AUTOR: TYLER DURDEN
Ujawniono, że Stany Zjednoczone zwróciły się do Węgier w tym tygodniu, aby poprosić kraj o tymczasowe rozmieszczenie wojsk związanych z kryzysem rosyjsko-ukraińskim. Węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto "otrzymał amerykańską prośbę o tymczasowe rozmieszczenie wojsk" - donosi CNN.
Mówi się, że węgierskie Ministerstwo Obrony omawia formalny wniosek; biorąc jednak pod uwagę napięte stosunki administracji USA z rządem Viktora Orbána od czasu objęcia urzędu przez Bidena - skoncentrowane na dążeniu do izolacji konserwatywnego premiera znanego z bezkompromisowej polityki "Najpierw Węgry" - perspektywa pozostaje bardzo mało prawdopodobna. Biden ogłosił w piątek, że wyśle niewielką liczbę sił amerykańskich do Europy Wschodniej: "W najbliższym czasie przeniosę wojska do Europy Wschodniej w krajach NATO". Po powrocie z Pittsburga zakwalifikował reporterów Joint Base Andrews, że będzie to "niezbyt wielu" żołnierzy.
Niecałe dwa miesiące temu Biden próbował upokorzyć węgierskiego przywódcę "odstępującego od praw człowieka":
W czwartek i piątek prezydent USA Joe Biden zgromadzi przywódców z ponad 100 krajów na wirtualnym "Szczycie na rzecz Demokracji". Zaprosił praworządnych wichrzycieli Polskę. Zaprosił Serbię, pomimo wątpliwych demokratycznych referencji. Zaprosił każdego członka UE oprócz jednego.
To były Węgry.
CNN donosi ponadto, że Rumunia i Bułgaria rozważają również akceptację dodatkowych rozmieszczenia sił przez USA. Oba wschodnioeuropejskie kraje NATO są zazwyczaj znacznie bardziej podatne na żądania bezpieczeństwa USA, a Rumunia już prowokacyjnie gości rakiety obrony wybrzeża na Morzu Czarnym.
Nagle Waszyngton chce czegoś od Węgier, po tym jak stara się odizolować i upokorzyć Budapeszt...
Wśród gwarancji bezpieczeństwa, których Rosja domaga się obecnie od Waszyngtonu i Brukseli, jest właśnie opuszczenie bułgarii i Rumunii przez siły NATO.
Tak więc, jeśli chodzi o Węgry, z punktu widzenia urzędników w Budapeszcie raczej nie będą chcieli, aby ich kraj znalazł się w środku napiętego eskalującego impasu Rosja kontra Zachód
"Rozmieszczenie liczyłoby około 1000 osób w każdym kraju i byłoby podobne do wysuniętych grup bojowych stacjonujących obecnie w krajach bałtyckich i Polsce" - zauważa CNN o liczbach będących przedmiotem wstępnej dyskusji - choć bez wątpienia zostałoby to zwiększone w przypadku potencjalnego rosyjskiego wtargnięcia na Ukrainę.
Tymczasem w wywiadzie dla rosyjskich mediów FM Siergiej Ławrow powiedział w piątek: "Jeśli to zależy od Federacji Rosyjskiej, nie będzie wojny. Nie chcemy wojen. Ale nie pozwolimy też Zachodowi rażąco ignorować naszych interesów" – czytamy w Sputniku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz