Prokuratura nie ustaliła, jak wyglądały końcowe chwile życia Mariana Zagórnego, ale umorzyła śledztwo w sprawie jego śmierci.
Marian Zagórny; fot. Wikipedia/Instytut Spraw Obywatelskich
Postaci Mariana Zagórnego nie trzeba przedstawiać czytelnikom "Farmera" i rolnikom w Polsce. To on - wraz z Andrzejem Lepperem - wiele lat temu wysypywał na tory zboże, protestując w ten sposób przeciwko oddawaniu polskiego rynku i dyskryminowaniu polskich rolników. Potem prowadził Związek Zawodowy Rolników Rzeczpospolitej „Solidarni”, również wiele razy upominając się o właściwą pozycję polskich rolników. Niepokorny, nieokiełznany. Wielokrotnie skazywany. Z kilkoma wyrokami oczekującymi na odbycie. I oczekujący na ułaskawienie, w czym – jak ufał – miała pomóc zmiana na stanowisku prezydenta. Zmiany doczekał. Ułaskawienia nie. 29 lutego 2016 roku w hotelu w Raszynie pod Warszawą Marian Zagórny został znaleziony martwy.
Marian Zagórny przyjechał wraz z wiceprzewodniczącym związku Marcinem Bustowskim do Warszawy na kolejne rozmowy dotyczące rolnictwa. Miał też wziąć udział w premierze filmu „Historia Roja”, opowiadającego historię żołnierza wyklętego, który nade wszystko kochał wolność i sprawiedliwość.
To wszystko wiadomo na pewno. Wszystko potem – pomimo dwukrotnego podejmowania śledztwa przez prokuraturę i ostatecznego prawomocnego umorzenia go przed pół rokiem – trzeba określić, jako niewyjaśnione.
Łazienka miejscem śmierci
Bustowski, towarzyszący Zagórnemu, dziwnym trafem dziwnie mocno przysnął po wyjściu Zagórnego do łazienki – obudził się ok. 1 w nocy i znalazł ciało towarzysza w gorącej wodzie w wannie. Spuścił wodę i wezwał pomoc.
Śledztwo w sprawie śmierci Mariana Zagórnego prowadziła Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie.
Prowadziła - zapewne – mając na uwadze spostrzeżenie wezwanego na miejsce ratownika z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego. Jak zanotował – a przybył już kilka minut po wezwaniu - ciało zmarłego znajdowało się w wannie. „W wannie nie było wody. Woda była zakręcona, a wanna była mocno ciepła. Łazienka nie była zaparowana ale czuć było w niej ciepłe i wilgotne powietrze. Na podstawie badania wstępnego stwierdziliśmy zgon mężczyzny z nieznanej przyczyny. Po badaniu wstępnym nie byłem w stanie stwierdzić przyczyny zgonu, jak również stwierdzić czy do zgonu mężczyzny mogły przyczynić się inne osoby. Na ciele denata widać było oparzenie pierwszego stopnia prawie całego ciała poza szyją i głową. Poza oparzeniem nie przypominam sobie innych widocznych obrażeń. W związku z tym na miejsce zdarzenia wezwany został patrol policji.”
Wydawałoby się więc, że można było być spokojnym o ustalenie przebiegu wydarzeń, które zakończyły się śmiercią Zagórnego. Niestety, jak dziś ocenia rodzina, nie zebrano żadnych dowodów.
- Nie przeprowadzono żadnych badań, nie wiem, aby zabezpieczono ślady czy pobrano jakiekolwiek wycinki do badań – mówi syn zmarłego.
Przeprowadzona 1 marca 2016 roku sekcja zwłok oparła się na doniesieniu policji, w którym podkreślano fakt wypicia przez Zagórnego alkoholu:
„Treść doniesienia: w dniu 28.02.2016 r. w godzinach wieczornych Marian Zagórny wraz z ... <prokuratura udostępniła zanonimizowany dokument, ale wiemy, że chodzi o Marcina Bustowskiego, a on sam nie ma nic przeciwko udostępnianiu jego danych, tak jak i syn nie sprzeciwia się upublicznieniu okoliczności śmierci ojca> zameldował się w hotelu ,,Amber" w Raszynie, następnego dnia miał uczestniczyć w Warszawie w spotkaniu służbowym. W pokoju hotelowym mężczyźni wypili wspólnie 0,5 1 wódki, przy czym M. Zagórny wypił wcześniej w drodze do Raszyna jeszcze trzy butelki piwa. Bezpośrednio po wypiciu wódki udał się do łazienki celem kąpieli, natomiast Bustowski położył się spać. Około godz. 1,15 ujawnił w wannie zwłoki Mariana Zagórnego, zwłoki znajdowały się całkowicie pod powierzchnią gorącej wody. Rozpytany pracownik hotelu oświadczył, że nie słyszał żadnych hałasów w pokoju pokrzywdzonego, jak również w tym czasie nikt nie wchodził do hotelu”.
Zwróćmy uwagę, że w tym materiale – którym dysponował wykonujący sekcję zwłok – nie ma już stwierdzenia ratownika, który zeznał: „nie byłem w stanie stwierdzić przyczyny zgonu, jak również stwierdzić czy do zgonu mężczyzny mogły przyczynić się inne osoby”. Zwłoki miałyby znajdować się w całości w wodzie, czego też nie potwierdzają zeznania i inne ustalenia.
Wychodząc od tego niepełnego doniesienia, dr n. med. Mieszko Olczak stwierdził w „Protokole sądowo-lekarskich oględzin zwłok” z 1 marca 2016 r. ostre rozdęcie płuc (rozedmę wodną płuc), brak dowodów na to, aby zgon spowodowały przyczyny mechaniczne, we krwi zmarłego stwierdzono 2,4 promile alkoholu, w moczu – 2,5 promila. Opinia ta zawierała konkluzję, iż „Biorąc powyższe pod uwagę należy dojść do wniosku, iż przyczyną zgonu Mariana Zagórnego było utonięcie”.
Prokuratura 13 lipca 2016 r. umorzyła postępowanie. Postanowienie zaskarżyła jednak rodzina.
Bo alkohol – nawet wypity w znacznych ilościach – sam z siebie nie powoduje śmierci we wrzącej kąpieli.
Osoba mająca 2 i pół promila ma zaburzenia mowy, przewraca się, cechuje ją wzmożona senność i obniżenie zdolności do kontroli własnych zachowań.
A Zagórny z wanny... dzwonił do znajomej. Rozmowa trwała blisko pół godziny, według zeznań rozmówczyni nie zauważyła, aby był nietrzeźwy, omawiali mające odbyć się wkrótce spotkanie służbowe, mówił, że jest w wannie, potem polecił jej poczekać, aż się ubierze. Nie rozłączył rozmowy, więc zeznała, że słyszała odgłosy wychodzenia z wanny, „następnie słyszała stukot kul, z uwagi na to, że mężczyzna porusza się o kulach, później stukot ceramiki, dźwięk, wskazujący, że coś odłożył i się wyciera. ... dodała, że nie słyszała żadnych odgłosów osób trzecich. Nadmieniła, że była przekonana, że Marian Zagórny będzie kontynuować rozmowę po wyjściu z wanny. Połączenie jednak nagle zostało przerwane, świadek wskazała, że nie słyszała przycisku wyłączania telefonu. Później próbowała się dodzwonić do Mariana Zagórnego, ale bezskutecznie” – tak zrekapitulowała te zeznania prokurator w uzasadnieniu ostatecznego umorzenia śledztwa z 29 czerwca 2017 r.
Telefon Zagórnego leżał pod ciałem w wannie. Znajdująca się nad wodą twarz znalezionego w wannie ciała nie była poparzona. Bliscy zwrócili też uwagę na „dziwnie” wykręcone ręce zmarłego.
Złożone przez rodzinę zażalenie na umorzenie trafiło do sądu.
Sądowe pytania zasadnicze
Do złożonego przez rodzinę zażalenia na postanowienie prokuratora umarzające postępowanie 21 listopada 2016 r. przychylił się sąd.
Po ponownym podjęciu postępowania prokurator Izabela Jagnieża 24 stycznia 2017 r. wydała postanowienie o powołaniu biegłego „celem wydania opinii i stwierdzenia na podstawie materiału dowodowego zgromadzonego w aktach sprawy <tu numer> oraz obrazu sekcji zwłok Mariana Zagórnego”, jak wygląda odpowiedź na 6 pytań sformułowanych przez sąd.
Biegłym został... lekarz wykonujący wcześniej sekcję. W oparciu o akta sprawy 6 marca 2017 r. powstała więc opinia podpisana znów przez dr Mieszka Olczaka.
Jak odpowiedział na pytania sądu? Pytanie pierwsze brzmiało: „czy na podstawie plam opadowych można stwierdzić pozycję ciała w momencie zgonu oraz przypuszczalną godzinę zgonu, a także ustalić, czy twarz była zanurzona pod wodą?”
Odpowiedź ograniczyła się do stwierdzenia, że oceniając rozmieszczenie plam opadowych można wnioskować odnośnie do pozycji ciała przybranej po zgonie, o ile ciało po śmierci nie było przemieszczane. „Ewolucja plam opadowych w zależności od czasu, który upłynął od momentu zgonu również pozwala na szacunkowe podanie przedziału czasowego, w którym mogło dojść do zgonu, przy czym badanie plam opadowych musi zostać wykonane przez lekarza w miejscu ujawnienia zwłok. W konkretnym przypadku umiejscowienie plam opadowych na ciele Mariana Zagórnego widoczne na dokumentacji fotograficznej pokrywa się z pozycją ciała opisaną w zeznaniach (...)”
Biegły w ogóle nie odniósł się do pytania o godzinę zgonu. Warto zauważyć, że w swojej opinii podał nawet, że w karcie medycznych czynności ratunkowych zgon stwierdzono 24 lutego 2016 roku, a więc pięć dni wcześniej – ale i to nie wywołało jego czujności czy zainteresowania.
Drugie pytanie sądu brzmiało: „Czy na ciele denata znajdują się oparzenia pierwszego stopnia wzdłuż linii wody, o których zeznał lekarz pogotowia przybyły na miejsce zdarzenia (tu nazwisko i imię) a jeżeli tak, to jaki był mechanizm ich powstawania i czy pozostają one w związku ze zgonem pokrzywdzonego oraz wyjaśnienie, jak to możliwe, iż tego rodzaju oparzeń nie ma na szyi, głowie i twarzy (opis oparzeń w karcie medycznych czynności ratunkowych) skoro przyczyną śmierci jest utonięcie?”
Wydawałoby się, że pytanie to jest absolutnie zasadnicze, wobec ustalenia jako przyczyny śmierci utonięcia w gorącej wodzie, ale biegły stwierdził, że jest ono „wyjątkowo nieskładne i trudno uchwycić jego sens”. Darujmy sobie snute tu rozważania i zacytujmy – jako najbardziej konkretne i odnoszące się do sprawy stwierdzenie: „Biegły wskazał jako przyczynę zgonu utonięcie. W konkretnym przypadku ewentualne zmiany termiczne powłok (które mogły powstać również po zgonie) nie miały wpływu na mechanizm zgonu.”
Zatem drugi biegły oparł się tu na ustaleniach pierwszego – którym był on sam. Nie wykluczył, że zmiany oparzeniowe na ciele mogły powstać po śmierci.
Do swoich wcześniejszych ustaleń odwołał się biegły także przy odpowiedzi na trzecie pytanie sądu: „Czy możliwe jest, w przypadku gdyby zaistniały tego rodzaju oparzenia, aby nie był poparzony przełyk, drogi oddechowe oraz płuca, skoro denat utonął w wodzie, która doprowadziła do poparzeń oraz czy wskazane organy wewnętrzne były poparzone?”
Odpowiedź brzmi: „Biegły na tle zmian pośmiertnych nie stwierdził zmian termicznych. Podczas tonięcia pewna ilość wody jest aspirowana do dróg oddechowych i przewodu pokarmowego, jednak czas kontaktu narządów z wodą jest dość krótki i do wystąpienia zmian termicznych temperatura wody musiałaby być bardzo wysoka.”
Zatem Zagórny utopił się w wodzie, która spowodowała na jego ciele oparzenia I stopnia, ale jego drogi oddechowe miały z nią zbyt krótki kontakt, aby ulec oparzeniu.
W ogóle to, jak wynika z odpowiedzi biegłego na czwarte pytanie, wcale nie musiał utopić się w wannie – opuścił ją po kąpieli.
„Czy możliwe jest, w przypadku gdyby zaistniały tego rodzaju oparzenia, aby były one efektem działania wysokiej temperatury wody, a jeżeli tak, to czy człowiek chociażby nietrzeźwy mógł w takiej wodzie swobodnie kąpać się w wannie i rozmawiać przez telefon ponad dwadzieścia osiem minut nie czując, iż woda doprowadza do oparzeń?” – pytał sąd.
Pełna odpowiedź na to pytanie brzmi: „Biegły nie dysponuje precyzyjną informacją odnośnie temperatury wody. Dane osobowe wskazują, iż zmarły opuścił wannę po kąpieli. Nadto z danych osobowych wynika, iż zmarły chorował na cukrzycę, która powoduje postanie neuropatii cukrzycowej, a co za tym idzie osłabienia czucia bodźców fizycznych (głównie w obrębie kończyn) w tym temperatury. Dodatkowo stan upojenia alkoholowego również zmniejsza odczuwanie bólu. Dużą zmienną jest również osobista wrażliwość konkretnej osoby na ból”.
Jak więc wyglądały wydarzenia, skoro Zagórny opuścił wannę po kąpieli? Utopił się już po wyjściu z wanny? Nic o tym nie wiadomo.
Zostały jeszcze dwa sądowe pytania.
Biegły nie uznał się za uprawnionego do odpowiedzi na pytanie: „Czy w niniejszym przypadku zachodziły przesłanki do przeprowadzenia badań toksykologicznych na obecność w ciele pokrzywdzonego innych substancji niż alkohol?”
Odparł, nawiązując (znów anonimowo) do własnych ustaleń z sekcji: „Sekcja zwłok i wykonane badania dodatkowe wykazały, iż przyczyną zgonu Mariana Zagórnego było utonięcie. Wykluczono zmiany urazowe i ustalono stan trzeźwości. Z punktu widzenia biegłego w konkretnym przypadku celem ustalenia przyczyny zgonu nie było przesłanek do rozszerzenia badań toksykologicznych. Zaznaczyć należy, iż biegły nie podejmuje decyzji odnośnie wykonywania badań toksykologicznych, również ich nie zleca, gdyż nie jest organem prowadzącym śledztwo. Podczas sekcji zwłok zabezpieczono do badań krew i mocz, które mogły być wykorzystane do rozszerzonych badań toksykologicznych. Zaznaczyć należy, iż materiał ten nie jest w obecnej chwili dostępny, gdyż został zutylizowany”.
W tym stanie rzeczy należy uznać, że również odpowiedź na ostatnie pytanie „Czy widoczne na zdjęciach skręcenie rąk pokrzywdzonego powstało przed, czy też po nastąpieniu zgonu i czy mogło być wynikiem działania osób trzecich?” nic nie wniesie do sprawy. I nie wniosła: „W dostępnej dokumentacji fotograficznej pozycja kończyn górnych i rąk jest najprawdopodobniej skutkiem objęcia tych okolic ciała i grup mięśniowych przez stężenie pośmiertne. Pozycja rąk mieści się w fizjologicznych zakresach ruchów zachodzących w stawach kończyn górnych, a w toku sekcji zwłok nie stwierdzono w tych okolicach śladów obrażeń ani zniekształceń obrysów stawów”.
Prokuratorski brak pytań i ustaleń
Cóż prokurator Jagnieża na takie wyjaśnienia biegłego? Umorzyła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci „wobec braku znamion czynu zabronionego”, a na takie powtórne umorzenie skarga pokrzywdzonym już nie przysługuje.
„Uwzględniając ponownie całokształt zgromadzonego materiału dowodowego należy stwierdzić, iż w niniejszej sprawie nie ujawniono żadnych okoliczności wskazujących, że zgon Mariana Zagórnego nastąpił w wyniku przestępnego działania lub zaniechania innych osób” – twierdzi prokurator Izabela Jagnieża. A nam pozostaje pytanie, czy aby na pewno ujawniono wszystkie okoliczności, które ujawnić należało i czy w ogóle ustalono przebieg wydarzeń z krytycznej nocy. Czy wykorzystano wszystkie możliwości prowadzenia śledztwa? Wszak po dziesięcioleciach ustala się dziś przebieg wydarzeń z innych spraw. A tu – żadnej podejrzliwości, nawet brak najmniejszego krytycyzmu w ocenie materiału.
Poparzone ciało syn skremował. Dziś tego żałuje. A czy żałuje prokurator? „Z punktu widzenia biegłego w konkretnym przypadku celem ustalenia przyczyny zgonu nie było przesłanek do rozszerzenia badań toksykologicznych” – takie zdanie znajduje się w uzasadnieniu umorzenia z 29 czerwca 2017 r. Przepisano je z opinii biegłego – który w ten sposób odniósł się do swoich wcześniejszych czynności z sekcji zwłok.
W toku śledztwa ustalono niewiele, toteż kiedy sąd przyznał rodzinie rację i nakazał kontynuowanie śledztwa, można było oprzeć się na niewielu ustaleniach i na niewielu dokumentach.
Dziwnym trafem nie działał tego dnia hotelowy monitoring. Pokój był otwarty, ale nikt nie widział nikogo wchodzącego do hotelu. Bustowski, towarzyszący Zagórnemu, twierdzi, że przysnął wkrótce, kiedy ten wyszedł do łazienki – chociaż nie położył się, pracował przy komputerze, miał kąpać się jako drugi i nie miał zamiaru jeszcze spać.
- Latem tego roku miałem wylew krwi do mózgu – mówi Bustowski, człowiek trzydziestoparoletni. - Dziwnie się czuję. Może coś nam podali?
Jeśli nawet – to żadnych badań toksykologicznych nie wykonano. Skąd bierze się ta mała dociekliwość prokuratury?
Syn zmarłego mówi, że podczas premiery filmu, na którą Marian Zagórny nie dotarł, prezydent Andrzej Duda zapewniał, że będzie interesował się śledztwem w sprawie okoliczności śmierci. Marian Zagórny wielokrotnie zwracał się do prezydenta: zabiegał o ułaskawienie, ale i wskazywał na potrzebę zmian w Agencji Rezerw Materiałowych, co miało doprowadzić do zabezpieczenia rezerw żywnościowych na wypadek klęsk i ustabilizowania dochodów rolników. W tej sprawie wysyłał też pisma do obecnego premiera, a wtedy wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Teraz, pomimo pism kierowanych do prezydenta, a także do Ministerstwa Sprawiedliwości, żadnego zainteresowania sprawą jego śmierci nie sposób się doprosić. Prezydent przysłał tylko pismo, z którego wynika, że ułaskawić ojca pośmiertnie nie można.
Czy aby na pewno Marianowi Zagórnemu już nic nie jesteśmy winni?
zrodlo:https://www.farmer.pl/