Keith Macdonald był narażony na wysoki poziom promieniowania z naturalnie występujących materiałów radioaktywnych ("NORM") w 2000 roku podczas pracy przy szybie naftowym w Syrii. Od tego czasu zmiany nowotworowe rozwinęły się w ciele MacDonalda, a jego syn zmarł na białaczkę. Jego życie rozpadło się, a w jego oczach wina leży po stronie trzeciej najbogatszej firmy na świecie – Royal Dutch Shell.
Historia o tym, jak MacDonald się tu dostał, jest opowieścią o przygodzie i tragedii pasującą do hollywoodzkiego thrillera, tylko że jest prawdziwa. Nawet przy wielu niewiadomych, przypadek MacDonalda odkrywa szokującą część najpotężniejszego przemysłu na świecie, który w jakiś sposób pozostał ukryty od pokoleń.
W 2020 roku Justin Nobel napisał artykuł opisujący, co wydarzyło się tego pamiętnego dnia, osobistą tragedię, która nastąpiła, oraz kroki, które MacDonald podjął, bez powodzenia, aby pociągnąć winnych do odpowiedzialności. Ponieważ artykuł Nobla jest dłuższy niż większość przeczytałaby za jednym posiedzeniem, publikujemy go ponownie w sekcjach w czteroczęściowej serii. Ten artykuł jest drugą częścią. Możesz przeczytać część 1 TUTAJ i pełny artykuł Nobla TUTAJ.
Justin Nobel, ponownie opublikowany z DeSmog
Ten pamiętny dzień
1 sierpnia 2000 roku MacDonald został wezwany do sprawdzenia studni Thayyem-107. To byłaby fatalna praca.
Kierowca zabrał go firmowym SUV-em i przybył do studni późnym rankiem, z wrzącą temperaturą i suchą pogodą. Kawałek rurociągu połączony z głowicą odwiertu zwany pętlą rozprężną został skorodowany i musiał zostać wymieniony. Jak wspomina MacDonald, jego szef, urzędnik Shella Brian Welch, powiedział mu: "Musimy szybko wymienić tę rurę, ponieważ ta studnia jest dużym producentem - idź tam i upewnij się, że to zrobione".
Aby sprawdzić rurę, MacDonald musiał włożyć ręce do zaworu i przesunąć palcami wokół uszczelki, aby wyczuć korozję. Nosił standardowe buty robocze i kombinezony, ale nie miał rękawiczek ani respiratora. Pomimo tego, że radioaktywność jest znanym zagrożeniem w Syrii, mówi, że nigdy nie został poinformowany przez Shell przed podjęciem pracy, że zadanie wiąże się z ryzykiem skażenia. I nikt nie wspomniał nic o pierwiastkach radioaktywnych, które mogą zaczepiać się o pył i swobodnie wiać na wietrze.
Jest to niezwykle niebezpieczna ścieżka narażenia, ponieważ małe cząsteczki kurzu mogą zanieczyścić praktycznie wszystko, czego dotkną, na przykład buty i ubrania pracownika. Mogą również łatwo i nieświadomie zostać wdychane do ciała lub połknięte, gdy ktoś poliza ich pokryte kurzem usta. Ten dzień w Thayyem-107 "był tak cholernie gorący i suchy", wspomina MacDonald. "Zawór był pokryty kurzem, a ja miałem gołe ręce w kurzu. Pył wisiał w powietrzu, a kurz przedostał się na całe moje ciało".
Zawór był rzeczywiście skorodowany i musiałby zostać wymieniony, ale nie było wymiany na miejscu. MacDonald zarządził test bezpieczeństwa, który sprawdziłby siłę fajki, a następnie odszedł, aby zapalić papierosa. Był przy głowicy studni przez 45 minut. Było już blisko południa i było gorąco. Wszedł do małej chatki, która służyła jako biuro, aby zrobić filiżankę kawy i czekać na test bezpieczeństwa. Jego wzrok przykuł papier na biurku: "Al Furat Petroleum Company Radiological Survey and NORM Precaution Report".
Okazało się, że o 8:09 tego ranka przeprowadzono inspekcję radioaktywności w studni Thayyem-107 i liczby były poza wykresami. W rzeczywistości raport stwierdzał, że do wykonywania pracy na miejscu potrzebne są gumowe rękawice, gumowe buty, gogle, nieprzepuszczalny kombinezon i dostarczany w powietrze sprzęt oddechowy. Ponadto obszar ten miał być chroniony znakami ostrzegawczymi, a pracownicy mieli "zostać sprawdzeni pod kątem zanieczyszczenia przed opuszczeniem obszaru radiologicznego". Żaden z tych protokołów nie był przestrzegany.
Jednym ze sposobów pomiaru ilości radioaktywności podawanej przez powierzchnię lub obiekt jest jednostka naukowa zwana Counts Per Second (CPS). Według raportu, który odkrył MacDonald, poziom radioaktywności w tle w tym miejscu wynosił cztery CPS. Kanadyjska Komisja Bezpieczeństwa Jądrowego twierdzi, że obszar jest uważany za "gorącą strefę" przy pięciu CPS. Jednak raport, który MacDonald znalazł, wskazywał odczyty w głowicy odwiertu dla cząstek beta, rodzaju radioaktywności, która może przechodzić przez skórę i powodować mutacje genetyczne i uszkodzenia komórek, które prowadzą do raka, 6,336 CPS, zdumiewające 1,584 razy poziomy tła.
"To dość cholernie duża ekspozycja" - mówi dr Marco Kaltofen, amerykański naukowiec zajmujący się kryminalistyką jądrową w Worcester Polytechnic Institute z dwudziestoletnim doświadczeniem w badaniu radioaktywności na całym świecie. (Kaltofen zeznawał jako biegły w sprawie radioaktywności w licznych sprawach sądowych i przed amerykańską Agencją Ochrony Środowiska; DeSmog przekazał mu raport, który znalazł MacDonald).
"Ten pracownik z pewnością ma potencjalnie dużą ekspozycję wewnętrzną po spożyciu lub wdychaniu lub obu", dodał Kaltofen, "w normalnych okolicznościach ten rodzaj ekspozycji powinien wygenerować wymaz z nosa i test moczu lub kału pracownika". MacDonald nie otrzymał czegoś takiego.
Rzucił się z powrotem w upał, przerażony krzywdą, jaką tak szybko i cicho wyrządził swojemu ciału, wściekły, że nie został poinformowany przez swoich pozornie godnych zaufania przełożonych i zupełnie nieświadomy głębi króliczej nory, w którą właśnie się potknął.
"Zapytałem syryjskich robotników, czy wiedzą, że jest tam promieniowanie, a oni spojrzeli na mnie, jakbym właśnie wylądował z Marsa" - mówi MacDonald. Miał wrażenie, że "było oczywiste, że są trzymani w ciemności".
MacDonald i syryjscy pracownicy na miejscu nie byli jedynymi. Do dnia dzisiejszego znaczna część świata pozostaje w ciemności na temat radioaktywności ropy naftowej i gazu, a brak wiedzy nigdzie nie jest tak wyraźny, jak w przypadku pracowników przemysłu, którzy są regularnie uśpieni w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa.
Agencje regulacyjne, osłabione w krajach takich jak Wielka Brytania i USA przez definansowanie i działania deregulacyjne, nie są w stanie zapewnić skutecznego spełnienia norm bezpieczeństwa. Brak uwagi ze strony mediów i środowiska medycznego oznacza, że historie pozostają nieopowiedziane. A operatorzy naftowi i gazowi na ogół nie informują w pełni swoich pracowników o zagrożeniach, mimo że wiedzą, że istnieją. Ta kombinacja czynników oznacza, że historia MacDonalda to tylko wierzchołek góry lodowej.
O autorze
Justin Nobel pisze o zagadnieniach nauki i środowiska dla Rolling Stone, DeSmog i różnych innych publikacji. W latach 2017-2020 Nobel informował o rozwoju ropy i gazu w Stanach Zjednoczonych, jednocześnie badając i pisząc książkę na temat radioaktywności ropy i gazu. Nasz powyższy artykuł pochodzi z artykułu z 2020 roku napisanego przez Nobla i opublikowanego przez DeSmoga zatytułowanego "The Syrian Job: Uncovering the Oil Industry's Radioactive Secret".
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://expose-news.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz