JAKARTA, Indonezja (AP) - Niezależnie od tego, czy zabrano je z domów w środku nocy, czy porwano z ulic podczas protestów, w ciągu kilku tygodni od wojskowego zamachu stanu w Birmie, setki osób zostało aresztowanych, co doprowadziło organizacje praw człowieka i ekspertów do obawy przed sporą wzrost liczby więźniów politycznych w kraju.
We wtorek około 696 osób - w tym mnisi, pisarze, działacze, politycy i inni - zostało aresztowanych w związku z zamachem stanu, według Stowarzyszenia Pomocy Więźniom Politycznym lub AAPP, organizacji z siedzibą w Mjanmie.
Wielu z aresztowanych zostało oskarżonych o wykorzystanie spuścizny praw - niektórych z brytyjskich czasów kolonialnych, a innych ustanowionych w ramach poprzednich reżimów wojskowych - które zostały użyte przeciwko krytykom przez każdy rząd, w tym rząd kierowany przez Narodową Ligę na rzecz Demokracji Aung San Suu Kyi partii, która została obalona w zamachu stanu 1 lutego.
„National League for Democracy czuła się komfortowo, pozostawiając represyjne prawa w księgach, ponieważ w niektórych przypadkach czuli, że mogą sami z nich skorzystać” - powiedział Ronan Lee, naukowiec wizytujący z International State Crime Initiative na Queen Mary University w Londynie .
„Jest teraz jasne, że niektóre z tych praw zostaną teraz użyte przeciwko działaczom na rzecz demokracji w sposób, którego być może Narodowa Liga na rzecz Demokracji nie przewidziała” - powiedział Lee.
Podczas gdy wojsko nadal wykorzystuje i zmienia stare przepisy, aby rozprawić się z dysydentami, wprowadzane są również nowe przepisy, sygnalizujące zamiar kontynuowania aresztowań protestujących.
Setki aresztowanych od czasu zamachu stanu dołączają do już setek więźniów politycznych w kraju, którzy byli uwięzieni zarówno w ramach poprzedniej junty, jak i Narodowej Ligi na rzecz Demokracji, czyli NLD.
„Widzieliśmy teraz nie tylko nowe pokolenie więźniów politycznych, ale także ponowne kierowanie do byłych więźniów politycznych” - powiedział Manny Maung, badacz z Birmy w nowojorskiej Human Rights Watch.
Za rządów NLD dziennikarze, krytycy wojska i rządu oraz inni zostali oskarżeni na mocy przepisów z czasów kolonialnych. Według AAPP w Birmie na dzień 31 stycznia przebywało ponad 700 więźniów politycznych, z których setki oskarżono w czasie sprawowania władzy przez NLD.
Wiele represyjnych praw stosowanych wobec dysydentów pochodzi z epoki kolonialnej tego kraju.
Po ponad 120 latach brytyjskich rządów kolonialnych, Mjanma, zwana wówczas Birmą, stała się niezależną republiką w 1948 roku. Chociaż nie jest już terytorium brytyjskim, kraj zachował wiele swoich praw z epoki kolonialnej, które „z natury miały być represyjne i uciszać przeciwników politycznych ”- powiedział Nick Cheeseman, wykładowca na Wydziale Przemian Politycznych i Społecznych na Australian National University.
W 1962 roku wojsko przejęło kontrolę nad krajem poprzez zamach stanu i przez dziesięciolecia pozostawało pod rządami junty. W ramach junty regularnie więziono ludzi za wypowiadanie się przeciw wojsku. Aresztowani często trafiali do więzienia na lata, a tortury - w tym bicie, podlewanie, pozbawianie jedzenia i snu - były według AAPP na porządku dziennym. W tym czasie Suu Kyi była przetrzymywana w areszcie domowym przez 15 lat w ciągu 21 lat.
Zanim w końcu nastąpiły reformy demokratyczne - okres, w którym Suu Kyi została zwolniona z aresztu domowego, jej partia polityczna zgodziła się na udział w wyborach uzupełniających w 2012 r., A cenzura prasy została złagodzona - Amnesty International oszacowała, że w Birmie było ponad 1000 więźniów politycznych, nazywając to „Jedna z najwyższych na świecie takich populacji”.
W latach po uwolnieniu Suu Kyi w 2010 roku z aresztu domowego, amnestia więźniów doprowadziła do uwolnienia tysięcy skazanych, w tym około 200 więźniów politycznych, podczas gdy inni pozostali w więzieniach.
Dla wielu obserwatorów oznaczało to nadzieję na dalsze reformy, pogląd wzmocniony, gdy partia Suu Kyi przejęła władzę po miażdżącym zwycięstwie w wyborach w 2015 roku.
Ale nadzieja szybko się rozproszyła w następnych latach, ponieważ represyjne prawa pozostawały w księgach, a więźniowie polityczni pozostawali bez oficjalnego uznania.
Brak uchylenia twardych kodeksów karnych spowodował, że niektóre grupy działające na rzecz wolności słowa i inne grupy aktywistów w Birmie zaniepokoiły się, ale „tak naprawdę nie wpłynęło to na to, jak wielu na Zachodzie miało kontakt z Aung San Suu Kyi” lub jej rządem, powiedział naukowiec Lee.
„To, co próbuje zrobić wojsko, to wykorzystać prawo, aby dodać trochę legitymizacji do ich nielegalnego zdobycia władzy, a NLD dało im szansę na zrobienie tego, pozostawiając stare prawa nietknięte” - powiedział Lee. „Ale nie ma też wątpliwości, że gdyby te prawa nie działały dla wojska, nadal znajdowaliby inne sposoby aresztowania ludzi”.
Od zamachu stanu w tym miesiącu wojsko zmieniło również stare kodeksy karne i zaproponowało nowe przepisy, które zdaniem ekspertów mogłyby zostać wykorzystane jako kolejne narzędzia do rozprawienia się z dysydentami.
Na przykład poprawki wprowadzone 14 lutego do krajowych przepisów kodeksu karnego dotyczących zdrady stanu stwierdzają, że ludzie mogą zostać skazani na „do 20 lat za planowanie utrudnienia skutecznej obrony lub egzekwowania prawa”.
Kontrowersyjna propozycja ustawy o cyberbezpieczeństwie wymaga wyeliminowania komentarzy online uznawanych za dezinformację lub dezinformację, które mogą powodować „nienawiść” lub zakłócać stabilność, a także wszelkich komentarzy, które mogą naruszać jakiekolwiek obowiązujące prawo. Osoby, które zostaną uznane za łamiące prawo, mogą zostać skazane na do trzech lat więzienia.
Zmiany prawne „są podręcznikowym przykładem próby stłumienia sprzeciwu przez wojsko” - powiedział Bo Kyi, były więzień polityczny i założyciel AAPP. „Brzmienie tych poprawek dosłownie naraża każdego na karę więzienia”.
Wraz z ciągłymi represjami wobec protestujących przeciwko zamachowi stanu - w tym aresztowaniami przez policję w cywilu w środku nocy - prominentni działacze prodemokratyczni powiedzieli Associated Press, że zaczęli przebywać w kryjówkach, aby uniknąć aresztowania. Inni aresztowani nie mieli kontaktu z rodzinami, a ich lokalizacja pozostaje nieznana.
„Warunki (dla więźniów) to coś, o co naprawdę się martwimy” - powiedział Maung, badacz Human Rights Watch. „Spodziewamy się najgorszego, czyli tego, że ludzie są źle traktowani, a być może nawet torturowani, ponieważ tak się kiedyś zdarzało”.
zrodlo:apnews
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz