AUTOR: TYLER DURDEN
Autor: Jonathan Cook za pośrednictwem Ron Paul Institute for Peace and Prosperity.
Jak wygodne dla zachodnich przywódców jest to, że za każdym razem, gdy inny kraj przeciwstawia się zachodniej projekcji władzy, zachodnie media mogą zgodzić się co do jednego: że obcy rząd, o którym mowa, jest kierowany przez szaleńca, psychopatę lub megalomana.
Zachodni przywódcy są zwalniani z winy, a nawet odpowiedzialności za straszne wydarzenia, które się rozgrywają. Zachód pozostaje cnotliwy, po prostu ofiarą światowych szaleńców. Nic, co zrobił Zachód, nie było prowokacją. Nic, co mogliby zrobić, nie zapobiegłoby katastrofie.
Stany Zjednoczone mogą być zdecydowanie najpotężniejszym państwem na świecie, ale ich ręce są najwyraźniej zawsze związane obłąkanym, nieprzejednanym wrogiem, takim jak Władimir Putin.
Mówi się nam, że Putin nie realizuje żadnych racjonalnych – z jego perspektywy – interesów geopolitycznych czy strategicznych poprzez inwazję na swojego sąsiada, Ukrainę. Tak więc żadne ustępstwo nie mogło ani nie powinno było zostać poczynione, ponieważ żadne z nich nie przeszkodziłoby mu w takim postępowaniu, jakie uczynił.
Zachód, czyli jastrzębie polityki zagranicznej w Waszyngtonie, decyduje, kiedy rozpoczęła się oś czasu wydarzeń, kiedy nastąpił grzech pierworodny. Uległe zachodnie media udzielają błogosławieństwa, a nasze ręce znów są myte do czysta.
Podtekst – zawsze podtekst – jest taki, że trzeba coś zrobić, aby powstrzymać "szaleńca". A ponieważ jest irracjonalny i megalomański, takie działanie nigdy nie może być ujęte w kategoriach ustępstw lub kompromisu – w końcu byłoby to ustępstwo. Jeśli każdy wróg jest nowym Hitlerem, żaden zachodni przywódca nie zaryzykuje porównania z Nevillem Chamberlainem.
Zamiast tego, co jest pilnie potrzebne, zgadzają się zachodni politycy i media, jest projekcja – jawnie lub potajemnie – jeszcze większej siły i siły Zachodu.
Nieunikniona katastrofa
Wtedy, podobnie jak teraz, Zachód miał podobno do czynienia z niebezpiecznym, irracjonalnym władcą, którego nie można było zrozumieć sensu i który nie chciał iść na kompromis. Saddam Husajn, jak upierali się zachodni przywódcy i ich media, sprzymierzył się ze swoimi arcywrogami z Al-Kaidy, sprawcami ataku na Bliźniacze Wieże 9/11. Miał broń masowego rażenia i mógł wystrzelić ją w kierunku Europy w ciągu 45 minut.
Tyle tylko, że nic z tego nie było prawdą – nawet kawałek szaleńca. Saddam był twardym, zimnym, wyrachowanym dyktatorem, który, jak większość dyktatorów, utrzymywał się u władzy poprzez rządy terroru nad swoimi przeciwnikami.
Niemniej jednak zachodnie media wiernie wzmocniły tkankę bezdotykowych twierdzeń – i oczywistych kłamstw, takich jak ten niedorzeczny sojusz z Al-Kaidą – wymyślony w Waszyngtonie i Londynie, aby zapoczątkować nielegalną inwazję na Irak w 2003 roku.
Inspektorzy ONZ nie mogli znaleźć śladu zapasów byłego arsenału broni biologicznej i chemicznej w Iraku. Jeden z nich, Scott Ritter, pozostał niewysłuchany, gdy ostrzegł, że każdy opętany przez Saddama zamieniłby się w "nieszkodliwą maź" po wielu latach sankcji i inspekcji.
Tymczasem nieprawdopodobne 45-minutowe twierdzenie nie było oparte na żadnej inteligencji. Został on wyniesiony prosto ze spekulacji studenta w pracy doktorskiej. Inwazja Iraku przez USA i Wielką Brytanię była oczywiście nie tylko nielegalna. Miało to przerażające konsekwencje. Doprowadziło to do prawdopodobnej śmierci około miliona Irakijczyków i zrodziło przerażający nowy rodzaj nihilistycznego islamizmu, który zdestabilizował znaczną część regionu.
Interesy te, oczywiście, były w dużej mierze ukryte, ponieważ były tak haniebne, rażąco naruszając tak zwany "porządek oparty na zasadach", który Waszyngton twierdzi, że podtrzymuje. Ale pomimo tego, że była to nieunikniona katastrofa, prowadzona przez USA inwazja na Irak nie była bardziej "irracjonalna" niż obecna inwazja Putina na Ukrainę. Waszyngtońscy neokonserwatyści promowali to, co uważali za geopolityczne interesy USA i strategiczną wizję Bliskiego Wschodu.
Neokonserwatyści chcieli kontrolować iracką ropę naftową, wyeliminować regionalne ogniska oporu wobec hegemonii Izraela na Bliskim Wschodzie i rozszerzyć region jako rynek gospodarczy dla amerykańskich towarów i broni.
Saddam wpadł w zastawioną na niego pułapkę, ponieważ był w równym stopniu motywowany przez swój własny, wąsko zdefiniowany "racjonalny" interes własny. Odmówił przyznania, że nie ma już żadnych znaczących systemów uzbrojenia po zachodnich sankcjach i reżimach inspekcji, ponieważ nie odważył się wyglądać na słabego, ani dla własnej ludności, ani dla wrogich sąsiadów, takich jak Iran.
Odmowa zachodnich mediów rozważenia prawdziwych motywacji po obu stronach – neokonserwatystów w Waszyngtonie lub Saddama w Iraku – sprawiła, że inwazja z 2003 roku i cierpienia, które po niej nastąpiły, stały się jeszcze bardziej nieuniknione.
Strefy wpływów
To samo upodobanie do prostodusznej narracji "szaleńca" po raz kolejny wpędziło nas w kolejny międzynarodowy kryzys. I po raz kolejny posłużył jako sposób na uniknięcie zbadania prawdziwego tła i przyczyn tego, co dzieje się na Ukrainie i w szerszej Europie Wschodniej.
Działania Putina – choć potencjalnie nie mniej katastrofalne niż prowadzona przez USA inwazja na Irak, a na pewno nielegalne – są również zakorzenione w jego własnej "racjonalnej" ocenie rosyjskich interesów geopolitycznych.
Ale w przeciwieństwie do powodów inwazji Waszyngtonu na Irak, podstawy Putina do grożenia, a teraz inwazji na Ukrainę, nie były ukryte. Od lat jest dość otwarty i konsekwentny w kwestii uzasadnienia, nawet jeśli zachodni przywódcy ignorowali jego przemówienia, a zachodnie media rzadko cytowały coś więcej niż jego najbardziej tubowe, jingoistyczne dźwięki.
Rosja ma realistyczne obiekcje wobec zachowania i złej wiary USA i NATO w ciągu ostatnich trzech dekad. POWINNIŚMY sobie przypomnieć, że NATO jest przede wszystkim tworem zimnej wojny, narzędziem dla Zachodu do projekcji agresywnej postawy militarnej wobec byłego Związku Radzieckiego pod przykrywką organizacji "obronnej".
Ale po rozpadzie ZSRR w 1991 roku zachodni sojusz wojskowy nie został rozwiązany. Wręcz przeciwnie. Wchłonęła prawie wszystkie byłe państwa Europy Wschodniej, które należały do bloku sowieckiego i stała się nowym straszakiem Rosji. Zachodnie budżety wojskowe rosły z roku na rok.
Rosja oczekuje tzw. "strefy wpływów", w taki sam sposób, w jaki domagają się tego Stany Zjednoczone. To, co dzieje się przez większą część 30 lat, to fakt, że Stany Zjednoczone, jako jedyne supermocarstwo na świecie, rozszerzyły swoją własną strefę wpływów aż do drzwi Rosji. Podobnie jak Waszyngton, Putin ma arsenał nuklearny, aby poprzeć swoje żądania. Ignorowanie albo jego roszczenia do strefy wpływów, albo zdolności Rosji do narzucenia jej siłą, jeśli to konieczne, jest albo hipokryzją, albo głupotą.
To również utorowało drogę do obecnej inwazji.
Zimnowojenna mentalność
Ale Putin ma inne powody – ze swojej perspektywy – do działania. Chce także pokazać USA, że istnieje cena do zapłacenia za powtarzające się złamane obietnice Waszyngtonu dotyczące ustaleń dotyczących bezpieczeństwa w Europie. Rosja rozwiązała własny sojusz wojskowy, Układ Warszawski, po upadku Związku Radzieckiego na znak zarówno słabości, jak i gotowości do uporządkowania stosunków z sąsiadami.
USA i Unia Europejska miały szansę powitać Rosję w gronie i uczynić z niej partnera w bezpieczeństwie Europy. Zamiast tego zimnowojenna mentalność utrzymywała się jeszcze bardziej w zachodnich stolicach niż w Moskwie. Zachodnia biurokracja wojskowa, która potrzebuje wojny, a przynajmniej groźby jej usprawiedliwienia swoich miejsc pracy i budżetów, lobbowała za utrzymaniem Rosji na dystans.
Tymczasem Europa Wschodnia stała się dużym i dochodowym nowym rynkiem dla zachodnich producentów broni. To również utorowało drogę do tego kryzysu.
I wreszcie, Putin ma wszelkie powody, by bardziej zdecydowanie poradzić sobie z ośmioletnią ropiejącą raną wojny domowej między antyrosyjskimi, ukraińskimi nacjonalistami a etnicznymi rosyjskimi bojownikami z regionu Donbasu, na wschodzie Ukrainy. Jeszcze przed obecną inwazją zginęło wiele tysięcy ludzi.
Ukraińscy nacjonaliści chcą wejścia do NATO, aby zostało ono wciągnięte w krwawą łaźnię Donbasu po ich stronie – podsycając wojnę, która może wymknąć się spod kontroli w bezpośrednią konfrontację między NATO a Rosją. Putin chce pokazać NATO i wojującym Ukraińcom, że nie będzie to prosta sprawa.
Inwazja ma być strzałem w łuki, aby odwieść NATO od przeniesienia swojego wysokiego aktu na Ukrainę.
Zachodni przywódcy zostali ostrzeżeni o tym wszystkim przez swoich własnych urzędników w 2008 roku, jak ujawnia wyciek amerykański depeszy dyplomatycznej: "Strategiczne względy polityczne leżą również u podstaw silnego sprzeciwu wobec członkostwa Ukrainy i Gruzji w NATO. Na Ukrainie obejmują one obawy, że kwestia ta może potencjalnie podzielić kraj na dwie części, prowadząc do przemocy, a nawet, jak twierdzą niektórzy, wojny domowej, która zmusiłaby Rosję do podjęcia decyzji o interwencji.
Ale nawet teraz Zachód jest niezrażony. Nie traci czasu na wlewanie kolejnej broni na Ukrainę, co jeszcze bardziej podsyca ogień.
Niebezpieczne karykatury
Nic z tego oczywiście nie oznacza, że działania Putina są cnotliwe, a nawet mądre. Ale dla niektórych jego inwazja na Ukrainę nie wygląda bardziej irracjonalnie ani niebezpiecznie niż dziesięciolecia prowokacyjnych posunięć NATO przeciwko rosji uzbrojonej w broń jądrową.
I tu dochodzimy do sedna sprawy. Tylko Zachód definiuje, co oznacza "racjonalny" – i na tej podstawie jego wrogowie zawsze mogą zostać odrzuceni jako obłąkani i źli.
Zachodnia propaganda medialna służy jedynie pogłębieniu tych trendów w humanizacji, lub w inny sposób, tych, którzy są uwikłani w wydarzenia.
Jak zauważyło w weekend Stowarzyszenie Dziennikarzy Arabskich i Bliskowschodnich, większość relacji była rażąco rasistowska, a zachodni komentatorzy zauważyli ze współczuciem, że ci, którzy uciekają przed rosyjską inwazją na Ukrainę, w przeciwieństwie do najwyraźniej tych wysiedlonych przez zachodnie inwazje na Bliski Wschód, są "jak my", "cywilizowani" i nie "wyglądają jak uchodźcy".
Podobnie, istnieje wyraźny kontrast między uroczystym relacjonowaniem ukraińskiego "oporu" produkującego improwizowane bomby przeciwko nacierającej armii rosyjskiej a rutynowym przez media określaniem Palestyńczyków jako "terrorystów" za opieranie się dziesięcioleciom okupacji Izraela.
Podobnie globalna dominacja USA oznacza, że dyktuje ona wojskowe, polityczne i dyplomatyczne ramy stosunków międzynarodowych. Inne kraje, w tym potencjalni rywale, tacy jak Rosja i Chiny, muszą działać w tych ramach.
To zmusza ich do częstszego reagowania niż działania. Dlatego tak ważne jest, aby zachodnie media w pełni i uczciwie relacjonowały wydarzenia, a nie uciekały się do łatwych tropów mających na celu przekształcenie zagranicznych przywódców w karykatury, a ich populacji w bohaterów lub złoczyńców.
Jeśli Putin jest szaleńcem, jak iracki Saddam, libijski Muammar Kaddafi, syryjski Baszar al-Assad i afgańscy przywódcy talibscy przed nim, to jedynym rozwiązaniem jest użycie siły do gorzkiego końca.
W globalnej polityce siły, która potencjalnie przekłada się na trzecią europejską "wojnę światową", obalenie rządu Rosji i proces Putina w Hadze lub jego egzekucję. Strategia "kaftana bezpieczeństwa". To jest właśnie katastrofalny cel, do którego zachodni przywódcy, wspomagani przez media, popychali region w ciągu ostatnich trzech dekad.
Istnieją o wiele mniej niebezpieczne sposoby rozwiązywania międzynarodowych kryzysów – ale nie tak długo, jak długo będziemy rozpowszechniać mit "szaleńca" wroga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz