AUTOR: TYLER DURDEN
Autor: Victor Davis Hanson via AmGreatness.com,
Alienacja połowy kraju nie jest mądrą strategią rekrutacji wojskowej...
Armia amerykańska osiągnęła tylko 40 procent swoich celów rekrutacyjnych na 2022 rok.
W rzeczywistości wszystkie gałęzie wojska napotykają historyczny opór wobec ich obecnych wysiłków rekrutacyjnych. Jeśli jakieś rozwiązanie nie zostanie szybko znalezione, siły zbrojne radykalnie się skurczą lub zostaną zmuszone do obniżenia standardów – lub obu.
Taki kryzys ma miejsce natrętnie, ponieważ agresywna Rosja, Chiny, Iran i Korea Północna uważają, że administracja Bidena i Pentagon straciły tradycyjne amerykańskie odstraszanie.
Ten pesymistyczny pogląd za granicą jest niestety podzielany obecnie przez wielu Amerykanów w kraju. W 2021 roku Fundacja i Instytut Prezydencki Ronalda Reagana przeprowadziły okresowy sondaż postaw wobec amerykańskiej armii. Rezultat był zdumiewający. Obecnie tylko 45 procent ankietowanych Amerykanów wyraziło duże zaufanie do swoich sił zbrojnych. Zaufanie spadło o 25 punktów od sondażu z początku 2018 roku.
Urzędnicy wojskowi przytaczają zarówno zwykły, jak i nowy wachlarz wyzwań związanych ze znalezieniem odpowiednich młodych żołnierzy - zażywanie narkotyków, przynależność do gangów, niezdolności fizyczne i psychiczne oraz dyslokacje wynikające z pandemii COVID i mandatów szczepień. Ale są zbyt cicho o tym, dlaczego takie rzekomo długoterminowe przeszkody nagle połączyły się w 2022 r. – tak jakby ich własne przywództwo i polityka nie miały wpływu na zniechęcenie dziesiątek tysięcy młodych mężczyzn i kobiet do przyłączenia się do nich.
Największy Skedaddle we współczesnej historii Ameryki
Rok temu sekretarz obrony Lloyd Austin i przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Mark Milley zapewniali, że kraj nie będzie się martwił dziwnymi pomysłami Joe Bidena, by nagle wycofać wszystkie wojska amerykańskie z Afganistanu. Radykalny krok miał rzekomo zbiegać się z planowanym przez Bidena 20-letnim wydarzeniem upamiętniającym jego rolę w zapewnieniu kultowego zakończenia wojny z terroryzmem, która rozpoczęła się 11 września 2001 roku.
To, co nastąpiło, było najgorszym amerykańskim upokorzeniem wojskowym od czasu Pearl Harbor.
Siły amerykańskie porzuciły setki, jeśli nie tysiące amerykańskich kontrahentów i lojalnych afgańskich pracowników, ambasadę o wartości 1 miliarda dolarów, ogromną odnowioną bazę lotniczą o wartości 300 milionów dolarów i podobno gdzieś między 60-80 miliardami dolarów w sprzęcie wojskowym i infrastrukturze. Suma ta była prawie dwukrotnie większa niż cała obecna pomoc wojskowa wysłana na Ukrainę.
Trzynastu Amerykanów zostało zamordowanych przez terrorystów podczas chaotycznego lotu. W odpowiedzi Stany Zjednoczone omyłkowo wysadziły w powietrze 10 niewinnych Afgańczyków po błędnej identyfikacji ich jako terrorystów ISIS. Przerażające sceny na lotnisku w Kabulu przewyższyły katastrofalne zakończenie wojny w Wietnamie w 1975 roku na dachu ambasady USA.
Globalne następstwa były niesamowite. Rosja w ciągu kilku miesięcy od inwazji na Ukrainę. Iran z dumą ogłosił, że wkrótce będzie miał wystarczającą ilość materiału rozszczepialnego, aby wyprodukować broń jądrową. Korea Północna wznowiła prowokacyjne wystrzeliwanie rakiet. Chiny otwarcie mówiły o szturmie na Tajwan.
Wspólnym mianownikiem było globalne przekonanie, że każdy prezydent i wojskowi odpowiedzialni za tak kolosalną, telewizyjną niekompetencję będą lub nie będą w stanie powstrzymać agresji wroga ani chronić sojuszniczych interesów.
W odpowiedzi szeroko relacjonowana furia rozgorzała w szeregach niektórych amerykańskich oficerów i zaciągniętych. Oficerowie średniego szczebla szczególnie twierdzili, że zostali zignorowani po ostrzeżeniu, że nagłe wycofanie się było samobójcze, że wielcy Pentagonu kłamią na temat strasznych faktów na podstawie wysiłków na rzecz smarowania agendy Bidena i że tysiące Amerykanów i lojalnych Afgańczyków zostanie wyrzuconych na pastwę losu, wraz z naszymi sojusznikami z NATO.
Hańba porażki i chmura niekompetencji z Afganistanu nadal szkodzą wysiłkom rekrutacyjnym wojska.
Jednorożec White Rage
Około rok temu Austin i przewodniczący Milley zrobili sobie przerwę od zapewnienia Amerykanów, że wszystko będzie dobrze w Kabulu, aby zeznawać przed Kongresem na temat wysiłków Pentagonu, aby zająć się "białą wściekłością" w ciągu sześciu miesięcy po zamieszkach 6 stycznia.
Obaj zostali również poproszeni o wyjaśnienie, dlaczego siły zbrojne zalecają żołnierzom przeczytanie między innymi często dyskredytowanych "antyrasistowskich" teorii Ibrama X. Kendiego. Jego polaryzująca doktryna twierdzi, że cały amerykański system rządów, całe życie społeczne i polityczne oraz nasza kultura są rasistowskie do rdzenia. W rezultacie rozwiązanie Kendiego wymaga radykalnych i jawnych preferencji rasowych i dyskryminacji, rzekomo w celu zwalczania tak podstępnego systemu.
Jednak to, co było zaskakujące w zeznaniach obu urzędników, to całkowity brak danych pokazujących jakiekolwiek ogólne trendy, że biali żołnierze byli mniej lub bardziej skłonni do praktykowania dyskryminacji rasowej lub szowinizmu niż inne grupy etniczne i rasowe w wojsku. Szereg oficerów broniło różnych warsztatów i zajęć w akademiach wojskowych, twierdząc, że biała wściekłość jest problemem egzystencjalnym w wojsku.
Podtekstem całej porażki zeznań było to, że dwaj tytułowi szefowie wojska chcieli uspokoić postępową większość w Kongresie USA, że sympatyzują z ruchem obudzonym i, wraz z innymi wysokimi rangą oficerami, chcą publicznie zasygnalizować cnotę w tym celu.
Kładąc nacisk na różnorodność, równość i integrację – najnowsze eufemizmy dotyczące stosowania parytetów rasowych i płciowych w celu zapewnienia proporcjonalnej, a nawet zadośćuczynienia – w całym korpusie oficerskim, Austin i Milley wydawali się całkowicie nieświadomi, że armia amerykańska zależy od pokoleń lojalności rodzin wobec sił zbrojnych. Takie dziedzictwo i spuścizna zapewniły stały strumień rekrutów do jednostek bojowych na pierwszej linii.
Innymi słowy, przez pokolenia te same rodziny, wywodzące się głównie z kohort klasy średniej, służyły nieproporcjonalnie w jednostkach bojowych w Wietnamie, różnych konfliktach w Iraku i Afganistanie. Rzeczywiście, gdyby wojsko było konsekwentne w swoich rasowych fiksacjach, mogłoby zauważyć, że biali mężczyźni – rzekome cele wysiłków Austina i Milleya, aby wytropić rzekome białe komórki wściekłości – zginęli w trzech wojnach w przybliżeniu dwukrotnie większej liczbie w ogólnej populacji.
Obecna analiza kryzysu rekrutacyjnego ujawnia to, co prawie każdy obserwator przewidziałby rok wcześniej na podstawie wyniosłej sygnalizacji cnoty Austina i Milleya: tradycyjne rodziny wojskowe nie wysyłają swoich synów i córek w szeregi. Rodziny obawiają się niebezpieczeństwa walki ani rygoru życia wojskowego, ale podejrzeń, że ich potomstwo będzie celem ideologicznej indoktrynacji i przymusu, jest albo obce, albo sprzeczne ze skutecznością militarną.
Tradycyjnie 40 procent nowych rekrutów powołuje się na służbę wojskową swoich rodziców – nie wspominając o dziadkach weteranach. Obecnie tylko 13 procent nowych rekrutów pochodzi z takich rodzin wojskowych. Jednak Austin i Milley nie mieli żadnego związku między fiksacjami Pentagonu na temat bieżących gorących kwestii społecznych a jego widoczną niezdolnością do zapewnienia honorowego i bezpiecznego wycofania się z Afganistanu.
Uzbrojenie Pentagonu
Istnieje ogólne przekonanie w wojsku i poza nim, że najwyższe szeregi służb są coraz bardziej upolitycznione. Wysocy rangą oficerowie wykorzystali wielki autorytet, wpływy i moc Pentagonu w polaryzacji postępowych ról rzeczniczych od transgenderyzmu po aborcję – ze szkodą dla skuteczności militarnej i śmiertelności. Wiele niezadowolenia z wojska wynika częściowo z obudzonej histerii, instytucjonalnej pogardy dla Donalda Trumpa i jego reakcji na to oraz postrzeganych nagród dla tych emerytowanych lobbystów wojskowych i członków zarządów korporacji, którzy odzwierciedlają nowe przebudzone credo.
Nadir w upolitycznieniu nastąpił w 2021 r., Kiedy ujawniono, że Milley potajemnie skontaktował się ze swoim chińskim komunistycznym odpowiednikiem w szczytowym momencie wyborów prezydenckich w 2020 r.
Milley twierdził, że wierzy, że jego naczelny dowódca, Trump, jest niestabilny. I tak, po diagnozie swojego laika, chciał zapewnić oficera Armii Ludowo-Wyzwoleńczej, że da Chińczykom do zrozumienia każdą myśl o prewencyjnym amerykańskim ataku na Chiny. Milley nakazał również swoim podległym oficerom teatru, aby najpierw zgłosili się do niego, jeśli Trump rozważa jakąkolwiek akcję nuklearną przeciwko Chinom.
Po publicznym ujawnieniu tych faktów Milley powinien był zostać zwolniony w trybie doraźnym. Zgodnie z prawem przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów jest wyłącznie urzędnikiem doradczym. Stanowisko nie ma dowództwa operacyjnego.
Milley naruszył łańcuch dowodzenia, uzurpując sobie władzę teatralną, która nie należała do niego. Wojsko nie może też długo istnieć, jeśli jego kultowy przywódca jest niezależny w kontaktach z wrogimi odpowiednikami bez wiedzy głównodowodzącego.
Czy możemy sobie wyobrazić oburzenie, które by teraz nastąpiło, gdyby Milley po raz kolejny ostrzegł swojego chińskiego odpowiednika, że inny prezydent, Joe Biden, według samego przewodniczącego, cierpi na ataki osłabienia poznawczego i wczesnej starości, zmuszając Milleya do wzięcia spraw w swoje ręce? Jednak taka niesubordynacja freelancerów jest teraz spuścizną Milleya.
W rzeczywistości niektórzy w emerytowanej armii amerykańskiej przez ponad cztery lata systematycznie naruszali Jednolity Kodeks Sprawiedliwości Wojskowej, czasami do tego stopnia, że angażowali się w rodzaj pornografii zamachu stanu.
W artykule w Washington Post emerytowani generałowie Paul Eaton, Antonio Taguba i Steven Anderson melodramatycznie i bez dowodów ostrzegali naród przed rzekomo zbliżającym się zamachem stanu, jeśli ich głównodowodzący Donald Trump zostanie ponownie wybrany w 2024 roku.
W sierpniu 2020 r. dwaj emerytowani oficerowie John Nagl i Paul Yingling napisali artykuł wzywający Milleya do usunięcia Trumpa z urzędu, gdyby sam Milley uznał taki ruch za konieczny po spornych wyborach. Było to de facto wezwanie do ewentualnego zamachu stanu. Ale to nie było wyjątkowe.
Wcześniej cywil Rosa Brooks, była prawniczka z czasów Obamy, opublikowała podżegające wezwanie do broni w foreign policy. Omówiła trzy główne możliwe sposoby usunięcia nowo zainaugurowanego Donalda Trumpa z prezydentury. Jedną z jej alternatyw był wojskowy zamach stanu.
Przez całą prezydenturę Trumpa emerytowani czterogwiazdkowi generałowie i admirałowie rutynowo oczerniali swojego głównodowodzącego jako prawdziwego nazistę, postać podobną do Mussoliniego, nikczemnego kłamcę i porównywalnego w swojej polityce z architektami nazistowskich obozów śmierci. Jeden z emerytowanych admirałów wezwał do usunięcia Trumpa "im szybciej, tym lepiej", tak jakby regularnie planowane wybory były niewystarczającymi środkami zaradczymi.
Oprócz wyraźnych naruszeń art. 88 Jednolitego Kodeksu Sprawiedliwości Wojskowej, oficerowie ci nie zdawali sobie sprawy, że prawie połowa kraju popiera prezydenta i jego politykę. I tak miliony ludzi logicznie doszłyby do wniosku, że najwyżsi rangą emerytowani oficerowie, a co za tym idzie kultura obecnego wojska, nie mieli nic poza pogardą dla własnych poglądów i decyzji wyborczych. Alienacja prawie połowy kraju nie jest mądrą strategią rekrutacji wojskowej.
Ani hipokryzja. W szeregach wzrosło przekonanie, że stosowanie prawa jest asymetryczne i politycznie wypaczone. Artykuł 88, mający zastosowanie do emerytowanych generałów i admirałów, zabrania oficerom wojskowym używania pogardliwych słów o najwyższych cywilnych wybranych i mianowanych urzędnikach. Nie mówi nic o małżonkach wspomnianych urzędników.
Żaden z emerytowanych oficerów, którzy w mediach zniesławiali swojego głównodowodzącego w latach 2017-2021, nie spotkał się z żadnymi konsekwencjami – naganami, sądami wojennymi lub sankcjami za prowadzenie interesów z Pentagonem z ich korporacyjnych kęsów. A jednak ostatnio to zrobił.
Armia amerykańska właśnie zwolniła emerytowanego konsultanta gen. Gary'ego Volesky'ego z kontraktu z Pentagonem, ponieważ wyśmiewał pierwszą damę Jill Biden. Zauważ, że Volesky nie sugerował, że Jill lub Joe Biden byli nazistami, faszystami lub kłamcami – a tym bardziej, że jej mąż powinien zostać usunięty z urzędu "im wcześniej, tym lepiej". Zbrodnią emerytowanego generała Volesky'ego była kpina z rzekomej hipokryzji Jill Biden w sprawie niedawnego obalenia Roe przeciwko Wade.
Niestety, kryzys w armii USA wykracza poza nawet nieszczęścia w Afganistanie, bezpodstawne oskarżenia przeciwko całej demografii, erozję rodzinnej lojalności wojskowej, freelancing upolitycznionych oficerów i asymetryczne stosowanie praw i kodeksów.
Słusznie czy nie, postrzeganie przez społeczeństwo i naszych wrogów jest takie, że armia amerykańska stała się podmiotem politycznym z programem, który wykracza poza obronę USA i ich interesów.
Jego postrzeganym głównym programem przez połowę kraju jest postępowa sprawiedliwość społeczna, zarządzana odgórnie przez kadrę elit, które mogą wdrażać kontrowersyjną politykę poprzez łańcuch dowodzenia bez niechlujnej pracy Kongresu – ku uciesze nowo odkrytych przyjaciół Pentagonu na przebudzonej lewicy.
Tacy wojskowi inżynierowie społeczni niestety wydają się podzielać pogardę dla dużej grupy Amerykanów, którzy głosowali na prezydenta, którym gardzili. I to jest fakt ciepło przyjęty przez naszych najgorszych wrogów za granicą.