Najpierw namiastka rywalizacji w studiu telewizyjnym, później już prawdziwe mityngi lekkoatletyczne. Tak wygląda plan na opóźniony letni sezon w polskiej lekkoatletyce. Tegoroczne starty są niezbędne dla naszych sportowców, którzy nie mieli okazji rywalizować od czasu sezonu halowego, a muszą przygotować się do przyszłorocznych igrzysk. Wszystko zepsuła pandemia. O jej wpływie na lekkoatletykę z prezesem PZLA Henrykiem Olszewskim rozmawiał Paweł Pawłowski.
Paweł Pawłowski RMF FM: Jak koronawirus wpłynął na polską lekkoatletykę?
Henryk Olszewski: Mamy bezpośredni kontakt z zawodnikami. Tych najlepszych koronawirus nie odstraszył od treningów. Zajęcia nie zostały przerwane ani na jeden dzień. Zawodnicy nie robili treningu specjalistycznego, ale podtrzymujący. Taki trening trzeba wykonywać i mówię to nie jako prezes, ale jako trener z pewnymi osiągnięciami. Myślę, że ten okres nie został zmarnowany przez zawodników. Dowodzą tego sygnały od trenerów, mówiące w jakiej dyspozycji są sportowcy. Niedługo zobaczymy to też na ekranie telewizorów. Sezon ma się rozpocząć 18 czerwca jednokonkurencyjnymi mitingami telewizyjnymi. Będzie to takie otwarcie sezonu. Później w połowie sierpnia będziemy mieli mityngi planowane wcześniej. Clou programu dla seniorów to mistrzostwa Polski planowane na koniec sierpnia. Po tym sezonie wybierzemy zręb olimpijskiej reprezentacji. 28 ma już kwalifikacje. Kolejne uruchomią się w grudniu. Oby te igrzyska się odbyły.
Jest zatem strach, że mogą się nie odbyć?
Ja jestem optymistą i nie biorę tego pod uwagę. Wszystko będzie zależało od organizatora. Zobaczymy, jakie decyzje podejmą Japończycy. Mam nadzieję, że to się spełni. Brak igrzysk byłby ogromną stratą, bo część zawodników zakończyłaby kariery. Sport jest w tej chwili sprawą zawodową. Jeśli się nie kręci, to nie ma dochodów. I tu dochodzimy do sponsorów. Na razie jesteśmy miło zaskoczeni, że sponsorzy z nami rozmawiają i wciąż chcą nas wspierać. Są z nami na dobre i na złe. Jestem im za to wdzięczny.
Czy kalendarz będzie miał wpływ na formę i na igrzyska? Sportowcy mówią, że formę sprawdzają poprzez starty, a tych w tym sezonie będzie odpowiednio mniej.
Nie ma to specjalnie znaczenia. Do każdych zawodów sportowiec przygotowuje się indywidualnie. Kalendarze są różne. W mojej karierze zawsze miałem zawodników przygotowanych na najważniejszą imprezę na rekordy życiowe. Od tego jest trener i jego sztab, by poprowadzić zawodnika do zawodów głównych. Ale żeby to zrobić, to celem muszą być zawody główne, a nie robienie pieniędzy na mityngach. Mityngi oczywiście są ważne, ale ich powinna być ściśle określona liczba. Kalendarz jest nabity na jesień i tu jest mądrość trenera i zawodnika. Jeśli pójdą w pieniądze, to nie przygotują się na imprezę docelową, bo "wypstrykają się" wcześniej. Ale to jest tylko mądrość trenera i przestrzeganie zasad teorii sportu.
zrodlo:https://www.rmf24.pl/;miziaforum.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz