Autor: Andrew Korybko via Substack,
Można postawić tezę, że preteksty bezpieczeństwa narodowego, na podstawie których prezydent Duda zawetował sejmową ustawę o uczynieniu śląskiego językiem regionalnym, dotyczą groźby wykorzystania przez Ukraińców tego proponowanego precedensu do ożywienia roszczeń ich kraju po I wojnie światowej do części dzisiejszej Polski.
W zeszłym miesiącu tłumaczono, że "zatwierdzenie przez Sejm języka śląskiego jako języka regionalnego powinno skłonić Polaków do głębokiej refleksji", ale wtedy prezydent Andrzej Duda z poprzedniego konserwatywno-nacjonalistycznego rządu zawetował pod koniec maja ustawę nowej koalicji liberalno-globalistycznej.
Jego oficjalna strona internetowa wyjaśniła powody, które w większości dotyczą szeroko rozpowszechnionego poglądu naukowego, że język śląski jest po prostu dialektem języka polskiego, a nie własnym językiem, jak język kaszubski, któremu status regionalny przyznano w 2005 roku.
Żadne z mediów, które o tym pisały, nie zastanawiało się zbytnio nad argumentami bezpieczeństwa narodowego, które dzielił przeciwko uczynieniu śląskiego językiem regionalnym.
Duda obawiał się, że precedens przyznania Ślązakom tego statusu może ośmielić przedstawicieli innych grup etnolektycznych i ostrzegł, że procesy te mogą zostać wykorzystane z zagranicy do podziału Polski.
Na zakończenie oświadczył, że "kultywowanie języka ojczystego służy ochronie zachowania tożsamości narodowej".
Chociaż Duda zasugerował, że Rosja może w ten sposób ingerować w sprawy Polski, pisząc, że groźby te mogą być "związane z wojną toczącą się za wschodnią granicą", to jeszcze bardziej przekonująco można postawić tezę, że Ukraina stanowi znacznie większe zagrożenie dla jego kraju.
Południowo-wschodnia część dzisiejszej Polski w czasach Rzeczypospolitej należała do "województwa ruskiego" i zamieszkiwała ją znaczna liczba ludzi, których dziś nazwalibyśmy Ukraińcami.
To właśnie na tej dawnej administracyjnej i trwałej podstawie demograficznej krótkotrwała "Zachodnioukraińska Republika Ludowa" rościła sobie prawa do niektórych z tych ziem, a nawet do tych położonych nieco dalej na zachód wzdłuż Karpat.
"Ukraińska Republika Ludowa" rościła sobie również prawa do innych, bardziej wysuniętych na północ części dzisiejszej wschodniej granicy Polski pod tym samym pretekstem, że były one w większości zamieszkane przez ludzi, których Kijów uważał za bardziej ukraińskich niż polskich.
W okresie II Rzeczypospolitej podejmowano próby (w dużej mierze bezskutecznie) polonizacji Ukraińców (z których część później terroryzowała i ludobójstwo Polaków), a następnie wielu wymieniono z ZSRR na Polaków mieszkających na sowieckiej Ukrainie po zmianie granic II wojny światowej.
Kolejne wymiany z sowiecką Białorusią i Litwą, a także wypędzenie Niemców doprowadziły do tego, że "Polska Rzeczpospolita Ludowa" stała się pierwszym etnicznie jednorodnym państwem polskim od czasu powstania Polski przez Mieszka I w 966 roku.
Ten nowy stan demograficzny utrzymał się do 2022 r., po czym do Polski napłynęło kilka milionów Ukraińców, z których znaczna część nadal tam pozostaje. Odpowiedzialni członkowie państwa, tacy jak Duda – którego partia ułatwiła ten proces w celu przekształcenia Ukrainy w swojego "młodszego partnera" – obawiają się, że mogą osiedlić się w swoich wcześniej roszczących sobie prawa regionach przygranicznych i pewnego dnia agitować za "unią" z Ukrainą.
W przeciwieństwie do śląskiego, ich język jest powszechnie uznawany za odrębny od polskiego, więc Ukraińcy mogliby wykorzystać preteksty językowe zgodnie z proponowanym śląskim precedensem, aby skłonić państwo do rozszerzenia ich pewnej autonomii kulturowej jako pierwszego kroku w kierunku autonomii politycznej w przyszłości.
Dwa oficjalne stanowiska Kijowa z ostatniego roku pokazują, że Polska nie może wykluczyć scenariusza, w którym jej sąsiad wykorzysta ten proces jako broń przeciwko niej.
Starszy doradca Zełenskiego, Podolak, oświadczył w sierpniu ubiegłego roku, że "[Polska] pozostanie [naszym najbliższym partnerem i przyjacielem] do końca wojny.
Po jego zakończeniu, oczywiście, będziemy mieli konkurencyjne relacje, oczywiście, będziemy konkurować o różne rynki, konsumentów i tak dalej. I, oczywiście, będziemy wyraźnie zajmować proukraińskie stanowisko, bronić tych interesów, zaciekle ich bronić".
Przewidywanie pokonfliktowej rywalizacji między tymi dwoma krajami nie wróży dobrze integralności terytorialnej Polski, jak wyjaśniono.
Kilka miesięcy później, w styczniu, Zełenski podpisał dekret "mający na celu zachowanie tożsamości etnicznej Ukraińców w Rosji", w szczególności w częściach współczesnych granic sąsiada, do których wcześniej rościła sobie pretensje "Ukraińska Republika Ludowa".
Podobny dekret mógłby zostać podpisany w odniesieniu do Polski, gdyby ich przewidywana konkurencja po konflikcie uległa pogorszeniu, w którym to przypadku integralność terytorialna Polski byłaby zdecydowanie zagrożona przez piątą kolumnę potencjalnie przygranicznych obywateli Ukrainy.
Polska nie mogła liczyć na wsparcie USA ani kierowanej przez Niemcy UE w tym przypadku, ponieważ obie strony mają interes w przekształceniu Ukrainy we wspólny bastion wpływów na kontynencie po ostatecznym zakończeniu konfliktu.
Sprzedaliby Polskę w ciągu sekundy, aby promować to, co ich decydenci uważają za ich interesy narodowe.
Straty ukraińskie na wschodzie i południu na rzecz Rosji mogłyby więc zostać zrekompensowane przez zdobycze na Zachodzie kosztem Polski, choć oczywiście nie od razu, ale kiedyś w przyszłości.
Polscy politycy, tacy jak powracający premier Tusk i jego rządząca liberalno-globalistyczna koalicja, chętnie by się na to zgodzili, skoro już kompleksowo podporządkowali swój kraj Niemcom, które mają własne interesy na Ukrainie.
Ich ideologia skłania ich również do myślenia, że utrata tych ziem nie miałaby znaczącego znaczenia, ponieważ częściowy reżim otwartych granic z aspirującą do UE Ukrainą do tego momentu sprawiłby, że konsekwencje dla wielu ludzi byłyby w większości dyskusyjne.
Tylko ci bardziej odpowiedzialni członkowie państwa, tacy jak Duda, którego partia ułatwiła masową migrację Ukraińców do Polski, jak już wcześniej pisano, troszczą się o Polskę na tyle, by odmówić Ukrainie prawnego pretekstu do wysuwania jej ewentualnie odrodzonych roszczeń zgodnie z proponowanym śląskim precedensem.
To właśnie te drażliwe względy bezpieczeństwa narodowego zawetował ustawę o uczynieniu śląskiego językiem regionalnym, które mają wiele wspólnego z ukrytymi zagrożeniami wojny hybrydowej ze strony Ukrainy, a nie Rosji.