YANGON, Myanmar (AP) - co najmniej dwie osoby protestujące przeciwko wojskowemu zamachowi stanu w zeszłym miesiącu zostały zastrzelone przez siły bezpieczeństwa Birmy we wtorek po porannych marszach pokojowych.
Siły bezpieczeństwa zabiły w ostatnich dniach dziesiątki swoich rodaków, a ONZ oszacowała liczbę ofiar śmiertelnych na 149 od zamachu stanu z 1 lutego, który obalił wybrany rząd Aung San Suu Kyi.
Niezależne Stowarzyszenie Pomocy Więźniom Politycznym podało, że od zamachu stanu zabito 183 osoby.
Przemoc zgłoszono we wtorek w największym mieście Yangon, gdzie ofiary były najwyższe. Policja wystrzeliła gumowe kule w kilku dzielnicach, a jeden mężczyzna zginął. Kolejne zabójstwo odnotowano w mieście Kawlin w północno-zachodnim regionie Sagaing.
Rzeczniczka Biura Praw Człowieka ONZ, Ravina Shamdasani, powiedziała, że co najmniej 11 osób zginęło w poniedziałek, co przyczyniło się do 57 zgonów w weekend. Chociaż było o wiele więcej doniesień o zabójstwach, nie był w stanie ich potwierdzić.
„Zabijanie demonstrantów, arbitralne aresztowania i doniesienia o torturowaniu więźniów naruszają podstawowe prawa człowieka i stoją w wyraźnym sprzeczności z apelami Rady Bezpieczeństwa o powściągliwość, dialog i powrót na demokratyczną ścieżkę Mjanmy” - powiedział sekretarz generalny ONZ António Guterres.
Zamach stanu odwrócił lata powolnego postępu w kierunku demokracji w Mjanmie, która przez pięć dekad była poddawana surowym rządom wojskowym, co doprowadziło do międzynarodowej izolacji i sankcji.
Protestujący ostatnio stosowali taktyki mające na celu uniknięcie gwałtownych konfrontacji. We wtorek media społecznościowe donosiły, że marsze przy świecach przed wschodem słońca odbyły się w Mawlamyaing w stanie Mon w południowo-wschodniej Birmie.
Inną taktyką było używanie szyldów jako proxy dla ludzkich protestujących, umieszczając ich w rzędach w miejscach publicznych. Według doniesień ta taktyka była stosowana przez grupę inżynierów w drugim co do wielkości mieście Mandalaj w środkowej Birmie.
Bardziej konwencjonalne pokojowe protesty, które mają miejsce codziennie, odbyły się bez incydentów we wtorek w Monywa i Ye-U w środkowej Birmie, mieście Loikaw we wschodnim stanie Kayaw oraz Kalaw w południowym stanie Shan, również na wschodzie.
Komplikując wysiłki w celu zorganizowania nowych protestów, a także relacji w mediach, telefon komórkowy został przerwany w niedzielę wieczorem, chociaż dostęp był nadal dostępny przez stałe łącza szerokopasmowe.
Mobilna usługa transmisji danych była wykorzystywana do transmitowania na żywo relacji wideo z protestów, często przedstawiających siły bezpieczeństwa atakujące demonstrantów. Wcześniej był wyłączony tylko od 1 w nocy do 9 rano przez kilka tygodni, bez oficjalnego wyjaśnienia.
Niedzielne akty przemocy w Rangunie - praktycznie wszystkie przez policję - doprowadziły do największej liczby ofiar śmiertelnych w ciągu jednego dnia od czasu przewrotu. Rządząca Birma junta ogłosiła stan wojenny w dużej części miasta.
W ogłoszeniach stanu wojennego stwierdzono, że junta, formalnie zwana Państwową Radą Administracyjną, działała na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa oraz przywrócenia porządku i porządku, a dowódcy regionu Rangun powierzono uprawnienia administracyjne, sądowe i wojskowe na obszarze pod jego dowództwem. Zamówienia obejmują sześć z 33 okręgów miejskich Rangunu.
Największą przemoc i najwięcej zgonów odnotowano w mieście Hlaing Thar Yar w Rangunie, obszarze przemysłowym wielu fabryk zaopatrujących przemysł odzieżowy, który jest głównym źródłem eksportu do Mjanmy. Kilka fabryk, z których wiele należy do Chińczyków, zostało podpalonych w niedzielę przez nieznane strony, wywołując gniew Pekinu.
Tysiące mieszkańców miasteczka w samochodach, taksówkach, pickupach, motocyklach i na zatłoczonych drogach poza obszarem we wtorek. Niektórzy szukali bezpieczeństwa, podczas gdy inni nie mają już pracy.
Protestujący w minionym tygodniu zareagowali na zwiększoną przemoc policyjną, przyjmując bardziej agresywne podejście do samoobrony, paląc opony na barykadach i odpychając się, kiedy tylko mogą, przed atakami.
Komitet Reprezentujący Pyihtaungsu Hluttaw, składający się z wybranych członków parlamentu, którym nie pozwolono na zajęcie miejsc, powiedział w niedzielę, że ogół społeczeństwa ma prawo do samoobrony przed siłami bezpieczeństwa.
CRPH, która działa w podziemiu w kraju i ma przedstawicieli za granicą, stała się rządem cieni, który twierdzi, że jest jedynym prawowitym organem przedstawicielskim obywateli Mjanmy. Junta uznała ją za nielegalną, zdradziecką organizację.
Państwowa telewizja MRTV ogłosiła we wtorek wieczorem, że czołowa postać CRPH, znana jako dr Sasa, została oskarżona o zdradę stanu, za którą grozi wyrok śmierci.
Sasa, lekarz, który używa tylko jednego nazwiska, jest członkiem mniejszości etnicznej Chin i został mianowany przez CRPH specjalnym wysłannikiem ONZ, jest oskarżony o wzniecanie konfliktu wewnętrznego i działanie przeciwko juncie, która twierdzi, że jest jedyną prawowitą organ rządzący pomimo obalenia wybranego rządu.
Sasa powiedział, że jest dumny, że został oskarżony o zdradę, „ponieważ zdrada wobec junty oznacza, że stoję z ludem Myanmaru, oddając życie za ich wolność, federalną demokrację i sprawiedliwość”.
Jego oświadczenie, datowane na wtorek i powielone na jego stronie na Facebooku, opowiadało o długiej historii zbrodni wojskowych Mjanmy na mniejszościach etnicznych i tłumieniu ruchów protestacyjnych w przeszłości, a także o zabójstwach cywilów po zamachu stanu z zeszłego miesiąca.
„To właśnie ci generałowie codziennie dopuszczają się zdrady. Biorąc dla siebie to, czego chcą, odmawiając ludziom ich praw i uciskając tych, którzy stoją im na drodze ”- powiedział Sasa.
Sasa jest publiczną twarzą ruchu oporu w Birmie na arenie międzynarodowej, mimo że podobno się ukrywa. Często rozmawiał z międzynarodowymi mediami w formie wideokonferencji. Nawiązał również wideo z zagranicznymi dyplomatami, urzędnikami ONZ i innymi przeciwnikami junty, w tym członkami mniejszości etnicznych, którzy utrzymują własne armie partyzanckie.
Państwowa gazeta Global New Light of Myanmar poinformowała, że szef junty starszy generał Min Aung Hlaing powiedział kolegom, że protesty przekształciły się w „zamieszki i przemoc”.
Przemawiając na poniedziałkowym spotkaniu junty w stolicy, Naypyitaw, cytowano Min Aung Hlaing, który powiedział, że wojsko pomaga policji „jako tylni strażnicy w wymaganych miejscach, aby rozwiązać trudności i przeszkody”.
„Chociaż było mniej protestów, na niektórych obszarach doszło do aktów przemocy, takich jak palenie mienia publicznego i fabryk. Tak więc siły bezpieczeństwa musiały bardzo ciężko poradzić sobie z tą sytuacją ”- czytamy w relacji. „Protestujący dokonali nalotów na komisariaty policji, biura administracyjne i spalone fabryki. W międzyczasie strzelanina musiała rozproszyć protestujących, powodując straty niektórych sił bezpieczeństwa i demonstrantów ”.
Praktycznie wszystkie niezależne konta obwiniają siły bezpieczeństwa za zainicjowanie przemocy wobec nieuzbrojonych demonstrantów.
Wielu demonstrantów wezwało do zagranicznej interwencji, aby pomóc im w ramach doktryny odpowiedzialności za ochronę - R2P - opracowanej w celu rozwiązania takich kwestii, jak ludobójstwo, zbrodnie wojenne, czystki etniczne i zbrodnie przeciwko ludzkości.
ONZ oraz inne regionalne organy i narody wezwały do pojednania protestujących i wojska oraz do zaprzestania przemocy. Kilka krajów zachodnich nałożyło sankcje na generałów i ich powiązania biznesowe, ale junta jest przekonana, że może wytrzymać presję, zwłaszcza z Chinami jako sojusznikiem dyplomatycznym, który może zablokować skoordynowane działania ONZ i nadrobić braki w pomocy i inwestycjach.
Sekretarz stanu USA Antony Blinken, który rozmawiał w Tokio z przedstawicielami Japonii, wyjaśnił, że Waszyngton chce promować zasady demokratyczne w Birmie, podobnie jak gdzie indziej.
„Wierzymy w demokrację i prawa człowieka, praworządność, ponieważ widzieliśmy, jak nasze własne kraje są silniejsze, ponieważ przestrzegamy tych wartości i ponieważ są one zagrożone w wielu miejscach, w tym w tym regionie” - powiedział powiedziany. „W Birmie wojsko usiłuje zniweczyć wyniki demokratycznych wyborów i brutalnie tłumi pokojowe protesty”. Stany Zjednoczone nazywają Myanmar starą nazwą Birma, która została zmieniona przez poprzedni reżim wojskowy.
Japoński minister spraw zagranicznych Toshimitsu Motegi powiedział po swoim bilateralnym spotkaniu z Blinkenem, że podzielają „silne zaniepokojenie” sytuacją w Birmie, zwłaszcza atakami na pokojowe demonstracje.
„Były ofiary wśród cywilów i jesteśmy bardzo zaniepokojeni rozwojem sytuacji”, powiedział, dodając, że domagają się oni natychmiastowego uwolnienia Suu Kyi przez Myanmar i przywrócenia systemu demokratycznego.
Wnieśli swój wkład współpracujący pisarze prasowi Mari Yamaguchi z Tokio i Jamey Keaten z Genewy.
przetlumaczono przez translator GoogleGR
zrodlo:apnews.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz