Tarik Cyril Amar, historyk z Uniwersytetu Koç w Stambule zajmujący się Rosją, Ukrainą i Europą Wschodnią, historią II wojny światowej, kulturową zimną wojną i polityką pamięci. Tweetuje na @tarikcyrilamar.
Były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zaatakował obecnego przywódcę kraju, mówiąc, że jego następca, Wołodymyr Zełenski, wykazuje niepokojące tendencje autorytarne i grozi sprowadzeniem kraju na ciemną ścieżkę.
Poroszenko był szczególnie oburzony przesłaniem solidarności Zełenskiego do narodu białoruskiego, który zmaga się z brutalną rozprawą z opozycją polityczną i szeroko zakrojoną kampanią aresztowań. Według Poroszenki Zełenski zmierza w kierunku tego samego rodzaju autorytaryzmu, co białoruski przywódca Aleksander Łukaszenko.
To jednak przesada. Zełenski nie zrobił niczego, co byłoby rzeczywiście porównywalne pod względem skali lub okrucieństwa z brutalnymi represjami, które Łukaszenka zbudował dla siebie, zwłaszcza po białoruskich wyborach w sierpniu 2020 r. Najprawdopodobniej popełniwszy oszustwo wyborcze, dyktator w Mińsku dorzucił z zaciekłym, ciągłym atakiem na każdego, kto ośmielił się rzucić mu wyzwanie, który w taki czy inny sposób dotknął dziesiątki tysięcy Białorusinów. I równie dobrze mogło wzbudzić przerażenie u znacznie większej liczby osób.
Biden wie, że Ukraina byłaby złym sojusznikiem NATO; zachęcał do korupcji i pomógł uczynić ją dysfunkcjonalnym stanem, jakim jest dzisiaj
Nietrudno zgadnąć, dlaczego Poroszenko, bogaty oligarcha, a także ambitny polityk, sięgał po tak skrajne porównanie. Był pierwszym ukraińskim prezydentem po 2014 roku (nie licząc w dużej mierze zapomnianego tymczasowego zastępstwa krótkotrwałego). „Czekoladowy Król” zaczynał ze znaczną popularnością na dużej części Ukrainy, choć z pewnością nie na wschodnich terytoriach separatystycznych, które jego wojska próbowały i nie udało im się podporządkować siłą. Jego kredyt wśród nowych zachodnich zwolenników i sponsorów Ukrainy był wyższy. Z ogromnym poparciem Zachodu miał w końcu doprowadzić do przełomu reform w kraju. Jednak, jak przepowiadali niektórzy realistyczni obserwatorzy, którzy sprzeciwiali się neozimnowojennemu Kool-Aidowi, w większości zawiódł.
A w 2019 r. Zełenski, były komik i biznesmen medialny bez doświadczenia politycznego, programu ani profilu, ale w tym czasie wspierany przez konkurencyjnego oligarchę Igora Kołomojskiego, pojawił się znikąd, by zburzyć Poroszenkę po druzgocącej porażce wyborczej. Zełenski, na dodatek młodszy, jest twarzą najgorszej, najbardziej upokarzającej porażki Poroszenki.
Pomimo tego niepowodzenia Poroszenko, który może spoglądać wstecz na długą, burzliwą karierę w niestabilnej ukraińskiej polityce, nie zrezygnował, ale nadal prowadził tak naprawdę swoją osobistą partię pod nazwą Solidarność Europejska, która ma de facto 27 na 421 mandatów w parlamencie Ukrainy. Mimo tej niewielkiej liczby, niedawny sondaż intencji wyborczych pokazuje Poroszenkę (prawie 15%) na drugim miejscu po Zełenskim z blisko 20%, podczas gdy pozostali kandydaci nie są zbyt blisko.
Biorąc pod uwagę, że wybory prezydenckie na Ukrainie mogą się odbyć w drugiej turze, jest to dobra wiadomość dla Poroszenki. Ma potencjalny powrót do walki, zwłaszcza że ten sam sondaż pokazuje podobny schemat w wyborach parlamentarnych. Z kolei Zełenski, mimo że wciąż ma teoretyczną większość, daleko mu do populistycznego walca, jakim był w 2019 roku.
Jednak błędem byłoby szybkie odrzucenie złośliwego zachowania byłego prezydenta jako wyrównywanie starych rachunków lub szukanie przewagi w obecnych i przyszłych bitwach politycznych. Bo mimo całej przesady w skardze Poroszenki jest ważny element prawdy.
Nie spełniając bardzo niskich standardów Łukaszenki, Zełenski wykazuje wyraźne i rosnące oznaki rodzącego się autorytaryzmu. Cenzurował związane z opozycją i krytyczne media oraz wykorzystywał procedury prawne, by ścigać przeciwników politycznych. Wśród zwolenników Ukrainy na Zachodzie takie zachowanie albo nie zostało zauważone (bardzo mało prawdopodobne), albo zostało delikatnie przeoczone. Rzeczywiście, niektórzy zachodni komentatorzy, tacy jak odtwórca zimnej wojny Michael McFaul, zgodnie z przewidywaniami chwalili i ośmielali chodzenie Zełenskiego po ciemnej stronie.
Jednak dowody są jasne: w zeszłym roku nawet Poroszenko, niegdyś ulubieniec Zachodu, został oskarżony o nadużycie swojego byłego urzędu prezydenta. W zawstydzającym posunięciu postępowanie karne przeciwko niemu zostało umorzone w przeddzień wizyty Zełenskiego w Waszyngtonie. Najwyraźniej ktoś musiał przypomnieć, że Amerykanom bardzo spodobał się pierwszy prezydent Ukrainy po 2014 roku.
Wiosną tego roku wszczęto śledztwo karne przeciwko Wiktorowi Medwedczukowi i Tarasowi Kozakowi, czołowym postaciom drugiej co do wielkości partii parlamentarnej na Ukrainie, Platformie Opozycji – Za Życie. Obaj politycy opozycji są oskarżani w istocie o zdradę stanu, kolaborację z Rosją i kradzież zasobów narodowych.
Z afgańskiej patelni i w ukraiński ogień? Amerykańscy budowniczowie imperium mają kolejnego pionka, który napędza ich apokaliptyczną grę w szachy
Nie popełnij błędu: nie jest wykluczone, że ofiary tych postępowań faktycznie popełniły pewne przestępstwa, chociaż niekoniecznie te, o które zostały oskarżone, a szczegóły zarzutów są trzymane w tajemnicy. Może to być sprzeczne z intuicją, ale prawdziwym problemem nie jest wina, niewinność czy pośrednictwo oskarżonego. Po pierwsze, podobnie jak w wielu innych systemach politycznych, żaden poważny ukraiński polityk raczej nie będzie miał czystych rąk. Prawdziwym problemem jest to, że musiałbyś być naiwny lub stronniczy (lub jedno i drugie – patrz McFaul), aby wierzyć, że te oskarżenia dotyczą przede wszystkim winy lub niewinności. Zamiast tego są związane z władzą polityczną. Dotyczą one, jak zauważył Poroszenko we własnej sprawie, „prześladowania opozycji”.
Jeśli chodzi o media, najnowsza sprawa jest być może również najbardziej rażąca. Korzystając z Rady Bezpieczeństwa Narodowego i nieprzejrzystej procedury, która wydaje się pochodzić z podręcznika dla początkujących o tym, jak podważać rządy prawa, Zełenski próbował zamknąć rosyjskojęzyczny serwis informacyjny Strana, jednocześnie ścigając osobiście jego redaktora naczelnego, Igor Gużwa.
Na szczęście ta próba zakończyła się w dużej mierze niepowodzeniem: Strana jest nadal dostępna na stronie lustrzanej, a Gużwa pozywa. Ale intencje są jasne: stłumić krytyczne dziennikarstwo pod przykrywką „bezpieczeństwa narodowego”. Jasne jest też, że Zełenski nie ma nawet litery prawa po swojej stronie. Wykorzystywanie przez niego Rady Bezpieczeństwa Narodowego do narzucania cenzury jest ściśle niezgodne z formalnymi kryteriami. Bo o ile ukraińskie prawo zezwala na zamykanie jakichkolwiek mediów, to tylko przez sądy. Ale Zełenski mógł zdać sobie sprawę, że byłoby trochę trudniej się tam dostać, o ile nie ma dostrzegalnej podstawy prawnej do zamknięcia w przypadku Strany.
Były prezydent Ukrainy ma więc rację, oskarżając obecnego przywódcę Ukrainy o autorytaryzm. Ale jest jeszcze jedna warstwa, gorzka ironia, bo Poroszenko na pewno wie, o czym mówi: on sam ma zapis działań niedemokratycznych. Nawet organizacja Freedom House, organizacja pozarządowa w dużej mierze finansowana przez rząd amerykański i bardzo przychylna władzom Ukrainy po 2014 roku, przyznała to w 2019 roku. Wtedy publicznie ostrzegała Poroszenkę, że działania jego rządu stają się „coraz bardziej ekstremalne. ”
W tym momencie nadawanie wiadomości, filmów i innych programów w języku rosyjskim było od dawna zakazane w kraju, począwszy od 2014 roku. Jednak władze ukraińskie wciąż nakładały ograniczenia na wszelkie media i treści, które, jak twierdzili, w jakiś sposób faworyzowały interesy Moskwy. w tym próby cenzury dwóch krajowych kanałów telewizyjnych. Między latem 2017 a 2018 r. zablokowano również 200 stron internetowych, zgodnie z – ponownie cytując Freedom House – „zgodnie z niejasno sformułowanym mandatem bezpieczeństwa narodowego”. Co zawstydzające, Ukraina nawet nie wzięła udziału w Konkursie Piosenki Eurowizji 2019 z powodu dziwnych podejrzeń, że piosenkarz Maruv nie był wystarczająco patriotyczny.
Działania Poroszenki okazały się dość nieubłagane. Do listopada 2019 roku doszedł do ogłoszenia stanu wojennego, ale tylko na 30 dni i w 10 regionach kraju. Pozornie w odpowiedzi na tak naprawdę niewielki incydent na Morzu Czarnym, operacja ta wyraźnie więcej zawdzięczała wewnętrznej polityce wyborczej i chęci Poroszenki, by zachować swój wizerunek jako prezydenta wojny. A jednak przegrał. Katastroficzny. Zełenskiemu. Człowiek, którego teraz wskazuje jako autorytarnego. Czy jest tutaj lekcja? Tak, nawet trzy i mało prawdopodobne, by wszyscy byli brane pod uwagę.
Po pierwsze, tendencja do zabawy z regułami, lekceważenia norm i próbowania dopasowania do autorytaryzmu jest strukturalna w systemie ukraińskim. Nie zniknie szybko. Wyidealizowane wizerunki Ukrainy jako mocnej demokracji, podtrzymującej „uniwersalne” wartości na linii frontu równie idyllicznego Zachodu, rozpowszechniane przez entuzjastycznego historyka i ukraińskiego propagatora Timothy’ego Snydera, są mylące i mylące.
Nie ma już braterskich narodów? Ukraiński pomnik przyjaźni z Rosją zniszczony po dwudziestu latach stania w kijowskim parku
Po drugie, dla prezydentów Ukrainy lekcja polegała na tym, by w końcu oprzeć się jakże przewidywalnej pokusie, by zacząć grać nieczysto, gdy tylko – lub najpóźniej, kiedy – spadną ich notowania. To nie tylko złe, ale może nawet nie działać. Ukraińscy prezydenci oczywiście nie są jedynymi, którzy przyjęli ten zły nawyk, ale Ukraina, zwłaszcza ze swoją niedokończoną demokracją, ma wiele do stracenia.
Po trzecie, dla niedoszłych przyjaciół Ukrainy na Zachodzie byłoby miło, gdyby przestali przymykać oko. Tak, Ukraina jest de facto w konflikcie z Rosją, biorąc pod uwagę, że Moskwa popiera separatystów na wschodzie kraju. A wściekłość Rosji jest modna. Niemniej jednak nie wyświadczacie Ukrainie, a zwłaszcza zwykłym Ukraińcom, żadnej przysługi, pozwalając jej przywódcom uchodzić na sucho za podkopywanie jej demokracji i rządów prawa.
I właśnie dlatego, że Ukraina jest teraz uzależniona od Zachodu jak nigdy dotąd, Zachód miałby możliwość pomocy w obronie kruchej demokracji Ukrainy przed zagrożeniami ze strony własnej elity – jeśli to znaczy, że wybrałby tylko w tym celu swoją władzę.
Przetlumaczyla GR przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/russia/534451-poroshenko-zelensky-excibits-authoritarian-tendencies/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz