AUTOR: TYLER DURDEN
Autor: Leonard Hyman & William Tilles via OilPrice.com,
Europa nie nadała priorytetu bezpieczeństwu energetycznemu i obecnie stała się nadmiernie zależna od rosyjskiej energii i płacąca niebotyczne ceny za energię
Francja radzi sobie z tym problemem, renacjonalizując swoje największe przedsiębiorstwo użyteczności publicznej w celu zapewnienia przetrwania energii jądrowej.
Niemcy, które są prawdopodobnie krajem, który najbardziej ucierpiał z powodu niepowodzeń w zakresie bezpieczeństwa energetycznego, mogą wkrótce być zmuszone do ratowania swoich największych przedsiębiorstw.
Francja planuje renacjonalizację EDF, swojego gigantycznego przedsiębiorstwa użyteczności publicznej. To nie brzmi jak wielka sprawa, ponieważ rząd posiada już 84% pozostających w obrocie akcji EDF. Ale oto jak czytamy tę historię. Francuski rząd chce rozszerzyć produkcję jądrową we Francji, a także chce, aby EDF wydał duże pieniądze na odbudowę licznych elektrowni jądrowych. Wywarła presję na EDF, aby przyjęła tę politykę i podejrzewamy, że może wymusić tę kwestię jako większościowy udziałowiec.
Ale zarząd, z odpowiedzialnością powierniczą wobec akcjonariuszy i innych dostawców kapitału, miałby trudności z zatwierdzeniem strategii, która wydawałaby się zbyt ryzykowna lub ekonomicznie niekonkurencyjna. EDF nie jest przecież oddziałem ministerstwa obrony, ale raczej nieco sprywatyzowaną firmą z rządem jako największym i kontrolującym udziałowcem. Przynajmniej taki wygląd chciałby dać swoim akcjonariuszom. Jeśli Francja potrzebuje więcej energii jądrowej z powodów geopolitycznych lub strategicznych, pomimo pozornej niekorzystnej sytuacji kosztowej na rynku, nie kłócimy się z tą decyzją. Nasz problem dotyczy obecnej polityki – wymagania od niektórych akcjonariuszy pozarządowych ponoszenia obciążeń związanych z bezpieczeństwem narodowym i podejmowania ryzyka finansowego, które naprawdę należy wyłącznie do rządu. Francuzi podeszli do sprawy z godną podziwu jasnością.
Niemcy, idąc niemal odwrotną drogą, po wypadku w Fukushimie odrzuciły energetykę jądrową i w rezultacie stały się zależne energetycznie od rosyjskiego gazu. Jedno ryzyko zostało wymienione na inne, ale nie zostało określone. Miesiąc temu Niemcy przejęły kontrolę nad Gazprom Germania, ważnym elementem infrastruktury gazu ziemnego. Teraz kraj stoi przed kolejnym problemem, rosnącym kosztem gazu ziemnego, który wynika z wojny na Ukrainie. Niemcy być może będą musiały ratować Uniper, jedno z największych niemieckich przedsiębiorstw użyteczności publicznej, a co gorsza, pozwolić przedsiębiorstwom na przeniesienie wyższych kosztów paliwa na konsumentów. Ciekawiłaby nas analiza skumulowanych oszczędności, jakie Niemcy zgromadziły w wyniku zawarcia umowy na "tanie" dostawy rosyjskiego gazu, w przeciwieństwie do astronomicznych kosztów obecnej sytuacji.
Na marginesie, koncerny naftowe planują podpisać długoterminowe kontrakty LNG począwszy od 2026 r. (obecnie niewiele pomaga) z Katarem, domniemaną Arabią Saudyjską LNG. Przypuszczalnie znaczna część tego nowego gazu zastąpiłaby dostawy Gazpromu do Europy. Dywersyfikacja dostaw zmniejsza ryzyko. Ale czy uzależnienie od Kataru jest koniecznie decyzją niskiego ryzyka? Uzależnienie od rosyjskiego gazu ziemnego było kiedyś uważane za decyzję niskiego ryzyka.
Chodzi nam po prostu o to, że infrastruktura energetyczna i dostawy energii są istotnym elementem bezpieczeństwa narodowego.
Ignorowanie aspektów bezpieczeństwa polityki energetycznej w celu zaoszczędzenia pieniędzy może przerodzić się w duży i kosztowny błąd.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.zerohedge.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz