Kuriozalna sytuacja z zamówieniem na respiratory, które powinno kupić Ministerstwo Zdrowia. Firma E&K, prowadzona przez osobę zamieszaną w handel bronią, miała dostarczyć je w czerwcu, ale dotychczas sprowadziła 50 sztuk. Zamówienie opiewa natomiast na 1,2 tys. respiratorów i 200 mln złotych. W kontekście dostaw pojawiła się nagle spółka z Pakistanu. Sprawę nagłośniła "Gazeta Wyborcza".
Ministerstwo kupiło respiratory od E&K po wyjątkowo wysokich cenach. Za 1,2 tys. aparatów zapłaciło 44,5 mln euro, czyli ok. 200 mln zł
- wskazała "GW", dodając przy tym, że dostawy respiratorów miały rozpocząć się w kwietniu i trwać do czerwca. Umowę w sprawie sprzętu podpisano 14 kwietnia między resortem a E&K. Miało być to: 200 sztuk respiratorów chińskiej firmy Prunus, 396 z koreańskiej firmy Mekics i 645 sztuk z Vyaire z USA (marka Bellavista) oraz 196 respiratorów Mtv1000.
"Nie dostaliśmy ani dolara". Nagle pojawiła się spółka z Pakistanu
Jednak gazeta wskazuje, że tak się nie stało i E&K nie dostarczyła resortowi ani jednego respiratora. Dziennikarka gazety kontaktowała się z firmami, od których miały być kupowane respiratory, m.in. Vyaire czy koreański Meckis. Te oświadczyły, że nie miały kontaktu z polskim E&K.
Portal tvn24.pl przytacza wiadomość z firmy Prunus, która miała sprzedawać respiratory do E&K:
Firma E&K sp. z o.o. z Polski rozmawiała z nami o zakupie 200 sztuk respiratorów Boaray 5000D. Ale umowa nie została sfinalizowana. Nie dostaliśmy od nich ani dolara. Umowa była praktycznie zamknięta. Czekaliśmy tylko na przelew. A dotarły do nas informacje, że polski rząd zapłacił już firmie E&K.
Przedstawiciel Prunusa wskazał też na dziwny zwrot akcji w sprawie. Ponieważ w pewnym momencie zwrócił się do niego dostawca z Pakistanu, który "twierdził, że kontaktuje się w sprawie tych 200 respiratorów, że działają w imieniu polskiego rządu i że teraz oni sfinalizują tę dostawę". Firma z Pakistanu nazywa się ZM-CORP i - jak ustalili dziennikarze - nie współpracuje z resortem zdrowia.
Ministerstwo Zdrowia reaguje
Co więcej, Tony Zhu z Prunusa poprosił dziennikarza tvn24.pl o pomoc w skontaktowaniu się z Izdebskim albo polskim rządem, by dokończyć transakcję. Powód? Respiratory - wynika z jego relacji - czekają na to, by wysłać je do Polski, ale nikt nie chce za nie płacić.
Izdebski, cytowany przez portal, stwierdził jedynie: - Realizacja kontraktu wygląda dobrze. Przeszkadza mi pan w pracy. Życzę miłego dnia.
Ministerstwo Zdrowia reaguje
Na te doniesienia zareagowało Ministerstwo Zdrowia. Biuro prasowe resortu jeszcze przed weekendem informowało, że E&K dostarczyło pierwszą partię 50 respiratorów, a ministerstwo czeka na resztę. Dotarły jednak inne respiratory - Dreager Savina 300 Classic, których nie było w pierwotnym zamówieniu. "Co może oznaczać, że w międzyczasie umowa z E&K została zmieniona" - wskazuje portal tvn24.pl.
Na pytania tvn24.pl, jak i "Gazety Wyborczej", w tej sprawie, resort nie odpowiedział do czasu publikacji materiałów dziennikarskich.
Za to już po publikacji Ministerstwo Zdrowia na stronie internetowej zamieściło żądanie "sprostowania nieprawdziwych treści" opublikowanych przez "GW" w tekście "Respiratory od handlarza bronią to widmo". Jak czytamy:
Nieprawdą jest, że spółka E&K, od której Ministerstwo Zdrowia kupiło 1,2 tys. respiratorów za 200 mln zł, nie dostarczyła jeszcze ani jednego aparatu. Nieprawdziwe tym samym jest również stwierdzenie, że firma nie dostarczy ani jednego aparatu. Firma E&K dostarczyła pierwszą partię 50 respiratorów, które znajdują się w magazynie Agencji Rezerw Materiałowych. Kolejne dostawy będą realizowane jeszcze w czerwcu.
W sprostowaniu jest jeszcze jeden wątek. W tekście "GW" wspomniano postać wiceministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, że Cieszyński unika składania podpisu na jakichkolwiek umowach ws. zakupów związanych z epidemią. Robią to za niego podległe mu dyrektorki
- czytamy.
Zaprzecza temu resort, odpowiadając:
zrodlo:https://wiadomosci.gazeta.pl/;miziaforum.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz