowi: "Wysyłamy jasny sygnał czujności do Rosji: nie na naszej straży" - powiedział.
"Przede wszystkim zapewnienie tej ochrony [przed Rosją" oznacza ćwiczenia, obecność i stałą czujność – wraz z naszymi partnerami w NATO i UE" – kontynuował Kaack.
Oficjalny komunikat prasowy NATO doprecyzuje, że igrzyska będą symulować "operacje desantowe, obronę powietrzną, uderzenia z morza na ląd i zabezpieczanie szlaków morskich". Ćwiczenia na północnych wybrzeżach odbywają się corocznie od 2007 roku.
Należy zauważyć, że latem 2022 roku NATO zorganizowało również gry wojenne BALTOPS na Morzu Bałtyckim, które znajdowało się w pobliżu miejsca, w którym później eksplodowały i przeciekały gazociągi Nord Stream. Dziennikarz śledczy Seymour Hersh powiedział, że CIA stała za eksplozjami sabotażowymi z 26 września, a wcześniejsze gry wojenne służyły jako przykrywka do podłożenia urządzeń, które później zdetonowano.
Warszawa zatwierdziła plany pozyskania kolejnych 486 wyrzutni rakiet artyleryjskich wysokiej mobilności (HIMARS), które ma rozpocząć produkcję w kraju pod koniec 2025 r. w ramach spółki joint venture z amerykańskim wykonawcą w dziedzinie obronności Lockheed Martin Corp.
„Naszym celem jest stworzenie sytuacji, w której silna polska armia faktycznie odstraszy agresora i my to zrobimy” – powiedział w poniedziałek minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak w oświadczeniu ogłaszającym rozkaz HIMARS, powołując się na dostrzegane zagrożenie rosyjskiego ekspansjonizmu.„Jak wielokrotnie deklarowałem, w ciągu dwóch lat Polska będzie miała najsilniejszą armię lądową, a jednym z najważniejszych elementów tej armii będzie artyleria rakietowa” – dodał.Dostawy najnowszego zamówienia na HIMARS do Polski zaplanowano na koniec 2025 r.
W połączeniu z zakupem w 2019 r. amerykańskiego systemu artyleryjskiego, najnowsza umowa zapewni łącznie 500 jednostek HIMARS.
Jednak zachodni kontrahenci wojskowi mają trudności z dotrzymaniem kroku rosnącemu popytowi na ich sprzęt w obliczu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.
Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg ostrzegł na początku tego roku, że zachodni blok wojskowy nie jest w stanie wyprodukować pocisków artyleryjskich wystarczająco szybko, aby dorównać szybkostrzelności Ukrainie.Lockheed Martin oświadczył, że będzie współpracować z polskim przemysłem nad dostosowaniem zestawów modułów wyrzutni i ładowarek HIMARS do montażu w polskich ciężarówkach Jelcz 6X6.Polscy kontrahenci spodziewają się także uzyskania licencji na produkcję amunicji HIMARS.
„Nie możemy się doczekać, aż wspólnie zapewnimy Polsce i całemu regionowi przewagę nad pojawiającymi się zagrożeniami dla bezpieczeństwa” – powiedziała Paula Hartley, dyrektor Lockheed Martin.Konflikt na Ukrainie dał także siłom rosyjskim dużą praktykę w zwalczaniu systemu HIMARS.
Ministerstwo Obrony Ukrainy przyznało w lipcu, że Rosja znalazła sposoby na zakłócanie systemu naprowadzania GPS rakiet produkowanych w USA, zmniejszając ich skuteczność.
Kluczowymi polskimi wykonawcami biorącymi udział w programie HIMARS będą m.in. Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ), Huta Stalowa Wola (HSW), WZU i MESKO.
Biorąc pod uwagę, że wyrzutnia HIMARS i amunicja do niej kosztują około 5,1 mln dolarów, polskie inwestycje w amerykański system można wycenić na około 2,5 mld dolarów.Baterie HIMARS zamontowane w polskim systemie artyleryjskim Homar-A będą w stanie wystrzelić sześć rakiet w krótkich odstępach czasu na odległość 70 kilometrów (43 mil), powiedział Lockheed Martin.
Ciężarówki będą także mogły wystrzelić amerykańskie pociski taktycznego systemu rakietowego MGM-140 (ATACMS) na odległość do 300 kilometrów (190 mil).