AUTOR: TYLER DURDEN
Autor: Adam Murrow za pośrednictwem The Epoch Times.
Turcja okazała się biegła w utrzymywaniu neutralności w odniesieniu do konfliktu między Rosją a Ukrainą. Podczas gdy Ankara potępiła rosyjską "specjalną operację wojskową", odmówiła również pójścia w ślady swoich sojuszników z NATO we wspieraniu sankcji nałożonych przez USA na Moskwę. Zdaniem lokalnych ekspertów powody takiego stanu rzeczy są zarówno gospodarcze, jak i polityczne oraz odzwierciedlają zróżnicowane podejście Turcji do relacji z Rosją.
"Turcja jest sąsiadem obu krajów, z którymi ma intensywne stosunki gospodarcze" Halil Akinci, który był ambasadorem Turcji w Rosji w latach 2008-2010, powiedział The Epoch Times.
"Tak więc w interesie Ankary jest pozostanie w dobrych stosunkach z nimi obiema".
Neutralność, dodał, pozostawiła również Turcję w doskonałej pozycji do mediacji – podnosząc w ten sposób jej międzynarodowy profil – "ponieważ jesteśmy jedynymi, którzy są do zaakceptowania przez obie strony".
Potępienie bez sankcji
Kiedy rosyjska operacja rozpoczęła się 24 lutego, tureccy urzędnicy potępili ją jako "niedopuszczalną" i "naruszenie prawa międzynarodowego". Szybko jednak podkreślili, że Ankara – w przeciwieństwie do swoich sojuszników z NATO – nie miała zamiaru egzekwować sankcji nałożonych przez USA na Rosję.
Prof. dr Mehmet Seyfettin Erol, analityk polityczny i szef Ankara Center for Crisis and Policy, niezależnego think-tanku, powiedział, że Turcja ma "uzasadnione podstawy" do odmowy poparcia sankcji.
"Turcja pozycjonuje się jako mediator, utrzymując otwarte kanały komunikacji z Rosją" Erol powiedział The Epoch Times. Następnie stwierdził, że Ankara i Moskwa są ściśle zaangażowane w szeroki zakres zagadnień opartych na zasadach "współpracy i konkurencji".
Akinci, zapytany, czy Turcja była poddawana naciskom ze strony NATO, aby przyjąć twardszą linię przeciwko Rosji, powiedział, że nikt nie może racjonalnie oczekiwać, że Ankara będzie egzekwować sankcje – zwłaszcza biorąc pod uwagę obecne realia gospodarcze.
"Ze względu na ogromną zależność handlową od Rosji, Turcja nie jest w stanie tego zrobić [tj. Egzekwować sankcji]" - powiedział. "Podobnie jak reszta świata, Turcja po prostu nie może ignorować ogromnych zasobów naturalnych Rosji".
Szacuje się, że 45 procent importu gazu ziemnego do Turcji pochodzi obecnie z Rosji, a ponad 75 procent importowanej pszenicy. Stanowi to tragiczną sytuację dla kraju, w którym jego waluta straciła ponad 80 procent swojej wartości rok do roku, powodując gwałtowny wzrost cen wielu podstawowych towarów - w tym chleba.
Jednocześnie Turcja ma znaczące stosunki handlowe z Ukrainą, która dostarcza jej kolejne 10 do 15 procent całkowitego importu pszenicy. Ankara i Kijów współpracują również w dziedzinie przemysłu obronnego, w tym wspólnej produkcji dronów powietrznych.
"Konstruktywne" wysiłki mediacyjne
Turecka neutralność może być ekonomicznie korzystna, ale posłużyła również do podniesienia rangi kraju poprzez postawienie go jako idealnego mediatora – roli, którą przyjął z entuzjazmem. 10 marca ministrowie spraw zagranicznych Rosji i Ukrainy spotkali się w tureckim kurorcie Antalya; a 29 marca delegacje obu krajów odbyły rozmowy w Stambule. Chociaż rozmowy zostały okrzyknięte przez wszystkie strony "konstruktywnymi", nie przyniosły żadnych namacalnych przełomów.
Rosja ze swojej strony, która wydaje się mieć przewagę militarną, domaga się gwarancji, że Ukraina nigdy nie przystąpi do NATO. Domaga się także uznania przez Kijów rosyjskiej suwerenności nad Krymem (zaanektowanym przez Rosję w 2014 roku) oraz uznania dwóch rosyjskojęzycznych terytoriów we wschodnim Donbasie (Donieck i Łuhasnk) za niepodległe republiki.
Opierając się na ostatnich sygnałach z obu obozów, Erol uważa, że jest prawdopodobne, że Ukraina "najpierw zrezygnuje z członkostwa w NATO, a Moskwa zaakceptuje w zamian członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej".
Głównym punktem spornym, jego zdaniem, jest region Donbasu. "Rosja domaga się uznania tak zwanych republik, ale administracja Kijowa i społeczność międzynarodowa zdają się tego nie akceptować" - powiedzial.
Ponieważ konflikt angażuje głównych graczy, takich jak Rosja i NATO, może stać się długo gotującą się "wojną zastępczą" trwającą "miesiące, a nawet lata", ostrzegł Erol, powołując się na wcześniejsze rosyjskie uwikłania w Afganistanie i Czeczenii.
Akinci zgodził się, że osiągnięcie wynegocjowanego porozumienia "może zająć dużo czasu". Dodał jednak, że jeśli równanie wojskowe zmieni się znacząco w terenie, "pozycje [dyplomatyczne] również mogą się zmienić".
W międzyczasie prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan wystosował otwarte zaproszenie zarówno do prezydenta Rosji Władimira Putina, jak i jego ukraińskiego odpowiednika Wołodymyra Zełenskiego na spotkanie w Stambule w celu dalszych rozmów. "Całym sercem wierzę, że pokojowe rozwiązanie można znaleźć poprzez dialog" - powiedział 18 kwietnia. Trzy dni później siły rosyjskie podobno zdobyły ukraińskie miasto Mariupol.
Związki z Rosją: "Nie czarno-białe"
Historyczni rywale, imperium osmańskie (tj. Tureckie) i rosyjskie stoczyły co najmniej tuzin poważnych konfliktów w ciągu czterech stuleci, kończąc na pierwszej wojnie światowej. Ale dziś Turcja, pomimo 70-letniego członkostwa w NATO, chce pozostać w dobrych stosunkach z Rosją, z którą dzieli znaczną granicę morską na Morzu Czarnym.
Biorąc to pod uwagę, obaj mają nieprzejednane różnice w polityce zagranicznej, szczególnie na Bliskim Wschodzie po arabskiej wiośnie. Na przykład w Syrii Turcja wspiera antyasadowskie grupy zbrojne, podczas gdy Rosja popiera rząd prezydenta Baszara al-Assada. Oba kraje wspierają również diametralnie przeciwstawne siły w spustoszonej wojną Libii.
Stosunki turecko-rosyjskie osiągnęły dno pod koniec 2015 roku, kiedy turecki F-16 zestrzelił rosyjski myśliwiec Suchoj w pobliżu napiętej granicy Turcji z Syrią. Ale stosunki szybko się poprawiły w następnym roku, zwłaszcza po nieudanej próbie zamachu stanu przeciwko rządowi Erdogana, za którą Ankara obwiniała Fetullaha Gulena, mieszkającego w USA turecko-muzułmańskiego kaznodzieję, który twierdzi, że ma międzynarodowych zwolenników.
Odmowa Waszyngtonu ekstradycji Gulena do Turcji doprowadziła wówczas do zerwania więzi amerykańsko-tureckich i jednoczesnej poprawy stosunków Ankary z Moskwą.
"Ponieważ Gulen mieszka w USA, Turcja pośrednio oskarżyła Waszyngton o wspieranie próby zamachu stanu" - powiedziała Dr Ilhan Uzgel, wybitny turecki analityk polityczny, w rozmowie z "The Epoch Times".
"To z kolei doprowadziło rządzącą Partię Sprawiedliwości i Rozwoju [Erdogana] do sprzymierzenia się z elementami nacjonalistycznymi i eurazjatyckimi, które opowiadają się za bliższymi związkami z Rosją, Chinami i Iranem" – dodał Uzgel, były profesor stosunków międzynarodowych.
Ta kombinacja czynników zewnętrznych i wewnętrznych spowodowała późniejszy "przechylenie" Ankary w kierunku Moskwy.
W 2017 roku Turcja posunęła się nawet do ogłoszenia zakupu od Rosji zaawansowanego systemu obrony przeciwrakietowej S-400. Posunięcie to rozwścieczyło sojuszników Turcji z NATO i ostatecznie doprowadziło do nałożenia ograniczonych sankcji usa na samą Turcję.
Wyjaśniając eklektyczne podejście Ankary do Moskwy, Akinci podkreślił, że przynajmniej w odniesieniu do Bliskiego Wschodu różnice Turcji z USA "są w rzeczywistości głębsze" niż z Rosją.
"Na przykład nasi amerykańscy sojusznicy pielęgnowali i nadal wspierają organizację przeciwną integralności terytorialnej Turcji" - powiedział.
Miał tu na myśli wojowniczą Partię Pracujących Kurdystanu (PKK), której syryjski oddział USA poparły w wojnie z Assadem, ale który Ankara postrzega jako grupę terrorystyczną. "W tym przypadku polityka USA stanowi większe zagrożenie dla Turcji niż cokolwiek, co robią Rosjanie" - zapewnił Akinci.
Dodał: "Każde państwo ma swoje różnice z Rosją i każde państwo ma interesy wspólne z Rosją. W niektórych obszarach USA i Rosja dogadują się całkiem dobrze; w innych nie. Geopolityka nigdy nie jest czarno-biała".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz