W poprzednim artykule przedstawiliśmy krótki przegląd cierpienia i złamanego serca, których doświadczył Keith Macdonald od czasu narażenia na wysoki poziom promieniowania z naturalnie występujących materiałów radioaktywnych ("NORM") w 2000 roku podczas pracy dla Royal Dutch Shell w Syrii. W 2020 roku Justin Nobel napisał artykuł opisujący, co wydarzyło się tego pamiętnego dnia, osobistą tragedię, która nastąpiła, oraz kroki, które MacDonald podjął, bez powodzenia, aby pociągnąć winnych do odpowiedzialności.
Ponieważ artykuł Nobla jest dłuższy niż większość przeczytałaby za jednym posiedzeniem, publikujemy go ponownie w sekcjach w czteroczęściowej serii. Ten artykuł jest pierwszą częścią. Możesz przeczytać artykuł Nobla w całości TUTAJ.
Justin Nobel, ponownie opublikowany z DeSmog
Zmiany nowotworowe rozwinęły się w ciele Keitha MacDonalda, a jego syn zmarł na białaczkę. Jego życie rozpadło się, a w jego oczach wina leży po stronie trzeciej najbogatszej firmy na ziemi. Ma siedzibę w Holandii, jest zarejestrowana w Wielkiej Brytanii i jest podmiotem (dzięki Parlamentarnemu Funduszowi Emerytalnemu), w którym każdy brytyjski poseł ma udziały - Royal Dutch Shell.
Historia o tym, jak MacDonald się tu dostał, jest opowieścią o przygodzie i tragedii pasującą do hollywoodzkiego thrillera, tylko że jest prawdziwa. Nawet przy wielu niewiadomych, przypadek MacDonalda odkrywa szokującą część najpotężniejszego przemysłu na świecie, który w jakiś sposób pozostał ukryty od pokoleń.
MacDonald urodził się w bazie wojskowej w Szkocji w 1951 roku. Kiedy miał trzy lata, jego starszy brat zginął w tragicznym wypadku na klifie - chłopiec ścigał zabłąkaną piłkę przez krawędź i upadł 100 stóp na śmierć. "Moja matka nie mogła poradzić sobie ze stresem i miała obsesję na punkcie mojego dobrego samopoczucia" - mówi MacDonald. "Bezpieczeństwo, bezpieczeństwo, bezpieczeństwo, całe moje życie. To było prawie klaustrofobiczne. Stałem się buntownikiem rodzinnym i opuściłem dom".
Jego historia na polu naftowym zaczyna się na początku 1970 roku. MacDonald był rock and rollowym roadie, ustawiał sprzęt dla Santany, Eltona Johna i Roda Stewarta – "Zarabiałem dobre pieniądze, miałem piłkę". Pewnego jesiennego dnia w 1975 roku pojechał autostopem do Birmingham z przyjacielem, który odbył rozmowę kwalifikacyjną o pracę przy inspekcji rurociągów naftowych i gazowych. Kierownik rekrutacji w British Industrial X-Ray miał na sobie koszulę i krawat, spojrzał na MacDonalda i ciągiem słów, które zmieniły bieg jego życia, zaproponował mu pracę.
Do akcji
To rozpoczęło podróż służbową w jednych z najbardziej lukratywnych i odległych pól naftowych i gazowych na świecie, rodzaj pełnego przygód życia, do którego może odnosić się wielu Brytyjczyków, którzy dostali się do biznesu w tamtej epoce.
"Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie mogłem uwierzyć w moje szczęście" - mówi MacDonald. "Przechodziłem od orzeszków ziemnych dziennie do 50 funtów dziennie, a ostatecznie 5000 funtów miesięcznie".
MacDonald rozpoczął pracę nad rurociągiem w Walii i do 1977 roku miał pracę przy inspekcji rurociągów jako radiograf przemysłowy na libijskich polach naftowych, otoczonych bielonymi piaskami saharyjskimi i najgorętszymi temperaturami na świecie. Następnie odbył się staż w Arabii Saudyjskiej, a następnie dwuletnia praca w elektrowniach gazowych w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie MacDonald był asystentem inspektora ds. Zapewnienia jakości. Spędził większość 1990 roku w Nigerii, pracując dla Chevron jako starszy przedstawiciel firmy na barce, która produkowała i modernizowała platformy wiertnicze. Pod koniec 1990 roku był w Omanie.
MacDonald jest "całkowicie niezawodny", napisał jeden z inspektorów omanu w formularzu referencyjnym, i ma "szerokie i cenne doświadczenie w inspekcji i konserwacji sprzętu na polu naftowym".
13 marca 2000 roku MacDonald obchodził swoje 49. urodziny. Mniej więcej w tym samym czasie wylądował w Damaszku w Syrii, aby podjąć pracę zorganizowaną przez brytyjską firmę świadczącą usługi na polu naftowym, Gray Mackenzie. Będzie pracował dla Al Furat Petroleum Company (AFPC) na bogatym polu naftowym Omar we wschodniej Syrii. To miała być ekscytująca praca i jego pierwszy raz w tętniącym życiem sercu kraju naftowo-gazowego na Bliskim Wschodzie, pracując pod jednym z największych światowych koncernów, Shell.
Jego dni szczypania groszy jako roadie już dawno minęły. Ograniczenia związane z jego zaniepokojoną matką i chmura przypadkowej śmierci brata również wydawały się już dawno minąć.
MacDonald kochał swoją pracę i było przytłaczające poczucie, że to zrobił. "Spotykasz ludzi, którzy wstają rano i mówią: "Ugh, muszę iść do pracy" - mówi MacDonald. "To nie byłem ja. Cieszyłem się każdą minutą".
Shell, według Wall Street Journal, pomógł zbudować Bliski Wschód w "potęgę naftową". AFPC została założona w 1985 roku, joint venture między państwową General Petroleum Corporation, spółką zależną Shell o nazwie Syria Shell Petroleum Development i innymi grupami. Shell przekazał Syryjczykom technologię, ekspertów i wiedzę techniczną, zgodnie ze stroną internetową AFPC. Mapa pokazuje różne interesy Shella w Syrii, w tym pole naftowe Omar, niedaleko granicy z Irakiem.
W 2001 roku, najbliższym rokowi pracy MacDonalda, dla którego roczne raporty Shella są łatwo dostępne, firma produkowała 48 000 baryłek ropy dziennie w Syrii – w tym czasie nieco ponad dwa procent swojej globalnej produkcji. Chociaż Shell opuścił Syrię w 2011 roku, gdy wybuchła wojna domowa i Unia Europejska nałożyła sankcje, nadal istnieje zapis, w jaki sposób firma współfinansowała festiwal "Arabskiego Dnia Środowiska", wspierała forum na temat kobiet liderek, zbierała pieniądze dla niewidomych i współpracowała z Ministerstwem Edukacji w celu opracowania wykładów dla dzieci w wieku szkolnym na temat wypadków drogowych i bezpieczeństwa środowiskowego. "Zainwestowaliśmy ponad 8 miliardów dolarów w Syrii" - powiedział dyrektor generalny Shella na ten kraj, Graham Henley.
Zanim MacDonald dotarł do Syrii, pracował na polach naftowych i gazowych na trzech kontynentach, ale natychmiast zauważył, że w polu Omar jest coś innego. "Głowice studni były zablokowane ogrodzeniem z drutu kolczastego, które uniemożliwiało komukolwiek zbliżenie się" - wspomina MacDonald. "Po obu stronach ogrodzenia znajdowała się żółta taśma ostrzegawcza i duże tabliczki z napisem w języku angielskim z napisem: "Promieniowanie – nie wchodź".
Było coś innego w pracy na syryjskich polach naftowych. MacDonald musiał wziąć udział w 40-godzinnym kursie na temat tego, co w branży określa się jako naturalnie występujące materiały radioaktywne lub NORM. Temat pojawił się na innych polach naftowych, ale po raz pierwszy został zmuszony do formalnego nauczenia się czegokolwiek, chociaż nie było to zbyt wiele edukacji. "Egzamin, który zdaliśmy na końcu, zawierał już wszystkie właściwe odpowiedzi" - mówi MacDonald.
Niezależnie od tego, radioaktywność prawie nie była w jego umyśle w Syrii. Przebywał w dobrze prowadzonym obozie roboczym, który serwował brytyjskie śniadanie i spędzał wolny czas słuchając muzyki rockowej i pijąc piwo nad brzegiem rzeki Eufrat w mieście Deir Ez-Zor, części bogatego kulturowo regionu, który był zamieszkany przez ludzi od 11 000 lat, aw ostatnich czasach był brutalną twierdzą ISIS i punktem zapalnym w wojnie syryjskiej.
O autorze
Justin Nobel pisze o zagadnieniach nauki i środowiska dla Rolling Stone, DeSmog i różnych innych publikacji. W latach 2017-2020 Nobel informował o rozwoju ropy i gazu w Stanach Zjednoczonych, jednocześnie badając i pisząc książkę na temat radioaktywności ropy i gazu. Nasz powyższy artykuł pochodzi z artykułu z 2020 roku napisanego przez Nobla i opublikowanego przez DeSmoga zatytułowanego "The Syrian Job: Uncovering the Oil Industry's Radioactive Secret"
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://expose-news.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz