niedziela, 4 lutego 2024

"Jak NATO robi pranie mózgu zachodniemu społeczeństwu swoimi antyrosyjskimi grami wojennymi Steadfast Defender 2024, największe ćwiczenia bloku od dziesięcioleci, nie dotyczą tylko spójności militarnej – chodzi o sprzedawanie wojny ludziom"

 Tarik Cyril Amar, historyk z Niemiec pracujący na Uniwersytecie Koç w Stambule, zajmujący się Rosją, Ukrainą i Europą Wschodnią, historią II wojny światowej, kulturową zimną wojną i polityką pamięci

NATO rozpoczęło największe ćwiczenia od zakończenia zimnej wojny. Steadfast Defender 2024 potrwa kilka miesięcy i weźmie w nim udział około 90 000 żołnierzy, ponad 50 okrętów wojennych, 1100 pojazdów naziemnych (w tym co najmniej 133 czołgi i 533 transportery opancerzone) oraz 80 różnego rodzaju samolotów (samolotów, helikopterów i dronów).

How NATO brainwashes Western society with its anti-Russia wargames

Weźmie w nim udział wszystkich 31 członków sojuszu, a także Szwecja, która jest w trakcie przystępowania.

Jednak nie jest to tylko kwestia liczb i czasu trwania.

To masowe wydarzenie jest wyjątkowe także z dwóch powodów: jeden dość prosty, drugi bardziej skomplikowany i warty poważnej analizy. Krótko mówiąc, ćwiczenia te sprawdzą regionalne plany obronne, czego NATO nie robiło od zakończenia zimnej wojny. Polityczną korzyścią wynikającą z powrotu do tak szczegółowych planów jest to, że zapewniają one wpływ, w istocie Waszyngtonowi za pośrednictwem natowskiego biura SACEUR, aby zmusić europejskie rządy do przestrzegania zasad, angażując żołnierzy, sprzęt i pieniądze.

Na to z satysfakcją zwrócił uwagę „The Economist” podczas ubiegłorocznego szczytu w Wilnie, kiedy to wszystko zostało uruchomione.

Słuszna jest obserwacja rosyjskiego wiceministra spraw zagranicznych Aleksandra Gruszki: Manewr ten oznacza „nieodwracalny powrót” sojuszu do trybu zimnej wojny, chociaż i to jest dopiero nowym szczytem długiego okresu agresywnego rozwoju.

Nie jest zatem zaskoczeniem, że wrogiem będącym celem tej wyimaginowanej walki jest Rosja (nawet jeśli w oficjalnym oświadczeniu Steadfast Defender pojawia się jedynie jako „wróg niemal równorzędny”). Bardziej skomplikowaną kwestią jest to, że ćwiczenia zostały poprzedzone prawdziwym atakiem propagandy – lub, jak to się mówi w dzisiejszym NATO, wojną poznawczą.

Jedną z niepewnych informacji, że było to celowe, jest to, że zachodni zespół doradców/platforma wojny informacyjnej Instytut Studiów nad Wojną (ISW) już oskarża Rosję o udział w „operacji informacyjnej mającej na celu fałszywe przedstawienie” czysto „defensywnego” Niezłomny obrońca.

Pamiętaj o starej praktycznej zasadzie: zazwyczaj Zachód oskarża innych o to, o co (na przykład ludobójstwo) sam robi. W rzeczywistości przedstawiciele NATO i mistrzowie spiningu (oficjalni oraz pod przykrywką naukowców i ekspertów z ośrodków doradczych), politycy i dziennikarze tworzyli zaporę narracyjną.

Poprzez oficjalne oświadczenia, wywiady, a nawet fantastyczne scenariusze w stylu Toma Clancy'ego, zachodnia opinia publiczna, zwłaszcza w UE, została zmuszona do wyobrażenia sobie przerażającej – i bliskiej – przyszłości, w której Moskwa rozpoczyna inwazję na europejskie państwa członkowskie NATO.

W tym sensie „Niezłomny obrońca” to nie tylko powrót do wzorców zimnej wojny, ale do mrocznego tonu jej najbardziej zjadliwych i niebezpiecznych faz, na przykład wczesnych lat 80. XX wieku.

Pomyśl o mroźnych hollywoodzkich klasykach z czasów zimnej wojny, takich jak „Firefox”, w którym Clint Eastwood kradnie radziecki superodrzutowiec, lub (oryginał) „Czerwony świt”, w którym dzielni amerykańscy nastolatkowie giną bohatersko, odpierając złych Rosjan (i Kubańczyków!). który wylądował w samym sercu Ameryki. Taki klimat. Należy zauważyć, że w tym napadzie propagandowym nie ma nic oczywistego. NATO mogłoby przeprowadzić swój wielki manewr, ale nie robić wokół tego większego zamieszania. Albo dołączyć do niego inny, mniej ostry przekaz, podkreślający należytą staranność w zakresie bezpieczeństwa, ale powstrzymujący się od szczegółowych wypowiedzi na temat domniemanych działań Rosji niejako jutro.

Dlatego ta ofensywa wojny poznawczej jest zamierzona. Doszło do tego tak daleko, że po początkowej fali paniki; nawet formalny przywódca NATO, Jens Stoltenberg, stchórzył i poczuł się w obowiązku przypomnieć wszystkim, że „nie ma bezpośredniego zagrożenia”. Spójrzmy na kilka przykładów tej niezwykłej ofensywy propagandowej: Szwecja, która nie była jeszcze członkiem NATO, pośpieszyła, aby wykazać się wzorową bojowością werbalną: jej naczelny dowódca, generał Micael Bydén, namawiał swoich kolegów, Szwedów, aby „przygotowali się mentalnie” do wojny, podczas gdy Minister Obrony Cywilnej Carl-Oskar Bohlin podkreślił, że „wojna mógłby przyjechać do Szwecji”. (Wydaje się, że porzucenie neutralności może wywołać większy niepokój).

Częściowo w odpowiedzi na Bydéna, niemiecki minister obrony Boris Pistorius podzielił się następnie swoimi szalonymi przypuszczeniami, że rosyjski atak na kraj NATO może nastąpić w ciągu mniej niż dziesięciu lat. Na konferencji prasowej przewodniczący komitetu wojskowego NATO, holenderski admirał Rob Bauer, użył tego samego tonu, aczkolwiek z większą ilością szczegółów.

Bauer mówił o operacjach mających na celu kształtowanie sił zbrojnych sojuszu przez dziesięciolecia, historycznie bezprecedensowym stopniu integracji NATO z planami obrony narodowej oraz „odporności”, którą należy kultywować poprzez „podejście całego społeczeństwa” do wojny, a także do przygotowań do wojny.

Wszystko to może brzmieć górnolotnie.

Błędem byłoby jednak nie brać tego poważnie.

Taka retoryka sygnalizuje, że NATO ugruntowuje swoją pozycję jako drugoplanowa, choć dominująca siła polityczna, otwarcie twierdząc, że całe społeczeństwo – we wszystkich tych „bezprecedensowo” zintegrowanych rządach krajowych i w czasie pokoju – jest uzasadnionym i stałym obszarem działania.

Słuchając uważnie władczych uwag Bauera, wygłaszanych w tonie surowego napomnienia, nie można nie zauważyć, że Steadfast Defender 2024 to nie tylko rok 2024, czy armie.

Ma ono wyznaczyć przyszłe trajektorie polityczne i społeczne.

Brytyjscy generałowie ilustrowali tę stronę ofensywy propagandowej NATO powtarzającymi się publicznymi rozważaniami na temat konieczności wprowadzenia poboru do wojska i planowania wojny z Rosją. Zapora rozmów wojennych NATO nie dotyczy tylko Rosji. W pewnym sensie chodzi tu jeszcze bardziej o społeczeństwa europejskich państw członkowskich NATO: bardzo wyraźne przypomnienie, że ich suwerenność jest warta mniej więcej tyle samo, co suwerenność Grecji, kiedy w 2015 roku zapukała „Trójka” zachodnich władców.

Nic z tego nie jest oczywiście zaskakujące: jako kluczowe narzędzie amerykańskiej kontroli i (samo)ujarzmienia Europy, NATO zawsze było na wskroś imperialistycznym (w technicznym, a nie polemicznym znaczeniu tego terminu) narzędziem projekcji i kontroli amerykańskiej siły w Europie. Teraz, gdy UE uległa Ameryce aż do poważnego samookaleczenia, styl Bauera namawiania Europejczyków jest jedynie konsekwentny.

Jest jednak coś niezwykłego w tym, jak bezczelnie NATO demonstruje obecnie swoją wolę władzy, zwłaszcza na tle Donalda Trumpa, zdeklarowanego wroga NATO, obecnie człowieka, który ma największe szanse na wygranie amerykańskich wyborów prezydenckich pod koniec tego roku: może okazać się ostatnim hurra dla NATO. Jeśli chodzi o obsługę przez media ofensywy komunikacyjnej wokół Steadfast Defender 2024, wybierzmy tylko dwa przykłady.

Niezwykle popularny brytyjski tabloid The Sun był tak bezczelny, jak można było się spodziewać, uderzając swoich czytelników nagłówkiem „Przygotowywanie się do wojny: NATO zwołuje największe od kilkudziesięciu lat globalne siły liczące 90 000 żołnierzy, aby w ciągu kilku dni rozpocząć ćwiczenia „Niezłomnego obrońcy” podczas III wojny światowej.

Pozostała część artykułu jest tak samo sensacyjna, jak obiecuje tytuł, włączając w to zarzuty dotyczące rosyjskiego planu ataku w „Dniu X” już w 2025 roku. Brytyjski Daily Mail, będący raczej gazetą klasy średniej, był odrobinę subtelniejszy, publikując długi, ilustrowany artykuł (z dużymi czerwonymi strzałkami na mapach i tak dalej) o „herkulesowych grach wojennych”.

Spekulując, jak potoczy się rosyjski atak w ciągu najbliższych dwudziestu lat, w artykule przedstawiono masowe przyszłe cyberataki Moskwy, głębokie ataki rakietowe i poruszające się czołgi sterowane przez sztuczną inteligencję.

(Bez wątpienia czasy, gdy mieszkańcy Zachodu fantazjowali o rosyjskich żołnierzach szturmujących naprzód, mając tylko łopaty, już dawno minęły.)

Nieszczęsny emerytowany amerykański generał Ben Hodges, który zeszłej wiosny wciąż przepowiadał zwycięską ukraińską kontrofensywę, przeszedł dalej i teraz prorokuje, jak Rozpocznie się nadchodzący wielki atak Rosji na NATO w Europie. O co w tym wszystkim chodzi? Najbardziej przerażającą interpretacją byłoby stwierdzenie, że NATO jest już zdecydowane walczyć z Rosją, niezależnie od okoliczności.

Byłoby to wysoce irracjonalne i samobójcze, ale z drugiej strony Zachód nie wykazał ostatnio zbyt wiele racjonalności.

Nazwijmy to „bałtyckim kamikadze” lub „Wielka Brytania jest samobójczo znudzona” wyjaśnieniem zachowania NATO. Moje przypuszczenie: na szczęście jeszcze nie do końca. Nie zrozumcie mnie źle: jestem pewien, że w NATO (i UE) są szaleńcy, którzy chcieliby pójść na wojnę, lepiej wczoraj niż jutro.

W tym kontekście pogłoski o Kaji Kallas, niedoszłej żelaznej damie Estonii, która została de facto wybrana na stanowisko ministra spraw zagranicznych UE, są rzeczywiście bardzo niepokojące. Jednak bardziej prawdopodobny jest chaotyczny kompromis wewnętrzny: tam, gdzie niektórzy już chcą wojny, inni grają o coś innego: zrekompensowanie zbliżającej się porażki Zachodu na Ukrainie.

Jest to szczególnie prawdziwe, ponieważ Zachód popełnił katastrofalny błąd.

Traktując Ukrainę jako niemal faktycznego członka NATO, zadbała o to, aby porażka Kijowa z Rosją podda w wątpliwość wiarygodność sojuszu niemal tak dokładnie, jak w przypadku pokonania oficjalnego członka NATO: nadmierne rozciąganie ma konsekwencje.

Stąd pilna potrzeba narobienia dużo hałasu na temat tego, jak gotowy („Poważnie, tym razem naprawdę o tym mówimy!”) Sojusz ma na celu obronę, zwłaszcza nowych, wschodnich członków NATO. Ale skupmy się na chwilę: zakrawa na ironię, za którą tęsknią wielcy stratedzy, tacy jak admirał Bauer: jeśli chcesz „odporności” „podejścia obejmującego całe społeczeństwo”, to twoje społeczeństwo musi być w zasadzie zadowolone, a jego elity cieszą się ostateczna waluta rezerwowa polityki – podstawowa legitymizacja, która podtrzymuje ustroje nawet wtedy, gdy rządzeni w dużym stopniu nie zgadzają się z rządzącymi.

Jednakże tego rodzaju porozumienie wyrasta jedynie z zaufania, którego właśnie nie ma już zbyt wielu obywateli UE, a także USA. Wojna – i przygotowania do wojny – pozostają zasadniczo działaniami politycznymi, ale nie w taki krótkowzroczny sposób, jaki stosuje obecnie NATO: przepojenie społeczeństw poczuciem wielkiego zewnętrznego zagrożenia może zadziałać na jakiś czas.

Jednak w niedalekiej perspektywie będzie to daremne, gdy wydarzyją się dwie rzeczy: zewnętrzne zagrożenie nie zmaterializuje się, a zamiast tego frustracja, którą większość ludzi tak naprawdę odczuwa w swoim życiu, pochodzi z wnętrza.

Nawiasem mówiąc, to właśnie zabiło Związek Radziecki, który – jak być może pamiętają niektórzy rekonstruktorzy zimnej wojny w NATO – zginął uzbrojony po zęby i praktykując przez dziesięciolecia indoktrynację obronną „całego społeczeństwa”. Stwierdzenia, poglądy i opinie wyrażone w tej kolumnie są wyłącznie oświadczeniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko RT.


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/591608-steadfast-defender-2024-nato/

"Załogi planują ugasić pożar w sobotę wieczorem po wykolejeniu pociągu w pobliżu linii Arizona-Nowy Meksyk"

  Zaktualizowano 28 kwietnia 2024 r., godz. 12:35 czasu środkowoeuropejskiego Załogi planują ugasić pożar w sobotę wieczorem z powodu  wykol...