środa, 5 czerwca 2024

"Czy Polska obawia się, że Ukraina może kiedyś wystąpić z irredentystycznymi roszczeniami wobec niej?"

 

AUTOR: TYLER DURDEN
ŚRODA, 05 CZE 2024 - 08:00

Autor: Andrew Korybko via Substack,




Można postawić tezę, że preteksty bezpieczeństwa narodowego, na podstawie których prezydent Duda zawetował sejmową ustawę o uczynieniu śląskiego językiem regionalnym, dotyczą groźby wykorzystania przez Ukraińców tego proponowanego precedensu do ożywienia roszczeń ich kraju po I wojnie światowej do części dzisiejszej Polski.





W zeszłym miesiącu tłumaczono, że "zatwierdzenie przez Sejm języka śląskiego jako języka regionalnego powinno skłonić Polaków do głębokiej refleksji", ale wtedy prezydent Andrzej Duda z poprzedniego konserwatywno-nacjonalistycznego rządu zawetował pod koniec maja ustawę nowej koalicji liberalno-globalistycznej.

 Jego oficjalna strona internetowa wyjaśniła powody, które w większości dotyczą szeroko rozpowszechnionego poglądu naukowego, że język śląski jest po prostu dialektem języka polskiego, a nie własnym językiem, jak język kaszubski, któremu status regionalny przyznano w 2005 roku.

Żadne z mediów, które o tym pisały, nie zastanawiało się zbytnio nad argumentami bezpieczeństwa narodowego, które dzielił przeciwko uczynieniu śląskiego językiem regionalnym.

Duda obawiał się, że precedens przyznania Ślązakom tego statusu może ośmielić przedstawicieli innych grup etnolektycznych i ostrzegł, że procesy te mogą zostać wykorzystane z zagranicy do podziału Polski.

 Na zakończenie oświadczył, że "kultywowanie języka ojczystego służy ochronie zachowania tożsamości narodowej".

Chociaż Duda zasugerował, że Rosja może w ten sposób ingerować w sprawy Polski, pisząc, że groźby te mogą być "związane z wojną toczącą się za wschodnią granicą", to jeszcze bardziej przekonująco można postawić tezę, że Ukraina stanowi znacznie większe zagrożenie dla jego kraju.

 Południowo-wschodnia część dzisiejszej Polski w czasach Rzeczypospolitej należała do "województwa ruskiego" i zamieszkiwała ją znaczna liczba ludzi, których dziś nazwalibyśmy Ukraińcami.

To właśnie na tej dawnej administracyjnej i trwałej podstawie demograficznej krótkotrwała "Zachodnioukraińska Republika Ludowa" rościła sobie prawa do niektórych z tych ziem, a nawet do tych położonych nieco dalej na zachód wzdłuż Karpat.

"Ukraińska Republika Ludowa" rościła sobie również prawa do innych, bardziej wysuniętych na północ części dzisiejszej wschodniej granicy Polski pod tym samym pretekstem, że były one w większości zamieszkane przez ludzi, których Kijów uważał za bardziej ukraińskich niż polskich.

W okresie II Rzeczypospolitej podejmowano próby (w dużej mierze bezskutecznie) polonizacji Ukraińców (z których część później terroryzowała i ludobójstwo Polaków), a następnie wielu wymieniono z ZSRR na Polaków mieszkających na sowieckiej Ukrainie po zmianie granic II wojny światowej. 

Kolejne wymiany z sowiecką Białorusią i Litwą, a także wypędzenie Niemców doprowadziły do tego, że "Polska Rzeczpospolita Ludowa" stała się pierwszym etnicznie jednorodnym państwem polskim od czasu powstania Polski przez Mieszka I w 966 roku.

Ten nowy stan demograficzny utrzymał się do 2022 r., po czym do Polski napłynęło kilka milionów Ukraińców, z których znaczna część nadal tam pozostaje. Odpowiedzialni członkowie państwa, tacy jak Duda – którego partia ułatwiła ten proces w celu przekształcenia Ukrainy w swojego "młodszego partnera" – obawiają się, że mogą osiedlić się w swoich wcześniej roszczących sobie prawa regionach przygranicznych i pewnego dnia agitować za "unią" z Ukrainą.

W przeciwieństwie do śląskiego, ich język jest powszechnie uznawany za odrębny od polskiego, więc Ukraińcy mogliby wykorzystać preteksty językowe zgodnie z proponowanym śląskim precedensem, aby skłonić państwo do rozszerzenia ich pewnej autonomii kulturowej jako pierwszego kroku w kierunku autonomii politycznej w przyszłości. 

Dwa oficjalne stanowiska Kijowa z ostatniego roku pokazują, że Polska nie może wykluczyć scenariusza, w którym jej sąsiad wykorzysta ten proces jako broń przeciwko niej.

Starszy doradca Zełenskiego, Podolak, oświadczył w sierpniu ubiegłego roku, że "[Polska] pozostanie [naszym najbliższym partnerem i przyjacielem] do końca wojny. 

Po jego zakończeniu, oczywiście, będziemy mieli konkurencyjne relacje, oczywiście, będziemy konkurować o różne rynki, konsumentów i tak dalej. I, oczywiście, będziemy wyraźnie zajmować proukraińskie stanowisko, bronić tych interesów, zaciekle ich bronić".

 Przewidywanie pokonfliktowej rywalizacji między tymi dwoma krajami nie wróży dobrze integralności terytorialnej Polski, jak wyjaśniono.

Kilka miesięcy później, w styczniu, Zełenski podpisał dekret "mający na celu zachowanie tożsamości etnicznej Ukraińców w Rosji", w szczególności w częściach współczesnych granic sąsiada, do których wcześniej rościła sobie pretensje "Ukraińska Republika Ludowa".

 Podobny dekret mógłby zostać podpisany w odniesieniu do Polski, gdyby ich przewidywana konkurencja po konflikcie uległa pogorszeniu, w którym to przypadku integralność terytorialna Polski byłaby zdecydowanie zagrożona przez piątą kolumnę potencjalnie przygranicznych obywateli Ukrainy.

Polska nie mogła liczyć na wsparcie USA ani kierowanej przez Niemcy UE w tym przypadku, ponieważ obie strony mają interes w przekształceniu Ukrainy we wspólny bastion wpływów na kontynencie po ostatecznym zakończeniu konfliktu.

 Sprzedaliby Polskę w ciągu sekundy, aby promować to, co ich decydenci uważają za ich interesy narodowe. 

Straty ukraińskie na wschodzie i południu na rzecz Rosji mogłyby więc zostać zrekompensowane przez zdobycze na Zachodzie kosztem Polski, choć oczywiście nie od razu, ale kiedyś w przyszłości.

Polscy politycy, tacy jak powracający premier Tusk i jego rządząca liberalno-globalistyczna koalicja, chętnie by się na to zgodzili, skoro już kompleksowo podporządkowali swój kraj Niemcom, które mają własne interesy na Ukrainie.

 Ich ideologia skłania ich również do myślenia, że utrata tych ziem nie miałaby znaczącego znaczenia, ponieważ częściowy reżim otwartych granic z aspirującą do UE Ukrainą do tego momentu sprawiłby, że konsekwencje dla wielu ludzi byłyby w większości dyskusyjne.

Tylko ci bardziej odpowiedzialni członkowie państwa, tacy jak Duda, którego partia ułatwiła masową migrację Ukraińców do Polski, jak już wcześniej pisano, troszczą się o Polskę na tyle, by odmówić Ukrainie prawnego pretekstu do wysuwania jej ewentualnie odrodzonych roszczeń zgodnie z proponowanym śląskim precedensem.

 To właśnie te drażliwe względy bezpieczeństwa narodowego zawetował ustawę o uczynieniu śląskiego językiem regionalnym, które mają wiele wspólnego z ukrytymi zagrożeniami wojny hybrydowej ze strony Ukrainy, a nie Rosji.



Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/

Raport szczegółowo opisuje "korytarze lądowe" wojsk amerykańskich na wypadek europejskiej wojny lądowej z Rosją"

 

AUTOR: TYLER DURDEN
ŚRODA, CZE 05, 2024 - 01:56 AM

NATO ma plan szybkiego rozmieszczenia swoich sił w scenariuszu przyszłego rosyjskiego ataku na Europę. Obejmuje to rozwój "korytarzy lądowych", które mogą być wykorzystane do przerzucenia około 300 000 żołnierzy  głównie amerykańskich żołnierzy  na pozycje frontowe w celu obrony przed rosyjską inwazją.

Wysokie rangą brytyjskie źródła wojskowe opisały w rozmowie z "The Telegraph", że plan zakłada lądowanie wojsk w kluczowych europejskich portach, po czym przemieszczają się na wschód wcześniej zaplanowanymi trasami, aby odeprzeć potencjalne rosyjskie ataki.

Generał broni Alexander Sollfrank, szef Połączonego Dowództwa Wsparcia i Umożliwiania NATO (JSEC), opisał w wywiadzie dla brytyjskiej publikacji: "Ogromne bazy logistyczne, jakie znamy z Afganistanu i Iraku, nie są już możliwe, ponieważ zostaną zaatakowane i zniszczone bardzo wcześnie w sytuacji konfliktu".


Zdjęcie z akt portu w Rotterdamie, zidentyfikowanego jako kluczowy punkt przybycia wojsk amerykańskich w przypadku wielkiej wojny w Europie.

Korytarze logistyczne i transportowe miałyby swój początek w takich miejscach jak Grecja, Włochy, Turcja, Holandia, Norwegia – a port w Rotterdamie, kluczowy węzeł komunikacyjny w Europie Północnej, został specjalnie nazwany. W raporcie wspomniano również o liniach takich jak kolej niemiecko-polska, z których wszystkie teoretycznie pozwoliłyby na szybkie rozmieszczenie sił USA na każdym zagrożonym terytorium NATO (w oparciu o art. 5 wspólnej obrony).

Osobne alarmistyczne doniesienia w brytyjskich mediach ostrzegają, że Zachód powinien przygotować się do wojny z Rosją w pewnym momencie w ciągu najbliższych dwóch dekad, związanej z trwającym konfliktem na Ukrainie.

Na przykład w marcowym raporcie w "The Telegraph" stwierdzono, że prezydent Putin ma "paranoiczną obsesję" na punkcie podsycania konfliktów i prowokowania zachodnich sojuszników.

"Teraz, gdy prezydent Rosji Władimir Putin zapewnił sobie historyczną piątą kadencję, jest oczywiste, że poświęci swój następny sześcioletni okres na Kremlu na realizację swojej paranoicznej obsesji konfrontacji z Zachodem" – stwierdził wcześniej.

Jeśli chodzi o ostatnie wtorkowe rewelacje "The Telegraph" na temat korytarzy lądowych NATO  z nieco głośnym i sensacyjnym nagłówkiem "Korytarze lądowe NATO mogą pospieszyć wojska amerykańskie na linię frontu w przypadku wojny w Europie"  rzeczywistość jest taka, że plany awaryjne w szerszej perspektywie, takie jak ten, leżą na półkach planistów USA i NATO od czasów zimnej wojny.

Ale bez wątpienia są one odkurzane w związku z ciągłą eskalacją wojny  zastępczej na Ukrainie...

Zgodnie z niektórymi szczegółami planowania, przedstawionymi przez The Telegraph i jego źródła wojskowe:

Jeśli siły NATO wkraczające z Holandii zostaną trafione rosyjskimi bombardowaniami lub porty w Europie Północnej zostaną zniszczone, sojusz skupi się na portach we Włoszech, Grecji i Turcji. Z włoskich portów wojska amerykańskie mogłyby być przewożone drogą lądową przez Słowenię, Chorwację na Węgry, które graniczą z Ukrainą.

Podobne plany mają przetransportować siły z portów tureckich i greckich przez Bułgarię i Rumunię na wschodnią flankę sojuszu. Opracowywane są również plany przerzutu wojsk przez porty na Bałkanach, a także przez Norwegię, Szwecję i Finlandię.

Generał Sollfrank powiedział również, że "Ukraina bardzo cierpi z powodu rosyjskich ataków rakietowych dalekiego zasięgu na systemy logistyczne" – podkreślając znaczenie ruchów wojsk, które byłyby poza zasięgiem rosyjskich systemów.

Raport zawiera wizualizacje śledzące "korytarze lądowe" dla zachodnich wojsk w drodze do konfrontacji z siłami rosyjskimi w przyszłym scenariuszu...

Źródło: The Telegraph

W ślad za raportem Telegraph niektórzy eksperci twierdząże oznacza to, że III wojna światowa "zaczyna się teraz"... I chociaż rzeczywiście w tym momencie świat może być już świadkiem początkowych faz (zwłaszcza, gdy historycy spojrzą wstecz), pozostały jeszcze pewne kroki eskalacji, zanim rakiety zaczną latać nad Europą.

 Miejmy nadzieję, że zdrowsze umysły zwyciężą, nawet jeśli w ostatniej chwili (choć nie mamy w to zbyt dużej wiary).


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/

"Premier państwa UE oskarża Zełenskiego o próbę przekupstwa Premier Słowacji Robert Fico powiedział, że „nigdy” nie przyjmie pieniędzy z Kijowa"

  Ukraiński przywódca Władimir Zełenski rozmawia z mediami pod koniec szczytu UE w Brukseli. © Getty Images / Thierry Monasse Słowacki pre...