wtorek, 26 maja 2020

"Chiny mobilizują wojsko. Gotowość do wojny. Jasny przekaz prezydenta"

Prezydent Chin Xi Jinping wezwał we wtorek armię do zwiększenia gotowości bojowej. Podkreślił, że wojsko musi być gotowe do wojny.

Chiny wojsko | Wojciech Jakóbik Blog

We wtorek odbyło się spotkanie plenarne delegacji z Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej i Ludowej Siły Zbrojnej Policji. Swoje przemówienie wygłosił m.in. prezydent Xi Jinping, a także sekretarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin.
We wtorek odbyło się spotkanie plenarne delegacji z Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej i Ludowej Siły Zbrojnej Policji. Swoje przemówienie wygłosił m.in. prezydent Xi Jinping, a także sekretarz generalny Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin.

Prezydent zwrócił się do wojska i nakazał większą mobilizację. Powiedział, że trwająca obecnie epidemia wywołała negatywny skutek nie tylko na gospodarkę, ale także bezpieczeństwo Chin.

Chiny nie są wystarczająco bezpiecznie - zewnętrznie, ale może także wewnętrznie. Trzeba eksplorować sposoby szkolenia i przygotowań do wojny, ponieważ sytuacja epidemiczna już się unormowała. Trzeba zintensyfikować przygotowania do walki zbrojnej, trzeba sprawnie przeprowadzić treningi wojskowe, poprawić gotowość naszego wojska do przeprowadzenia misji wojskowych – powiedział prezydent.

Chiny mają skupić się na szkoleniach i zbrojeniu. Prezydent rozkazał wojskowym, aby pomyśleli o najgorszych scenariuszach i przygotowali się do ochrony suwerenności narodowej, bezpieczeństwa i rozwoju państwa.

Jednocześnie prezydent pochwalił swój kraj za działania w obliczu epidemii. Powiedział, że po raz kolejny siły zbrojne udowodniły, że są niezastąpione i partia oraz obywatele mogą im w pełni zaufać. Zapewnił także, że nie porzucić tematu COVID-19, Chiny wciąż starają się umocnić i przygotować na ewentualną kolejną falę.

 
zrodlo:https://www.o2.pl/informacje;https://miziaforum.com/
zdjecie z internetu

"Loty z Polski wznowione w lipcu! Dokąd? Znamy szczegóły"

Najwcześniej w połowie czerwca, ale najpewniej dopiero na początku lipca – wtedy miałyby zostać wznowione loty międzynarodowe z polskich lotnisk. Jak wynika z ustaleń Fly4free.pl, obecny plan opracowany przez ULC zakłada, że na samym początku nie będą realizowane m.in. połączenia na południe Europy i do Wielkiej Brytanii.

Loty z Polski wznowione w lipcu! Dokąd? Znamy szczegółyCzy w te wakacje uda nam się polecieć na urlop?... (Fot. Getty Images)

Linie będą za to mogły uruchomić loty do 10 krajów, m.in. Czech, Bułgarii czy Chorwacji. Takie ustalenia padły na telekonferencji prezesa ULC z szefami lotnisk, choć ostateczna decyzja w tej sprawie będzie należała do rządu.

Wtorkowe ogłoszenie przez LOT wznowienia połączeń krajowych to dopiero początek drogi prowadzącej do wznowienia ruchu lotniczego w Polsce, bo kluczowe i tak będzie wznowienie lotów międzynarodowych z i do naszego kraju. Obecnie decyzją rządu obowiązuje zakaz lotów pasażerskich z i do Polski do 6 czerwca. Do 12 czerwca  natomiast obowiązują restrykcje przy przekraczaniu granicy.

Kiedy więc znów polecimy? Z informacji Fly4free.pl wynika, że najbardziej prawdopodobny termin to początek lipca – taka data padła podczas spotkania prezesa Urzędu Lotnictwa Cywilnego z zarządzającymi polskimi lotniskami. Na początku będziemy mogli jednak latać tylko w niektórych kierunkach, a zanim to nastąpi, na lotniskach i w działaniu linii lotniczych mogą zajść ogromne zmiany.

Oczywiście, wszystko może jeszcze się zmienić (chodzi tu choćby o ewentualny wzrost liczby zakażeń koronawirusem), ale wszystko jest na dobrej drodze – oto szczegóły mapy drogowej powrotu do latania, nakreślone przez Urząd Lotnictwa Cywilnego.

Jak mówi nam jeden z uczestników spotkania, omawiano na nim nowe wytyczne EASA, czyli Agencji UE  ds. Bezpieczeństwa Lotniczego, związane z planowanym wznowieniem lotów w Europie. Dokument ten, który wkrótce zostanie oficjalnie opublikowany, zawiera rekomendacje, które pozwolą zapewnić bezpieczeństwo pasażerów i przedstawicieli branży lotniczej, aby ograniczyć ryzyko zarażenia koronawirusem na lotnisku i w samolocie. Szczegółowych zmian jest bardzo dużo – zakładają one m.in. zakaz wstępu do terminala dla osób postronnych (tylko pasażerowie z ważnym biletem), obowiązek pomiaru temperatury i posiadania kamer termowizyjnych czy zapewnienie dystansu między pasażerami. I już wiadomo, że kilka z nich będzie budziło spore wątpliwości.

Podróże lotnicze będą w tym roku wyglądać zupełnie inaczej... (Fot. Getty Images)

Problemy? Dystans i dezynfekcja samolotów

– Wytycznych jest bardzo dużo, ale są one miejscami sformułowane dość ogólnie. Natomiast ULC zapowiedział, że będzie się starał przenieść je w skali 1 do 1 i zaprezentuje dość konserwatywne podejście, czyli jeśli będzie miał wybór czy normy mają być zaostrzone czy poluzowane, to raczej je zaostrzy – mówi nasz rozmówca.

Przykład to osławiona już kwestia zapewnienia dystansu między pasażerami. W zaleceniach EASA dotyczących pokładu samolotu czytamy, że ma on być zapewniony tam, “gdzie to możliwe”. Tymczasem nasz rozmówca twierdzi, że ULC chciałby ten zakaz egzekwować w sposób twardy.

– Trudno mi sobie wyobrazić w praktyce, że ULC nakaże na przykład blokowanie części foteli, bo co będzie, jeśli samolot przyleci np. z Chorwacji, gdzie takie regulacje nie obowiązują? Nie zostanie wpuszczony do Polski? – pyta nasz rozmówca.

Przypomnijmy, że w zaleceniach Komisji Europejskiej dotyczących wznowienia lotów też nie ma mowy o blokowaniu foteli, a tylko o obowiązku noszenia maseczek.

Drugim źródłem sporów może być kwestia, która w zaleceniach EASA brzmi: “regularne odkażanie kabiny statku powietrznego”. Co to bowiem znaczy regularne? Według naszego rozmówcy, ULC chciałby, aby przewoźnicy odkażali samoloty po każdym locie. Wszystko wskazuje na to, że w przypadku lotów krajowych tak właśnie będzie robił LOT – z nowej siatki połączeń wynika, że przewoźnik wydłużył czas postoju na lotnisku przed lotem powrotnym do 90 minut, aby mieć czas na czyszczenie maszyny.

Co zrobią z tym tanie linie lotnicze jak Ryanair czy Wizz Air? Wiemy tyle, że nie da się odkazić maszyny w ciągu 35-45 minut postoju (bo tyle zazwyczaj low-costy dają sobie czasu między jednym lotem a drugim), a sami przewoźnicy odkażają swoje samoloty tylko raz dziennie – po całym dniu lotów. I z naszych informacji wynika, że nie planują tego zmieniać.

Wróćmy jednak do harmonogramu i najważniejszych rzeczy – czyli daty wznowienia lotów oraz listy krajów, do których najpewniej będziemy mogli polecieć.

Maseczki w samolocie będą obowiązkowe. (Fot. Getty Images)

Południe Europy i Wielka Brytania? Na razie zapomnij!

Loty krajowe mają być więc swego rodzaju testem dla portów lotniczych, po którym nastąpi certyfikacja lotnisk, czyli sprawdzenie, jak poradziły sobie ze wznowieniem nowych wytycznych. Następny krok to wznowienie lotów międzynarodowych. Kiedy?

– Najbardziej prawdopodobny jest początek lipca – mówi nasz rozmówca.

Jak dodaje, w pierwszej kolejności będzie wydane pozwolenie na loty z Polski do krajów o bardzo niskim lub podobnym do Polski poziomie zakażeń. Na liście są Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja, Słowenia, Węgry, Bułgaria, Rumunia i Chorwacja.

Z kolei na spotkaniu z prezesami padło stwierdzenie, że na początku lipca niemal na pewno nie będzie zgody na loty do Włoch, Hiszpanii i Portugalii oraz Wielkiej Brytanii, oczywiście ze względu na dużą liczbę zachorowań w tych krajach.

To kolejna rzecz, która zapewne nie spodoba się tanim przewoźnikom takim jak Ryanair czy Wizz Air, dla których lwia część oferty to właśnie loty do tych krajów. Oznacza to też duży kłopot dla małych lotnisk, które niemal w całości opierają się na trasach “emigracyjnych”. Tak jak choćby lotnisko w Szymanach, dla którego najważniejsze trasy to połączenia Wizz Aira i Ryanaira do Londynu.

Jak komentuje tę sprawę Ryanair? Michał Kaczmarzyk, dyrektor generalny linii Buzz, jest przekonany, że nic nie jest jeszcze w tej sprawie przesądzone.

– Do wznowienia lotów międzynarodowych z Polski został ponad miesiąc i patrząc na sytuację epidemiczną w Hiszpanii czy Włoszech możemy spokojnie zakładać, że do tego czasu zostanie ona opanowana. Przy obecnych statystykach i trendach związanych z rozwojem pandemii bardziej martwię się, żeby przypadkiem kraje z zachodu i południa Europy nie wydały zakazów lotów do Polski lub nie nałożyły na pasażerów z Polski obowiązku kwarantanny- mówi Michał Kaczmarzyk, dyrektor generalny linii Buzz.

Jak całą sprawę komentuje ULC?

– Decyzja w sprawie zniesienia zakazu ruchu lotniczego w Polsce należy do rządu i Prezesa Rady Ministrów. Aktualnie jest ona analizowana. Do końca tygodnia zostanie przekazana informacja dotycząca zakazu i czasu jego obowiązywania. W sprawie ewentualnego wznowienia regularnych połączeń pasażerskich nie ma na razie żadnych decyzji. Będzie ona jednak zależała od wielu zmiennych, m.in. sytuacji epidemicznej w innych krajach. Zeszłotygodniowe spotkanie prezesa ULC z szefami portów lotniczych było poświęcone wprowadzeniu i koordynacji nowych wytycznych i wymogów bezpieczeństwa na lotniskach, związanych ze wznowieniem lotów, które w najbliższych dniach opublikuje EASA – mówi Karina Lisowska, rzeczniczka prasowa ULC.

Same porty lotnicze cieszą się z planowanego wznowienia połączeń, ale nie zakładają szybkiego powrotu do “starych” czasów.

– Szacujemy, że w lipcu obsłużymy ok. 10 procent pasażerów, których mieliśmy w analogicznym miesiącu rok temu. W sierpniu z kolei zakładamy, że będzie to 20 procent ruchu zeszłorocznego, we wrześniu 30 i tak stopniowo miesiąc po miesiącu liczba pasażerów będzie stopniowo rosła. Wiem, że na innych lotniskach te szacunki wyglądają podobnie – mówi w rozmowie z Fly4free.pl Marcin Danił, wiceprezes lotniska w Modlinie.

W przypadku podwarszawskiego portu oznacza to, że lotnisko przyjęłoby po wznowieniu lotów ok. 30 tys. pasażerów.

Pamiętajmy jednak, że to na razie tylko plan, a ostateczna decyzja należy do rządu i będzie zależała m.in. od liczby zachorowań w Polsce.

zrodlo:londynek.net;https://miziaforum.com

"Ulica „Łupaszki” zostanie w Białymstoku. Wojewódzki Sąd Administracyjny: zmiana nazwy nie miała uzasadnienia"

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku zdecydował: ulica Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” w stolicy województwa podlaskiego nadal będzie nosić taką nazwę. Nie chcą jej mieszkańcy, dla podlaskich mniejszości – prawosławnej i litewskiej – pseudonim Łupaszka przywodzi krwawe i bolesne skojarzenia. To jednak nie liczy się dla miejscowych polityków PiS, którzy przeforsowali takiego patrona, gdy w poprzedniej kadencji samorządu mieli większość w radzie miejskiej.

W kadencji bieżącej, gdy największy klub ma Koalicja Obywatelska, nazwę zmieniono na całkowicie neutralną Podlaską. Decyzja ta wywołała wściekłość na prawicy. Tylko kwestią czasu było wydanie przez podlaskiego wojewodę Bohdana Paszkowskiego rozporządzenia przywracającego „Łupaszkę”. I tak się stało, a jako oficjalne uzasadnienie tej decyzji wykorzystano brak uzasadnienia zmiany nazwy w decyzji rady miasta.

– Z podjętej uchwały wynika, że ulicy nadano nazwę „Podlaska” tymczasem uzasadnienie do projektu przekazanego radnym dotyczy nadania nazwy „100 lecia Praw Kobiet”, co oznacza, że uchwała została podjęta bez uzasadnienia – napisał w rozporządzeniu wojewoda. Powołał się również na opinię IPN nt. „Łupaszki”. Ta jest, jak można się łatwo domyślić, jednoznaczna: kreatorzy prawicowej polityki historycznej przekonują, że „Łupaszka” nigdy nie miał zamiaru krzywdzić ludności cywilnej, a jeśli do takich sytuacji doszło, to bez jego wiedzy.

Wojewódzki Sąd Administracyjny przyznał rację wojewodzie. 26 maja oddalił skargę białostockich radnych, stwierdzając, że w uchwale rady miejskiej nie było należytego uzasadnienia zmiany. A takowe być musi, gdyż jeśli „każda nowa władza będzie chciała zmieniać nazwę ulicy nadaną przez poprzedników, to łatwość takiego działania poprzez brak szczegółowego uzasadnienia merytorycznego, zawierającego powód dokonywanej zmiany, sprawi, iż w przestrzeni publicznej wkradnie się chaos”.

Radni PiS triumfują, Stefan Nikiciuk, radny Forum Mniejszości Podlasia zapowiada wniesienie odwołania do Naczelnego Sądu Administracyjnego.

– Sytuacja ze zamianą nazwy tej ulicy była od początku zagmatwana. Po decyzji prawicowych radnych środowiska mniejszościowe i podlaska lewica głośno protestowały. Prezydent Truskolaski i lokalna PO zachowywali się biernie. Co prawda w czasie kampanii prezydent jasno zadeklarował, że jest za zmianą nazwy ulicy, ale po wyborach dziwnie nic się nie działo. Coś w końcu jednak trzeba było zrobić, bo w koalicji z PO jest grupa radnych z Forum Mniejszości Podlasia, na których wisiała duża presja zniecierpliwionych wyborców – przypomina w rozmowie z Portalem Strajk Seweryn Prokopiuk, działacz Lewicy Razem na Podlasiu.  – Teraz odnoszę wrażenie, że obecny prawny pat jest dla wielu na rękę. PiS i narodowcy cieszą się, że Łupaszka został na Skorupach, a PO i FMP mogą rozłożyć ręce i powiedzieć, że „przecież zrobiliśmy wszystko co mogliśmy”. Znamienne też, że poseł Tyszkiewicz, przewodniczący PO na Podlasiu, dość szybko odciął się od decyzji swoich radnych i zdeklarował, że ulica Łupaszki powinna zostać. I ze smutkiem muszę przyznać, że wszyscy raczej spodziewali takiego scenariusza. Podlaska PO zgodnie z swoim duchem, jest za, a nawet przeciw – podsumowuje i przypomina, że polskie sądy w ostatnim trzydziestoleciu bardzo łatwo przechodziły do porządku dziennego nad krwawymi czynami „wyklętych” na Podlasiu, uznając je za dokonane „w stanie wyższej konieczności”.

Grzegorz Janoszka, również działacz podlaskiej Lewicy Razem, komentując sprawę dla Portalu Strajk stwierdził, że w całej sprawie smucą go dwie kwestie: i to, jaką decyzję podjął Wojewódzki Sąd Administracyjny, i to, że drogę do takiego orzeczenia otworzył błąd samych radnych, którzy wcześniej deklarowali chęć zmiany kontrowersyjnej nazwy, zgodnie z wolą wyborców.

– 4 dni po rocznicy spalenia przez podwładnych Łupaszki wsi Potoka kolejna furtka do dyskryminowania mniejszości przez wszelkiej maści skrajną prawicę została otwarta. Inna sprawa, że radni KO nie przyłożyli się do uchwały zmieniającej nazwę ulicy z Łupaszki na Podlaską. Jak zauważa sąd, w uzasadnieniu projektu uchwały brakowało podania jakichkolwiek przyczyn, dla których następuje zmiana. Smutne, że tak istotna sprawa, zarówno dla mniejszości prawosławnej, jak i dla sąsiadów nieszczęsnej ulicy, którzy hurtowo opowiedzieli się przeciwko nazwaniu jej imieniem Łupaszki, została potraktowana po łebkach – zauważa Janoszka.

W Białymstoku jest już Rondo Żołnierzy Wyklętych, a doroczne marsze ku czci „Burego”, organizowanych przez podlaskich nacjonalistów w Hajnówce, zyskały złą sławę w całej Polsce. Czy prawica zamierza dalej dawać mniejszościom do zrozumienia, że nie są u siebie, chociaż ich przodkowie żyli na tych ziemiach od stuleci?

– Kiedy w mediach pojawiły się informacje o planach nadania imienia mjr. Łupaszki jednej z ulic, w prawosławnym środowisku pojawiały się od razu komentarze, że pewnie następny będzie Rajs „Bury”. Ciężko powiedzieć, gdzie jest granica i czy ona w ogóle istnieje. W Białymstoku kilka lat temu głosowano nad pomysłem pomnika Romana Dmowskiego. Większość radnych była za, w tym radny mniejszości. Na szczęście ta idea szybko umarła. Trudno powiedzieć, co będzie dalej. Pozostaje wierzyć w rozsądek radnych, ale jest to coraz trudniejsze – mówi Seweryn Prokopiuk.

22 maja 1945 r. pierwszy szwadron dowodzonej przez „Łupaszkę” V Brygady Wileńskiej Armii Krajowej zastrzelił we wsi Potoka czterech mężczyzn, a całą miejscowość spalił. – Tu mieszkają przeciwnicy prawdziwej polskiej władzy, więc wieś spłonie – ogłosił wcześniej, jak wspominają świadkowie, jeden z oficerów „Łupaszki”. W zabudowaniach zginęło troje dzieci, czwarta ofiara zmarła wskutek poparzeń. 46 mieszkańców zniszczonej wsi, którzy stracili cały dobytek, zdecydowało się na wyjazd do ZSRR. Rok wcześniej, w czerwcu 1944 r., 5 Wileńska Brygada AK zabiła kilkadziesiąt osób cywilnych pochodzenia litewskiego w odwecie za wcześniejszą zbrodnię litewskiego kolaboracyjnego oddziału policyjnego na Polakach ze wsi Glinciszki.

zrodlo:strajk.eu;https://miziaforum.com/

"Protesty w Ekwadorze – „Walczymy o prawa pracownicze” "

Ekwadorskie organizacje pracownicze i studenckie mobilizują się do walki z neoliberalną ofensywą prowadzoną w cieniu pandemii.

Narasta niezadowolenie społeczne w Ekwadorze. Pomimo ograniczeń związanych z pandemią tysiące ludzi wyszło na ulice Quito, stolicy kraju, protestując przeciwko tamtejszej tarczy antykryzysowej, z której, ich zdaniem, korzystają tylko duże firmy i prywatne banki.

Protestują związkowcy, studenci, nauczyciele, robotnicy i przedstawiciele organizacji społecznych, żądając wycofania pomocy dla kapitalistów i bankierów i przeznaczenia środków na służbę zdrowia, edukację i ochronę praw pracowniczych.

„Pozostaniemy w ciągłej mobilizacji, dopóki nasz cel nie zostanie osiągnięty” – zapowiada Richard Gomez, przewodniczący Centralnej Organizacji Robotniczej (La central Unitaria de Trabajadores).

„Nasz związek walczy o prawa pracownicze. Dziś jednoczymy się w całym kraju, aby zażądać od tego rządu wycofania się z planów, które prowadzą do śmierci ludzi” – dodaje związkowiec.

Prezydent Ekwadoru, neoliberał Lenín Moreno, który jest jednocześnie szefem rządu, wydaje dekrety wymierzone w prawa pracownicze, często z pominięciem roli Zgromadzenia Narodowego, które nie akceptuje proponowanych przez niego rozwiązań. Ostatnio parlamentarzyści odrzucili plan Moreno, by deficyt budżetu państwa został pokryty ze składek pracowników, którzy mieliby być na ten cel dodatkowo opodatkowani.

Moreno wydał już dekrety, na mocy których masowo zwalniani są pracownicy budżetówki, a pozostałym zredukowano wynagrodzenia o 25 proc. Rząd prywatyzuje również firmy państwowe i likwiduje dopłaty do paliw, spełniając zapowiedzi z ubiegłego roku, z powodu których miały miejsce krwawe protesty na ulicach.

W cieniu pandemii rząd Moreno nadal twardo realizuje program Międzynarodowego Funduszu Walutowego, który zobowiązał się wdrożyć. Oznacza on drastyczne oszczędności, cięcia wydatków i wzrostu kosztów życia, co prowadzi do ubożenia ludności Ekwadoru. To właśnie z tego powodu w zeszłym roku w całym kraju odbyły się gwałtowne protesty, głównie z udziałem rdzennej ludności tego kraju.

zrodlo:strajk;https://miziaforum.com


"„Bierzemy, skoro państwo daje” – Renault i Nissan planują masowe zwolnienia pomimo państwowego wsparcia"

Samochodowy holding Renault-Nissan-Mitsubishi planuje masowe zwalnianie pracowników oraz likwidację niektórych zakładów pomimo wielomiliardowego wsparcia, które zapowiadają rządy Francji i Japonii.

Prezydent Francji Emmanuel Macron ma dziś przemawiać na temat planu rządu dotyczącego „ratowania” francuskiego przemysłu motoryzacyjnego, który poniósł straty w wyniku przestoju spowodowanego pandemią COVID-19. W kolejnych dniach francuski rząd ma przedstawić większe szczegóły dotyczące wdrożenia „planów oszczędnościowych” dla takich gigantów jak Renault i Nissan.

19 maja rozmowy między Renault, prywatnymi bankami i państwem francuskim (które posiada 15 procent akcji Renault) doprowadziły do ​​uzyskania przez Renault wsparcia w wysokości 5 mld euro.

Tymczasem, jak podaje tygodnik Le Canard enchaîné, powołując się na anonimowe źródło, obaj producenci samochodów planują masową redukcję kosztów w postaci likwidacji miejsc pracy celem zwiększenia swoich zysków, pomimo wsparcia finansowego zapowiedzianego przez rządy i banki. Oznacza to, że jedynym skutkiem pomocy publicznej będzie jeszcze większe wzbogacenie się wielkiego biznesu, a klasa robotnicza i tak „zostanie na lodzie”, bez pieniędzy i bez pracy.

Jeszcze w 2019 roku tandem Renault-Nissan (obie firmy mają wzajemny udział w swoich zyskach) planował zredukować koszty o 2 mld euro, co miało oznaczać likwidację 12 500 miejsc pracy na całym świecie. Teraz planowana liczba zwolnień wzrosła do 20 000 pracowników, co oznacza 15 proc. obecnie zatrudnionych pracowników.

Według Le Canard enchaîné Renault zamknie cztery swoje fabryki we Francji położone w Choisy-le-Roi, Dieppe, Fonderies de Bretagne i we Flins, gdzie montowany jest elektryczny samochód kompaktowy Zoe i Nissan Micra.

Nissan z kolei planuje zamknąć swoje fabryki w Hiszpanii oraz dokonać znacznej redukcji etatów w zakładach w Japonii, Wielkiej Brytanii, Meksyku, Indiach i Indonezji.

Dziennikarze La Tribune odkryli, że sytuacja finansowa Renault wcale nie jest zła. Pomimo zawieszenia produkcji samochodów wywołanego pandemią, pod koniec marca Renault posiadało rezerwy gotówkowe w wysokości 10,3 miliarda euro, a miesięczne wydatki w wysokości 600 milionów euro. „Jeśli państwo daje, nierozsądnie byłoby go nie prosić o pomoc” – tak kierownictwo koncernu skwitowało fakt otrzymania pomocy publicznej

W kwietniu tego roku Nissan, który posiada rezerwy gotówkowe w wysokości 1,14 biliona jenów (9 miliardów euro), poprosił o pożyczki w wysokości 500 miliardów jenów od banków publicznych i prywatnych w Japonii. „Mamy wystarczającą płynność na bieżące operacje, ale chcemy być przygotowani na różne warianty, jeśli kryzys się pogłębi” – powiedziała rzeczniczka Nissana Azusa Momose. Nissan planuje w 2020 roku wyprodukować zaledwie 4,6 mln pojazdów, pomimo iż jego zdolność produkcyjna wynosi 7 mln pojazdów.

Anonimowy francuski urzędnik powiedział AFP, że Macron przygotowuje ogólny plan wsparcia producentów samochodów: „Plan ten obejmuje różne elementy: suwerenność przemysłu, przejście na produkcję pojazdów ekologicznych, a także zapewnienie konkurencyjności przemysłowej”.

W rzeczywistości nawet ministrowie Macrona sygnalizują, że zaakceptują masową redukcję miejsc pracy w Renault i innych koncernach w imię tego, by gospodarka francuska pozostała liderem „w dziedzinie inżynierii, badań, innowacji i rozwoju”.

Plan „ratowania gospodarki” realizowany przez polityków przypomina ten z czasów kryzysu w 2008 roku, kiedy ogromnymi pieniędzmi zasilono głównie wielkie koncerny, banki Wall Street. Nie poprawiło to natomiast sytuacji przeciętnych obywateli, których z każdym rokiem biednieją coraz bardziej, w efekcie czego drastycznie rosną nierówności społeczne.

zrodlo:strajk.eu;https://miziaforum.com

"Toksyczne odpady w kilku miejscach na południu kraju. Składowali je przedsiębiorcy-przestępcy"

Ponad 400 litrów toksycznych substancji znaleziono na terenie prywatnej stajni w Żywcu. Substancje powinny zostać niezwłocznie zutylizowane, jednak po raz kolejny okazało się, że polski biznes wszelką odpowiedzialność uważa za frajerstwo. Szajka przedsiębiorców nielegalnie przechowywała niebezpieczne odpady w kilku miejscach w południowej Polsce.

Żywiecka policja poinformowała, że na terenie stajni magazynowano „wyjątkowo niebezpieczne dla otoczenia odpady”. Odpowiedzialni za to przedsiębiorcy zostali już zatrzymani przez policję, a Prokuratura Okręgowa w Krakowie wszczęła postępowanie. Proceder wykracza poza jedną miejscowość. Śledczy poinformowali, że substancje były składowane w co najmniej kilku miejscowościach. W każdym przypadku dopuszczono się naruszenia prawa regulującego gospodarkę odpadami oraz stworzono niebezpieczeństwo dla środowiska naturalnego i ludności.

Prywatna firma ze Skawiny skupowała materiały niebezpieczne, a następnie umieszczała je na prywatnych posesjach. Zgodnie z prawem – substancje powinny być niezwłocznie przewożone do certyfikowanych zakładów zajmujących się utylizacją. Szacuje się, że biznesmeni zaoszczędzili w tej sposób ponad milion złotych.

Groźne zjawisko trwało w Żywcu od dłuższego czasu. Samorządowcy przyznają, że przedsiębiorcy unikali odpowiedzialności, kontynuując przestępczą działalność.

– Gdy tylko sprawa wyszła przed rokiem na jaw, z miejsca wydałem urzędowy nakaz usunięcia zgromadzonych materiałów – mówi burmistrz Żywca, Antoni Szlagor.

– Właściciel terenu, na którym zmagazynowano odpady odwołał się jednak twierdząc, że nie wiedział nic o procederze – dodaje samorządowiec.

Według włodarza winne jest polskie prawo, które właściciela prywatnej posesji ustawia na pozycji świętej krowy.

– Mamy dziurawy system prawny, który pozwala na taki skandaliczny rozwój sytuacji, bo skoro jest przestępca, jest właściciel terenu, gdzie składowano nielegalnie towar, to chyba oczywiste jest kto powinien ów towar usunąć i zająć się jego utylizacją – powiedział Szlagor.

Region żywiecko-skawiński nie po raz pierwszy w ostatnim czasie został dotknięty ekologicznym niebezpieczeństwem. W czerwcu zeszłego roku opisywaliśmy przypadek firmy Valeo, z której zakładów wydobywał się fetor przypominający topiony plastik.

Na łamach naszego portalu opisywaliśmy więcej przypadków szkodliwej dla środowiska działalności biznesu. Miesiąc temu w małopolskim lesie znaleziono dwie tony martwych zwierząt hodowlanych.  W styczniu właściciel przedsiębiorstwa rybnego pozostawił na drodze leśnej 600 kg gnijących ryb. W sierpniu 2019 r. w Działoszynie prywaciarz wylewał toksyczne ścieki do lasu, twierdząc, że to deszczówka. W zachodniopomorskich Policach od lat powiększa się nielegalne składowisko odpadów. W styczniu 2019 r. łódzka policja zatrzymała właścicielkę firmy ze Zgierza, która pozbywała się na dziko strzykawek, bandaży i pozostałości lekarstw, a także metali ciężkich – wszystko wywoziła do lasu. Również pod Zgierzem policja znalazła w zeszłym roku pół miliona ton nielegalnie składowanych chemikaliów.

Przedsiębiorcy nie oszczędzają również cieków wodnych. W styczniu bieżącego roku w Łodzi właściciel przedsiębiorstwa nakazywał podwładnym wylewanie hektolitrów trujących do rzeki Olechówka. W efekcie zagładzie uległ cały wodny ekosystem. Najbardziej tragicznym w skutkach był jednak przypadek biznesmena z Poznania, który w 2015 roku zatruł wodę w Warcie tysiącami litrów środka insektobójczego. Odtworzenie zniszczonego rybostanu potrwa do 2025 roku.

Spowodowanie katastrofy ekologicznej jest przestępstwem ściganym z urzędu. Zgodnie z art. 182 § 1. KK, „kto zanieczyszcza wodę, powietrze lub powierzchnię ziemi substancją albo promieniowaniem jonizującym w takiej ilości lub w takiej postaci, że może to zagrozić życiu lub zdrowiu człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza lub powierzchni ziemi lub zniszczenie w świecie roślinnym lub zwierzęcym w znacznych rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”

zrodlo:strajk.eu;https://miziaforum.com/

"Trudna sytuacja libańskich pracowników migrujących nasila się w miarę narastania kryzysów"

BEIRUT (AP) - Na długo przed wybuchem pandemii żyli i pracowali w warunkach, które grupy praw nazywają wyzyskiem - niskie zarobki, długie godziny, brak ochrony prawa pracy.

Obecnie około 250 000 zarejestrowanych robotników migrujących w Libanie - pokojówki, śmieciarze, robotnicy rolni i robotnicy budowlani - staje się coraz bardziej zdesperowanych wraz z nadciągającym kryzysem gospodarczym i finansowym w połączeniu z ograniczeniami koronawirusa.

Bezprecedensowy kryzys walutowy w Libanie oznacza, że wielu migrantów nie otrzymywało miesięcznych wynagrodzeń lub że wartość wynagrodzeń spadła o ponad połowę. Inni stracili pracę po tym, jak pracodawcy porzucili ich na ulicach lub poza ambasadami.

„Jesteśmy niewidzialni” - powiedział Banchi Yimer, były pracownik domowy z Etiopii, który założył grupę działającą na rzecz praw pracowników domowych w Libanie. „Nie istniejemy nawet dla naszych rządów, nie tylko dla rządu libańskiego”.

W ciągu zaledwie trzech dni, powiedziała, 20 etiopskich robotników domowych zostało porzuconych przez sponsorów i pozostawionych poza ambasadą. Opublikowane przez nią zdjęcie pokazuje kobiety z plecakiem lub torebką, ustawione wzdłuż ścian ambasady - niektóre siedzą na podłodze.

Pandemia zadała ostatni cios libańskiej gospodarce, zniszczonej już przez kryzys finansowy wywołany dekadami korupcji i złego zarządzania. W ostatnich tygodniach funt libański, przywiązany do dolara przez ponad dwie dekady, stracił 60% swojej wartości w stosunku do dolara, a ceny podstawowych towarów gwałtownie wzrosły. Bezrobocie wzrosło do 35%, a około 45% ludności kraju znajduje się obecnie poniżej granicy ubóstwa .

W czasie kryzysu pracownicy migrujący należą do najbardziej narażonych.

Wśród nich jest 180 000 pracowników domowych, w większości kobiety i wiele z Etiopii i Filipin. Tysiące żyją nielegalnie, po ucieczce od swoich pracodawców, z którymi byli związani w niesławnym systemie sponsorowania, znanym po arabsku jako „kafala”, którego początki sięgają lat 60. XX wieku.

Wielu jest uwięzionych, niezdolnych do powrotu do domu, ponieważ nie mogą sobie pozwolić na wygórowane koszty lotów repatriacyjnych lub ponieważ globalne podróże lotnicze są poważnie ograniczone.

Ich sytuacja jest podobna do sytuacji pracowników migrujących w innych krajach, w tym zagranicznych robotników w bogatych w ropę krajach Zatoki Perskiej, którzy obecnie znajdują się bez pracy, ponieważ COVID-19 prześladuje ich obozy pracy .

 

W stolicy Libanu w Bejrucie finansowy chaos wzmógł ich rozpacz.

W sobotę filipińska pomoc domowa odebrała sobie życie dzień po przybyciu do schroniska prowadzonego przez ambasadę Filipin dla pracowników oczekujących powrotu do domu po utracie pracy. W poniedziałkowym oświadczeniu ambasada powiedziała, że zmarła po wyskoczeniu z pokoju, który dzieliła z dwoma innymi.

Zarówno ambasada Filipin, jak i władze libańskie poinformowały, że prowadzą dochodzenie w sprawie śmierci.

Podejrzane samobójstwa lub próby ucieczki zagranicznych pracowników domowych stały się częstym zjawiskiem w Libanie, a lokalne raporty odnotowują co najmniej jeden incydent na miesiąc.

Takie desperackie czyny są często obwiniane o system sponsorski, który według grup praw tworzy warunki zbliżone do niewolników. Niektórzy pracodawcy nie pozwalają swoim pomocnikom wychodzić na ulicę samotnie lub mieć dzień wolny.

Pracownicy domowi nie są chronieni prawem pracy i często są uwięzieni w 24-7 harmonogramie pracy bez prawa do rezygnacji.

„Niektórzy z pracodawców nadużywają ich psychicznie fizycznie i nie ma prawa, które by ich chroniło. Ich pracodawcy ... traktują ich jak niewolników - powiedziała Tsigereda Brihanu, etiopska aktywistka z Egna Legna, organizacji Yimer.

Badanie przeprowadzone przez Międzynarodową Organizację Pracy w 2016 r. Wykazało, że spośród 1200 ankietowanych pracodawców ponad 94% odmówiło wydania paszportów pracowników.

W ubiegłym tygodniu siły bezpieczeństwa brutalnie stłumiły protest robotników sanitarnych z Bangladeszu, którzy domagali się dostosowania swoich wynagrodzeń do nowych stawek rynkowych.

Pandemia również się odbiła. Kilkudziesięciu zagranicznych pracowników mieszkających w przeludnionych mieszkaniach w Bejrucie uzyskało pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa. Riot policja jest często rozmieszczana na zewnątrz budynków w celu egzekwowania izolacji.

W ubiegłym tygodniu etiopscy robotnicy zorganizowali symboliczną demonstrację poza ambasadą, aby domagać się bezpłatnej repatriacji.

„Nie jesteśmy w stanie przynieść samolotu i wyrzucić wszystkich z tego kraju. Chciałbym, żebyśmy mogli to zrobić - powiedziała Brihanu. „Regularne życie w Libanie jest bardzo trudne, aby przetrwać. Nie warto tu zostać. ”

Jedna z etiopskich pracownic powiedziała, że chociaż jej sponsor nadal płaci wynagrodzenie, już się zamawia, aby wrócić do domu, ponieważ wie, że dolary się skończą, a ceny będą nadal rosły. „Liban jest skończony”, powiedziała, odmawiając podania swojego imienia, aby móc swobodnie mówić.

Blokada wirusa pogorszyła warunki pracy. Niektórzy pracownicy nie są w stanie komunikować się z własnymi rodzinami i przyjaciółmi, godziny są znacznie dłuższe, a wymagania pracodawców są nierealne, powiedziała Zeina Mezher z Międzynarodowej Organizacji Pracy.

„Mówią, że wszyscy jesteśmy w trakcie burzy, ale nie wpływa to na nas wszystkich w ten sam sposób” - powiedziała.

Yimer, który założył Egna Legna w 2017 r., Jest teraz w Kanadzie, gdzie grupa jest zarejestrowana jako organizacja non-profit, ponieważ pracownicy domowi są nielegalni jako aktywiści w Libanie, a rząd odmówił zarejestrowania dla nich związku .

Egna Legna, co oznacza „od nas migrantów do nas migrantów” w języku amharskim, oficjalnym języku Etiopii, oferuje teraz pakiety żywności dla niektórych osób, które straciły pracę, i pomaga innym płacić czynsz.

„Nie pracowałem przez prawie trzy miesiące”, powiedział Kumari, pracownik gospodarstwa domowego ze Sri Lanki.

Kumari wstrzymywała pracę w kilku domach, aby wysłać pieniądze do swojej 5-letniej córki, która jest wychowywana przez matkę w domu.

„Nikt nie ma pracy. Chcę iść do domu, ale nie mogę, dopóki korona się nie skończy - powiedziała.

"Udziały globalne rosną, gdy nadzieje na odzyskanie danych przyćmią obawy wirusów"

TOKIO (AP) - globalne akcje wzrosły we wtorek, gdy nadzieje na ożywienie gospodarcze przesłaniały obawy o pandemię koronawirusa.

Inwestorzy koncentrują się na tym, jak różne narody dostosowują się do powrotu do biznesu, jednocześnie starając się kontrolować nowe przypadki COVID-19.

CAC 40 we Francji wzrósł o 1% do 4585, ponieważ rząd miał ujawnić środki wsparcia dla przemysłu motoryzacyjnego. Niemiecki DAX zyskał 0,6% do 11 458, a FTSE 100 w Wielkiej Brytanii, który został zamknięty w poniedziałek, wzrósł o 1,2% do 6063.

Akcje w USA zostały nastawione na zyski po długim weekendzie, przy czym przyszłość przemysłów Dow wzrosła o 1,9%, a przyszłość S&P 500 o 1,8%.

Handlowcy czekają na dane o zaufaniu konsumentów w USA w maju i sprzedaż domów w kwietniu, które mogą dać dalsze wskazówki na temat powagi kryzysu wywołanego pandemią.

„W dzisiejszych czasach rynek finansowy ... nawet najcieńsze pozytywne wiadomości na froncie COVID-19 wywołują zwyżkową odpowiedź immunologiczną i kolejną falę szczytowego handlu wirusami”, powiedział analityk Jeffrey Halley z platformy handlowej Oanda.

Komentarze prezesa chińskiego banku centralnego na temat wsparcia spowolnienia gospodarczego również podniosły nastroje.

Yi Gang w wywiadzie na stronie internetowej banku obiecał obniżyć koszty finansowania dla przedsiębiorców i „wspierać rozwój realnej gospodarki”.

Powiedział, że Chiński Bank Ludowy będzie prowadził „bardziej elastyczną” politykę pieniężną zgodnie z oficjalnymi celami ogłoszonymi w piątek przez premiera Li Keqianga, aby pomóc mniejszym i prywatnym firmom przetrwać pandemię koronawirusa.

Wywiad został opublikowany podczas odbywającej się co roku w Chinach ceremonii Narodowego Kongresu Ludowego, podczas którego inni wyżsi urzędnicy podkreślali potrzebę zwiększenia wzrostu i tworzenia miejsc pracy, jednocześnie unikając nadmiernych wydatków rządowych.

W Japonii rządowe oceny wykorzystania pociągów podmiejskich wykazały, że ruch we wtorek był nadal znacznie mniejszy niż zwykle, po tym, jak kraj ten zniósł pandemiczny stan wyjątkowy dla Tokio i kilku innych obszarów. Rozluźnione środki ostrożności mają obejmować to, co premier Shinzo Abe nazwał „nowym stylem życia”, z powszechnym noszeniem masek i osłon twarzy.

Benchmark Tokio, Nikkei 225, skoczył o 2,6%, kończąc na 21 277,77, w wyniku odbicia do poziomów dla indeksu, które nie zostały zmienione od początku marca. Australijski wskaźnik S & P / ASX 200 wzrósł o prawie 3,0% do 5780,00. Kospi z Korei Południowej zyskał 1,8% do 2 029,78. Hang Seng w Hongkongu zwiększył o 1,3% do 23 384,66, a Shanghai Composite zyskał 1,0% do 2 846,55.

Benchmark amerykańska ropa naftowa zyskała 77 centów do 34,02 USD za baryłkę w handlu elektronicznym na nowojorskiej giełdzie Mercantile Exchange. W piątek zamknął się za 33,25 USD, aw poniedziałek rynki były zamknięte. Ropa Brent, międzynarodowy standard, wzrosła o 48 centów do 36,60 USD za baryłkę.

Dolar spadł do 107,52 jena japońskiego z 107,69 jena pod koniec poniedziałku. Euro wzrosło do 1,0964 USD z 1,0898 USD.

Przyczynił się pisarz AP Business Joe McDonald w Pekinie.

zrodlo:apnews;https://miziaforum.com

"W Brazylii Bolsonaro wszyscy inni są winni wirusów"

RIO DE JANEIRO (AP) - Gdy Brazylia stała się jednym z najbardziej zarażonych krajów na świecie, prezydent Jair Bolsonaro przejmuje wszelką odpowiedzialność za kryzys związany z koronawirusem, obwiniając burmistrzów, gubernatorów, ustępującego ministra zdrowia i media.

W przeciwieństwie do niego, przedstawia się jako jasnowidzący krzyżowiec, który chce bronić niepopularnego pomysłu - że zamknięcie gospodarki w celu kontrolowania COVID-19 ostatecznie spowoduje więcej cierpień niż pozwolenie, by choroba zaczęła przebiegać. Powiedział, że odmowa gubernatorom dostosowania się do jego dekretu zezwalającego na otwieranie sal gimnastycznych.

W obliczu zakazu podróży nałożonego na Brazylię przez USA z powodu powszechnego COVID-19, jeden z jego doradców nazwał to histerią prasową.

Od wybuchu epidemii brazylijski przywódca unikał uznania potencjalnych skutków jego działań, w szczególności podważając zalecenia lokalnych liderów dotyczące pozostania w domu. W połowie kwietnia Bolsonaro mianował nowego ministra zdrowia, którego zadaniem było oszczędzanie gospodarki przed koronawirusem.

„Ponowne otwarcie handlu to ryzyko, które podejmuję, ponieważ jeśli (wirus) pogorszy się, wyląduje mi na kolanach” - powiedział.

Niecałe dwa tygodnie później, gdy liczba ofiar śmiertelnych w Brazylii przekroczyła 5000, powiedział dziennikarzom: „Nie postawisz mi na kolanach tej liczby, która nie jest moja”.

Bolsonaro, drugi od lewej, słucha kibiców odmawiających modlitwę za niego, gdy opuszcza swoją oficjalną rezydencję. (AP Photo / Eraldo Peres)

Niemal miesiąc później liczba ofiar śmiertelnych w kraju wynosząca 211 milionów wzrosła ponad czterokrotnie, do 23 473, i nadal rośnie.

Brazylijski Sąd Najwyższy ustalił, że państwa i miasta są właściwe do nakładania środków izolacyjnych. Więc Bolsonaro 7 maja celowo przeszedł przez plac Three Powers w stolicy do najwyższego sądu, ciasnego skupiska ministrów i liderów biznesu, i zażądał złagodzenia lokalnych ograniczeń.

„Niektóre państwa posunęły się za daleko w swoich restrykcyjnych środkach, a konsekwencje pukają do naszych drzwi”, powiedział, dodając, że dziesiątki milionów Brazylijczyków straciły swoje dochody. Wielokrotnie wyróżniał niektórych lokalnych liderów z nazwiska.

Gdy gubernatorzy przeciwstawili się późniejszemu dekretowi Bolsonaro, że siłownie, salony fryzjerskie i salony piękności mogą działać jako niezbędne usługi, oskarżył ich o podważenie praworządności i zasugerował, że posunięcie to zaprosiłoby „niepożądany autorytaryzm do pojawienia się w Brazylii”.

W sobotę wieczorem Bolsonaro zapuścił się do stolicy Brazylii, aby dać przykład, tym razem jedząc hot doga kupionego od sprzedawcy ulicznego. Film, który opublikował na Facebooku, pokazuje, że zwolennicy robią selfie i nazywają go pseudonimem „Mit!” - podczas gdy osoby poddane kwarantannie w mieszkaniach z widokiem potrząsały garnkami i patelniami w proteście.

Ankieta XP / Ipespe z 17–18 maja wykazała, że 58% ankietowanych oceniło reakcję pandemiczną Bolsonaro jako złą lub straszną, a tylko 21% jako dobrą lub doskonałą. W obu przypadkach gubernatorzy poradzili sobie ponad dwukrotnie. Sondaż miał margines błędu 3,2 punktu procentowego.

Największy naród Ameryki Łacińskiej potwierdził około 375 000 przypadków COVID-19, więcej niż jakikolwiek naród poza USA, a eksperci twierdzą, że liczba ta jest znacznie niższa z powodu niewystarczających testów. Obciążenie niedofinansowanych szpitali w Brazylii doprowadziło ich na skraj upadku w wielu stanach i uniemożliwia niektórym pacjentom leczenie.

Miguel Lago, dyrektor wykonawczy Brazylijskiego Instytutu Badań Polityki Zdrowotnej, który doradza urzędnikom zdrowia publicznego, ujawnia zamieszanie i ból serca. Powiedział, że dwóch ministrów zdrowia odeszło z urzędu podczas pandemii, czyniąc Brazylię jedynym krajem na świecie, który może domagać się takiego wyróżnienia.

Brazylia „jest całkowicie niezdolna do radzenia sobie z kryzysem i reagowania na niego, ponieważ kryzys należy rozwiązać - z pełnym przywództwem, jasnymi przesłaniami, stabilnością polityczną i jednością” - powiedział Lago. „W tym przypadku tak nie jest. Zasadniczo widzimy całkowity brak powagi i kompetencji. ”

Skrajnie prawicowy lider zwolnił swojego pierwszego ministra zdrowia, Luiza Henrique Mandetty, za wspieranie ograniczeń gubernatorów. W swoim wystąpieniu Mandetta odniósł się do Bolsonaro w tym, co później potwierdził w czasopiśmie Época, jako aluzję do książki Alberta Camusa „Plaga”. Powieść o chorym mieście zawiera fragment, w którym mówi się, że ci, którzy nie wierzyli w plagę, pierwsi umierali, ponieważ nie podjęli żadnych środków ostrożności.

Drugi minister Bolsonaro, Nelson Teich, zrezygnował około miesiąc później po tym, jak otwarcie nie zgadzał się z Bolsonaro w sprawie chlorochiny, poprzednika leku przeciwmalarycznego często reklamowanego przez prezydenta USA Donalda Trumpa jako realne leczenie. Bolsonaro w swojej 17-miesięcznej kadencji często wyrażał otwarty podziw dla Trumpa i Stanów Zjednoczonych

Trump musiałby zwolnić najwyższego eksperta swojego rządu w sprawie wirusa i następcy eksperta, wziąć udział w wiecach anty-pandemicznych i rozszerzyć leczenie chlorochiną „, aby zbliżyć się do poziomu niekompetencji kryzysowej”, pokazane przez Bolsonaro, Iana Bremmera, prezesa doradztwa politycznego Eurasia Group, powiedział na Twitterze w tym miesiącu.

Kilka tygodni po chwaleniu chlorochiny i poleceniu armii zwiększenia produkcji, Bolsonaro przyznał w zeszłym tygodniu, że nie ma naukowych dowodów na jego skuteczność, ale powiedział, że naród jest w stanie wojny i lepiej walczyć i przegrywać niż w ogóle nie walczyć . W kraju nadal jest tylko tymczasowy minister zdrowia: generał bez doświadczenia zdrowotnego przed kwietniem.

W niedzielę w stolicy zwolennicy Bolsonaro zorganizowali małą demonstrację przed pałacem prezydenckim, tak jak to robili przez kilka tygodni. Bolsonaro dołączył i ponownie podniósł dzieci w ramiona.

Udostępnił wideo z estakady helikoptera z demonstracji, która ujawniła rzadko zajęty plac. Uczestniczyło może około 1000 osób w mieście liczącym 3 miliony. Jeden sztandar brzmiał: „Blokady zabijają więcej niż chiński wirus !!!”

Tego samego dnia Trump zabronił wjazdu do USA obcokrajowcom przybywającym z Brazylii. Trump już zakazał niektórym podróżnym z Chin, Europy, Wielkiej Brytanii i Irlandii oraz, w mniejszym stopniu, z Iranu. Nie przeniósł się, aby zakazać podróży z Rosji, która ma trzecią największą liczbę zakażeń na świecie.

Filipe Martins, specjalny doradca Bolsonaro do spraw międzynarodowych, napisał na Twitterze, że zakaz był naturalnym skutkiem dużej populacji Brazylii. „Nie ma nic specjalnie przeciwko Brazylii. Zignoruj histerię ze strony prasy - powiedział. Bolsonaro udostępnił komentarz Martinsa w mediach społecznościowych, ale nie skomentował siebie.

Po opuszczeniu rezydencji prezydenckiej w poniedziałek rano Bolsonaro odmówił odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Jeden zwolennik przykuł jego uwagę i błagała go o rozpoczęcie kampanii „masowej reklamy”, aby poprawić swój negatywny wizerunek za granicą.

„Globalna prasa jest lewacka” - wyjaśnił chłodno Bolsonaro, po czym wyciągnął rękę, by wskazać dziennikarzom.

Po tym, jak Bolsonaro wsiadł do samochodu, jego zwolennicy zwrócili się w stronę reporterów, wysadzając ich w powietrze „śmieciami” i „komunistami”, wykonując obsceniczne gesty i groźby. Media głównego nurtu Globo i Folha de S.Paulo ogłosili później, że przestaną relacjonować nieformalne konferencje prasowe Bolsonaro poza rezydencją ze względu na obawy o bezpieczeństwo dziennikarzy.

zrodlo:apnews;https://miziaforum.com


"Minister rezygnuje z rządów Wielkiej Brytanii z powodu naruszenia blokady przez pomocnika"

LONDYN (AP) - młodszy minister rządu brytyjskiego zrezygnował we wtorek z powodu nie zwolnienia premiera Borisa Johnsona ze swojego głównego doradcy za rzekome naruszenie zasad blokowania koronawirusa.

Johnson opowiedział się Dominicowi Cummingsowi za decyzją o przejechaniu 400 kilometrów do domu rodziców pod koniec marca, pomimo krajowego nakazu pozostania w domu. Cummings mówi, że podróżował , aby dalsza rodzina mogła opiekować się 4-letnim synem, gdyby on i jego żona, którzy podejrzewali infekcje koronawirusem, zachorowali.

Ale wielu Brytyjczyków twierdzi, że Cummings wyśmiewał ofiary z ludzi, którzy przestrzegali zasad, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się choroby, nawet jeśli oznaczało to trzymanie się z dala od bliskich.

Minister Szkocji Douglas Ross powiedział w liście rezygnacyjnym, że „ogromna większość ludzi” nie zgadza się z Cummings.

„Mam wyborców, którzy nie pożegnali się z bliskimi; rodziny, które nie mogły razem opłakiwać; ludzie, którzy nie odwiedzali chorych krewnych, ponieważ przestrzegali wskazówek rządu ”- napisał. „Nie mogę w dobrej wierze powiedzieć im, że wszyscy się mylili, a jeden starszy doradca rządu miał rację”.

Starsi policjanci powiedzieli, że interpretacja reguł przez Cummingsa utrudnia egzekwowanie blokady, a naukowcy twierdzą, że może to podważyć wiadomości o znaczeniu dystansu społecznego.

„Grozi osłabieniem poczucia wspólnoty, jeśli postać tak wybitna jak Dominic Cummings i sam premier zacznie podważać przesłanie„ my ”i zacznie mówić o„ ja ”” - powiedział Stephen Reicher, psycholog behawioralny, który pomaga doradzać rząd.

Johnson stanowczo stał przy swoim doradcy, mówiąc, że Cummings „postępował zgodnie z instynktem każdego ojca i każdego rodzica”.

We wtorek minister gabinetu Michael Gove nalegał, aby Cummings „nie złamał prawa. Nie złamał zasad. Starał się chronić swoją rodzinę. ”

Podróż Cummingsa spotkała się jednak z krytyką ze strony naukowców, lekarzy, biskupów i Brytyjczyków w całym kraju. Złowieszcze dla Johnsona niepokoi także rosnącą liczbę konserwatywnych ustawodawców.

„Nie możemy już wyrzucać cennej publicznej i politycznej woli”, napisał na Twitterze konserwatywny prawodawca William Wragg. „Upokarzające i poniżające jest ich biuro, gdy ministrowie wystawiają uzgodnione stanowiska w obronie doradcy. Jest to czas wyjątkowej sytuacji narodowej i musimy skupić się na tym bezlitośnie. Jesteśmy to winni narodowi.

zrodlo:https://miziaforum.com/

"Niemcy podzieliły się planami zniesienia zasad pomimo wybuchów epidemii"

BERLIN (AP) - niemiecki rząd federalny i gubernatorzy stanowi walczyli w poniedziałek o bitwę o plany zniesienia ograniczeń związanych z pandemią pomimo nowych grup spraw w całym kraju.

W kraju obserwuje się stały spadek ogólnej liczby przypadków COVID-19 dzięki środkom wprowadzonym 10 tygodni temu w celu ograniczenia kontaktów osobistych.

Jednak w miarę jak powoli znoszono ograniczenia, w Niemczech pojawiły się również przypadki związane z rzeźniami, restauracjami, usługami religijnymi, domami opieki i schroniskami dla uchodźców.

Obecna w kraju trupa środków koronawirusowych wygasa 5 czerwca. W weekend gubernator stanu Turyngia Bodo Ramelow powiedział, że ma nadzieję na zniesienie ogólnych zasad dystansu społecznego 6 czerwca i zastąpienie ich bardziej ukierunkowanymi środki.

16 stanów w Niemczech jest odpowiedzialnych za nakładanie i zniesienie ograniczeń, a wszystkie mają obecnie wymagania dotyczące dystansu fizycznego i obowiązek noszenia masek w transporcie publicznym i sklepach. Nowe podejście Turyngii wywarłoby presję na inne państwa w celu dalszego złagodzenia ich zasad.

Rzecznik rządu, Steffen Seibert, powiedział dziennikarzom, że kanclerz Angela Merkel chce kontynuować „odważnie i ostrożnie” z łagodnymi ograniczeniami, ale odrzuciła pogląd, że wszystkie środki zostaną zniesione.

„Chcemy przestrzegać podstawowych zasad dotyczących odległości, higieny i ograniczeń kontaktowych” - powiedział, dodając, że Merkel preferuje „wiążące zamówienia”. Seibert przytoczył niedawne wybuchy epidemii po nabożeństwie baptystów we Frankfurcie i restauracji w północno-zachodniej części kraju jako przykłady tego, co może się stać, jeśli zasady nie będą przestrzegane.

Po oświadczeniu Ramelowa sąsiedni kraj Saksonii powiedział w poniedziałek, że również dąży do „zmiany paradygmatu” zasad pandemicznych od 6 czerwca, jeśli infekcje utrzymają się na niskim poziomie.

Jednocześnie minister spraw wewnętrznych Bawarii, państwa, które widziało najwięcej infekcji koronawirusem i graniczy z Turyngią na południu, nazwał plany Ramelowa „nieodpowiedzialnymi”.

„Z pewnością nie będziemy stać i patrzeć, jak Ramelow beztrosko niszczy wielkie sukcesy w walce z bardzo niebezpiecznym koronawirusem” - powiedział minister spraw wewnętrznych Joachim Herrmann.

Merkel ma przeprowadzić rozmowy z gubernatorami w środę.

Urzędnicy federalni i stanowi uzgodnili na początku tego miesiąca, że ograniczenia zostaną nałożone ponownie, jeśli w ciągu tygodnia w mieście lub hrabstwie wystąpi ponad 50 nowych infekcji na 100 000 mieszkańców.

W tej chwili niemiecka agencja zdrowia publicznego, Robert Koch Institute, powiedziała w poniedziałek, że kilka stanów z dnia na dzień nie zgłosiło żadnych nowych przypadków, a ogólna liczba wzrosła tylko o 289. Siedmiodniowy współczynnik reprodukcji, zdefiniowany jako średnia liczba zarażonych osób przez osobę zarażoną pozostawała poniżej 1 na poziomie 0,93, co wskazuje na kurczenie się nowych przypadków.

Minister zdrowia Jens Spahn ostrzegł jednak, aby nie sprawiać wrażenia, że pandemia się skończyła.

Spahn powiedział gazecie Bild, że „z jednej strony widzimy całe regiony, w których od kilku dni nie odnotowano żadnych nowych infekcji. Z drugiej strony epidemie lokalne i regionalne, w których wirus rozprzestrzenia się szybko i konieczna jest natychmiastowa interwencja ”.

Jako pandemiczny odpływ, urzędnicy w całej Europie szukają jakiegokolwiek wzrostu liczby infekcji, które mogłyby wskazywać na drugą falę.

W ostatnich tygodniach w Niemczech w Niemczech było kilka skupisk COVID-19 wśród pracowników rzeźni, co skłoniło rząd do zobowiązania się do złagodzenia warunków panujących w branży.

Wielu pracowników w niemieckich rzeźniach to migranci z Europy Wschodniej zatrudnieni przez podwykonawców. Często mieszkają we wspólnych mieszkaniach i są transportowane do iz rzeźni autobusem wahadłowym, co zwiększa prawdopodobieństwo infekcji.

W poniedziałek holenderskie regionalne władze ds. Zdrowia poinformowały, że testy wykazały 147 z 657 pracowników w zakładzie przetwórstwa mięsnego po drugiej stronie granicy w Holandii pozytywnie na COVID-19.

Powiedzieli, że 79 osób zarażonych mieszka w Niemczech, a 68 to mieszkańcy Holandii.

W innych, niezwiązanych z epidemią epidemiach w Europie, kopalnia w Czechach przestała działać po tym, jak testy około 2400 osób ujawniły 212 z koronawirusem, głównie górników i członków ich rodzin.

Na całym kontynencie w Portugalii urzędnicy ds. Zdrowia stwierdzili, że testy 346 osób w magazynie pod Lizboną zwróciły 121 pozytywnych przypadków.

Obawiając się nowego odrodzenia koronawirusa, władze poinformowały, że dokładnie monitorują wybuch epidemii w magazynie, krajowym centrum dystrybucji towarów z supermarketów.

zrodlo:apnews;https://miziaforum.com

"Astronauci z NASA wracają do przyszłości dzięki uruchomieniu kapsuł"

CAPE CANAVERAL, Fla. (AP) - To powrót do przyszłości, kiedy astronauci NASA startują ponownie z USA - na pokładzie kapsuły „Right Stuff” w stylu retro.

Nie popełnij błędu: to nie jest kapsułka twojego ojca - ani dziadka -

Kapsuła załogi SpaceX Dragon przyćmiewa stary statek kosmiczny Apollo NASA praktycznie pod każdym względem. Czyste linie i minimalistyczne wnętrze Smoka z ekranami dotykowymi zamiast bałaganu przełączników i pokręteł sprawiają, że nawet promy kosmiczne wydają się być przeszłością.

To świeże spojrzenie na styl vintage zostanie zaprezentowane w środę, kiedy SpaceX planuje wypuścić astronautów NASA Douga Hurleya i Boba Behnkena na Międzynarodową Stację Kosmiczną - po raz pierwszy dla prywatnej firmy.

Będzie to pierwszy start astronauty z Florydy od czasu zamknięcia przez Atlantydę programu promu kosmicznego w 2011 r. Oraz pierwsza amerykańska kapsuła, która ma przenosić ludzi na orbitę od czasu misji Apollo-Sojuz w 1975 r.

Rakieta SpaceX Falcon 9 - z kapsułą załogi na pokładzie - wyleci z tego samego padu, z którego korzystano w obu wcześniejszych misjach.

Rosyjskie kapsuły Sojuz, będące w użyciu po ponad pół wieku, utrzymują astronautów NASA w locie na stację kosmiczną. Sojuz, choć niezawodny, wygląda na przestarzały w porównaniu do zgrabnego Smoka.

„Chcemy, aby był nie tylko tak bezpieczny i niezawodny, jak można się spodziewać po najbardziej zaawansowanym statku kosmicznym na świecie ... chcemy również, aby wyglądał niesamowicie i pięknie”, powiedział Benji Reed, dyrektor misji SpaceX.

SpaceX i Boeing, inny komercyjny dostawca załogi NASA, od samego początku wybrali kapsułki.

Inny wczesny konkurent, Sierra Nevada Corp., zaproponował astronautom mały samolot kosmiczny, ale nie dokonał ostatecznego cięcia. Od tego czasu NASA zatrudniła firmę do transportu materiałów ze stacji kosmicznej na pokładzie swojego małego wahadłowca już w przyszłym roku.

Powiedział emerytowany menedżer NASA Steve Payne, że nie ma potrzeby używania innej maszyny latającej, takiej jak wahadłowiec, który został zbudowany do ciągnięcia dużych satelitów i części stacji kosmicznej.

„Teraz staramy się tylko przewijać taksówki w górę iw dół, a ty już nie potrzebujesz ogromnej półksiężyca. Możesz użyć sedana - powiedział Payne w The Associated Press.

„Tak, skrzydła są ładne. Dają ci więcej opcji lądowania i trochę więcej kontroli ”- powiedział Payne, były pilot myśliwca Marynarki Wojennej. „Ale nie są absolutnie konieczne. A ponieważ staramy się, aby ten niedrogi i wielokrotnego użytku był tak prosty, jak to tylko możliwe, aby był opłacalny, kapsułki działają ”.

SpaceX oparł swoją kapsułę załogi na długofalowej kapsułce ładunkowej wielokrotnego użytku, zwanej także Smokiem i kończącej misje stacji kosmicznej staromodnymi efektami rozbicia.

Dwóch astronautów było głęboko zaangażowanych w rozwój nowej kapsuły w ciągu ostatnich pięciu lat. W prawdziwym stylu lotu testowego zaoferowali sugestie i ulepszyli tu i tam, aby przynieść korzyści nie tylko sobie, ale i przyszłym załogom.

„Naszym celem w całym tym procesie nie jest przekształcenie statku kosmicznego w doskonałą maszynę Boba i Douga, z szeregiem rzeczy, które lubi tylko Doug lub tylko Bob”, powiedział Behnken.

Chociaż w pełni zautomatyzowany smok ma cztery miejsca w rzędzie, tylko dwa środkowe miejsca będą zajęte w tym szczególnie ryzykownym locie testowym. Testowy manekin solowy podczas zeszłorocznego debiutu kapsułki załogi Smoka.

Ten smok ma teraz imię, dzięki uprzejmości załogi. Hurley i Behnken obiecują ujawnić to w dniu premiery, jedną z wielu tradycji, które wprowadzają w życie, gdy komercyjny program załogi NASA wreszcie zaczyna się rozwijać.

Praktyka ta przypomina początki NASA: John Glenn z projektu Mercury został pierwszym Amerykaninem, który okrążył Ziemię na pokładzie przyjaźni 7; Gemus 3's Gus Grissom i John Young popłynęli na orbitę na pokładzie Molly Brown; a Neil Armstrong, Buzz Aldrin i Michael Collins Apollo 11 poleciały na Księżyc na pokładzie Kolumbii.

„Musimy zachować pewne napięcie dla samej misji” - powiedział Behnken. „Mamy coś, na co czekamy w dniu premiery”.

Wydział Zdrowia i Nauki Associated Press otrzymuje wsparcie z Departamentu Edukacji Naukowej Instytutu Medycznego Howarda Hughesa. AP ponosi wyłączną odpowiedzialność za całą zawartość.

zrodlo:apnews;https://miziaforum.com/


"1. terminy dla zwolnionych pracowników w celu uzyskania ubezpieczenia zdrowotnego"

WASHINGTON (AP) - Wielu zwolnionych pracowników, którzy stracili ubezpieczenie zdrowotne w wyniku zamknięcia koronawirusa, wkrótce stoi w obliczu pierwszych terminów zakwalifikowania się do ochrony zastępczej na podstawie ustawy o przystępnej cenie.

Dotowane przez podatników ubezpieczenie zdrowotne jest dostępne za niewielką opłatą - czasem nawet bezpłatną - w całym kraju, ale przedstawiciele branży i niezależni badacze twierdzą, że niewiele osób wie, jak je znaleźć. Dla tych, którzy stracili ubezpieczenie zdrowotne w związku ze zwolnieniami pod koniec marca, w większości stanów 60-dniowy okres „specjalnej rejestracji” na indywidualne ubezpieczenie w ramach ACA kończy się pod koniec maja.

Altheia Franklin, która mieszka niedaleko Houston, straciła swój plan medyczny po zwolnieniu z pracy w ekskluzywnej społeczności emerytalnej, jako doradca seniorów przeprowadzających się. Zamówienia w domu i wyższe ryzyko wirusów dla osób starszych wstrzymały takie zmiany życiowe w pandemii.

Franklin powiedziała, że otrzymała wiele informacji rządowych na temat bezpieczeństwa koronawirusa i płatności z tytułu bodźców ekonomicznych, ale „o ubezpieczeniu po prostu nie wspomniano”.

Wdrapała się i wreszcie znalazła plan ACA - lub „Obamacare” - plan, na który wciąż mogła sobie pozwolić na obniżenie dochodów. „Jesteśmy w trakcie pandemii, a Boże, niech bym zachorował, a ja go nie mam”, powiedziała o swoim ubezpieczeniu zdrowotnym.

Nonpartisan Kaiser Family Foundation szacuje, że prawie 27 milionów pracowników i członków rodziny straciło ubezpieczenie zdrowotne w miejscu pracy od początku tego miesiąca, a liczba ta jest obecnie prawdopodobnie wyższa, a liczba zgłoszeń do bezrobocia rośnie.

W sprzecznym z intuicją ustaleniu, badanie Kaisera oszacowało również, że prawie 8 na 10 nowo nieubezpieczonych prawdopodobnie kwalifikuje się do pewnego rodzaju ubezpieczenia na podstawie prawa zdrowotnego byłego prezydenta Baracka Obamy, albo prywatnego planu, jak znaleziony Franklin, lub Medicaid.

„ACA po raz pierwszy pojawia się jako siatka bezpieczeństwa w czasach spowolnienia gospodarczego” - powiedział Larry Levitt, ekspert fundacji Kaiser. Ale „wiele osób tracących pracę nigdy nie musiało myśleć o skorzystaniu z ACA w zakresie ubezpieczenia, więc nie ma powodu, aby mieli świadomość swoich możliwości”.

Istnieje kilka opcji, których sortowanie nie jest łatwe. Niektóre mają terminy składania wniosków; inni nie. A administracja Trumpa, która nadal tego lata zamierza zwrócić się do Sądu Najwyższego o uznanie „Obamacare” za niekonstytucyjny, niewiele robi, aby promować ochronę zdrowia. Oto krótkie spojrzenie:

SUBSYDIOWANE UBEZPIECZENIE PRYWATNE

Podobnie jak Altheia Franklin, ludzie, którzy stracili ubezpieczenie w miejscu pracy, mają zazwyczaj 60 dni od zakończenia ubezpieczenia, aby ubiegać się o plan ACA. Mogą przejść do federalnej witryny HealthCare.gov lub na stronie internetowej ubezpieczenia zdrowotnego swojego stanu. Większość stanów, które prowadzą własne rynki ubezpieczeń zdrowotnych, wydłużyły okres rejestracji dla osób, które straciły ubezpieczenie w wyniku pandemii. Rynek federalny, obsługujący większość kraju, nie ma.

MEDICAID DLA DOROSŁYCH

Prawie trzy czwarte stanów rozszerzyło Medicaid na osoby dorosłe o niskich dochodach zgodnie z prawem zdrowotnym Obamy. W tych stanach osoby dorosłe o niskich dochodach mogą kwalifikować się do bezpłatnego lub bardzo taniego ubezpieczenia. Nie ma terminu rejestracji. Fundacja Kaiser szacuje, że prawie 13 milionów osób, które straciły ubezpieczenie od pracy, kwalifikuje się do otrzymania Medicaid. Ale ta opcja nie jest dostępna w większości stanów południowych, a także niektórych na Środkowym Zachodzie i Równinach, ponieważ nie rozszerzyły one Medicaid.

UBEZPIECZENIE ZDROWIA DZIECI

Zwalniani pracownicy powinni mieć możliwość ubezpieczenia swoich dzieci, nawet jeśli dorośli w rodzinie nie są w stanie pomóc. Federalny program ubezpieczenia zdrowotnego dzieci i Medicaid obejmują dzieci w rodzinach o dochodach znacznie powyżej poziomu ubóstwa. „Medicaid jest otwarty przez cały rok, jeśli jesteś rodzicem z dziećmi, które potrzebują ubezpieczenia”, powiedziała Joan Alker, dyrektor Centrum dla Dzieci i Rodzin Uniwersytetu Georgetown. Zasięg dzieci wyprzedza ACA.

KOBRA

Ludzie mogą nadal korzystać z ochrony pracodawcy na mocy prawa federalnego znanego jako COBRA, ale muszą zapłacić 102% składki - to za dużo dla większości osób, które są bez pracy. Jeśli Kongres dostarczy inny rachunek koronawirusowy, może obejmować dotacje na pokrycie kosztów COBRA.

Statystyki rządowe dotyczące utraty i znalezienia ubezpieczenia zdrowotnego w wyniku skurczu koronawirusa nie będą dostępne przez miesiące.

Szef kalifornijskiej firmy, która pomaga ludziom w znalezieniu zasięgu ACA, mówi, że większość nowych rejestracji, które widzą, to osoby, które kwalifikują się do Medicaid, i tylko skromny wzrost dotowanych prywatnych planów.

„Wszyscy zastanawiamy się, gdzie, u licha, są wszyscy” - powiedział George Kalogeropoulos, CEO Health Sherpa.

„Ludzie najpierw starają się ubiegać o bezrobocie, a wielu z nich utknęło tam” - dodał. „Opieka zdrowotna jest sprawą drugorzędną, a jeśli utkną w bezrobociu, ludzie mogą nigdy nie zajmować się opieką zdrowotną”.

Alker, ekspert z Georgetown University, powiedział, że ochrona ubezpieczeniowa została zaniedbana podczas pandemii.

„Posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego nigdy nie było ważniejsze” - powiedziała. „Potrzebujemy zaangażowania na szczeblu krajowym, aby uświadomić tym nowo nieubezpieczonym osobom ich możliwości”.

zrodlo:apnews;https://miziaforum.com



"Ryzyko komplikuje ponowne otwarcie, ponieważ WHO ostrzega przed pierwszą falą"

BANGKOK (AP) - Ryzyko ponownego wywołania epidemii koronawirusa komplikuje wysiłki, aby odeprzeć dalszą nędzę wielu milionów osób, które straciły pracę, a jeden z ekspertów w dziedzinie zdrowia ostrzega, że świat wciąż znajduje się w „pierwszej fali” pandemia.

„W tej chwili nie jesteśmy w drugiej fali. Jesteśmy w samym środku pierwszej fali na całym świecie - powiedział dr Mike Ryan, dyrektor wykonawczy Światowej Organizacji Zdrowia.

„Nadal jesteśmy w fazie, w której choroba jest coraz bardziej zaawansowana”, powiedział Ryan reporterom, wskazując na Amerykę Południową, Azję Południową i inne obszary, w których liczba infekcji wciąż rośnie.

Mając na uwadze ryzyko, Amerykanie zdecydowali się na małe procesje i internetowe hołdy zamiast parad w poniedziałek, gdy obserwowali Dzień Pamięci w cieniu pandemii.

Zakaz podróży w USA miał obowiązywać we wtorek dla obcokrajowców przybywających z Brazylii, gdzie wirus szaleje w społecznościach bez oznak zmniejszania się. Zakaz, pierwotnie obowiązujący w czwartek, został zwiększony. Nie dotyczy obywateli USA.

Podkreślając wyzwanie polegające na powstrzymywaniu wybuchów wirusa, dla którego nie ma jeszcze szczepionki lub sprawdzonego leczenia, Indie zgłosiły rekordowy jednodniowy skok w nowych przypadkach, siódmy dzień z rzędu. Kraj zgłosił we wtorek 6535 nowych infekcji, zwiększając w sumie do 145 380, w tym 4 167 zgonów.

Większość przypadków w Indiach koncentruje się w zachodnich stanach Maharashtra, gdzie znajduje się centrum finansowe Mumbai i Gujarat. Liczby te wzrosły również w niektórych najbiedniejszych stanach Indii na wschodzie, gdy migrujący robotnicy, którzy zostali skazani na blokadę, powrócili do swoich rodzinnych wiosek z największych miast Indii.

Niemniej jednak Indie łagodzą ograniczenia. Loty krajowe wznowiono w poniedziałek po dwumiesięcznej przerwie, choć tylko ułamek normalnego natężenia ruchu.

Premier Australii powiedział, że międzynarodowe podróże mogą zostać wznowione z Nową Zelandią, zanim Australijczycy będą mogli latać drogą międzystanową, jeśli ostrożni przywódcy państwowi odmówią ponownego otwarcia granic.

Premier Scott Morrison powiedział we wtorek, że rozmawiał ze swoim nowozelandzkim odpowiednikiem, Jacindą Ardernem, o wznowieniu regularnych podróży między bliskimi sąsiadami, którzy odnieśli podobny sukces w spowalnianiu rozprzestrzeniania się koronawirusa, ale nie eliminując całkowicie nowych przypadków.

Testy amerykańskiej firmy biotechnologicznej Novavax rozpoczęły się w Australii z nadzieją na wypuszczenie w tym roku sprawdzonej szczepionki. Dyrektor Novavax powiedział, że 131 ochotników otrzymywało zastrzyki w pierwszej fazie badania, aby sprawdzić bezpieczeństwo i skuteczność szczepionki.

 \Novovax spodziewa się, że wyniki australijskiego procesu będą znane w lipcu.

Około tuzina eksperymentalnych szczepionek jest na wczesnych etapach testowania lub jest gotowych do rozpoczęcia, i nie jest jasne, czy którekolwiek okażą się bezpieczne i skuteczne. Ale używają różnych metod i technologii, zwiększając szanse na sukces.

„Równolegle wytwarzamy dawki, przygotowując szczepionkę w oczekiwaniu, że będziemy w stanie wykazać, że działa i będziemy mogli rozpocząć wdrażanie jej do końca tego roku” - powiedział dr Gregory Glenn, szef badań Novovaxa, konferencja w Melbourne, Australia, z siedziby głównej firmy w Maryland.

W większości krajów nadal obowiązują pewne ograniczenia dotyczące zgromadzeń publicznych, krótsze godziny pracy dla wielu firm i inne środki ostrożności.

Korea Południowa we wtorek zaczęła wymagać od ludzi noszenia masek w transporcie publicznym i podczas korzystania z taksówek. Kraj, niegdyś główny epicentrum wybuchów epidemii, śledzi dziesiątki infekcji związanych z klubami nocnymi i innymi miejscami rozrywki, przygotowując się do powrotu do szkoły w środę 2,4 miliona uczniów.

Ludzie w Korei Południowej, podobnie jak w większości Azji, na ogół noszą maski w miejscach publicznych, bez doniesień o jakichkolwiek poważnych zakłóceniach.

Lankijska policja ostrzegła, że ci, którzy nie przestrzegają wytycznych dotyczących dystansu społecznego, zostaną aresztowani od wtorku, ponieważ władze złagodziły 24-godzinną godzinę policyjną w dwóch głównych dzielnicach, w tym w stolicy, Kolombo. Ogólnopolska godzina policyjna obowiązuje od 22:00 do 4:00

Pomimo nadziei, że tak zwana „pierwsza fala” pandemii może zaniknąć, Ryan, urzędnik WHO, ostrzegł, że przyszłe „skoki” wybuchów mogą oznaczać, że pierwsza fala się nie skończyła.

W związku z rosnącą liczbą infekcji w Ameryce Południowej WHO ostrzegła przywódców Brazylii przed ponownym otwarciem gospodarki, zanim będzie mogła przeprowadzić wystarczającą liczbę testów, aby kontrolować rozprzestrzenianie się pandemii.

„Intensywne” prędkości transmisji oznaczają, że Brazylia powinna zachować pewne środki utrzymania w domu pomimo trudności ekonomicznych, powiedział Ryan reporterom.

„W takich okolicznościach może nie być alternatywy” - powiedział. „Musisz nadal robić wszystko, co możesz”.

Mniejsze, bardziej stonowane ceremonie Dnia Pamięci w USA uhonorowały żołnierzy zmarłych w kraju, a także pamiętały o ofiarach wirusa.

Prezydent Donald Trump złożył wieniec na Grobie Nieznanego Żołnierza w Wirginii, podczas gdy domniemany demokratyczny kandydat na prezydenta Joe Biden, ubrany w czarną maskę, po raz pierwszy publicznie pojawił się od dwóch miesięcy, aby złożyć wieniec na cmentarzu w pobliżu jego domu.

W weekend, który był nieoficjalnym początkiem lata, władze ostrzegły ludzi udających się na plaże, do parków lub do grillowania na podwórku, aby przestrzegali zasad dystansu społecznego, aby uniknąć ponownego pojawienia się choroby, która zaraziła 5,4 miliona ludzi na całym świecie i zabiła ponad 345 000 osób, w tym prawie 100 000 Amerykanów , według wieści Johns Hopkins University.

Weterani, wraz z mieszkańcami domów opieki, stanowią znaczną część tych, którzy zginęli w wyniku wybuchu USA, a obchody Dnia Pamięci zostały odwołane lub stonowane w całym kraju.

„To nasza wolność. To jest nasza historia. O to walczyli - powiedział Frank Groblebe, gdy on i jego żona złożyli bzy na kilku grobach na cmentarzu Mountview w Billings w Montanie. Były wśród nich groby jego matki i ojca, którzy służyli na Filipinach jako marynarka wojenna podczas II wojny światowej.

„Wszystko, co okaże szacunek, jest ze mną w porządku”, powiedział Groblebe, walcząc ze łzami.

zrodlo:apnews;https://miziaforum.com

"Przywódca Izraela przysięga kontynuować aneksję Zachodniego Brzegu"

JEROZOLIMA (AP) - premier Izraela Benjamin Netanjahu w poniedziałek zobowiązał się do aneksji części okupowanego Zachodniego Brzegu w nadchodzących miesiącach, przysięgając, że pójdzie naprzód z wybuchowym planem pomimo rosnącego chóru potępień przez kluczowych sojuszników.

Palestyńczycy, mając szerokie międzynarodowe poparcie, szukają całego Zachodniego Brzegu jako centrum przyszłego niepodległego państwa. Aneksowanie dużych fragmentów tego terytorium zniszczyłoby nikłe nadzieje na rozwiązanie dwupaństwowe.

W pozornym nawiązaniu do przyjaznej administracji prezydenta Donalda Trumpa Netanjahu powiedział, że Izrael ma „historyczną okazję” do przerysowania mapy Bliskiego Wschodu, której nie można przegapić. Izraelskie media zacytowały go, mówiąc, że zadziała w lipcu.

„To okazja, której nie przepuścimy”, powiedział członkom swojej konserwatywnej partii Likud. Dodał, że „historyczna szansa” na aneksję Zachodniego Brzegu nigdy wcześniej nie miała miejsca od założenia Izraela w 1948 r.

Komentarze groziły zepchnięciem Izraela do konfrontacji z partnerami arabskimi i europejskimi i mogą pogłębić to, co staje się coraz bardziej partyzanckim podziałem na Izrael w Waszyngtonie.

Izrael schwytał Zachodni Brzeg w wojnie na Bliskim Wschodzie w 1967 roku. Osiedlił prawie 500 000 osadników żydowskich na tym terytorium, ale nigdy formalnie nie uznał go za terytorium izraelskie z powodu twardej międzynarodowej opozycji.

Ale administracja Trumpa przyjęła znacznie łagodniejsze stanowisko w stosunku do izraelskich osad niż ich poprzednicy. Zespół Trumpa na Bliskim Wschodzie jest zdominowany przez doradców ściśle powiązanych z osadami, a jego plan na Bliskim Wschodzie, ujawniony w styczniu, przewiduje pozostawienie około 30% terytorium pod stałą kontrolą Izraela, dając Palestyńczykom większą autonomię w pozostałej części obszaru. Palestyńczycy odrzucili plan, twierdząc, że jest on niesprawiedliwie stronniczy w stosunku do Izraela.

W związku z niepewnymi perspektywami reelekcji Trumpa w listopadzie tego roku izraelscy hard-liniowcy wezwali Netanjahu do szybkiego przystąpienia do aneksji. Nowa umowa koalicyjna przywódcy Izraela zawiera oficjalną klauzulę, która pozwala mu przedstawić rządowi swój plan aneksji w lipcu.

Netanyahu powiedział członkom partii na zamkniętym spotkaniu, że „mamy docelowy termin na lipiec i nie zamierzamy go zmieniać”, powiedzieli urzędnicy Likud.

Plan ujawnił już podział partyzancki w Waszyngtonie. Joe Biden, domniemany demokratyczny kandydat w wyborach prezydenckich w USA, powiedział ostatnio, że aneksja „zdusi” nadzieje na rozwiązanie dwupaństwowe. 18 demokratycznych senatorów ostrzegało w liście w tym tygodniu, że aneksja może zaszkodzić więziom amerykańsko-izraelskim.Szef polityki zagranicznej UE, Josep Borrell, powiedział, że aneksja naruszy prawo międzynarodowe i obiecał wykorzystać „wszystkie nasze zdolności dyplomatyczne”, aby go zatrzymać.

Bliżej domu Palestyńczycy w zeszłym tygodniu zerwali więzi bezpieczeństwa - cenne narzędzie we wspólnej walce z islamskimi bojownikami - z Izraelem, aby zaprotestować przeciwko planowi aneksji.

Arabia Saudyjska, wpływowy kraj arabski utrzymujący zakulisowe stosunki z Izraelem, ogłosiła „odrzucenie środków izraelskich i planów aneksji ziem palestyńskich”.

Liga Arabska potępiła to jako „zbrodnię wojenną” i zarówno Jordania, jak i Egipt - jedyne dwa kraje arabskie pozostające w pokoju z Izraelem - ostro ją skrytykowały.

Netanjahu przemawiał dzień po rozpoczęciu procesu w sprawie zarzutów korupcyjnych.

Premier wszedł do sądu w ostrą tyradę przeciwko systemowi prawnemu kraju, oskarżając policję, prokuratorów i media o spiskowanie, by go wyprzeć. Gdy mówił, setki kibiców wiwatowały na zewnątrz.

Rozmawiając z Likudem w poniedziałek, Netanjahu powiedział, że „bardzo poruszyło go wsparcie”.

Krytycy twierdzą, że jego ataki na system wymiaru sprawiedliwości grożą podważeniem demokratycznych fundamentów kraju.

zrodlo:apnews;https://miziaforum.com/


"Macron stara się uzasadnić gotówkę dla Ukrainy – Le Monde Jak podaje gazeta, zobowiązania francuskiego przywódcy wobec Kijowa stały się „budżetowym i politycznym bólem głowy”."

  „Niezwykle niejasne” jest, w jaki sposób Francja może spełnić obietnice prezydenta Emmanuela Macrona dotyczące dostarczenia Ukrainie więks...