YANGON, Mjanma (AP) - Siły bezpieczeństwa w środkowej Birmie otworzyły w sobotę ogień do protestujących przeciwko zamachowi stanu w wyniku przemocy, według której grupa praw człowieka spowodowała śmierć 550 cywilów od czasu przejęcia władzy przez wojsko 1 lutego.
Przyjaciele i krewni opłakują ciało Ma Su Su Kyi, 32-letniego pracownika banku w Korei Południowej, który zmarł w wyniku ran postrzałowych w piątek, 2 kwietnia 2021 r., Rangun, Birma. Rzecznik południowokoreański Shinhan Bank powiedział, że tymczasowo zamknął swój oddział w Rangun i rozważa sprowadzenie swoich południowokoreańskich pracowników z powrotem do domu po tym, jak jego pracownik w Birmie, Ma Su Według Stowarzyszenia Pomocy Więźniom Politycznym w Birmie 46 z nich było dziećmi. Grupa podała, że zatrzymano lub skazano około 2751 osób.
Groźby śmiercionośnej przemocy i aresztowania demonstrantów nie zdołały stłumić codziennych demonstracji w Birmie, żądających ustąpienia sił zbrojnych i przywrócenia demokratycznie wybranego rządu.
Siły rządowe strzelały do demonstrantów w mieście Monywa w środkowej Birmie, według postów w mediach społecznościowych. Jeden z filmów pokazał grupę protestujących, którzy wynieśli młodego mężczyznę z czymś, co wyglądało na poważną ranę głowy, gdy rozległy się strzały. Jego stan nie był od razu znany.
Późny piątek uzbrojona policja w cywilu zatrzymała pięć osób po rozmowie z reporterem CNN na targu w Rangunie, podały lokalne media, powołując się na świadków. Aresztowania miały miejsce w trzech oddzielnych incydentach.
Jak donosi serwis informacyjny Myanmar Now, dwie kobiety woła o pomoc. Jeden z funkcjonariuszy policji, który niósł broń, zapytał, czy „ktoś odważył się im pomóc” - powiedział świadek dziennikarzom.
„Wycelowali z pistoletów we wszystkich - w przechodniów i ludzi w sklepie” - powiedział świadek o dwóch policjantach, którzy siłą zabrali na targu dwie inne kobiety.
W międzyczasie Karen National Union reprezentująca mniejszość etniczną walczącą z rządem od dziesięcioleci potępiła „nieustanne bombardowania i naloty” na wioski i „nieuzbrojonych cywilów” w ich ojczyźnie wzdłuż granicy z Tajlandią.
„Ataki spowodowały śmierć wielu ludzi, w tym dzieci i uczniów, a także zniszczenie szkół, domów mieszkalnych i wiosek. Te akty terrorystyczne są ewidentnie rażącym naruszeniem prawa lokalnego i międzynarodowego ”- stwierdziła grupa w oświadczeniu.
Na terenach kontrolowanych przez Karenów od 27 marca zginęło ponad tuzin cywilów, a ponad 20 000 zostało wysiedlonych, według agencji pomocy Free Birma Rangers działającej w tym regionie.
Około 3000 Karen uciekło do Tajlandii, ale wielu wróciło w niejasnych okolicznościach. Władze Tajlandii powiedziały, że wrócili dobrowolnie, ale grupy pomocy twierdzą, że nie są bezpieczni, a wiele z nich ukrywa się w dżungli i jaskiniach po stronie granicy z Birmą.
Kilkanaście grup mniejszościowych od dziesięcioleci dążyło do większej autonomii od rządu centralnego, czasami poprzez walkę zbrojną. Kilka głównych grup - w tym Kaczin, Karen i Armia Arakan - potępiło zamach stanu i zapowiedziało, że będą bronić protestujących na swoich terytoriach.
Po tygodniach nocnych przerw w dostępie do Internetu wojsko Birmy zamknęło w piątek wszystkie łącza oprócz tych wykorzystujących kabel światłowodowy, który pracował z drastycznie zmniejszoną prędkością. Dostęp do sieci komórkowych i wszystkich sieci bezprzewodowych - mniej kosztownych opcji, z których korzysta większość ludzi w kraju rozwijającym się - pozostał w sobotę zablokowany.
Zamach stanu odwrócił lata powolnego postępu w kierunku demokracji w Mjanmie, która przez pięć dekad była poddawana surowym rządom wojskowym, co doprowadziło do międzynarodowej izolacji i sankcji. Gdy generałowie rozluźnili uścisk, czego kulminacją było awans Aung San Suu Kyi na przywództwo w wyborach w 2015 r., Społeczność międzynarodowa zareagowała zniesieniem większości sankcji i skierowaniem inwestycji do kraju.
przetlumaczono przez GR translator google
zrodlo:apnews.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz