środa, 9 lutego 2022

Escobar: "Erdogan w Kijowie, Putin w Pekinie!!!!!: czy neoosmanizm może pasować do większej Eurazji??????????"

 AUTOR: TYLER DURDEN

ŚRODA, LUT 09, 2022 - 02:00 AM

Autor: Pepe Escobar via TheCradle.co,

W miarę jak świat odwraca się od monumentalnych zapowiedzi ze szczytu Putin-Xi w Pekinie, turecki Erdogan wciąż kroczy cienką liną między NATO a Eurazją.

Chiński rok Tygrysa Czarnej Wody rozpoczął się od wielkiego wybuchu – szczytu w Pekinie na żywo między prezydentem Rosji Władimirem Putinem a jego chińskim odpowiednikiem Xi Jinpingiem – i niewielkim hukiem – tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana w Kijowie na Ukrainie. I tak, to wszystko jest ze sobą powiązane.

Doradca Kremla ds. polityki zagranicznej Jurij Uszakow ujawnił wcześniej, że Putin-Xi wyda bardzo ważne "wspólne oświadczenie w sprawie stosunków międzynarodowych wkraczających w nową erę", z Rosją i Chinami w synchronizacji "w najważniejszych problemach światowych, w tym w kwestiach bezpieczeństwa".

Ministrowie spraw zagranicznych Siergiej Ławrow i Wang Yi, którzy pracowali non stop przed szczytem, spotkali się dzień wcześniej w Pekinie, aby sfinalizować wspólne oświadczenie. Wang podkreślił rosnące wzajemne powiązania Inicjatywy Pasa i Szlaku (BRI) z Euroazjatycką Unią Gospodarczą (EAEU) i w dużej mierze w interesie Globalnego Południa, odnosząc się do szeroko zakrojonych dyskusji na temat współpracy BRICS, Ukrainy, Afganistanu i Półwyspu Koreańskiego.

Wspólne oświadczenie rosyjsko-chińskie (tutaj, po rosyjsku) nie poszło na skróty. Dwa światowe mocarstwa, wśród kluczowych wniosków szczytu, są przeciwne rozszerzeniu NATO; faworyzować ONZ i "sprawiedliwość w stosunkach międzynarodowych"; będzie walczyć z "ingerencją w wewnętrzne sprawy suwerennych krajów"; sprzeciwiać się "siłom zewnętrznym" podważającym bezpieczeństwo narodowe; i zdecydowanie sprzeciwiają się kolorowym rewolucjom.

W artykule Putina opublikowanym przez Xinhua szczegółowo opisano pełne spektrum chińsko-rosyjskich dyskusji na najwyższym szczeblu – od dążenia do "wzmocnienia centralnej roli koordynacyjnej Organizacji Narodów Zjednoczonych w sprawach globalnych i zapobieżenia erozji międzynarodowego systemu prawnego, z Kartą Narodów Zjednoczonych w centrum", do "konsekwentnego rozszerzania praktyki rozliczeń w walutach krajowych i tworzenia mechanizmów kompensujących negatywny wpływ jednostronnych [USA] sankcje".

Putin zdecydowanie określił Chiny jako "naszego strategicznego partnera na arenie międzynarodowej" i podkreślił, że on i Xi "mają w dużej mierze takie same poglądy na rozwiązywanie problemów świata".

Powiedział, że to strategiczne partnerstwo jest "zrównoważone, wewnętrznie wartościowe, nie ma wpływu na klimat polityczny i nie jest skierowane przeciwko nikomu. Opiera się na szacunku, poszanowaniu podstawowych interesów drugiej strony, przestrzeganiu prawa międzynarodowego i Karty Narodów Zjednoczonych".

Globalne Południe – i być może połacie Europy, stojące teraz w obliczu mroźnej zimy z podwyższonymi cenami paliw z powodu impasu w sprawie Ukrainy – nie omieszka porównać go ze światopoglądem NATO.

Tymczasem w Kijowie Erdogan i Zełenski dokonywali przeglądu turecko-ukraińskiego partnerstwa strategicznego.

Erdogan dokonał niezłego wyczynu w Kijowie. Wezwał do "pokojowego i dyplomatycznego rozwiązania" na Ukrainie, nie do końca podążając za nieustępliwą narracją War Inc. Powiedział nawet, że rozwiązanie powinno zostać znalezione "w ramach porozumień mińskich, na podstawie integralności terytorialnej Ukrainy i prawa międzynarodowego".

Tak się składa, że dokładnie wiąże się to z poglądem Moskwy. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował wcześniej: "gdyby Turcja mogła zachęcić Kijów do wdrożenia porozumienia mińskiego, Moskwa z zadowoleniem przyjęłaby ten rozwój".

Sułtan huśta się ponownie


Wejdź więc do Erdogana jako łagodnego posłańca / rozjemcy – najnowszego zwrotu w fascynującej, niekończącej się sadze o tym, co można interpretować jako jego poszukiwanie bardziej wyrafinowanego post-neo-osmańskiego stanowiska w polityce zagranicznej.

Cóż, to nie jest takie proste. Erdogan, jeszcze przed lądowaniem w Kijowie, potwierdził, że Ankara jest gotowa zorganizować spotkanie na żywo Putin-Zełenski, a nawet "rozmowy na poziomie technicznym".

To był jego sygnał do promowania ewentualnej podróży Putina do Ankary po spotkaniu z Xi w Pekinie: "Pan Putin powiedział nam, że odwiedzi Turcję po swojej wizycie w Chinach".

Erdogan zaprosił Putina pod koniec stycznia. Kreml potwierdza, że data nie została jeszcze ustalona.

Rzekomym celem wizyty Erdogana w Kijowie, będącej częścią Rady Strategicznej Wysokiego Szczebla, było podpisanie tzw. Umowy o Wolnym Handlu Nowej Generacji, w tym bardzo trudnej – dla Moskwy – wspólnej produkcji dronów Bayraktar, produkowanych przez Baykar Makina, firmę należącą do nikogo innego jak zięcia Erdogana Selcuka Bayraktara.

Tak, w Erdoganistanie wszystko jest w rodzinie. Problem polega na tym, że dron bojowy Bayraktar TBT 2 – podobnie jak te sprzedawane Ukrainie od 2018 roku – będzie nadal używany przeciwko ludności cywilnej Doniecka. Ławrow, a nawet sam Putin bardzo głośno mówili o tym wobec Ankary

G

eopolityczne chodzenie Erdogana po linie obejmuje rosyjskie S-400 i amerykańskie F-35, odbieranie rosyjskiego gazu i technologii nuklearnej podczas sprzedaży tych Bayraktarów wrogom Rosji, a nawet wsparcie, wyrażone przez tureckiego ministra obrony Hulusi Akara pod koniec stycznia, dla konwencji z Montreux z 1936 r., która jest bardzo specyficzna dla ograniczenia NATO na Morzu Czarnym: "Nie ma mowy o rezygnacji z [Montreux] w dzisiejszych warunkach".

Kwatera główna NATO w Brukseli nie będzie rozbawiona.

Do tej pory Erdogan i jego Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) aktywnie porzucali Montreux na rzecz wciąż naciąganego Kanału Stambułu łączącego Morze Śródziemne z Morzem Czarnym, "całkowicie pod suwerennością Turcji", według Erdogana – oczywiście bardzo soczysty interes z punktu widzenia NATO. Jednak faktem jest, że Ankara, pogrążona w gospodarczo-finansowym bagnie, nie ma środków na budowę Kanału.

Geopolityczne chodzenie po linie wciąż pozostawia w równowadze rzeczywiste cele Organizacji Państw Tureckich (OTS), dawniej Rady Tureckiej, która krystalizuje przyciąganie panturecyzmu – lub panturanizmu. Wykroczyła już poza zeszłoroczną Deklarację z Suszy, która umocniła turecko-azerską "jeden naród, dwa państwa"; teraz obejmuje te dwa plus Kazachstan, Uzbekistan i Kirgistan i aktywnie zabiega o Węgry, Afganistan, Turkmenistan i – co nie mniej ważne – Ukrainę.

OTS spotkało się na ściśle zabezpieczonej wyspie w Stambule w listopadzie ubiegłego roku. Omówili szczegółowo fakt, że niezwykle złożone środowisko polityczne w talibskim Afganistanie może rozlać się na nowe przypadki terroryzmu i niekontrolowanej migracji. Nie było przecieków na temat przyszłych, praktycznych kroków OTS.

Dnacznie więcej niż most łączący Azję Mniejszą i Kaukaz z Azją Środkową lub rodzaj łagodnej formy "dialogu" między południowym Kaukazem a Azją Środkową, OTS, teoretycznie, przenosi wszystkie pułapki bloku od Morza Czarnego do Sinciangu, pod niezbyt zakamuflowaną turecką hegemonią, co implikuje poważny element konia trojańskiego: obecność NATO.

Dopiero okaże się, w jaki sposób OTS będzie współpracować z Szanghajską Organizacją Współpracy (SCO), która gromadzi "stany" jako pełnoprawnych członków, a także z Iranem – ale nie z Turcją, która jest tylko obserwatorem. Najwyższymi potęgami SZOW są oczywiście Rosja i Chiny, które w żaden sposób nie pozwoliłyby na to, by Kaspijczyk był otwarty na zachodnią drapieżną politykę, naruszanie rosyjskich i irańskich stref wpływów, a przede wszystkim blok "bezpieczeństwa" z NATO "wiodącym od tyłu".

Rozmowa w tych pałacowych korytarzach

Pouczająca jest ocena, w jaki sposób media Erdogana – w ponad 90% w pełni kontrolowane w całej Turcji – odzwierciedlają to, co może być prawdziwymi obliczeniami wirującymi w korytarzach tego 1000-pokojowego pałacu sułtańskiego w Ankarze.

Widzą, że Rosja "najechała Krym i zaanektowała wschodnią Ukrainę" i próbuje "umocnić swoją pozycję na Morzu Czarnym i w Europie Wschodniej". Jednocześnie widzą, że Imperium instrumentalizuje Turcję jako zwykłą "linię frontu" w większej wojnie, a strategia NATO polegająca na "oblężeniu" Rosji i Chin jest również stosowana przeciwko Turcji.

Tak więc "strach przed Turcją jest teraz tak silny, jak strach przed Rosją i Chinami".

Wydaje się, że rozumieją, że jeśli War Inc. dostanie to, czego desperacko chce, "Morze Czarne zostanie przekształcone we wschodnią część Morza Śródziemnego. Usa i Europa w pełni osiedliły się na Morzu Czarnym, co oznacza, że nigdy nie odejdą. To "może doprowadzić do zniszczenia Turcji w perspektywie średnio- i długoterminowej".

A potem jest kluczowy zwrot: "Ukraina nie może powstrzymać Rosji. Ale Turcja może". To jest dokładnie to, o co gra Erdogan. "USA i Europa muszą zostać powstrzymane przed osiedleniem się na Morzu Czarnym. Stosunki turecko-rosyjskie muszą być zachowane". Problem polega na tym, jak "integralność i obrona Ukrainy muszą być wspierane".

Wszystko to doskonale łączy się z Erdoganem, powracającym z Kijowa z całą retoryczną bronią w ręku, wybuchającą, że Zachód chce "pogorszyć" kryzys ukraiński. Media Erdogana przedstawiają to jako "gra, która ma popchnąć Turcję przeciwko Rosji".

Erdogan do tej pory nigdy tak naprawdę nie kwestionował "międzynarodowego porządku opartego na zasadach". Zawsze starał się kierować dwa różne przesłania do Wschodu i Zachodu. W Azji nacisk kładziono na antyimperializm, tragiczne konsekwencje kolonializmu, izraelskie państwo apartheidu i zachodnią islamofobię. Na Zachodzie wywarł wrażenie na własnej wersji dialogu cywilizacji (i został napiętnowany jako "autokrata").

Ostatecznie Erdogan nie jest zatruty zachodem, wręcz przeciwnie. Widzi on kierowany przez USA porządek jako neokolonialne mocarstwo zainteresowane jedynie grabieżą zasobów ziem islamu. Oczywiście jest upośledzony kulturowo – w najlepszym razie trzyma się zapamiętywania wersetów Koranu, słuchania osmańskiej muzyki wojskowej i robienia zdjęć z dziwną turecką gwiazdą pop. Nie czyta; chodzi o instynkt.

Rozmowa o neoosmanizmie Erdogana na Wielkim Bazarze w Stambule bije na głowę każdą analizę think tanku. Bazaaris mówią nam, że jest to coś w ciągłym ruchu. W kategoriach polityki zagranicznej migrowała z prounijnej frustracji z powodu wykluczenia, w połączeniu z pewnością, że Turcja ma dość bycia państwem klienckim USA. To tak, jakby Erdogan instynktownie uchwycił obecną, fatalną strategiczną porażkę kolektywnego Zachodu – stąd jego wysiłek, aby zbudować strategiczną współpracę z Rosją i Chinami.

Czy jednak przeszedł nawrócenie? Biorąc pod uwagę jego legendarną zmienność, wszystkie zakłady są wyłączone. Erdogan ma długą pamięć i nie zapomniał, że Putin był pierwszym światowym przywódcą, który potępił – nieudaną – próbę zamachu stanu w 2016 r. przez zwykłych podejrzanych z wywiadu i osobiście go poparł.

Turcja Erdogana ma jeszcze długą drogę do stania się strategicznym partnerem Rosji. Ma jednak talent do tego, by wiedzieć, w którą stronę wieją geopolityczne wiatry – a to wskazuje na integrację Eurazji, konceptualizowane przez Rosję Partnerstwo Wielkiej Eurazji i prymat strategicznego partnerstwa Rosja-Chiny przejawiającego się w BRI, EAEU i SCO.

W Turcji jest nawet euroazjatycki mini-boom. Są świeccy; antynatowski – podobnie jak Rosja-Chiny; uważać Imperium za niekwestionowanego wichrzyciela w Azji Zachodniej; i chcą bliższych związków z Moskwą i Teheranem.

Nostalgia for the Empire: The Politics of Neo-Ottomanism, M. Hakan Yavuz twierdzi, że "neo-ottomanizm stanowi sieć wzajemnych relacji między dominującym dyskursem islamizmu, szczątkowymi wspomnieniami osmańskiej wielkości i wyraźnym pragnieniem odtworzenia narodu tureckiego jako regionalnej potęgi o historycznych korzeniach".

Cytat pieniężny to "regionalna potęga". Dlaczego nie silna "regionalna potęga" głęboko zintegrowana z silną Wielką Eurazją – zamiast zwykłego (rozkładającego się) zachodniego wasala? Nic dziwnego, że Erdogan umiera, by spędzać czas z Putinem w Ankarze


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/

Brak komentarzy:

"Premier państwa UE oskarża Zełenskiego o próbę przekupstwa Premier Słowacji Robert Fico powiedział, że „nigdy” nie przyjmie pieniędzy z Kijowa"

  Ukraiński przywódca Władimir Zełenski rozmawia z mediami pod koniec szczytu UE w Brukseli. © Getty Images / Thierry Monasse Słowacki pre...