Autor: Alastair Crooke, były brytyjski dyplomata, założyciel i dyrektor Forum Konfliktów z siedzibą w Bejrucie,
Wydaje się rozsądne oczekiwanie, że ten kryzys będziemy mieli ze sobą – w różnych jego formach – przez co najmniej najbliższe dwa lata...
Macron w niezwykle szczerym wywiadzie dla francuskiego dziennika wskazał na główne problemy strukturalne stojące przed UE: ostro skrytykował fakt, że Rada UE (i inne państwa UE) zawetowały wcześniejszą francusko-niemiecką propozycję szczytu Rosja-UE. Konsekwencje tego zaniedbania, powiedział dobitnie, były takie, że :"Inni" rozmawiali z Rosjanami w imieniu UE.
Nietrudno przypuszczać, że sugeruje on, iż "interesy" USA (czy to bezpośrednio, czy poprzez brzuchomówstwo NATO) były tymi, które przemawiały. I że "Europa" straciła głos.
To nie jest po prostu przypadek zranionego amour propre francuskiego przywódcy Jowisza.
Chodzi raczej o to, że niektórzy zachodnioeuropejscy przywódcy (tj. Oś Karolingów) z opóźnieniem obudzili się i zdali sobie sprawę, że cała fałszywa sztuczka "zbliżającej się rosyjskiej inwazji" na Ukrainę polega na zamknięciu państw europejskich z powrotem w dyscyplinie bloku (NATO).
Macron – by oddać mu to, co mu się należy – pokazał swoimi uwagami na moskiewskiej konferencji prasowej, że rozumie, iż milczenie w tym kluczowym momencie może zdefiniować Europę na następne dziesięciolecia – pozostawiając ją pozbawioną autonomii (nie mówiąc już o odrobinie suwerenności), której Macron tak bardzo chce dla Europy.
Relacja z konferencji prasowej Macrona po jego długim tête-à-tête z Putinem reprezentuje kontorcjonizm francuskiego prezydenta, który nie jest w stanie wyraźnie obalić dominującej anglo-amerykańskiej narracji na temat Ukrainy, mówiąc jednocześnie – w ledwo zakodowanym języku – że był w zgodzie z Rosją we wszystkich jej skargach na nieudaną europejską architekturę bezpieczeństwa i realne ryzyko jej toksyczności dla Rosji, która może doprowadzić do wojny w Europie.
Macron wyraźnie powiedział, że nowe ustalenia dotyczące bezpieczeństwa w Europie są absolutnie potrzebne. (Pomimo jego troski, aby nie szturchnąć USA w oczy, wyraźnie sygnalizował "nowe" porozumienie poza NATO).
Stanowczo zaprzeczył również narracji waszyngtońskiej, mówiąc, że nie wierzy, że Rosja miała zamiar zaatakować Ukrainę. Dodając, że w odniesieniu do rozszerzenia NATO popełniono błędy.
Krótko mówiąc, Macron wyszedł całkowicie w sprzeczności z narracją Bidena o zbliżającej się wojnie.
Wyraźnie ryzykuje wylanie angielsko-amerykańskiego. i trochę europejskiego gniewu za bezwarunkowe przyjęcie na pokład "nie cala" stanowiska Putina o pełnym podporządkowaniu się Kijowa z Mińskiem i całkowitym porozumieniu dla Donbasu, jak jego własnym.
Francuski prezydent udał się następnie do Kijowa, aby wzmocnić zawieszenie broni na linii kontaktowej. Jak można było przewidzieć, prasa anglojęzyczna wychwala teraz Mińsk II jako broń trzymaną na głowie Kijowa – precyzyjnie załadowaną, aby rozbić państwo i wywołać wojnę domową.
Macron z jego komentarzy zdaje się rozumieć, że kryzys ukraiński – poprzez stwarzanie poważnego ryzyka wojny wewnątrz Europy – paradoksalnie nie leży u podstaw karolińskich lęków.
Uderzające jest to, że Chiny mówią to samo wprost: Autorytatywny Global Times w artykule redakcyjnym ostrzega, że USA podżegają do konfliktu na Ukrainie w celu zaostrzenia dyscypliny blokowej – w celu zakorzenienia państw europejskich z powrotem w owczarni kierowanej przez USA.
Bez wątpienia Chiny łączą to, że Ukraina stanowi idealny zwrot dla prowadzenia Europy w kierunku następnego etapu Ameryki, wymagającego zjednoczonego frontu z USA dla późniejszego zadania barykadowania Chin, za jej granicami
W grę wchodzą zatem kluczowe decyzje, które określą Europę na przyszłość. Z jednej strony (jak zauważył Pepe Escobar około dwa lata temu), "celem rosyjskiej i chińskiej polityki jest zwerbowanie Niemiec do potrójnego sojuszu zamykającego eurazjatycką masę lądową à la Mackinder w największy geopolityczny sojusz w historii – zmieniając światową potęgę na korzyść tych trzech wielkich mocarstw i przeciwko anglosaskiej potędze morskiej".
Z drugiej strony, NATO od początku było pomyślane jako środek anglo-amerykańskiej kontroli nad Europą, a dokładniej do utrzymywania Niemiec "w dół", a Rosji "na zewnątrz" (w tym starym aksjomacie zachodnich strategów).
Lord Hastings (Lionel Ismay), pierwszy sekretarz generalny NATO, słynnie powiedział, że NATO zostało stworzone, aby "trzymać Związek Radziecki z daleka, Amerykanów w środku i Niemców w dół".
Ten sposób myślenia utrzymuje się, ale formuła zyskała dziś większy import i nowy zwrot: utrzymać Niemcy "w dół i niekonkurencyjne ceny" w porównaniu z towarami amerykańskimi; powstrzymanie Rosji przed byciem źródłem taniej energii dla Europy; oraz aby Chiny były "odgrodzone" od handlu między UE a USA.
Celem jest zamknięcie Europy w ściśle określonej orbicie gospodarczej Ameryki i zmuszenie do rezygnacji z korzyści płynących z chińskiej i rosyjskiej technologii, finansów i handlu – pomagając w ten sposób osiągnąć cel, jakim jest zabarykadowanie Chin w ich granicach.
W dużej mierze pomijane jest znaczenie geopolityczne: że Chiny po raz pierwszy bezpośrednio interweniują (zajmując bardzo jasne i zdecydowane stanowisko) w sprawie kluczowej dla spraw europejskich. W dłuższej perspektywie sugeruje to, że Chiny będą przyjmować bardziej politycznie zorientowane podejście do swoich relacji z państwami europejskimi.
W tym kontekście, na konferencji prasowej Bidena i Olafa Scholtza w Waszyngtonie w tym tygodniu – oświetlonej, w neonach, aby wszyscy mogli zobaczyć – Biden dosłownie zastraszył Niemcy do zobowiązania się do złomowania Nordstream 2 (jeśli Rosja zaatakuje Ukrainę), odzwierciedlając cel Waszyngtonu, aby utrzymać Niemcy na smyczy dyscypliny blokowej. Skutecznie powiedział, że jeśli Scholtz nie wyrzuci Nordstreamu, to on, Biden, zrobi to: "Mogę to zrobić", podkreślił
Jednak w chwili, gdy podejmuje to przedsięwzięcie, mały kawałek suwerenności Niemiec znika – Scholtz oddaje go Waszyngtonowi.
Co więcej, aspiracje Macrona do szerszej euroautonomii również zniknęły, ponieważ bez dostosowania polityki francuskiej i niemieckiej ue "udawaj suwerenność" zniknęła.
Co więcej, jeśli Nord Stream zostanie wyrzucony do kosza, bezpieczeństwo energetyczne UE zostanie zachwiane. A przy niewielkiej realnej alternatywnej podaży UE jest przybita do dobrej do drogiej zależności od amerykańskiego LNG (z prawdopodobieństwem kryzysu cen gazu również w kraju).
Nie jest jasne (i prawdopodobne źródło niepokoju dla Macrona), czy odmowa Niemiec dania Bidenowi pożądanego ultimatum Nordstream stanowi jakąkolwiek znaczącą rezerwę euro-suwerenności. Co by się stało, gdyby Waszyngton podżegał ukraińskich "szaleńców" milicji do jakiegoś oburzenia lub do ataku fałszywej flagi, który wywołuje chaos?
Czy Scholtz byłby w stanie utrzymać swoją "linię" Nordstream w wynikającym z tego szaleństwie, które wywoła oś angielska?
Niewielka przestrzeń, którą Macron próbuje zwolnić, aby rozwiązać kryzys ukraiński, wyparowałaby w tej chwili.
Wszystko to podkreśla, jak wąską "linią" Macron próbuje przejść: gdyby Schulz "ugiął się" nad Nordstreamem, aspiracje Macrona do przekształcenia europejskiej architektury bezpieczeństwa nieuchronnie byłyby postrzegane w Moskwie – choć godne pochwały – jako puste z powodu braku jakiejkolwiek prawdziwej europejskiej agencji.
A w szczególności w przypadku Ukrainy pole manewru Macrona, aby zapobiec wojnie w Europie, zostałoby osłabione, ponieważ tylko Macron (wspierany przez UE), działający w porozumieniu z Putinem, miałby szansę zmusić Kijów do wdrożenia Mińska II.
Lista wyzwań macrona nie kończy się na tym: Francja ma rotacyjną prezydencję w UE, ale polityka zagraniczna UE wymaga jednomyślności państw członkowskich. Czy może to zrozumieć?
Czy ekipa Bidena będzie tak rozgniewana tym, że Francja gra indywidualistę, że Waszyngton postanowi wbić klucz w prace Macrona?
Biden potrzebuje osiągnięć w polityce zagranicznej w swojej kampanii do połowy kadencji.
A 63% Amerykanów twierdzi, że poparłoby ogromne sankcje nałożone na Rosję, gdyby Moskwa zaatakowała Ukrainę.
Biden jest znany z tego, że wierzy w powiedzenie, że ostatecznie cała polityka – w tym polityka zagraniczna – jest podporządkowana wewnętrznym potrzebom wyborczym. Surowe sankcje wobec Rosji – z Europą działającą w zamknięciu – to tylko krok, który prawdopodobnie byłby postrzegany w Białym Domu jako nadanie jego ocenom potrzebnego fillipu. (I nie bezprecedensowe: Przypomnijmy sobie, że Bill Clinton, pod presją ujawnienia Lewinsky'ego, wywołał wojnę na Bałkanach, aby odwrócić uwagę od jego osobistej sytuacji).
Nic dziwnego, że prezydent Putin jest ostrożny.
Czy Macron, który twierdzi, że konsultował się szeroko, mówi w imieniu UE? A co najważniejsze, jakie jest w tym stanowisko Waszyngtonu?
Najważniejszą kwestią do uchwycenia w epizodzie Putin-Macron jest to, że zakłamał on ideę, że Moskwa w jakiś sposób ma nadzieję na otwarcie negocjacji z Zachodem w kwestiach drugorzędnych, jako możliwej bramy do egzystencjalnych obaw Rosji.
Rosja jest otwarta na negocjacje, ale tylko w odniesieniu do trzech czerwonych linii Putina: brak NATO (w tym stealth NATO) na Ukrainie; brak pocisków uderzeniowych na granicy z Rosją; oraz wycofanie NATO do linii z 1997 roku. Putin nie dał ani centymetra temu ostatniemu; nie podał też ani centymetra w sprawie Mińska jako jedynego rozwiązania na Ukrainie. Putin wcale nie sprawiał wrażenia człowieka lubiącego negocjować dla samego negocjacji.
Podsumowując: Brak łatwych poprawek. Nawet jeśli konflikt zostanie zamrożony lub wstrzymany w krótkim okresie, nie utrzyma się w dłuższej perspektywie, ponieważ Zachód odmawia uznania, że Putin ma na myśli to, co mówi. To prawdopodobnie zmieni się tylko poprzez doświadczenie bólu stron. Zachód, na razie, siedzi sangwiniczny w przekonaniu, że ma eskalacyjną przewagę w stosowaniu bólu. Zobaczymy, jak prawdziwe okaże się to.
Wydaje się rozsądne oczekiwanie, że ten kryzys będzie towarzyszył nam – w różnych jego formach – przez co najmniej najbliższe dwa lata.
Te inicjatywy polityczne wyznaczają jednak początek przeciągającej się fazy rosyjskich wysiłków na rzecz zmiany europejskiej architektury bezpieczeństwa w nową formę, którą Zachód obecnie odrzuca.
Rosyjskim celem będzie utrzymanie presji, a nawet opóźnień wojny, w celu nękania niechętnych wojnie zachodnich przywódców, aby dokonali tej niezbędnej zmiany.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.zerohedge.com/