piątek, 3 lipca 2020

"Nie miałyśmy pieniędzy na życie". Kulisy ułaskawienia przez Andrzeja Dudę skazanego za seksualne molestowanie córki

Na drastyczne pogorszenie sytuacji ekonomicznej wskazują zeznania córki i konkubiny mężczyzny, skazanego za znęcanie się nad bliskimi i seksualne molestowanie córki, którego w marcu ułaskawił prezydent Andrzej Duda. "Nasza sytuacja finansowa była bardzo zła, razem z mamą mieliśmy dużo długów" - to fragment zeznań córki skazanego. O "bardzo złej" sytuacji finansowej mówiła również jej matka: "Nie miałyśmy pieniędzy na życie". Kobiety starały się o zniesienie zakazu zbliżania się, jakim objęty był skazany. Obie zeznały: "Pracuje i pomaga nam w utrzymaniu". Sędzia sądu rodzinnego Karolina Sosińska, z którą rozmawiał Onet, nie ma wątpliwości: w tej sprawie mamy do czynienia z "przemocą ekonomiczną, której sprawcą jest tak ten skazany mężczyzna, jak państwo polskie". "Czy gdyby te kobiety miały pieniądze, to tak pozytywnie odnosiłyby się do tego człowieka? Ojca, który zgwałcił córkę? Odpowiedź wydaje się oczywista" - zauważa sędzia.

O sprawie stało się głośno za sprawą publikacji "Rzeczpospolitej", która we wtorek podała, że pod koniec swej kadencji prezydent Andrzej Duda dokonał kilku ułaskawień, w tym mężczyzny skazanego za przestępstwo seksualne wobec małoletniej córki.

Dzień później prezydent podkreślił we wpisie na Twitterze, że "sprawa dotyczyła jedynie zakazu zbliżania się. Inne kary były dawno wykonane (nie było gwałtu)".

"Dorosła już od lat pokrzywdzona z matką prosiły o uchylenie zakazu zbliżania się, bo w praktyce mieszkają ze skazanym w jednym domu. To sprawa rodzinna. Wniosek popierały sądy i Prokuratura Generalna" - pisał Andrzej Duda.

Informację o tym, że ułaskawienie nie dotyczyło kary więzienia, którą skazany odbył w całości, potwierdziła również Prokuratura Krajowa.

"Ułaskawienie nie dotyczy kary pozbawienia wolności, a wyłącznie skrócenia orzeczonego na sześć lat zakazu kontaktowania się z pokrzywdzonymi, czyli pełnoletnią dziś córką i jej matką. To one same wystąpiły z wnioskiem o skrócenie tego zakazu" - przekazała Prokuratura Krajowa.

Mężczyzna skazany został na 4 lata więzienia za znęcanie się nad bliskimi i molestowanie seksualne córki. Karę odbył w całości, na wolność wyszedł w 2015 roku. Za to jednak, że w trakcie odbywania kary złamał zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi: dzwonił do nich i wysłał co najmniej 12 listów, został skazany na rok więzienia. Również tę karę odbył w całości - a po opuszczeniu zakładu karnego w marcu 2018 roku zamieszkał razem z pokrzywdzonymi - choć zakaz zbliżania się do córki i jej matki miał go obowiązywać przez 6 lat od dnia opuszczenia więzienia po pierwszym wyroku.

To sprawiło, że kurator sądowy zawiadomił prokuraturę o złamaniu zakazu. Wtedy konkubina mężczyzny i ich córka zwróciły się do prezydenta z prośbą o ułaskawienie, czyli skrócenie zakazu zbliżania.

"Nie miałyśmy pieniędzy na życie". Fragmenty zeznań matki i córki

Teraz o szczegółach zeznań kobiet piszą Polska Agencja Prasowa i Onet.

Jak podaje PAP, obie kobiety zeznały, że świadomie pozwoliły mężczyźnie zamieszkać z nimi po wyjściu z więzienia, choć wciąż obowiązywał go sądowy zakaz kontaktowania się z nimi.

"Gdy tata wyszedł z więzienia, ja z mamą podjęłam decyzję, że ojciec może zamieszkać z nami. Była to moja i mamy dobrowolna decyzja (...) Tata pracuje i pomaga nam w utrzymaniu, ja chcę, aby on nadal był z nami" - cytuje PAP zeznanie córki mężczyzny.

 

Przez ten okres około czterech lat ja nie utrzymywałam kontaktu z tatą, on pisał do mnie listy, ale ja na nie nie odpisywałam. W związku z tymi listami mama założyła sprawę. Tata wyszedł z więzienia 13 albo 14 listopada 2015 roku. Ojciec zamieszkał z rodzicami (...). W tym czasie nasza sytuacja finansowa była bardzo zła, razem z mamą mieliśmy dużo długów i za pośrednictwem rodziców poprosiliśmy go o pomoc finansową. Ojciec zgodził się i od 2016 roku zaczął nam pomagać, on nie kontaktował się z nami (...) zaczął nam bardzo pomagać. Od tego momentu ojciec się zmienił, stał się innym człowiekiem, przestał pić alkohol. W (...) 2017 roku tata ponownie musiał odbyć karę w zakładzie. Gdy tata wyszedł z więzienia, ja z mamą podjęłam decyzję, (...) w marcu 2018, że ojciec może zamieszkać z nami. Była to moja i mamy dobrowolna decyzja. Mama i ja wpuściłam do mieszkania tatę. I on od wymienionej pory zaczął mieszkać z nami. Tata pracuje i pomaga nam w utrzymaniu, ja chcę, aby on nadal był z nami. W tej sprawie wystosowałam pismo do prezydenta RP z prośbą o ułaskawienie ojca. Sprawa trafiła do sądu i oczekuję na jej wynik. Ja nie chcę, aby w tej sprawie było postępowanie karne, ja się nie czuję pokrzywdzoną. To wszystko, co mam do powiedzenia w tej sprawie.

Zeznania córki ułaskawionego mężczyzny
 

Jej matka, jak czytamy, zeznała natomiast: "Jest zupełnie innym człowiekiem, nie pije, nie znęca się. (...) On nas obdarzył opieką, zrobił się zupełnie innym człowiekiem. Ja z córką podjęłam decyzję (...), że może zamieszkać z nami. (...) Pracuje i pomaga nam w utrzymaniu. Ja nie wiem, na jaki czas miał zakaz zbliżania, chyba na cztery lata. Według mojej oceny nie popełnia żadnego przestępstwa, ja chcę, żeby on z nami był".

 

On zamieszkał z rodzicami (...). W roku 2016 ja z córką nawiązałam kontakt z rodzicami (...), nasza sytuacja finansowa w tamtym okresie była bardzo zła, nie miałyśmy pieniędzy na życie. (...) gdy dowiedział się o naszych problemach, zaczął nam pomagać finansowo, znalazł pracę (...) i przychodził do nas do domu pod naszą nieobecność. Zostawiał pieniądze, naprawił nam bojler, abyśmy miały ciepłą wodę. Było to na moją i córki prośbę o pomoc. Ja nie miałam nikogo innego, aby nam ktoś pomógł. (...) pomógł nam spłacić dług za mieszkanie. Przez cały 2016 rok nam pomagał, ale nie widując się z nami. W roku 2017 (...) ponownie wrócił do zakładu karnego w Sztumie celem odbycia kary za jego kontakty z nami, on pisał do nas listy z zakładu karnego. Ja w 2013 roku zgłosiłam ten fakt, że wysyła do nas listy. (...) teraz jest zupełnie inaczej (...), nam i córce pomaga, jest zupełnie innym człowiekiem, nie pije, nie znęca się. (...) on nas obdarzył opieką, zrobił się zupełnie innym człowiekiem. Ja z córką podjęłam decyzję (...), że może zamieszkać z nami. Była to moja i córki decyzja, ja go wpuściłam dobrowolnie do mieszkania, pozwoliłam z nami mieszkać. Pracuje i pomaga nam w utrzymaniu. Ja nie wiem, na jaki czas miał zakaz zbliżania, chyba na cztery lata. Według mojej oceny nie popełnia żadnego przestępstwa, ja chcę, żeby on z nami był. W tej sprawie wystosowałam pismo do prezydenta RP z prośbą o ułaskawienie. Sprawa trafiła do sądu i oczekuję na jej wynik. Ja nie chcę, aby w tej sprawie było prowadzone postępowanie karne, ja się nie czuję pokrzywdzoną. To wszystko, co mam do powiedzenia w tej sprawie.

Zeznania konkubiny ułaskawionego mężczyzny
 

O ułaskawienie mężczyzny - przez zwolnienie go z zakazu kontaktowania i zbliżania się do niej i córki - konkubina mężczyzny zwróciła się do prezydenta w czerwcu 2018. W uzasadnieniu prośby wskazała, że ona i córka pojednały się ze skazanym, że im pomaga i że chce dzielić z nim życie, a orzeczony zakaz stoi na przeszkodzie jej planom życiowym, które wiąże ze skazanym.

Podobną prośbę złożyła córka mężczyzny. Uzasadniała, że ojciec stał się innym człowiekiem, podjął pracę i zaczął dbać o nią i matkę. Pisała również, że "zmotywował ją do ukończenia szkoły średniej i zachowywał się nienagannie w każdym aspekcie".

Prośbę o ułaskawienie złożył także sam skazany, przekonując, że zakaz sądowy nie pozwala mu tworzyć "w pełni funkcjonującej rodziny".

Na trudną sytuację ekonomiczną kobiet wskazuje Onet: powołując się na dokumenty, do których dotarł, portal zaznacza, że w rozmowie z kuratorami matka i córka wprost wskazały, że podczas pobytu "ojca rodziny" w więzieniu ich sytuacja finansowa drastycznie się pogorszyła.

"Dziewczyna - ofiara ojca - zmuszona była przerwać naukę w szkole i wspólnie z matką iść do pracy fizycznej, wykonywanej na umowę zlecenie. (...) Kobiety wskazywały, że obie mają długi z powodu zaciągniętych kredytów konsumpcyjnych, grozi im eksmisja z mieszkania (...)" - podkreśla Onet.

Portal zaznacza, że również sam mężczyzna, prosząc w czerwcu 2018 o ułaskawienie, "podnosił, że zakaz zbliżania się do konkubiny i córki doprowadził je do krytycznej sytuacji finansowej i uniemożliwia rodzinie normalne funkcjonowanie. On sam zaś przestał pić - poddał się terapii i pragnie odbudować więzi rodzinne".

"Z opinii kuratorów wynika, że córka wybaczyła ojcu, który namawia ją do kontynuowania nauki. Matka dziewczyny przekonywała z kolei, że jej sytuacja finansowa uległa znaczącej poprawie dzięki staraniom mężczyzny oraz że uważa za niezbędne jego dalsze zaangażowanie w życie rodzinne" - relacjonuje portal.

Ostatecznie prośby o ułaskawienie zostały pozytywnie zaopiniowane przez sądy okręgowy i apelacyjny, negatywnych uwag nie miał również kurator sądowy, który uznał, że fakt wspólnego życia wywołuje pozytywne dla wszystkich zainteresowanych skutki. Pozytywna była również opinia prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.

W efekcie w marcu tego roku prezydent Andrzej Duda ułaskawił skazanego.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

 Sędzia sądu rodzinnego: "Czy gdyby te kobiety miały pieniądze, to tak pozytywnie odnosiłyby się do tego człowieka? Ojca, który zgwałcił córkę?"

"Sytuacja tych dwóch kobiet to jest potworna w swojej oczywistości przemoc ekonomiczna, której sprawcą jest tak ten skazany mężczyzna, jak państwo polskie" - komentuje w rozmowie z Onetem Karolina Sosińska, sędzia sądu rodzinnego i prezes Stowarzyszenia Sędziów Sądów Rodzinnych "Pro Familia".

"Czy gdyby te kobiety miały pieniądze, to tak pozytywnie odnosiłyby się do tego człowieka? Ojca, który zgwałcił córkę? Odpowiedź wydaje się oczywista. (...) Przecież one nie miały co do garnka włożyć, a to pojawił się ‘dobrodziej’, który i kran naprawił, i pieniądze dał... To jest przerażające, ta niemoc tych dwóch kobiet" - podkreśla.

Sędzia Sosińska podkreśla, że "przecież to dziecko doznało krzywdy, której nie da się z głowy wyrzucić. Jak córka mogła wybaczyć coś takiego? Ona teraz wybiera namiastkę normalności, zmuszona najpewniej względami finansowymi".

"Te dwie kobiety powinny dostać maksymalne wsparcie ze strony państwa oraz ze strony ośrodków opiekujących się ofiarami przestępstw. Problem w tym, że w ostatnich latach te ośrodki, które powinny być finansowane z Funduszu Sprawiedliwości, pozostającego w gestii ministra sprawiedliwości, były pozbawiane środków, bo te trafiały do organizacji o profilu prawicowym, często powiązanych z Kościołem" - komentuje prezes "Pro Familia" w rozmowie z Onetem.

"Powiem wprost: po znęcaniu się i gwałcie ta rodzina nie funkcjonuje, więc wniosek o ułaskawienie nigdy nie powinien być uwzględniony" - mówi sędzia Karolina Sosińska i zauważa, że prezydent Andrzej Duda "powinien zainteresować się losem tych kobiet (...), zadbać o to, by nie musiały mieszkać pod jednym dachem ze swoim oprawcą".

"Zrobić cokolwiek, by efektywnie pomóc - a nie powtarzać, że ‘rodzina jest najważniejsza’. Bo tej rodziny po prostu nie ma" - kwituje.

zrodlo:https://www.rmf24.pl/;miziaforum.com

"Tragiczny bilans wybuchu w fabryce fajerwerków. 4 zabitych, prawie 100 rannych"

Cztery osoby zginęły, a 97 zostało rannych w piątek w wyniku silnej eksplozji w fabryce sztucznych ogni w rejonie miasta Hendek na północnym zachodzie Turcji. W chwili wybuchu w zakładzie przebywało ponad 180 pracowników.

Wszystkich 97 rannych hospitalizowano, następnie 16 zwolniono - poinformował dziennikarzy minister zdrowia Fahrettin Koca. Jedna osoba jest w stanie krytycznym. Minister przekazał, że na miejsce wysłano 85 karetek, dwa śmigłowce pogotowia i 11 zespołów ratowniczych.

Akcję gaśniczą utrudniały jednak liczne późniejsze wybuchy. Sytuację udało się opanować dopiero po kilku godzinach. Nie wiadomo na razie, co spowodowało eksplozję. W sprawie wszczęto śledztwo.

Minister Koca, który przybył na miejsce wypadku wraz z ministrem spraw wewnętrznych i ministrem pracy, powiedział dziennikarzom, że tego dnia w zakładzie pracowało 186 osób.

Tureckie telewizje pokazywały najpierw nagrania, na których było widać kłęby dymu unoszące się nad miejscem wybuchu. Stacja HaberTurk podała, że władze zablokowały drogi prowadzące do zakładu.

zrodlo:https://www.rmf24.pl/;miziaforum.com

"Małe (a może duże) manipulacje"

Kampania wyborcza przed drugą turą w pełni. Rozkład sił jest jasny: po jednej stronie wykształceni, przestrzegający zasad, czyści i pachnący, po drugiej dzicz, co sra na plażach i przepija 500 plus.

GW

Jedną z zasad tych czyściejszych jest przywiązanie do norm, wstrzemięźliwość w emocjach, demokratyczne, a zatem równe traktowanie wszystkich wobec prawa. No, przeszłość pokazała, że nie zawsze się udaje, ale teoretycznie sytuacja wygląda doskonale.

Duda ułaskawił człowieka skazanego z trzech artykułów: za kazirodczy gwałt na dziecku poniżej 15. roku życia (art. 197 par. 2 i 3 kk), znęcanie się nad członkiem rodziny (art. 207 par. 1 kk) oraz za uszczerbek na zdrowiu poniżej siedmiu dni (art. 156 par. 2 kk). Za te obrzydliwe przestępstwa dostał wyrok wielu lat więzienia.  Rodzina zwróciła się do prezydenta o akt łaski dla niego. Dostał go. Po odbyciu kary zamieszkał w tym samym domu, z ofiarami zresztą. Od kilku dni liberalne media trzęsą się z oburzenia: Duda ułaskawił pedofila! I jadą tym „pedofilem” ile tylko wlezie, bo termin jest, trzeba przyznać chwytliwy i jak znalazł na kampanię wyborczą.

Dzisiejsza „Gazeta Wyborcza” nie pozostaje w tyle. Na pierwszej stronie w lewym, dolnym rogu – zachęta w tytule „Pedofil ułaskawiony przez Dudę”. Smaczne. I zajawka też niezła: „ Akt łaski dotyczy skazanego za zgwałcenie dziecka i znęcanie się nad rodziną”. Nóż się w kieszeni otwiera i tak przecież ma być. Przewracamy kartkę. „Niejasna łaska prezydenta Dudy”, zawiadamiają Wojciech Czuchnowski i Ewa Ivanowa. Państwo redaktorstwo domagają się, by w dalszym ciągu jechać po tym pedofilu, który zachował się podle i haniebnie. Podają w wątpliwość, czy aby na pewno ofiary, które zwróciły się do Dudy o ułaskawienie wiedziały co robią? Może to był „syndrom sztokholmski”, a nie „pojednanie”? Ja na miejscu ofiar bym się zastanowił, skoro tak zacni ludzie jak dziennikarze GW im radzą.

Na kolejnej stronie ten sam duet rozwija swe poglądy w odrębnym artykule: „Duda ułaskawił pedofila”. Czujnie zwracają uwagę, że poprzedni prezydenci nie ułaskawiali skazanych za takie przestępstwa. Powołują się na pracowników poprzednich prezydentów, którzy z obrzydzeniem deklarują, że ich pryncypałowie nigdy nie ułaskawiali takich zbrodniarzy. Dziennikarze piszą, że w sztabie Dudy „wybuchła panika”, kiedy wyszło na jaw, kogo Duda ułaskawił. Podpierają się opiniami prokuratorów, którzy albo nie słyszeli o „ułaskawieniu w podobnej sprawie”, albo podważają, czy aby na pewno z tymi ofiarami, które prosiły o łaskę, jest wszystko w porządku („ofiary działają często nieracjonalnie”). Do tego wywiad z adwokatem i karnistą, który też mówi, by do takich wniosków „podchodzić z ostrożnością”. Podkreśla, że miał miejsce gwałt na dziecku. To, że jest członkiem kancelarii, w której pracuje były minister sprawiedliwości w rządzie PO, to oczywiście absolutny przypadek.

I gdzieś tam, hen, na 17 stronie, pojawia się artykuł prof. Moniki Płatek, która pisze „w tym jednak przypadku wydaje się, że [prezydent Duda – przyp. red.] nie naruszył prawa i zachował się i godnie, i rozsądnie”. To zdanie na samym końcu. A przed nim prof. Płatek kompetentnie rozmazuje na ścianie typ argumentacji stosowany w cytowanych wyżej artykułach. Zwraca uwagę na nadużywanie słowa „pedofil” („ci, którzy gwałcą dzieci, najczęściej nie są dotknięci pedofilią”), wskazuje proporcje między karą a pojednaniem, odrzuca obelżywe dla ofiar domniemania, że nie wiedzieli co czynią, słowem, robi to, czym słynie od wielu lat: uczciwie i obiektywnie przedstawia sytuację, w której człowiek, który popełnił przestępstwo, ale poniósł za nie karę, ma swoje prawa i nie przestaje być człowiekiem. Płatek idzie pod prąd.

Zwraca uwagę na istotę słowa „łaska”, zawierająca się w zdaniu: „Nie odrzucili bliskiego. Potępili jego czyny, ale nie jego. Odbył wyznaczoną mu karę. Ma prawo powrócić do społeczeństwa”.

Jej kompetentny tekst jest całkowitym przeciwieństwem tekstów z pierwszych trzech stron GW, których autorzy służą swoimi piórami potrzebom kampanii wyborczej kandydata miłego sercu ich pryncypała.

zrodlo:miziaforum.com

"Assange, Abdallah: los więźniów politycznych na Zachodzie"

Julian Assange, dziennikarz i wydawca ścigany przez Stany Zjednoczone za ujawnienie zbrodni amerykańskiego wojska w Iraku i Afganistanie, na razie więzień Wielkiej Brytanii, obchodzi dziś swoje 49 urodziny w więzieniu specjalnym Belmarsh pod Londynem. Dobra okazja do upomnienia się o ofiarę skandalicznej, prawnej farsy dyrygowanej przez administrację północnoamerykańskiego imperium: dziś 40 organizacji obrony praw człowieka i wolności słowa wystosowało wspólny, publiczny list do brytyjskiego ministra sprawiedliwości Roberta Bucklanda z wezwaniem o „natychmiastowe” uwolnienie dziennikarza.

Sygnatariusze, wśród których są m.in. Międzynarodowa Federacja Dziennikarska, międzynarodowy PEN, czy Reporterzy bez Granic, domagają się również zablokowania ekstradycji Assange’a do USA, gdzie grozi mu kara śmierci lub 175 lat więzienia, albo i więcej, gdyż Amerykanie dopisują ciągle nowe, coraz bardziej groteskowe oskarżenia wobec człowieka, któremu śmierć grozi już teraz, w brytyjskim więzieniu. List wystosowano do rządu, nie sądu, bo w krajach NATO sądy wykonują po prostu niejawne decyzje administracji w politycznych sprawach o zasięgu międzynarodowym. Wszyscy zainteresowani wiedzą, że niezależność wymiaru sprawiedliwości pozostaje jedynie poczciwym mitem.

To Boris Johnson i jego rząd zdecydują o losie tragikomicznego procesu ekstradycyjnego Assange’a, który ma zostać wznowiony we wrześniu. Ściślej mówiąc, prawdziwym decydentem będzie rząd amerykański, bo nawet gdyby Johnson chciał pójść na rękę organizacjom twierdzącym, że prześladowanie Assange’a „przyczyni się do degradacji wolności wypowiedzi i zaczerni wizerunek Zjednoczonego Królestwa”, musiałby najpierw zapytać władze imperium, czy może to zrobić. Niestety, trudno tu oczekiwać pozytywnego rozwiązania.

Przykładów jest wiele, ale chyba najbardziej symptomatyczny w Europie to sprawa 69-letniego Georges’a Abdallaha, więzionego we Francji. Assange pozostaje w zamknięciu od ośmiu lat, Abdallah od 36. Zarzuty wobec nich mają odmienny charakter, ale oba wypadki łączy farsowość procesów, decyzje rządowe i – przede wszystkim – naciski imperium. Georges Abdallah to Libańczyk z chrześcijańskiej rodziny, który został komunistą i od 1971 r. był członkiem Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny, by brać udział w antykolonialnej walce wyzwoleńczej. Gdy Izrael zaczął napady na Liban w 1978 r., był jednym z założycieli Rewolucyjnej Frakcji Armii Libanu (FARL), która brała udział w obronie kraju.

W 1982 r., podczas gdy w Libanie trwała wojna, bojownicy FARL dokonali dwóch zamachów w Paryżu na oficerów służb specjalnych bezpośrednio zaangażowanych w organizację zbrodni w Libanie. W jednym zginął pułkownik amerykańskiej CIA Charles R. Ray, w drugim major izraelskiego Mosadu Jakow Barsimientow. Abdallah nie brał udziału w tych egzekucjach (sprawcy są znani), ale dwa lata później został aresztowany w Lyonie z fałszywym algierskim paszportem, za co wytoczono mu sprawę. Amerykanie i Izraelczycy zwrócili się do rządu francuskiego o rozszerzenie oskarżenia. Zarzucono mu więc „wspólnictwo” w zamachach i w 1986 r. skazano na dożywocie.

Jego adwokatem był wtedy Jean-Paul Mazurier, jak się okazało – podsunięty przez francuskie służby specjalne (DGSE). Po procesie wydał on książkę, w której opisał swą współpracę z nimi i jak oszukał swego klienta, by doprowadzić do jak najsurowszego skazania. Mimo to, podtrzymano ważność procesu, jak gdyby nigdy nic. Od 1999 r. Georges Abdallah mógł ubiegać się o zwolnienie warunkowe, na które sąd zgodził się cztery lata później, lecz Amerykanie zażądali trzymania go w więzieniu, co rząd francuski musiał wykonać. Odtąd Libańczyk już dziesięć razy zwracał się o zwolnienie, ale siedzi do dzisiaj, mimo przychylności wymiaru sprawiedliwości, wyłącznie na podstawie decyzji administracyjnych, podjętych pod wpływem Stanów Zjednoczonych. Dziesięciolecia walki organizacji praw człowieka, partii lewicowych i prawników o uwolnienie Abdallaha nic nie dały. Imperium nie wybacza.

zrodlo:miziaforu,com

"Polska nie przejmuje się kryzysem klimatycznym. Wycinamy coraz więcej drzew"

Lasy Państwowe mataczą w sprawie ilości sadzonych drzew. Według spółki skarbu państwa dokonywanych jest 57 tysięcy nasadzeń na godzinę. Tymczasem dane Komisji Europejskiej pokazują niepokojący wzrost powierzchni terenów leśnych, które przeznaczane są pod wycinkę.

Obszar leśny przeznaczony pod wycinkę powiększył się w Polsce o 58 proc. – poinformował magazyn „Nature’, powołując się na dane Komisji Europejskiej. To efekt podejścia władz Lasów Państwowych, które traktują lasy jak magazyny drewna. Przedsiębiorstwo będące największym obszarnikiem w Europie zarobił w 2019 roku na czysto 415 mln, co plasuje je w czołówce najbardziej dochodowych polskich firm.
 
Zasobność nie idzie jednak w parze z odpowiedzialnością. Włodarze z Lasów Państwowych wydaje się całkowicie ignorować konieczności wynikające z kryzysu klimatycznego. Intensywna wycinka prowadzi do obniżenia zdolności drzewostanu do absorpcji dwutlenku węgla. Nawet jeśli przyjąć by za prawdziwą sensacyjną wartość – 57 tysięcy nasadzeń dziennie, którą podają Lasy Państwowe, to trzeba mieć na uwadze, że młode drzewa nie są w stanie wchłaniać takiej ilości CO2. Odtworzenie tej zdolności zajmie co najmniej kilka dekad.
 
Problem nie dotyczy tylko Polski. Na podstawie zdjęć satelitarnych wykonanych przez Wspólne Centrum Badawcze KE, ustalono, że lasy pokrywają ok. 38 proc. powierzchni Unii Europejskiej. Jednak w porównywanych okresach 2011-15 do 2016-18 średnioroczna powierzchnia wycinki drzew zwiększyła się o 49 proc. Doszło do wzrostu średniorocznej utraty biomasy leśnej o 69 proc. Autorzy raportu wśród krajów mających najwięcej na sumieniu wymienili Polskę, Hiszpanię, Portugalię, Estonię, Łotwę, Litwę.
 
zrodlo:miziaforum.com

"Wiadomości twierdzące, że pożar nuklearny w Iranie pogłębia tajemnicę"

DUBAJ, Zjednoczone Emiraty Arabskie (AP) - wideo online i wiadomości rzekomo twierdzą, że ponoszą odpowiedzialność za pożar, który według analityków zniszczył fabrykę wirówek w irańskim podziemnym ośrodku nuklearnym Natanz, pogłębił tajemnicę w piątek wokół incydentu.

Wielorakie, odmienne twierdzenia samoopisującej się grupy zwanej „Gepardami Ojczyzny” obejmowały język używany przez kilka wygnanych irańskich organizacji opozycyjnych, a także koncentrowały się prawie całkowicie na programie nuklearnym Iranu, postrzeganym przez Izrael jako zagrożenie dla jego istnienia .

Odmienne wiadomości, a także fakt, że eksperci z Iranu nigdy wcześniej nie słyszeli o tej grupie, rodziły pytania o to, czy Natanz ponownie spotkał się z sabotażem obcego narodu, jak miało to miejsce podczas wybuchu wirusa komputerowego Stuxnet, który został opracowany przez USA i USA. Izrael.

„Jeśli zostanie udowodnione, że nasz kraj został zaatakowany przez cyberataki, odpowiemy” - ostrzega gen. Gholam Reza Jalali, szef irańskiej jednostki wojskowej odpowiedzialnej za zwalczanie sabotażu, wynika z raportu pod koniec czwartku agencji prasowej Mizan.

Irańscy urzędnicy starali się zlekceważyć pożar we wczesny czwartek, nazywając go „incydentem”, który dotknął „szopę przemysłową”. Jednak opublikowane zdjęcie i wideo transmitowane przez irańską państwową telewizję pokazały dwupiętrowy ceglany budynek ze śladami przypalenia i dachem najwyraźniej zniszczonym. Szczątki na ziemi i drzwi, które wyglądały na zdmuchnięte z zawiasów, sugerowały wybuch towarzyszący blaskowi .

Pożar rozpoczął się około 2 w nocy czasu lokalnego w północno-zachodnim rogu kompleksu Natanz w centralnej irańskiej prowincji Isfahan, zgodnie z danymi zebranymi przez amerykańskiego satelitę National Oceanic and Atmospheric Administration, który śledzi pożary z kosmosu.

Dwóch amerykańskich analityków, którzy rozmawiali z The Associated Press, opierając się na opublikowanych zdjęciach i zdjęciach satelitarnych, zidentyfikowało dotknięty budynek jako nowe centrum montażu wirówek Iranu w Natanz. Irańscy urzędnicy nuklearni nie odpowiedzieli na prośbę AP o komentarz na temat ustaleń analityków.

Zanim wiadomość o pożarze została upubliczniona, perska służba BBC twierdzi, że jej dziennikarze otrzymali e-maile od samozwańczych „Gepardów Ojczyzny”, twierdzących o ataku na Natanz.

W filmie stwierdzono, że grupa zawierała „żołnierzy z serca organizacji bezpieczeństwa reżimu”, którzy chcieli powstrzymać Iran od zakupu broni nuklearnej. Iran od dawna utrzymuje swój program atomowy dla celów pokojowych. Jednak Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej powiedziała, że Iran „przeprowadził działania związane z opracowaniem jądrowego urządzenia wybuchowego” w ramach „ustrukturyzowanego programu” do końca 2003 r.

Film i jedno pisemne oświadczenie odnosiły się również do Najwyższego Przywódcy Ajatollaha Alego Chamenei jako „zahhak”, potwora w perskim folklorze. Ale ton wiadomości był sprzeczny: jedna z terminologią często kojarzyła się z irańską grupą emigracyjną Mujahedeen-e-Khalq, a wideo najwyraźniej pokazuje irańską szyicką teokrację jako gorszą od rządów Shaha Mohammada Rezy Pahlaviego. Wideo zawierało również część nacjonalistycznej piosenki „Ey Iran”, którą śpiewają zarówno reformiści, jak i grupy opozycyjne.

MEK i zwolennicy wygnanego syna szacha, księcia Rezy Pahlaviego, nie odpowiedzieli na prośby o komentarz. AP nie otrzymał odpowiedzi na wiadomość e-mail wysłaną na jeden adres powiązany z oświadczeniami „Gepardy ojczyzny”.

Nazwa rzekomej grupy, „Gepardy Ojczyzny”, również wydawała się dziwna, biorąc pod uwagę, że „gepardy” to pseudonim irańskiego narodowego klubu piłkarskiego. Ronen Bergman, izraelski dziennikarz, który współpracuje z The New York Times i opublikował książkę o Mossadzie zatytułowaną „Powstań i zabij najpierw”, zastanawiał się, dlaczego irańska grupa opozycyjna tak się nazywa.

„Jest wysoce nieprawdopodobne, aby poważny ruch opozycyjny użyłby takiej nazwy, co prawdopodobnie jest dokładnie tym, co wymyślili ludzie, aby ludzie myśleli”, napisał Bergman w piątek na Twitterze po angielsku, nie rozwijając się. On również tweetował podobne przesłanie po hebrajsku.

Podejrzenie o incydent natychmiast padło na Izrael, w tym w komentarzu opublikowanym przez państwową agencję informacyjną IRNA w czwartek.

Meir Javedanfar, wykładowca Iranu w Interdyscyplinarnym Centrum w Herzliya w Izraelu, który oglądał wideo „Gepardy ojczyzny”, powiedział, że każda grupa domowa, która zdołała przeniknąć do silnie strzeżonych obiektów nuklearnych w Iranie, prawdopodobnie nie zaryzykuje schwytania za rozpowszechnianie takiego wideo. Powiedział „trudno jest wiedzieć”, czy izraelski Mossad lub inna zagraniczna agencja wywiadu wyprodukowała wideo

„Izrael nie jest jedynym krajem na świecie, w którym mówi się po persku”, powiedział Javedanfar. „Może to być zagraniczna agencja wywiadowcza, aby zasiać niezgodę w Iranie ... a może to fałszywa flaga reżimu irańskiego w celu stłumienia.”

Film nazwał go jednak miejscem nuklearnym w Kashan, a nie Natanz. Kashan to pobliskie miasto, w którym kiedyś mieszkała duża, historyczna społeczność żydowska. Irańczycy jednolicie nazywają miejsce nuklearne Natanz.

Zniszczenie zakładu montażu wirówek może znacznie wpłynąć na zdolność Iranu do szybszego wzbogacania większych ilości uranu, co byłoby celem dla Izraela lub USA

Iran rozpoczął eksperymenty z zaawansowanymi modelami wirówek po tym, jak USA jednostronnie wycofały się z umowy nuklearnej Teheranu z mocarstwami światowymi w 2015 roku. Jednak Iran potrzebował lat, aby udoskonalić swoje wirówki IR-1 pierwszej generacji, zakupione od sieci czarnorynkowego pakistańskiego naukowca AQ Khana. Nie jest jasne, czy Iran ma inny obiekt montażowy podobnej wielkości.

Fakt, że pożar w Natanz pojawia się również w niecały tydzień po eksplozji w rejonie na wschód od Teheranu, który zdaniem analityków kryje podziemny system tuneli i miejsca produkcji rakiet, również budzi podejrzenia.

„To drugi tajemniczy incydent w ostatnim tygodniu w krytycznym obiekcie w Iranie”, powiedziała prywatna firma wywiadowcza Stratfor z Teksasu. „W rzeczywistości każda z nich mogła być wynikiem działania grupy krajowej z lub bez wsparcia zagranicznego, bądź też cyberataku w USA lub Izraelu”.

Stratfor ostrzegł: „Jeśli trwają kampanie ze strony Stanów Zjednoczonych, Izraela i / lub lokalnych grup w Iranie, Iran prawdopodobnie ostatecznie zareaguje w naturze, potencjalnie przeciwko zachodnim celom w Zatoce Perskiej”.

___

Współtworzył go pisarz Joseph Krauss w Jerozolimie.

zrodlo:miziaforum.com

"Policja na Florydzie śmieje się po wystrzeleniu gumowych kul..."

FORT LAUDERDALE, Fla. (AP) - Nowo wydany materiał z kamery pokazuje, jak policjanci z Florydy śmieją się i świętują po wystrzeleniu gumowych kul podczas protestu w zeszłym miesiącu, w którym czarna kobieta została postrzelona w twarz i poważnie ranna.

Policja w Fort Lauderdale opublikowała w środę wideo na swoim oficjalnym kanale na YouTube, pobrane z kamery ciała detektywa Zachary'ego Baro, który kierował jednostką zespołu SWAT departamentu 31 maja. W pewnym momencie filmu można usłyszeć Baro, mówiąc: „Beat it ”I używając wulgaryzmów, gdy oficerowie wystrzelili mniej śmiercionośne pociski.

LaToya Ratlieff została uderzona gumową kulą w twarz podczas pokojowej demonstracji niecały tydzień po śmierci George'a Floyda w areszcie policyjnym w Minneapolis. 34-latka powiedziała, że doznała złamanej czaszki i wymagała 20 szwów. Nie mogła jeść przez tydzień i nadal ma problemy z widzeniem jednym, pełnym krwi okiem.

Zostaje poproszona o spotkanie z departamentem policji w celu omówienia reformy i upewnienia się, że odpowiedzialność będzie postępować w przyszłości. Jednak jej rzecznik, Evan Ross, powiedział, że miasto nie przyjęło jeszcze jej zaproszenia.

"Jestem załamany. Zasługujemy na coś lepszego ”- powiedziała w odpowiedzi na najnowszy film.

Podczas tego samego protestu policjant z Fort Lauderdale został naładowany baterią, gdy wideo pokazało, że zepchnął klęczącą kobietę na ziemię. Świadkowie stwierdzili, że pokojowe zgromadzenie zmieniło się w gniew, a protestujący odpowiedzieli, rzucając butelkami. Koledzy oficera szybko odepchnęli go od kobiety na ulicę.

Podczas kolejnej części nowego filmu opublikowanego w środę Baro niepoprawnie mówi innemu oficerowi, że jego kamera nie nagrywa, a dwaj oficerowie zaczynają się śmiać i żartować z ludzi, których zastrzelili gumowymi kulami.

Szef policji w Fort Lauderdale, Rick Maglione, powiedział, że departament przeprowadził wyczerpujący przegląd prawie 8 000 minut nagrań z kamery ciała, a raport zostanie ukończony w ciągu następnego miesiąca.

„Cały film wyraźnie pokazuje, że nasi oficerowie zostali zaatakowani przez grupę ludzi, którzy zdecydowali się użyć przemocy zamiast pokoju, aby zantagonizować sytuację”, powiedziała Maglione w oświadczeniu. „Mimo że język jest ekstremalny i obraźliwy dla niektórych, nasi oficerowie mieli do czynienia z chaosem rozwijającej się sytuacji”.

W ostatnich tygodniach pojawiło się kilka niepokojących filmów. Ratlieff powiedział, że są traumatyczni i sprawiają, że czuje się tak, jakby ulżyła jej chwila. Często je wyłącza.

Jeden film z graficznym świadkiem pokazuje Ratlieffa w jasnoróżowym plecaku, pochylającego się i kaszlącego od gazu łzawiącego. Gdy odchodzi od policji, strzelają gumową kulą, a protestujący chwyta ją za rękę i próbuje ją pospieszyć. Drugi strzał głośno pęka w powietrzu, a Ratlieff rozpada się na beton z przerażającym krzykiem.

„Ona jest zraniona, ona jest zraniona. Krwawi - krzyczy gorączkowo świadek, gdy wokół niej zbiera się kilku i widać, jak krew leje się na ziemię.

Nieznajomy zdarł koszulę i wywarł nacisk na jej głowę, gdy inny nieznajomy zawiózł ją do szpitala.

Ratlieff ma adwokata, ale nie złożył pozwu, twierdząc, że nie chodzi o pieniądze. Zeznała w tym tygodniu przed podkomisją amerykańskiej Izby Praw Obywatelskich i Wolności Obywatelskich podczas briefingu na temat przemocy rządowej wobec pokojowych demonstrantów protestujących o prawa obywatelskie.

„Po prostu nie chciałam myśleć, że policja to zrobiła” - powiedziała. „Nadal chcę zrozumieć, dlaczego ... nie mając tych odpowiedzi, to mnie frustruje”.

___

David Fischer przyczynił się do powstania tego raportu w Miami

zrodlo:miziaforum.com

Sąd nie zgodził się na umorzenie sprawy sędziego Waldemara Żurka

Sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Katowicach nie uwzględnił wniosku obrony o umorzenie postępowania sędziego Waldemara Żurka, obwinionego o to, że nie podjął pracy w wydziale, do którego go przeniesiono. Nie zgodził się także na przekazanie tej sprawy do Sądu Najwyższego.

To jedna z dwóch spraw dyscyplinarnych Żurka rozpoznawanych w piątek przez katowicki sąd. Na obie - poza stronami postępowania - przyszli m.in. sędziowie wspierający Żurka, m.in. Igor Tuleya i Paweł Juszczyszyn. Podobnie jak inne osoby, nie weszli na posiedzenie, na które z powodu ograniczeń epidemicznych wydano tylko kilka kart wstępu.

W opinii jednego z obrońców Żurka, mec. Mikołaja Pietrzaka, niewpuszczenie na salę rozpraw przedstawicieli organizacji społecznych i większej liczby publiczności kłóci się z zasadą jawności procesu. Sam sędzia Żurek przekonywał, że zarządzenie prezesa sądu w sprawie limitu osób, które mogą wejść na salę rozpraw nie uwzględnia późniejszego rozporządzenia ministra zdrowia łagodzącego obostrzenia, zgodnie z którym może już brać udział m.in. w weselach czy w kościelnych uroczystościach.

Zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota i Przemysław Radzik odpowiadali, że przepisy dotyczące udziału publiczności, na które powołuje się obrona, dotyczą rozprawy, tymczasem w sądzie odbywa się posiedzenie. Radzik dodawał, że epidemia koronawirusa trwa i zdrowie uczestników postępowania powinno być na pierwszym miejscu. Sąd postanowił, że wniosek rozpozna później, przed wyznaczeniem terminu rozprawy.

Rozpoznając inne wnioski obrony, sąd nie znalazł podstaw, by powstrzymać się od orzekania w tej sprawie i przekazać ją do SN. Sędzia Wiesław Kosowski uzasadniał m.in., że brak jest podstaw, by członkom składu orzekającego zarzucać brak bezstronności. Sąd nie podzielił także opinii obrony, według której w tej sprawie nie ma uprawnionego oskarżyciela. System dyscyplinarny sędziów istnieje od lat, w ostatnich latach zmienił się tylko jego model - uznał sąd.

Na koniec posiedzenia mec. Pietrzak zapowiedział złożenie na piśmie wniosku o wyłączenie z tej sprawy rzecznika dyscyplinarnego sędziów sądów powszechnych i jego zastępców, zarzucając im brak wiarygodności i obiektywizmu. Pietrzak, powołując się na doniesienia prasowe, powiedział, że Lasota i Radzik byli członkami grupy koordynującej akcję hejterską przeciwko sędziom nie zgadzającym się na zmiany w wymiarze sprawiedliwości.
Wypowiedź ta oburzyła Radzika, który zarzucił Pietrzakowi, że powiela insynuacje, a jego wypowiedź ma charakter pomówienia i jest niegodna zawodu adwokata. Zwrócił się do sądu, by wyciąg protokołu z wypowiedzią Pietrzaka przekazał rzecznikowi dyscyplinarnemu w radzie adwokackiej.

Represje za obronę konstytucji?

Ta sprawa dyscyplinarna dotyczy niepodjęcia przez Żurka pracy w wydziale, do którego go przeniesiono. Stoi na stanowisku, że przeniesienie było nielegalne i miało na celu szykanowanie go. W opinii obrony, sprawa jest wyrazem represji za postawę Żurka w sprawie obrony konstytucji, niezależności sądownictwa i praw obywatelskich.

Według zastępców rzecznika dyscyplinarnego, sprawa ma charakter związany wyłącznie z pełnieniem urzędu przez sędziego Żurka i dotyczy niepodjęcia przez niego przez ponad miesiąc obowiązków w wydziale, do którego został przeniesiony decyzją prezesa sądu okręgowego.

W piątek przed sądem dyscyplinarnym przy Sądzie Apelacyjnym w Katowicach odbędzie się także inna sprawa Żurka, w której jest obwiniony o uchybienie godności urzędu w związku w wypowiedziami na temat sędziego Kamila Zaradkiewicza i Krajowej Rady Sądownictwa.

zrodlo:https://www.rmf24.pl;miziaforum.com

"Policja w Seattle siłą wyczyściła strefę protestu „bezprawia”"

SEATTLE (AP) - policja w Seattle, ubrana w hełmy oraz pałki i karabiny, weszła w życie w środę o świcie w „zajętej” strefie protestacyjnej miasta po tym, jak burmistrz nakazał jej wyczyszczenie po dwóch ostatnich śmiertelnych strzelaninach.

Oficerowie stali ramię w ramię na kilku ulicach, podczas gdy inni tworzyli prowizoryczne ogrodzenie z rowerami, używając go do odepchnięcia dziesiątek protestujących z dala od centrum strefy „Capitol Hill Occupied Protest” na wschód od centrum miasta. Grupa zajmowała kilka przecznic wokół parku przez około dwa tygodnie po tym, jak policja porzuciła posterunek w następstwie zamieszek i starć, które były częścią ogólnokrajowych niepokojów związanych z zabiciem George'a Floyda w Minneapolis.

Gdy okoliczni mieszkańcy obserwowali z balkonów, policja wyczyściła namioty protestujących z parku i upewniła się, że nikogo nie ma w łazienkach parku.

Ponad trzy tuziny osób zostało aresztowanych, oskarżonych o brak rozproszenia, przeszkodę, napad i nielegalne posiadanie broni.

„Naszym zadaniem jest wspieranie pokojowych demonstracji, ale to, co wydarzyło się na tych ulicach w ciągu ostatnich dwóch tygodni, jest bezprawne, a brutalne i ostateczne jest po prostu niedopuszczalne” - powiedziała szefowa policji Carmen Best.

Jeden z organizatorów protestów, Derrek Allen Jones II, powiedział, że niektórzy demonstranci próbowali zostać, ale byli zaskoczeni wczesną interwencją oficerów, którzy „deptali wszystko, co widziałem, przewracając stoły”.

https://youtu.be/RxjJ_XEHREA
 
Miniatura wideo na YouTube
„Ludzie próbowali utrzymać się na ziemi, ale policjanci dosłownie szturmowali łóżka ludzi podczas snu. I dosłownie powiedz „Jeśli się nie wydostaniesz, zmusimy cię lub aresztujemy”, powiedział.

Jeden ubrany na czarno mężczyzna został spokojnie wyprowadzony w kajdanki, a inni demonstranci siedzieli na mokrej ziemi, dopóki ich mała grupa nie została zakuta w kajdanki i zatrzymana.

Policja również zburzyła ogrodzenia, które protestujący postawili wokół swoich namiotów i użyli pałek do szturchania krzaków, najwyraźniej szukając osób, które mogą się ukrywać. Jeden oficer zdjął znak: „Nie wyjeżdżamy, dopóki nasze żądania nie zostaną spełnione: 1. Obroń SPD o 50% teraz. 2. Funduj Czarne społeczności. 3. Uwolnij wszystkich protestujących. ”

Po tym, jak policja eksmitowała protestujących, do usunięcia betonowych barier użyto ciężkiego sprzętu, wywozu śmieci z obozowisk, podczas gdy oficerowie naciągali żółtą taśmę ostrzegawczą z drzewa na drzewo, ostrzegając ludzi, aby nie wchodzili ponownie.

„Byłem po prostu oszołomiony ilością graffiti, śmieciami i zniszczeniem mienia” - powiedziała Best po tym, jak spacerowała po okolicy.

„Ostatnie zagrożenia bezpieczeństwa publicznego zostały dobrze udokumentowane”, powiedziała burmistrz Jenny Durkan na konferencji prasowej w środę po południu. „Te akty przemocy ze strony broni spowodowały tragiczną śmierć dwóch nastolatków, a wielu innych zostało poważnie rannych. Pomimo nieustannych wysiłków w celu usuwania kamienia i zbliżenia społeczności, przemoc wymagała działań ”.

Durkan powiedziała również, że podczas gdy wspierała policję w aresztowaniu w środę, nie uważa, że wielu z aresztowanych za wykroczenia powinno być ściganych. Powiedziała również, że jest zaangażowana w pracę, która zniszczy systemowy rasizm i zbuduje prawdziwe bezpieczeństwo społeczności.

„Dzisiejsze wydarzenia w strefie zorganizowanego protestu Capitol Hill, choć konieczne, nie powinny umniejszać przyczyny sprawiedliwości rasowej” - powiedział w e-mailu gubernator Jay Inslee.

Najlepiej powiedziane, oprócz śmiertelnych strzelanin, rabunków, napadów, przemocy i przestępstw przeciwko mieniu miało miejsce w okolicy w ciągu ostatnich kilku tygodni. Powiedziała, że chce, aby policja wróciła do komisariatu, aby policjanci mogli lepiej reagować na potrzeby w okolicy. Protestujący stwierdzili, że nie należy ich winić za przemoc w okolicy.

Wzrastały wezwania krytyków, w tym prezydenta Donalda Trumpa, do usunięcia protestujących. Grupa lokalnych właścicieli firm pozwała miasto, twierdząc, że urzędnicy porzucili ten obszar i uniemożliwił prowadzenie działalności gospodarczej, ponieważ nie było policji ani ochrony przeciwpożarowej.

Prokurator generalny USA William Barr chwalił Best za to, co nazwał „jej odwagą i przywództwem w przywracaniu praworządności w Seattle”.

„Główny Best słusznie zobowiązał się do kontynuowania merytorycznej dyskusji, jednocześnie kończąc przemoc, która zagraża niewinnym ludziom i podważa zasady praworządności, które protestujący twierdzą się bronić”, powiedział w oświadczeniu.

Seattle Black Collective Voice, który został utworzony przez ludzi ze strefy protestu, powiedział wcześniej, że ich praca będzie kontynuowana, nawet jeśli zostaną zmuszeni do opuszczenia tego obszaru. W środowe popołudnie grupa powiedziała za pośrednictwem Twittera: „Nie kończymy na CHOP”.

Powiązany dziennikarz wideo Aron Ranen w Seattle i pisarka Rachel La Corte w Olympia w Waszyngtonie przyczyniła się do powstania tego raportu.

zrodlo:apnews;miziaforum.com

"DOWÓD Brytyjskiej Komplikacji: Pirbright Institute jest właścicielem patentu na koronawirusa....!!!!!"

CZERWONY ALERT: Ameryka została na pokład piratów z Korony Brytyjskiej! (To nie jest żart)

Spisek i zdrada amerykańskiej społeczności wywiadowczej z Koroną Brytyjską
Brytyjskie QinetiQ zapewnia systemy zarządzania zapasami dla armii amerykańskiej na całym świecie - siły policyjne Towarzystwa Pielgrzymów?
Pobierz jak najszybciej ten dowód, aby pokonać cenzurę!
Wszystkie ambasady amerykańskie i Departament Stanu są 

całkowicie zagrożone

Dane o zdolnościach armii amerykańskiej zostały przejęte przez Wielką Brytanię - a byli przywódcy CIA i Joint Chiefs im w tym pomogli.

Uwaga dla czytelnika: Poniższe dowody badań wylewają się z pęknięć w propagandzie Towarzystwa Pielgrzymów. Ujawniają, że nasza oficjalna historia brytyjsko-amerykańska to czysta propaganda Stowarzyszenia Pielgrzymów. Prawda jest taka, że ​​historia nie jest tym, co zawsze rozumieliśmy. Podczas gdy większość z nas była zajęta pracą i wychowywaniem rodzin, cała podklasa namaszczonych elit cierpliwie pracuje nad podważeniem samych fundamentów ludzkiej cywilizacji. Wiemy, że na pozór brzmi to szalenie. My też tak myśleliśmy. Ale nie wiemy, jak inaczej opisać poziom przeciwludzkiej zdrady, który można określić tylko jako demoniczny.

Kluczowym graczem, jak się okazuje, w próbie ogłuszenia i opanowania społeczeństwa ludzkiego jest stosunkowo nieznana w Wielkiej Brytanii firma o nazwie QinetiQ Group Plc (wymawiane jako „kinetyczne”).

Poziom zdrady, który odkryliśmy, jest złowrogi. Odkryte działania mogą, ale nie muszą być nielegalne w Wielkiej Brytanii (jako monarchia podlegająca panującej królowej i wkrótce królowej). Jednak działania te są w Ameryce CAŁKOWICIE NIELEGALNE, POŚREDNIE i TRADYCYJNE.

Brytyjska monarchia kontroluje QinetiQ Group Plc (Wielka Brytania) i SERCO (Wielka Brytania) - dwie brytyjskie firmy z ponad 18 miliardami dolarów w amerykańskim kontrakcie z Internetem, marynarką wojenną, wojskiem, wojną kosmiczną i bronią biologiczną - QinetiQ UK łączy siedzibę z The Pirbright Institute - właścicielem patentu koronawirusa

W dniu 11 listopada 2002 r. W Wielkiej Brytanii utworzono QinetiQ Holdings Limited (alias QinetiQ Group Plc). Od tego czasu QinetiQ otrzymało ponad 8,5 miliarda dolarów kontraktów federalnych USA (PDF | Excel pobiera bezpośrednio do folderu Pobrane)

8 listopada 2002 r. - 3 dni wcześniej SERCO Group Plc kupiła SI International, Inc. i zmieniła nazwę SI International na SERCO, Inc., która już udzielała dużych kontraktów z amerykańskim Urzędem Patentowym, FEMA, OMB, Navy SPAWAR , OPM, Departament Stanu, DoD, Armia, Marynarka Wojenna, FAA, FEC itp. Od tego czasu SERCO otrzymało ponad 9,5 miliarda USD kontraktów federalnych w USA (PDF | Excel pobiera bezpośrednio do folderu Pobrane)

Dyrektorzy QinetiQ są członkami Stowarzyszenia Pielgrzymów z Tajnej Rady, Investec, Cambridge Analytica, HSBC, BBC, Carlyle, Brytyjskiego Ministerstwa Obrony (MOD), GM, BP, DERA, Warburg, Goldman Sachs, Zeneca, Xerox, Barclays, Rio Tinto , Crown Estates, MORI, Stanford Research (SRI), Chertoff Group, UK Foreign Office, EU, KPMG, Novartis, GlaxoSmithKline (Wellcome Trust), Genomics England, BAE, Airbus, MFW, McKinsey, First Boston, Harvard, CFR American Enterprise Instytut i wiele innych

QinetiQ jest całkowicie kontrolowany przez Złoty Udział Królowej („Udział Specjalny”)

24 października 2006 r., Dawna C.I.A. reżyser George TENET został reżyserem i tym samym przysięgał królowej lojalność wobec decyzji QinetiQ dotyczących bezpieczeństwa narodowego i suwerenności USA.

7 sierpnia 2007 r. GEORGE TENET pojawia się 13 razy w raporcie rocznym.

Również 24 października 2006 roku były wiceprzewodniczący szefów sztabów Edmund P. GIAMBASTIANI Jr. został dyrektorem obok TENET.

QINETIQ podpisał umowę z Departamentem Stanu w dniu 11 września 2015 r. I 2016 r. Na instalację sprzętu do programowania niestandardowego w KIJOWIE. Miało to miejsce podczas przygotowań do Trump-Russia HOAX (Christopher Steele - MI6 z Farnham zaledwie 10 km od Pirbright, Surrey) oraz odcinka próbnego Hunter Biden / Heinz / Romney Burisma KIEV (sugestia, użyj arkusza kalkulacyjnego XLSX (patrz wpisy poniżej) ), aby wyszukać, ponieważ wpisy te wydają się być zasłonięte w pliku PDF podczas tworzenia. (PDF | Excel pobiera bezpośrednio do folderu Pobrane)

QINETIQ obsługuje urządzenia „Guard Services” oraz „Phone and Telegraph Equipment” dla wielu ambasad amerykańskich

QINETIQ dostarcza główne usługi technologiczne, wywiadowcze i związane z wojną biologiczną dla FAA, FEC, Urzędu Patentowego, Armii, Marynarki Wojennej, Sił Powietrznych, NASA, Departamentu Handlu, Departamentu Stanu i NASA (zapoznaj się z KONTRAKTAMI GSA. (PDF | Excel pobiera bezpośrednio do twojego Folder do pobrania)

QINETIQ zapewnia MASYWNĄ obsługę dla wojska i agencji USA. Patrz raport roczny 2008, str. 12

Od 1992 r. QinetiQ wykonuje „zbieranie próbek danych” dla armii amerykańskiej.

Patrz raport roczny 2008, str. 21. Brytyjskie QinetiQ dostarcza systemy inwentaryzacji dostaw dla armii amerykańskiej na całym świecie!

 zrodlo:miziaforum.com

"WAKACJE 2020 - KOBIECA SEKS TURYSTYKA EUROPEJEK NIE ZAGROŻONA COVID-19 , CO GDZIE I JAK BEDĄ UPRAWIAĆ ...."

Kobieca i męska seksturystyka to dwie różne bajki. Czym się różnią? Jakie kobiety korzystają z płatnych usług seksualnych na wyjazdach i dlaczego to czasami faktycznie przypomina bajkę - opowiada Andrzej Gryżewski, seksuolog i psychoterapeuta.
 
 Ponoć na plaży na Dominikanie czy w Kenii nikogo nie dziwi widok starszych białych kobiet w objęciach ciemnoskórych młodzieńców. Czego taka kobieta oczekuje? Czy nie ma problemu z tym, że płaci za usługi?

Teraz to w ogóle nie wygląda, bo koronawirus [betteroffer]To tylko fragment tekstu. Aby uzyskać dostęp do całości, STRONY kliknij w przycisk Kup teraz.[/betteroffer][betterpay amount="30.50" button="images/buynow_1.png" description="Dostęp do treści" validity="30" validity_unit="d" ids="0"]

wziął w posiadanie świat i miłość także. Natomiast żeby sobie uzmysłowić, jak to naprawdę wyglądało jeszcze kilka tygodni temu, warto obejrzeć film "Raj: Miłość" Urlicha Seidla. W filmie śledzimy wakacyjne romanse 50-letniej Austriaczki na wczasach w Kenii. I przy okazji poznajemy świat usług za pieniądze. Tam jest świetnie pokazane, jak wygląda kobieca seksturystyka.

 Młodzieńcy z Kenii, Egiptu czy Dominikany dobrze wiedzą, jak wyjść naprzeciw oczekiwaniom tych kobiet – bo one chcą być podrywane i adorowane, nie chodzi tam o sam seks. Często znajomość zaczyna się od wspólnej wycieczki na romantyczną plażę - jadą skuterem, potem opalają się, jedzą mango, rozmawiają. To są proste rozmowy, ale okraszone miłymi słowami. Ci panowie, często koło 20-30. roku życia, potrafią lepiej zadbać o kobietę niż mężczyźni, z którymi one mają do czynienia w swoim kraju – ich mężowie, partnerzy, adoratorzy.

"Raj: Miłość" (Paradise: Love) Ulricha Seidla 

Ale robią to dla pieniędzy.

Tak, ale potrafią tak rozegrać sytuację, że nie wygląda to na wymianę handlową, bo kobieta sama im płaci. Albo o pieniądze upominają się na samym końcu, trochę mimochodem.

Czyli najpierw kobiety uwodzą, potem jest zwiedzanie, plaża, drinki, w końcu seks, a na końcu płatność?

Tak, często ci młodzieńcy nie chcą pieniędzy do ręki, proszą, żeby zostawić na stoliku, są delikatni i dyskretni.

 Męska seksturystyka wygląda chyba zupełnie inaczej?

Mężczyźni jeżdżą w inne rejony - raczej do Azji, np. do Tajlandii, ale też do Odessy i Kijowa na Ukrainę. Oni umawiają się na seks, czyli najpierw ustalają cenę i zakres usługi, płacą i oczekują konkretnej obsługi. A u kobiet jest odwrotnie – to taka wakacyjna przygoda. Romantyczna narracja, jak w kinie, tylko płaci się po seansie.

A dokąd jeżdżą kobiety?

Kiedyś to były Włochy, Grecja, Egipt, Tunezja. Teraz prym wiedzie Hiszpania, Zanzibar, Kenia i Dominikana. Chociaż kiedy ostatnio przez dłuższy czas przebywałem w Ameryce Środkowej, to na plażach Panamy napatrzyłem się na wiele spacerujących i migdalących się par z dużą różnicą wieku. Zazwyczaj były złożone z przystojnych Kolumbijczyków z kobietami z Europy i Ameryki Północnej. Podobne doświadczenia miałem po drugiej stronie półkuli, na Mauritiusie. Tam młodzi Hindusi uwodzili dojrzałe Europejki.

I tak te Europejki, Polki sobie jadą, spędzają czas z młodymi mężczyznami, którzy zaspokajają ich rozmaite potrzeby i wracają do domu jak gdyby nigdy nic?

Polka na wakacjach to zupełnie inna Polka! Nie ma kompleksów, nie zakrywa ciała, jest swobodna w kontaktach i w seksie. Nie ma tego całego bagażu kulturowego i ograniczeń - co wypada, a czego nie wypada jej robić.

Bo nikt jej nie widzi?

Bo nie widzą jej rodacy i nikt jej nie ocenia. Polak jest reprezentantem krajowej normy kulturowej, mówiącej o tym, że kobieta musi być wycofana, nieśmiała, wstydliwa, unikająca pruderii i wyuzdania.

 

Czy kobiety jadą na takie wczasy ze świadomością, że będą płacić za tę bajkę, czy to planują?

Bywa różnie. Najczęściej kobiety myślą: "jak pojadę i będzie jakaś przygoda, to fajnie, jak nie będzie, trudno". Nie jadą z nastawieniem, że będą uprawiały seks za pieniądze.

Czyli nie zakładają, że będą płacić?

Nie, ale biorą więcej pieniędzy (śmiech). Wygląda to raczej tak, że wchodzą w to, co oferują im na miejscu ci młodzi mężczyźni. Czasami jest to pod przykrywką łzawej historii o biednej rodzinie czy o chorej siostrze wymagającej wsparcia. Czasami oni przyjmują prezenty, idą na zakupy, za które one płacą. A kobiety, kupując buty kochankowi, nie traktują tego jak sponsoringu. On jest uboższy, to mu fundują.

Poza tym kobiety w takim układzie mają poczucie, że zwiększają sumę szczęścia na tym świecie. Że komuś pomogły, kogoś uratowały z biedy, gorszego stylu życia. Płacąc na biedną rodzinę, kobieta nie ma poczucia, że to prostytucja. Poza tym jest skłonna dać więcej. A spotkania i seks są pozbawione aspektu wymiany handlowej. Kobiety mają przekonanie, że jest to jakiś rodzaj filantropii (śmiech).

.. Fot. Shutterstock

 A co po wakacjach? Czy Polki wyjeżdżają na seks za granicę, czy szukają usług w Polsce?

Pewnym rozwiązaniem jest wynajęcie pracownika seksualnego. Jednak w Polsce to zwykle nie są usługi na tym poziomie, którego większość kobiet by oczekiwała. Dlatego te, które na to stać, wyjeżdżają na tzw. seksualny city break [krótki wyjazd do innego miasta – przyp. red.] do Europy - np. do Amsterdamu. W Polsce rzadziej się to zdarza, ale też się zdarza.

Znam historię kobiety, która zawiedziona relacją ze zdradzającym ją mężem zaczęła udawać, że jeździ w delegację. Wynajmowała pokój w warszawskim hotelu z widokiem na panoramę miasta i atrakcyjnego eskorta. Najpierw szli na kolację, potem na drinka, potem miała miejsce gra wstępna, przytulanie, łagodny seks, potem ostrzejszy seks. Wszystko się odbywało według jej scenariusza. Ci wynajmowani przez nią mężczyźni dostawali wcześniej maila z instrukcjami, co mają robić, co ona lubi, czego nie lubi. Funkcjonowało to jak dobrze naoliwiona maszyna.

Kobiety są bardziej ostrożne?

Tak, na pewno. Są reguły, jest etykieta. Często płaci się przelewem, przez finansowy system pośredniczący, żeby nie było niekomfortowej sytuacji. Poza tym partnera można wybrać jak z katalogu - jest opisane, oprócz tego, jakie ma wymiary, czym się interesuje, jakimi językami włada.

Kto na takie urlopy jeździ? Tylko starsze, majętne, samotne kobiety, czy młodsze też korzystają z seksturystyki?

Z moich obserwacji wynika, że bywa naprawdę różnie. Myślę, że w przypadku 70 procent korzystających z seksturystyki kobiet nigdy by pani nie pomyślała, że akurat ta osoba kupuje seks.

 

Ale na tych plażach widujemy raczej starsze i majętne panie.

Tak, choć nie zawsze muszą mieć dużo pieniędzy - w Egipcie jest na przykład taniej. Poza tym dla tych mężczyzn znajomość z białą Europejką może kiedyś zaowocować jakąś podróżą, załatwieniem pracy. Czasami kobiety nie płacą, tylko robią prezenty. I to wszystko.

.. Fot. Shutterstock

Czyli czasami jest to wymiana dóbr i usług, a nie kupowanie seksu?

Dokładnie tak. Wymiana barterowa - tym facetom jest miło uprawiać seks z kobietami, a one dostają swoją bajkę. Czasami po wakacjach zostają znajomymi na Facebooku i ta znajomość z wakacyjnej przechodzi w relację koleżeńską.

Ostatnio jeden pacjent opowiadał mi, że ku jego zaskoczeniu, gdy jego nowa partnerka umieszcza post, to lajkuje go wielu Arabów z Afryki Północnej. Nie domyślił się, że to jej trofea z poprzednich wojaży. Był przekonany, że sporo się pozmieniało w algorytmach Facebooka (śmiech).

 

Wracając do filmu "Raj: Miłość" - patrzymy tam na starzejące się, nieatrakcyjne kobiety i ich ubogich adoratorów, którzy zrobią i powiedzą za pieniądze to, co one chcą usłyszeć - i jest to raczej smutny widok.

A dlaczego? Gdzie tu smutek? Obie osoby dostają to, czego pragną.

Smutne jest to, że kobiety muszą płacić za namiastkę relacji, której nie mają w życiu. I że ci młodzi mężczyźni muszą się de facto prostytuować, żeby zarobić na swój byt, a czasami i swojej rodziny. Czy te kobiety nie mają takich przemyśleń?

Nie. Kobiety korzystające z uciech na wakacjach nie patrzą na to w ten sposób. Większość z nich ma przekonanie, że to jest OK. Dla wielu jest to na pewno dużo lepsze niż prostytucja małżeńska, gdy trzeba sypiać z mężem, którego się już nie kocha i nie szanuje, ale on przynosi pieniądze do domu, zarabia więcej. Albo uprawianie seksu z facetem poznanym w barze - on stawia drinka i oczekuje seksu. To jest dla nich bardziej upokarzające niż spotkania z młodszymi mężczyznami w atmosferze uwodzenia i romantyzmu. Te relacje są bardziej podmiotowe.

Nie myślą o tym, że ci młodzi chłopcy rozgrywają to z nimi? Mówią to, co one chcą usłyszeć, robią to, czego one od nich oczekują?

I tak, i nie. Wielu młodych mężczyzn uwielbia MILF-y [ang. Mom I'd Like to Fuck, czyli "mamuśka, którą chciałbym przelecieć"], czyli kobiety po czterdziestce czy pięćdziesiątce, które mają nieidealne kształty, niedoskonałości skóry, obfitsze ciała. Dla nich to jest wspaniałe, że są to prawdziwe kobiety, a nie wyprodukowane przez przemysł kosmetyczno-chirurgiczny ideały. Ci mężczyźni tak lubią MILF-y i kuguarzyce, że sami ich szukają.

.

. Fot. Shutterstock

Jak pan powiedział? Kuguarzyce?

Tak, to są zwykle kobiety po czterdziestce, jawnie poszukujące seksu, umawiające się z młodszymi facetami. Dla mężczyzny noc z taką doświadczoną i chętną kobietą to spełnienie marzeń. Dlaczego? Bo zwykle są znudzone mężem lub rozwiedzione i wyposzczone. Są bardziej wyuzdane, doświadczone, zabezpieczone antykoncepcyjnie, znają swoje potrzeby, więc seks jest dynamiczny, pełen pożądania i namiętności. Czy ci mężczyźni cierpią? Raczej nie.

No tak, ale to można faktycznie nazwać wymianą dóbr: ja chcę seksu, ty chcesz seksu - jasna sprawa, a płacenie za męskie towarzystwo to jednak coś innego.

Ale wielu z tych mężczyzn łączy przyjemne z pożytecznym. Obie strony są zadowolone, ona ma swoją bajkę, przygodę wakacyjną czy weekendową, a on ma udany seks z dojrzałą kobietą i prezenty lub pieniądze.

Dlatego też ci mężczyźni nie muszą udawać i rozgrywać, bo jest to oparte na żądzy, a nie samym wyrachowaniu. Jako seksuolog muszę powiedzieć, że te osoby wcale nie cierpią. Ani specjalnie nie zmuszają się do seksu. Jedna z klientek - kobieta po pięćdziesiątce, rozwiedziona, po rozwodzie -zaczęła przez Tindera umawiać się na seks z 30-latkami. I wie pani co? Nie miała problemów ze znalezieniem kochanka. Na weekend umówiła się z trzema, na sobotę z jednym, na niedzielę z dwoma mężczyznami do trójkąta.

Raj: Miłość

Raj: Miłość materiały promocyjne

A jak wygląda seksturystyka online? Czy wirtualnie też można sobie znaleźć eskorta, kochanka?

Wiele kobiet, które korzystają z seksturystyki, używa Tindera, gdy jadą w podróż służbową i na czas wyjazdu zabezpieczają sobie towarzystwo na wieczory, zwiedzanie, kolacje.

Ale nie jest to odpłatne?

Zwykle nie, czasami kobieta zapłaci np. za obiad. W aplikacjach randkowych też są profile eskortów i można, będąc w delegacji, skorzystać z ich usług.

Czyli nikt nikogo nie wykorzystuje, nie ma żadnych ofiar tego układu?

Osobom, które chcą zgłębić temat, polecam świeżo wydaną książkę o płatnym seksie Magdy Mieśnik pt. "Prostytutki. Tajemnice płatnej miłości".

A wracając do pani pytania. Zwykle nie ma w takim układzie poszkodowanych. Chyba że trafi się na jakiegoś oszusta lub psychopatę. Ale zazwyczaj z perspektywy kobiet jest to po prostu ciekawa przygoda, na dodatek bezpieczna.

Andrzej Gryżewski - seksuolog, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny (CBT), psycholog, certyfikowany edukator seksualny. Autor bestsellerowej "Sztuki obsługi penisa", książek "Jak facet z facetem, rozmowy o seksualności i związkach gejowskich", "Macho, instrukcja obsługi" oraz nowej, napisanej z Katarzyną Miller - "Być parą i nie zwariować". Założyciel Gabinetu Psychoterapii Seksualnej CBTseksuolog.

Joanna Germak. Po 20 latach w mediach postanowiła związać się z zupełnie inną branżą. Nie tęskni za kontentem, ale brakuje jej dziennikarstwa, dlatego współpracuje jako autorka tekstów i wywiadów. Zawodowo lubi robić rzeczy, które mają sens

zrodlo:miziaforum.com

"Polska: chcemy wojska NATO! Niemcy: nie oddamy!!!!"

Po wiernopoddańczej deklaracji polskiego prezydenta i otaczających go elit, że Polska chętnie weźmie 9 tysięcy amerykańskich żołnierzy na własne ziemie i utrzymanie, okazało się, że Niemcom się to nie podoba.

FAZ

Niemieckie media, a konkretnie „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, piszą, że wyprowadzenie tak dużej liczby żołnierzy z terytorium Niemiec osłabi plany zorientowane na odstraszenie Rosji oraz pogorszy elastyczność strategiczną paktu.

Niemiecka gazeta jest zdania, że decyzja Trumpa jest absolutnie nieracjonalna, zaś wszelkie próby Pentagonu, by nadać jej jakiś sens – bezcelowe. Pentagon istotnie dokonuje karkołomnych wybiegów, by udowodnić, że tak naprawdę cała zmiana tylko wzmocni NATO, podniesie jego elastyczność i bardziej odstraszy Rosję. FAZ posuwa się do sugestii, że decyzje amerykańskiego prezydenta w tej sprawie dowodzą, że racje mieli ci, którzy ostrzegali przed wyborem Trumpa na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych, zaś jego posunięcia są przejawem „antyniemieckiej gorączki i żądzy zemsty” wobec niemieckiego sojusznika. Gazeta zwraca uwagę, że w Kongresie USA wielu kongresmenów, niezależnie od partyjnego szyldu, sprzeciwia się relokacji niemieckich wojsk traktując to jako zagrożenie dla bezpieczeństwa interesów USA na świecie.

Niemiecka gazeta sugeruje na koniec, że niemieckie władze powinny wzmocnić kontakty z Kongresem USA. Trudno to inaczej odczytywać, jak wezwanie kręgów biznesowych Niemiec, którego FAZ jest wyrazicielem, do izolowania prezydenta USA w realizowaniu amerykańskiej polityki zagranicznej. To odważny ruch, ale też świadczący o kryzysie, w jakim znalazły się relacje niemiecko-amerykańskie.

Charakterystyczne, że wpływowa gazeta niemiecka, jaką jest FAZ, nawet przez chwile nie zwróciła uwagę na zdanie, interesy i bezpieczeństwo Polski w tej całej sytuacji. To pokazuje, jak niewiele Polska znaczy w Europie.

zrodlo:miziaforum.com

UOKiK ukarał przedsiębiorców. Chodzi o tzw. "opłaty covidowe"

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył już pierwsze kary na przedsiębiorców za tak zwane „opłaty covidowe” – dowiedzieli się dziennikarze RMF FM.

Chodzi o opłaty za dezynfekcje nakładane często na klientów zakładów dentystycznych, salonów kosmetycznych, masażu i odnowy biologicznej. Wynoszą od 50 do nawet 400  złotych.

Według Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów niewłaściwe było ukrywanie opłat przed klientami. Okazuje się, że często klient dzwoni, umawia wizytę u dentysty, fryzjera albo kosmetyczki, pyta o cenę, zakład cenę podaje, ale nie mówi, że do niej trzeba jeszcze doliczyć kilkadziesiąt albo kilkaset złotych opłaty za zabezpieczenie przed koronawirusem.

Przedsiębiorca powinien podać całkowity koszt usługi przed jej wykonaniem. Niedopuszczalne są sytuacje, w których o dodatkowych kosztach klienci są informowani po zabiegu, wizycie czy wykonaniu usługi - wskazuje Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Za to nałożono już pierwsze kary, będą następne - do 20 tys. złotych.

Piętnowane jest głównie ukrywanie opłat, a nie ich wysokość, chociaż w Europie to zazwyczaj równowartość kilkunastu złotych. U nas to nawet kilkaset.

zrodlo:https://www.rmf24.pl/fakty;miziaforum.com

Ghislaine Maxwell pogrąży księcia Andrzeja? Chodzi o seksskandal

Ciemne chmury nad synem brytyjskiej królowej, księciem Andrzejem. Aresztowanie przez FBI jego znajomej Ghislaine Maxwell postawiło go w niezwykle trudnej sytuacji. Brytyjka oskarżona jest bowiem o handel żywym towarem, stręczycielstwo nieletnich i wykorzystywanie seksualne młodych dziewcząt. Miała dostarczać je m.in. synowi brytyjskie królowej.
Książę Andrzej /WILL OLIVER  /PAP/EPA

Książę Andrzej/WILL OLIVER /PAP/EPA

Ghislaine Maxwell grozi kara 35 lat więzienia. Może w swych zeznaniach oczyścić księcia z zarzutów lub go definitywnie pogrążyć.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Ghislaine Maxwell zatrzymana przez FBI. To ona stręczyła ofiary pedofila Jeffrey’a Epsteina
Ghislaine Maxwell zatrzymana przez FBI. To ona stręczyła ofiary pedofila Jeffrey’a Epsteina

Brytyjka jest byłą partnerką amerykańskiego finansisty i skazanego pedofila Geoffreya Epsteina, który w ubiegłym roku popełnił samobójstwo, oczekując na proces sadowy w Nowym Jorku. Kobieta obracała się towarzystwie znanych i wpływowych ludzi. Miała rekrutować dla Epsteina młode i łatwowierne dziewczęta. Z czasem te znajomości przeradzały się w stręczycielstwo i prostytucję. Dziewczęta za pieniądze nago masowały bogatych klientów. Z niektórymi uprawiały seks.

Podczas dochodzenia prowadzonego przez FBI, Amerykanka Virginia Giuffre obciążyła księcia Andrzeja poważnymi oskarżeniami. Jak twierdzi, gdy miała 17 lat książę uprawiał z nią seks trzykrotnie, w tym raz w Londynie, w domu Ghislaine Maxwell. Dowodem poszlakowym jest w tym przypadku fotografia przestawiająca księcia obejmującego młodą, 17-letnią dziewczynę. Jest nią Virginia Giuffre. Na fotografii jest także Maxwell.

Od śmierci Epsteina FBI stara się przesłuchać ludzi, z którymi utrzymywał on bliskie kontakty, w tym księcia Andrzeja. Agenci chcą tego dokonać pod przysięgą. Według informacji nadchodzących zza Atlantyku, brytyjski arystokrata nie odpowiedział jak dotąd na wysłane do niego pisma.

Książę zaprzecza jakoby kiedykolwiek sypiał z kobietami dostarczonymi mu przez Maxwell. Jak powiedział w wywiadzie dla BBC, nie pamięta momentu, w którym zrobiono mu zdjęcie w jej domu.

Wywiad, w którym miał oczyścić się ze stawianych mu zarzutów, okazał się dużym niewypałem. Książę Andrzej był w nim nieprzekonywujący i jeszcze bardziej się pogrążył. Nie okazał też empatii ofiarom stręczycielskiego procederu Geoffreya Epsteina i Ghislaine Maxwell. Zaprzeczył, jakoby łączyła go z nimi zażyłość, mimo że wielokrotnie był gościem w nowojorskiej rezydencji Epsteina, a także odwiedzał go na jego karaibskiej wyspie. Tam także był widywany przez osoby trzecie w niedwuznacznych sytuacjach. Sugerowano, że książę obmacywał młode dziewczęta w basenie.



ZOBACZ RÓWNIEŻ:
"Dostał 12-latki w prezencie". Śledztwo francuskiej prokuratury w sprawie Epsteina
Ofiara Epsteina: Gwałcił mnie wielokrotnie, rekin byłby dla mnie lepszym przyjacielem
Jeffrey Epstein odnaleziony martwy w celi. Miliarder był oskarżony m.in. o pedofilię
Śmierć Jeffreya Epsteina. Strażnicy miliardera-pedofila usłyszeli zarzuty

zrodlo:https://www.rmf24.pl/;miziaforum.com

Eksperci ds. Zdrowia zawiązują amerykańską umowę dotyczącą dużej podaży leków wirusowych"

LONDYN (AP) - eksperci zdrowia publicznego w środę skrytykowali USA za zapewnienie dużej podaży jedynego do tej pory dopuszczonego do leczenia COVID-19 leku.

Rząd USA ogłosił w tym tygodniu, że ma umowę z Gilead Sciences, aby udostępnić Amerykanom większą część produkcji remdesiviru na następne trzy miesiące. Departament Zdrowia i Opieki Społecznej oświadczył, że do września zapewnił 500 000 zabiegów, co stanowi prawie 10% produkcji w sierpniu i wrześniu.

„W miarę możliwości chcemy zapewnić, że każdy amerykański pacjent, który potrzebuje remdesiviru, może go zdobyć”, powiedział w oświadczeniu sekretarz zdrowia i usług medycznych Alex Azar.

Ohid Yaqub, starszy wykładowca na University of Sussex, nazwał porozumienie USA „rozczarowującą wiadomością”.

„To tak wyraźnie sygnalizuje niechęć do współpracy z innymi krajami oraz chłodny wpływ, jaki ma to na umowy międzynarodowe dotyczące praw własności intelektualnej”, powiedział Yaqub w oświadczeniu

Do tej pory Gilead podarował lek. To się skończyło we wtorek, a Gilead w tym tygodniu ustalił cenę nowych przesyłek na 2300 do 3100 USD za kurs leczenia. Firma pozwala producentom leków generycznych na dostarczanie leku po znacznie niższych cenach do 127 krajów ubogich lub o średnich dochodach.

W środowym oświadczeniu Gilead z Kalifornii powiedział, że umowa z USA zezwala na wysyłanie niepotrzebnych dostaw do innych krajów. Firma powiedziała, że „działa tak szybko, jak to możliwe”, aby umożliwić dostęp na całym świecie. Zauważył jednak, że w Stanach Zjednoczonych obserwuje się znaczny wzrost liczby przypadków COVID-19, podczas gdy „większość krajów UE i innych krajów rozwiniętych znacznie obniżyła swój poziom chorób”.

Wczesne badania testujące remdesivir u pacjentów hospitalizowanych z COVID-19 wykazały, że ci, którzy otrzymali leczenie, wyzdrowiali szybciej niż ci, którzy tego nie zrobili. Jest to jedyny lek licencjonowany zarówno przez USA, jak i Unię Europejską jako leczenie osób z ciężką chorobą wywołaną przez koronawirusa.

Dr Peter Horby, który prowadzi duże badanie testujące kilka metod leczenia COVID-19, powiedział BBC, że „silniejsze ramy” są potrzebne, aby zapewnić uczciwe ceny i dostęp do kluczowych leków dla ludzi i narodów na całym świecie. Powiedział, że jako amerykańska firma Gilead prawdopodobnie znajduje się pod „lokalną presją polityczną”.

Prezydent Donald Trump podpisuje swoje imię na kartce papieru podczas okrągłego stołu z gubernatorami na temat ponownego otwarcia małych amerykańskich firm w State Dining Room of White House, czwartek, 18 czerwca 2020 r., W Waszyngtonie. (AP Photo / Alex Brandon)

Rzecznik brytyjskiego premiera Borisa Johnsona, James Slack, odmówił krytyki za ten ruch Stanów Zjednoczonych. Powiedział, że Wielka Brytania ma „wystarczającą ilość” remdesiviru dla pacjentów, którzy go potrzebują, ale nie określił, ile to było.

Thomas Senderovitz, szef Duńskiej Agencji Leków, powiedział duńskiemu nadawcy DR, że ten ruch może zagrozić Europejczykom i innym osobom w przyszłości.

„Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Że firma zdecyduje się sprzedać swoje akcje tylko jednemu krajowi. To bardzo dziwne i zupełnie nieodpowiednie ”- powiedział. „W tej chwili mamy wystarczająco dużo, aby przetrwać lato, jeśli przyjmowanie pacjentów jest takie, jak teraz. Jeśli nadejdzie druga fala, możemy stanąć przed wyzwaniem. ”

Dr Michael Ryan, szef Światowej Organizacji Zdrowia w nagłych wypadkach, powiedział, że agencja analizuje implikacje umowy amerykańskiej dla remdesiviru.

„Jest wielu ludzi na całym świecie, którzy są bardzo chorzy… i chcemy zapewnić wszystkim dostęp do niezbędnych, ratujących życie interwencji”. Powiedział, że WHO była „w pełni zaangażowana” w działania na rzecz sprawiedliwego dostępu do takich terapii.

Gilead opracowywał remdesivir od lat jako leczenie wirusowe, z milionami funduszy amerykańskich, zanim został wypróbowany na koronawirusa. Grupa konsumencka Public Citizen szacuje, że co najmniej 70 milionów dolarów w amerykańskich środkach publicznych przeznaczono na remdesivir.

W środę Gilead powiedział, że podaż remdesiviru powinna wzrosnąć do końca września, a potem zaspokoić światowy popyt. Stwierdzono, że niektóre kraje powinny mieć dość na bieżące potrzeby, z zasobów, które otrzymali na badania pacjentów i inne programy.

Gilead powiedział, że spodziewa się wydać do końca roku ponad 1 miliard dolarów na testowanie i produkcję remdesiviru.

Dr Penny Ward z King's College London zauważył, że w wielu krajach obowiązują przepisy prawne, które zezwalają im na zakaz eksportu narkotyków do innych krajów w nagłych wypadkach.

„Nieuzasadnione jest oczekiwanie, że rząd USA powinien odmówić ludności dostępu do leków produkowanych w USA” - powiedziała.

Ward zauważył, że inny lek, który może pomóc osobom z ciężkim COVID-19, tani deksamaton steroidowy, jest od dawna nieopatentowany i dostępny na całym świecie.

Według amerykańskiego Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Stanach Zjednoczonych odnotowano najgorszy wybuch koronawirusa na świecie, z 2,6 miliona zgłoszonych zakażeń i 127 000 potwierdzonych zgonów związanych z wirusami. Do tej pory COVID-19 zachorował ponad 10,5 miliona ludzi na całym świecie, zabijając około 512 000 osób, według Johns Hopkins.

Wiele krajów, w tym Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Holandia i Stany Zjednoczone, zawarły umowy z producentami narkotyków na dostarczenie milionów dawek szczepionek eksperymentalnych przed uzyskaniem licencji. Brytyjscy politycy powiedzieli, że jeśli szczepionka opracowywana obecnie przez Uniwersytet Oksfordzki i produkowana przez AstraZeneca sprawdzi się, Brytyjczycy będą pierwszymi, którzy ją otrzymają.

___

Autorzy AP, Jill Lawless w Londynie, Jan M. Olsen w Kopenhadze i Linda A. Johnson w Fairless Hills w Pensylwanii, przyczynili się do powstania tego raportu.

zrodlo:miziaforum.com

"Macron stara się uzasadnić gotówkę dla Ukrainy – Le Monde Jak podaje gazeta, zobowiązania francuskiego przywódcy wobec Kijowa stały się „budżetowym i politycznym bólem głowy”."

  „Niezwykle niejasne” jest, w jaki sposób Francja może spełnić obietnice prezydenta Emmanuela Macrona dotyczące dostarczenia Ukrainie więks...