Na drastyczne pogorszenie sytuacji ekonomicznej wskazują zeznania córki i konkubiny mężczyzny, skazanego za znęcanie się nad bliskimi i seksualne molestowanie córki, którego w marcu ułaskawił prezydent Andrzej Duda. "Nasza sytuacja finansowa była bardzo zła, razem z mamą mieliśmy dużo długów" - to fragment zeznań córki skazanego. O "bardzo złej" sytuacji finansowej mówiła również jej matka: "Nie miałyśmy pieniędzy na życie". Kobiety starały się o zniesienie zakazu zbliżania się, jakim objęty był skazany. Obie zeznały: "Pracuje i pomaga nam w utrzymaniu". Sędzia sądu rodzinnego Karolina Sosińska, z którą rozmawiał Onet, nie ma wątpliwości: w tej sprawie mamy do czynienia z "przemocą ekonomiczną, której sprawcą jest tak ten skazany mężczyzna, jak państwo polskie". "Czy gdyby te kobiety miały pieniądze, to tak pozytywnie odnosiłyby się do tego człowieka? Ojca, który zgwałcił córkę? Odpowiedź wydaje się oczywista" - zauważa sędzia.
O sprawie stało się głośno za sprawą publikacji "Rzeczpospolitej", która we wtorek podała, że pod koniec swej kadencji prezydent Andrzej Duda dokonał kilku ułaskawień, w tym mężczyzny skazanego za przestępstwo seksualne wobec małoletniej córki.
Dzień później prezydent podkreślił we wpisie na Twitterze, że "sprawa dotyczyła jedynie zakazu zbliżania się. Inne kary były dawno wykonane (nie było gwałtu)".
"Dorosła już od lat pokrzywdzona z matką prosiły o uchylenie zakazu zbliżania się, bo w praktyce mieszkają ze skazanym w jednym domu. To sprawa rodzinna. Wniosek popierały sądy i Prokuratura Generalna" - pisał Andrzej Duda.
Informację o tym, że ułaskawienie nie dotyczyło kary więzienia, którą skazany odbył w całości, potwierdziła również Prokuratura Krajowa.
"Ułaskawienie nie dotyczy kary pozbawienia wolności, a wyłącznie skrócenia orzeczonego na sześć lat zakazu kontaktowania się z pokrzywdzonymi, czyli pełnoletnią dziś córką i jej matką. To one same wystąpiły z wnioskiem o skrócenie tego zakazu" - przekazała Prokuratura Krajowa.
Mężczyzna skazany został na 4 lata więzienia za znęcanie się nad bliskimi i molestowanie seksualne córki. Karę odbył w całości, na wolność wyszedł w 2015 roku. Za to jednak, że w trakcie odbywania kary złamał zakaz kontaktowania się z pokrzywdzonymi: dzwonił do nich i wysłał co najmniej 12 listów, został skazany na rok więzienia. Również tę karę odbył w całości - a po opuszczeniu zakładu karnego w marcu 2018 roku zamieszkał razem z pokrzywdzonymi - choć zakaz zbliżania się do córki i jej matki miał go obowiązywać przez 6 lat od dnia opuszczenia więzienia po pierwszym wyroku.
To sprawiło, że kurator sądowy zawiadomił prokuraturę o złamaniu zakazu. Wtedy konkubina mężczyzny i ich córka zwróciły się do prezydenta z prośbą o ułaskawienie, czyli skrócenie zakazu zbliżania.
Teraz o szczegółach zeznań kobiet piszą Polska Agencja Prasowa i Onet.
Jak podaje PAP, obie kobiety zeznały, że świadomie pozwoliły mężczyźnie zamieszkać z nimi po wyjściu z więzienia, choć wciąż obowiązywał go sądowy zakaz kontaktowania się z nimi.
"Gdy tata wyszedł z więzienia, ja z mamą podjęłam decyzję, że ojciec może zamieszkać z nami. Była to moja i mamy dobrowolna decyzja (...) Tata pracuje i pomaga nam w utrzymaniu, ja chcę, aby on nadal był z nami" - cytuje PAP zeznanie córki mężczyzny.
Jej matka, jak czytamy, zeznała natomiast: "Jest zupełnie innym człowiekiem, nie pije, nie znęca się. (...) On nas obdarzył opieką, zrobił się zupełnie innym człowiekiem. Ja z córką podjęłam decyzję (...), że może zamieszkać z nami. (...) Pracuje i pomaga nam w utrzymaniu. Ja nie wiem, na jaki czas miał zakaz zbliżania, chyba na cztery lata. Według mojej oceny nie popełnia żadnego przestępstwa, ja chcę, żeby on z nami był".
O ułaskawienie mężczyzny - przez zwolnienie go z zakazu kontaktowania i zbliżania się do niej i córki - konkubina mężczyzny zwróciła się do prezydenta w czerwcu 2018. W uzasadnieniu prośby wskazała, że ona i córka pojednały się ze skazanym, że im pomaga i że chce dzielić z nim życie, a orzeczony zakaz stoi na przeszkodzie jej planom życiowym, które wiąże ze skazanym.
Podobną prośbę złożyła córka mężczyzny. Uzasadniała, że ojciec stał się innym człowiekiem, podjął pracę i zaczął dbać o nią i matkę. Pisała również, że "zmotywował ją do ukończenia szkoły średniej i zachowywał się nienagannie w każdym aspekcie".
Prośbę o ułaskawienie złożył także sam skazany, przekonując, że zakaz sądowy nie pozwala mu tworzyć "w pełni funkcjonującej rodziny".
Na trudną sytuację ekonomiczną kobiet wskazuje Onet: powołując się na dokumenty, do których dotarł, portal zaznacza, że w rozmowie z kuratorami matka i córka wprost wskazały, że podczas pobytu "ojca rodziny" w więzieniu ich sytuacja finansowa drastycznie się pogorszyła.
"Dziewczyna - ofiara ojca - zmuszona była przerwać naukę w szkole i wspólnie z matką iść do pracy fizycznej, wykonywanej na umowę zlecenie. (...) Kobiety wskazywały, że obie mają długi z powodu zaciągniętych kredytów konsumpcyjnych, grozi im eksmisja z mieszkania (...)" - podkreśla Onet.
Portal zaznacza, że również sam mężczyzna, prosząc w czerwcu 2018 o ułaskawienie, "podnosił, że zakaz zbliżania się do konkubiny i córki doprowadził je do krytycznej sytuacji finansowej i uniemożliwia rodzinie normalne funkcjonowanie. On sam zaś przestał pić - poddał się terapii i pragnie odbudować więzi rodzinne".
"Z opinii kuratorów wynika, że córka wybaczyła ojcu, który namawia ją do kontynuowania nauki. Matka dziewczyny przekonywała z kolei, że jej sytuacja finansowa uległa znaczącej poprawie dzięki staraniom mężczyzny oraz że uważa za niezbędne jego dalsze zaangażowanie w życie rodzinne" - relacjonuje portal.
Ostatecznie prośby o ułaskawienie zostały pozytywnie zaopiniowane przez sądy okręgowy i apelacyjny, negatywnych uwag nie miał również kurator sądowy, który uznał, że fakt wspólnego życia wywołuje pozytywne dla wszystkich zainteresowanych skutki. Pozytywna była również opinia prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry.
W efekcie w marcu tego roku prezydent Andrzej Duda ułaskawił skazanego.
"Sytuacja tych dwóch kobiet to jest potworna w swojej oczywistości przemoc ekonomiczna, której sprawcą jest tak ten skazany mężczyzna, jak państwo polskie" - komentuje w rozmowie z Onetem Karolina Sosińska, sędzia sądu rodzinnego i prezes Stowarzyszenia Sędziów Sądów Rodzinnych "Pro Familia".
"Czy gdyby te kobiety miały pieniądze, to tak pozytywnie odnosiłyby się do tego człowieka? Ojca, który zgwałcił córkę? Odpowiedź wydaje się oczywista. (...) Przecież one nie miały co do garnka włożyć, a to pojawił się ‘dobrodziej’, który i kran naprawił, i pieniądze dał... To jest przerażające, ta niemoc tych dwóch kobiet" - podkreśla.
Sędzia Sosińska podkreśla, że "przecież to dziecko doznało krzywdy, której nie da się z głowy wyrzucić. Jak córka mogła wybaczyć coś takiego? Ona teraz wybiera namiastkę normalności, zmuszona najpewniej względami finansowymi".
"Te dwie kobiety powinny dostać maksymalne wsparcie ze strony państwa oraz ze strony ośrodków opiekujących się ofiarami przestępstw. Problem w tym, że w ostatnich latach te ośrodki, które powinny być finansowane z Funduszu Sprawiedliwości, pozostającego w gestii ministra sprawiedliwości, były pozbawiane środków, bo te trafiały do organizacji o profilu prawicowym, często powiązanych z Kościołem" - komentuje prezes "Pro Familia" w rozmowie z Onetem.
"Powiem wprost: po znęcaniu się i gwałcie ta rodzina nie funkcjonuje, więc wniosek o ułaskawienie nigdy nie powinien być uwzględniony" - mówi sędzia Karolina Sosińska i zauważa, że prezydent Andrzej Duda "powinien zainteresować się losem tych kobiet (...), zadbać o to, by nie musiały mieszkać pod jednym dachem ze swoim oprawcą".
"Zrobić cokolwiek, by efektywnie pomóc - a nie powtarzać, że ‘rodzina jest najważniejsza’. Bo tej rodziny po prostu nie ma" - kwituje.
zrodlo:https://www.rmf24.pl/;miziaforum.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz