piątek, 23 września 2022

Escobar: "Prawdziwym programem USA w Afryce jest hegemonia"

 AUTOR: TYLER DURDEN

PIĄTEK, WRZ 23, 2022 - 08:00 AM

Autor: Pepe Escobar via The Cradle,

Zapomnij o rozwoju. Głównym interesem Waszyngtonu w dzisiejszej Afryce jest trzymanie Chińczyków i Rosjan z daleka...

W racjonalnym środowisku 77. sesja Zgromadzenia Ogólnego ONZ (UNGA) omawiałaby łagodzenie prób i udręk Globalnego Południa, zwłaszcza Afryki.

Tak się nie stanie. Jak jeleń złapany w geopolityczne reflektory, sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres wygłaszał frazesy o ponurej "zimie globalnego niezadowolenia", nawet gdy przysłowiowi imperialni czarnowidze krytykowali "kryzys wiary" ONZ i wysadzali w powietrze "niesprowokowaną wojnę" rozpoczętą przez Rosję.

Oczywiście powolne ludobójstwo mieszkańców Donbasu przez osiem lat nigdy nie zostanie uznane za prowokację.

Guterres mówił o Afganistanie, "gdzie gospodarka jest w ruinie, a prawa człowieka są deptane" – ale nie odważył się podać kontekstu. W Libii "podziały nadal zagrażają krajowi" – po raz kolejny bez kontekstu. Nie wspominając już o Iraku, gdzie "trwające napięcia zagrażają trwającej stabilności".

Afryka ma 54 narody jako członków ONZ. Każde prawdziwie reprezentatywne posiedzenie Zgromadzenia Ogólnego ONZ powinno stawiać problemy Afryki na pierwszym planie. Po raz kolejny tak nie jest. Tak więc afrykańskim przywódcom pozostaje zaoferowanie tego bardzo potrzebnego kontekstu poza budynkiem ONZ w Nowym Jorku.

Jako jedyny afrykański członek G20, prezydent RPA Cyril Ramaphosa wezwał niedawno USA, aby nie "karały" całego kontynentu, zmuszając narody do demonizowania lub sankcjonowania Rosji. Wprowadzenie przez Waszyngton ustawodawstwa nazwanego Ustawą o Przeciwdziałaniu Złośliwym Działaniom Rosji w Afryce, jak mówi, "zaszkodzi Afryce i zmarginalizuje kontynent".

Republika Południowej Afryki jest członkiem BRICS – koncepcja, która jest anatemą w obwodnicy – i obejmuje politykę niezaangażowania światowych mocarstw. Wyłaniająca się 21-wieczna wersja Ruchu Państw Niezaangażowanych (NAM) z 1960 roku umacnia się na całym Globalnym Południu – a zwłaszcza w Afryce – ku odrazie USA i ich sługusów.

Po powrocie do Zgromadzenia Ogólnego ONZ Guterres przywołał globalny kryzys nawozowy – ponownie, bez kontekstu. Rosyjska dyplomacja wielokrotnie podkreślała, że Moskwa jest gotowa wyeksportować 30 mln ton zboża i ponad 20 mln ton nawozów do końca 2022 roku. Na Zachodzie nie mówi się, że tylko import nawozów do UE jest "dozwolony", podczas gdy tranzyt do Afryki nie.

Guterres powiedział, że próbuje przekonać przywódców UE do zniesienia sankcji na eksport rosyjskich nawozów, które bezpośrednio wpływają na płatności za ładunki i ubezpieczenie przesyłki. Na przykład rosyjski Uralchem zaoferował nawet dostarczanie nawozów do Afryki za darmo.

Jednak z punktu widzenia USA i ich unijnych wasali liczy się tylko przeciwstawienie się Rosji i Chinom w Afryce. Prezydent Senegalu Macky Sall zauważył, że ta polityka pozostawia "gorzki smak".

"Zabraniamy ci budować rurociąg"


Jest coraz gorzej. W dużej mierze nieskuteczny Parlament Europejski chce teraz zatrzymać budowę rurociągu ropy naftowej w Afryce Wschodniej o długości 1 445 km (EACOP) z Ugandy do Tanzanii, powołując się na mgliste naruszenia praw człowieka, zagrożenia środowiskowe i "doradzając" krajom członkowskim, aby po prostu wycofały się z projektu.

Uganda liczy na ponad 6 miliardów baryłek ropy, aby utrzymać boom zatrudnienia i ostatecznie przenieść naród do statusu średniego dochodu. Do wiceprzewodniczącego ugandyjskiego parlamentu Thomasa Tayebwy należało przedstawienie bardzo potrzebnego kontekstu:

"Nieroztropne jest twierdzenie, że projekty naftowe Ugandy zaostrzą zmiany klimatu, ale faktem jest, że blok UE z zaledwie 10 procentami światowej populacji jest odpowiedzialny za 25 procent globalnych emisji, a Afryka z 20 procentami światowej populacji jest odpowiedzialna za 3 procent emisji. UE i inne kraje zachodnie są historycznie odpowiedzialne za zmiany klimatu. Kto zatem powinien zatrzymać lub spowolnić rozwój zasobów naturalnych? Na pewno nie Afryka czy Uganda".

 Ponadto Parlament Europejski jest zagorzałą marionetką lobby biopaliwowego. Odmówiła zmiany prawa, które powstrzymałoby wykorzystanie upraw spożywczych do produkcji paliw, w rzeczywistości przyczyniając się do tego, co Program Żywnościowy ONZ określił jako "globalną sytuację nadzwyczajną o bezprecedensowej skali". Nie mniej niż 350 milionów ludzi jest na skraju głodu w całej Afryce.

Zamiast tego koncepcja G7 "pomagania" Afryce jest krystalizowana w kierowanym przez USA Build Back Better World (B3W) – anemicznej próbie Waszyngtonu przeciwstawienia się ambitnej inicjatywie Pasa i Szlaku Pekinu (BRI) – która koncentruje się na "klimacie, zdrowiu i bezpieczeństwie zdrowotnym, technologii cyfrowej oraz równości płci i równości", według Białego Domu. Praktyczne kwestie infrastruktury i zrównoważonego rozwoju, które leżą u podstaw chińskiego planu, są po prostu ignorowane przez B3W.

Początkowo kilka "obiecujących" projektów zostało zidentyfikowanych przez podróżującą delegację amerykańską w Senegalu i Ghanie. Senegalskie źródła dyplomatyczne potwierdziły, że projekty te nie mają nic wspólnego z budową infrastruktury.

B3W, jak można było przewidzieć, wypalił. W końcu projekt kierowany przez USA był niczym więcej niż sztuczką public relations, aby osłabić Chińczyków, z nieznacznym wpływem na zawężenie infrastruktury o wartości ponad 40 bilionów dolarów, która musiała zostać zbudowana na całym Globalnym Południu do 2035 roku.

Mam YALI, będzie podróżować


Imperialne inicjatywy w Afryce – poza amerykańskim dowództwem wojskowym w Afryce (AFRICOM), które sprowadza się do surowej militaryzacji kontynentu – prowadzą nas do ciekawego przypadku YALI (Young African Leaders Initiative), szeroko reklamowanego na osi Waszyngton-Nowy Jork jako "najbardziej innowacyjna" polityka lat Obamy.

Rozpoczęty w 2010 roku YALI został sformułowany jako "wzmocnienie nowego pokolenia afrykańskich przywódców" – eufemizm dla edukowania (lub prania mózgu) ich na amerykański sposób. Mechanizm jest prosty: inwestowanie i sprowadzanie setek młodych afrykańskich potencjalnych liderów na amerykańskie uniwersytety na krótkie, sześciotygodniowe "szkolenie" na temat "biznesu, przywództwa obywatelskiego, przedsiębiorczości i zarządzania publicznego". Następnie cztery dni w Waszyngtonie, aby spotkać się z "przywódcami administracji" i sesję zdjęciową z Obamą.

Projekt był koordynowany przez ambasady USA w Afryce i skierowany był do młodych mężczyzn i kobiet z 49 krajów Afryki Subsaharyjskiej – w tym objętych sankcjami USA, takich jak Sudan, Erytrea i Zimbabwe – biegle posługujących się językiem angielskim, z "zobowiązaniem" do powrotu do Afryki. Około 80 procent w pierwszych latach nigdy nie było w USA, a ponad 50 procent dorastało poza dużymi miastami.

Następnie, w przemówieniu w 2013 roku w RPA, Obama ogłosił utworzenie Washington Fellowship, później przemianowanego na Mandela-Washington Fellowship (MWF).

To wciąż trwa. W 2022 roku MWF powinien zostać przyznany 700 "wybitnym młodym liderom z Afryki Subsaharyjskiej", którzy śledzą "Instytuty Przywództwa" na prawie 40 amerykańskich uniwersytetach, przed ich krótkim pobytem w Waszyngtonie. Po czym są gotowi na "długoterminowe zaangażowanie między Stanami Zjednoczonymi a Afryką".

A wszystko to za dosłownie orzeszki ziemne, ponieważ MWF był entuzjastycznie zapowiadany przez demokratyczny establishment jako opłacalny: 24 000 USD za stypendystę, opłacane przez uczestniczące uniwersytety amerykańskie, a także Coca-Cola, IBM, MasterCard Foundation, Microsoft, Intel, McKinsey, GE i Procter & Gamble.

I to nie skończyło się na MWF. USAID poszedł o krok dalej i zainwestował ponad 38 milionów dolarów – plus 10 milionów dolarów z Fundacji MasterCard – w utworzenie czterech Regionalnych Centrów Przywództwa (RLC) w RPA, Kenii, Ghanie i Senegalu. Były to szkolenia, długodystansowe i w klasie, co najmniej 3 500 "przyszłych liderów" rocznie.

Nic dziwnego, że Brookings Institution ślinił się nad tak dużą "efektywnością kosztową", jeśli chodzi o inwestowanie "w przyszłość Afryki" i dla USA, aby "pozostać konkurencyjnym" w Afryce. YALI z pewnością wygląda ładniej niż AFRICOM.

Kilka historii sukcesu nie wydaje się jednak rywalizować ze stałym strumieniem afrykańskich piłkarzy robiących plusk w Europie - a następnie reinwestujących większość swoich zysków z powrotem do domu. Lata Trumpa przyniosły zmniejszenie finansowania YALI - z 19 milionów dolarów w 2017 roku do około 5 milionów dolarów.

Tak wielu liderów do "szkolenia"


Jak można było przewidzieć, Biały Dom Joe Bidena ponownie zemścił się. Weźmy tego amerykańskiego attache prasowego w Nigerii zgrabnie nakreślającego obecny nacisk na "umiejętność korzystania z mediów i informacji", bardzo potrzebny do walki z "rozprzestrzenianiem się dezinformacji", w tym "w miesiącach poprzedzających krajowe wybory prezydenckie".

Tak więc Stany Zjednoczone, pod rządami YALI, "przeszkoliły 1000 młodych Nigeryjczyków, aby rozpoznawali oznaki dezinformacji i dezinformacji w Internecie i mediach". A teraz kontynuacją są warsztaty "Train the Trainer", "uczące 40 dziennikarzy, twórców treści i aktywistów (z których połowa będzie kobietami) z Yobe, Borno, Adamawa, Zamfara i Katsina, jak identyfikować, badać i zgłaszać dezinformację". Facebook, któremu FBI nakazało cenzurowanie "niewygodnych", potencjalnie zmieniających wybory faktów, nie jest częścią programu nauczania.

YALI to miękka, instagramowa twarz AFRICOM. Stany Zjednoczone uczestniczyły w obaleniu kilku afrykańskich rządów w ciągu ostatnich dwóch dekad, z żołnierzami wyszkolonymi w opętanym tajemnicą AFRICOM. Nie było poważnego audytu Pentagonu w sprawie uzbrojenia lokalnych "partnerów" AFRICOM. Z tego, co wiemy – podobnie jak w Syrii i Libii – armia amerykańska może uzbrajać jeszcze więcej terrorystów.

I jak można było przewidzieć, wszystko jest ponadpartyjne. Wściekły neokonserwatysta i były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton w grudniu 2018 r. z Heritage Foundation postawił sprawę jasno: USA w Afryce nie mają nic wspólnego ze wspieraniem demokracji i zrównoważonego rozwoju. Chodzi o przeciwdziałanie Rosji i Chinom.

Kiedy dowiedział się, że Pekin rozważa budowę bazy morskiej w bogatej w ropę Gwinei Równikowej, Biały Dom Bidena wysłał wysłanników władzy do stolicy Malabo, aby przekonać rząd do zaprzestania działalności. Bezskutecznie.

Natomiast rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow został przyjęty jak supergwiazda podczas swojej niedawnej długiej podróży po Afryce, gdzie powszechnie uważa się, że światowe ceny żywności i dramat nawozowy są bezpośrednią konsekwencją zachodnich sankcji nałożonych na Rosję. Przywódca Ugandy Yoweri Museveni przeszedł od razu do punktu, kiedy powiedział: "Jak możemy być przeciwko komuś, kto nigdy nas nie skrzywdził?"

W dniach 13-15 grudnia Biały Dom planuje ważny szczyt przywódców AMERYKAŃSKO-afrykańskich w Waszyngtonie, aby omówić głównie bezpieczeństwo żywnościowe i zmiany klimatyczne – a także odwieczne wykłady na temat demokracji i praw człowieka. Większość przywódców nie będzie pod wrażeniem tego nowego pokazu "trwałego zaangażowania Stanów Zjednoczonych w Afryce". Cóż, zawsze jest YALI. Tak wielu młodych liderów do indoktrynacji, tak mało czasu.


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/

Brak komentarzy:

FrankenSkies:" Program smug chemicznych i jego wpływ na całe życie na Ziemi"

  FrankenSkies to film dokumentalny wydany w 2017 roku, skupiający się na geoinżynierii słonecznej lub chemtrails i jej wpływie na każdą żyw...