Paul Robinson, profesor Uniwersytetu w Ottawie. Pisze o historii Rosji i Związku Radzieckiego, historii wojskowości i etyce wojskowej, jest autorem bloga Irrussianality.
Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, czy były prezydent USA Donald Trump zmówił się z Rosją, aby wygrać wybory w 2016 r., nowe rewelacje w tym tygodniu powinny na dobre ułożyć tę kwestię w łóżku, a dokument FBI pokazuje, że jest to fałszywa.
Omawiane rewelacje przybierają formę aktu oskarżenia przeciwko mieszkającemu w Stanach Zjednoczonych obywatelowi Rosji o nazwisku Igor Danchenko. Oskarżono go, że okłamał FBI, gdy był przesłuchiwany o swoją rolę w aferze „Russiagate”. Ale prawdziwym skandalem nie są nieprawdy, które rzekomo powiedział funkcjonariuszom, ale to, co ujawniają oskarżenia o tym, jak powstał Russiagate.
Źródłem skandalu było niesławne „Steele dossier”, zebrane przez byłego brytyjskiego szpiega Christophera Steele'a, któremu amerykańska firma Fusion GPS zleciła wykopanie brudu na Trumpa w imieniu Partii Demokratycznej USA. Steele następnie zapłacił Danchenko, aby wykonał za niego pracę.
DOJ mówi, że agenci federalni aresztowali analityka zaangażowanego w anty-Trump „Steele Dossier”DOJ mówi, że agenci federalni aresztowali analityka zaangażowanego w anty-Trump „Steele Dossier”
Akt oskarżenia po raz pierwszy ujawnia, że Danchenko z kolei skorzystał z usług osoby określanej mianem „PR Executive-1”, która została zidentyfikowana przez prasę jako Chuck Dolan. I tu zaczyna się robić naprawdę ciekawie.
Jak wynika z oskarżenia, w swojej karierze Dolan był „przewodniczącym narodowej demokratycznej organizacji politycznej”, „przewodniczącym stanowym kampanii prezydenckich prezydenta Clintona w latach 1992 i 1996” oraz „doradcą kampanii prezydenckiej Hillary Clinton w 2008 roku”. I tak okazuje się, że zarzuty, że Trump był rosyjskim agentem, opierały się na raporcie zleconym przez Partię Demokratyczną, która w dużej mierze opierała się na informacjach dostarczonych przez kogoś, kto był kiedyś urzędnikiem tej partii. Korupcja tego zjawiska jest dość niezwykła.
Co jeszcze dziwniejsze, źródłem twierdzeń, że Trump był zbyt blisko Rosjan, był ktoś, kto był z nimi bardzo blisko. Jak mówi akt oskarżenia, Dolan był zatrudniony „do zajmowania się public relations dla rosyjskiego rządu i państwowego przedsiębiorstwa energetycznego. PR Executive-1 służył jako główny konsultant podczas tego projektu i często wchodził w interakcje z wyższymi przywódcami Federacji Rosyjskiej”. Okazuje się, że to nie Republikanie, ale Demokraci przyjaźnili się z Rosjanami. Ironia!
Relacje Danczenki z Dolanem wiele mówią o tym, skąd wzięły się twierdzenia w dossier Steele'a. Danchenko jasno określił swój cel, mówiąc Dolanowi, że chce usłyszeć „Wszelkie myśli, plotki, zarzuty. Pracuję nad powiązanym projektem przeciwko Trumpowi”. Najwyraźniej nie była to część neutralnych badań, ale praca z toporem, za którą przydałaby się każda stara plotka.
Ale gdyby plotka nie była dostępna, fabrykacja też by się powiodła. Widać to wyraźnie w częściach aktu oskarżenia dotyczących słynnej „sikajki” – rzekomego nagrania wideo przedstawiającego Trumpa, który bawi się z prostytutkami w moskiewskim hotelu, gdy oddają mocz na łóżku w apartamencie prezydenckim.
Jak oskarżenie źródła „stalowego dossier” może rozwikłać całą narrację Trumpa z Rosją
Dokument FBI opisuje, w jaki sposób Dolan i ktoś znany jako „Organizator-1” zorganizowali konferencję w Moskwie w danym hotelu, w ramach przygotowań, na którą spotkali się z kierownikiem hotelu i członkiem personelu oraz otrzymali wycieczkę po budynku, w tym m.in. Apartament prezydencki. Menedżer i członek personelu są zatem identyfikowani jako osoby wymienione w dossier Steele jako „Źródło E” i „Źródło F”, które rzekomo ujawniły istnienie niesławnej taśmy wideo.
Ale to nie wszystko – akt oskarżenia mówi, że chociaż pracownik hotelu powiedział Dolanowi i Organizatorowi-1, że Trump przebywał w apartamencie prezydenckim, „według zarówno Organizatora-1, jak i PR Executive-1, pracownik nie wspomniał o żadnym aktywność seksualna lub lubieżna”. Krótko mówiąc, historia „siusiu” to czysta i prosta fabrykacja.
To nie jedyny cios, jaki dokument dotyczy historii Russiagate. Pokazuje, że Dolan nie posiadał żadnych ważnych informacji poufnych. Na przykład Danchenko napisał w dossier, że kierownik kampanii Trumpa Paul Manafort został zwolniony z powodu wewnętrznych walk w obozie republikańskim, cytując Dolana, który powiedział mu, że dowiedział się tego ze spotkania z „wtajemniczonym GOP”. Ale Dolan powiedział potem FBI, że w rzeczywistości „sfabrykował fakt spotkania w swojej komunikacji z Danczenką”.
Jeszcze raz fabrykacja. Wzór zaczyna się wyłaniać. I to trwa. Dossier zawierało zarzuty o „dobrze rozwiniętym spisku współpracy” między kampanią Trumpa a rosyjskimi urzędnikami. Danchenko powiedział FBI, że jego źródłem był anonimowy telefon od kogoś, kogo uważał za „Prezydenta Izby 1”, zidentyfikowanego jako Siergiej Millian, szef Rosyjsko-Amerykańskiej Izby Handlowej.
Ale jak odkryło FBI, Danchenko w ogóle nie rozmawiał z Millianem. Ponownie twierdzenie, że otrzymałem informacje z wysoko postawionego źródła, było fałszywe. Ale nawet gdyby to była prawda, nie byłoby dużo lepiej. Anonimowe rozmowy telefoniczne nie są wiarygodnymi źródłami. Jednak w jakiś sposób stanowiło to podstawę zarzutów o głęboki spisek w sercu amerykańskiego systemu politycznego. Trudno sobie wyobrazić, jak ktokolwiek kiedykolwiek w to wierzył.
Ale wierzcie, że tak zrobili, łącznie z FBI. Raz po raz w oskarżeniu Danczenki FBI oskarża go, że swoimi fałszywymi zeznaniami poważnie utrudnił działanie wymiaru sprawiedliwości. FBI skarży się, że fabrykacje Danczenki pomogły mu w pościgu za dziką gęsią, jednocześnie uniemożliwiając właściwe zbadanie zarzutów Russiagate.
Jednak formułując te twierdzenia, FBI jest nieszczere. Prawdziwe błędy organizacji pojawiły się na długo przed dotarciem do Danczenki, kiedy wykorzystała dossier do zbadania Trumpa i, między innymi, zażądała podsłuchu byłego doradcy Trumpa Cartera Page'a na całkowicie fałszywych podstawach, że był rosyjskim agentem . Prawdziwym problemem nie było to, że Danchenko okłamał FBI (jeśli to zrobił), ale to, że FBI uwierzyło w bzdury, które opublikował w dossier.
Prawda jest taka: dossier Steele'a było oczywistym śmieciem od samego początku. Rozsądni komentatorzy zwracali na to uwagę w momencie publikacji. Jednak FBI w to uwierzyło i zainwestowało znaczne środki w śledztwo w sprawie swoich roszczeń, w procesie zaciemniania nazwisk niewinnych osób, takich jak Carter Page. To wyłącznie wina FBI, nikogo innego.
Co wiedział i kiedy? Doradca Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego zamieszany w oszustwo Alfa Bank Russiagate
Niestety, w całej tej żałosnej sprawie to małe ryby zostają złapane – ludzie tacy jak Danchenko, których rola w tym paskudnym biznesie nie była nieznaczna, ale ostatecznie dość niewielka w porównaniu z rolą urzędników bezpieczeństwa, dziennikarzy i polityków wyrzucał śmieci i biegał z nimi. Niestety, wątpi się, czy którykolwiek z nich kiedykolwiek zostanie pociągnięty do odpowiedzialności.
Przetlumaczyla GR przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/russia/539459-russiagate-trump-fbi-report-danchenko/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz