środa, 5 maja 2021

"Wojsko Birmy zgarnia młodych mężczyzn, by zdławić powstanie!!!!!"

 JAKARTA, Indonezja (AP) - Do środka wkroczyły siły bezpieczeństwa Birmy i lampy uliczne zgasły. W domu po domu ludzie wyłączają światła. Ciemność pochłonęła blok.


To zdjęcie z raportu prasowego Myawaddy TV z 18 kwietnia 2021 roku pokazuje ludzi, których siły bezpieczeństwa powiedziały, że zostały zatrzymane podczas nalotu zbrojeniowego dzień wcześniej w miasteczku Yankin w Yangon w Birmie. Od czasu przejęcia władzy w kraju przez wojsko w lutym 2021 r. Zatrzymano co najmniej 3500 osób, z czego ponad trzy czwarte to mężczyźni - wynika z analizy danych zebranych przez Stowarzyszenie Pomocy Więźniom Politycznym, które monitoruje zgony i aresztowania. Spośród 419 mężczyzn, których wiek odnotowano w bazie danych grupy, prawie dwie trzecie ma mniej niż 30 lat, a 78 to nastolatki.(opis zdjecia przetlumaczyla GR) (Myawaddy TV przez AP)

Skulona w swoim domu w tej dzielnicy Yangon, 19-letnia Shwe odważyła się zajrzeć przez okno w atramentową noc. Z powrotem zaświeciła latarka, a męski głos nakazał jej nie patrzeć.



Rozległy się dwa strzały. Potem krzyk mężczyzny: „POMOCY!” Kiedy ciężarówki wojskowe w końcu odjechały, Shwe i jej rodzina wyszli na poszukiwanie jej 15-letniego brata, obawiając się częstych uprowadzeń przez siły bezpieczeństwa.

„Czułam, jak wali mi krew” - mówi. „Miałem wrażenie, że można go zabrać”.

W całym kraju siły bezpieczeństwa Myanmaru aresztują i przymusowo znikają tysiące ludzi, zwłaszcza chłopców i młodych mężczyzn, w zamaszystym zamiarze przerwania trzymiesięcznego powstania przeciwko przejęciu wojsk. W większości przypadków rodziny zatrzymanych osób nie wiedzą, gdzie się znajdują, według analizy Associated Press, obejmującej ponad 3500 aresztowań od lutego.

UNICEF, agencja ONZ ds. Dzieci, jest świadoma około 1000 przypadków dzieci i młodzieży, które zostały arbitralnie aresztowane i zatrzymane, wiele z nich bez dostępu do prawników lub ich rodzin. Chociaż trudno jest uzyskać dokładne dane, UNICEF twierdzi, że większość to chłopcy.

Jest to technika, której wojsko od dawna używa do zaszczepiania strachu i miażdżenia ruchów prodemokratycznych. Chłopcy i młodzi mężczyźni są zabierani z domów, firm i ulic pod osłoną nocy, a czasem w świetle dnia.



Niektórzy kończą martwi. Wielu jest uwięzionych, a czasem torturowanych. Brakuje wielu innych.

„Zdecydowanie znaleźliśmy się w sytuacji wymuszonych masowych zaginięć” - mówi Matthew Smith, współzałożyciel grupy praw człowieka Fortify Rights, która zebrała dowody na to, że zatrzymani zostali zabici w areszcie. „Dokumentujemy i obserwujemy powszechne i systematyczne aresztowania arbitralne”.

AP ukrywa pełne imię i nazwisko Shwe, wraz z nazwiskami kilku innych osób, aby chronić ich przed odwetem ze strony wojska.

Sklep samochodowy w sąsiedztwie Shwe był regularnym miejscem spotkań lokalnych chłopców. W nocy 21 marca jej brat pojechał tam, by odpocząć, jak zwykle.

Gdy Shwe zbliżyła się do sklepu, zobaczyła, że został splądrowany. W gorączce, ona i jej ojciec przeszukali budynek w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów ich ukochanego chłopca.

Ale go nie było, a podłoga była pokryta krwią.

___

Odkąd wojsko przejęło kontrolę w lutym, konflikt w Birmie stał się coraz bardziej krwawy. Siły bezpieczeństwa zabiły ponad 700 osób, w tym 9-letniego chłopca.

W międzyczasie twarze zaginionych zalewają Internet w coraz większej liczbie. Filmy online pokazują, jak żołnierze i policja biją i kopią młodych mężczyzn wpychanych do samochodów dostawczych, a nawet zmuszają jeńców do czołgania się na czworakach i skakania jak żaby.

Niedawno w sieci i w kontrolowanej przez wojsko telewizji Myawaddy zaczęły krążyć zdjęcia młodych ludzi zatrzymanych przez siły bezpieczeństwa, na twarzach zakrwawionych, z wyraźnymi śladami pobicia i ewentualnych tortur. Otwartość wojska w nadawaniu takich zdjęć i brutalnym traktowaniu ludzi w świetle dziennym to kolejny znak, że jego celem jest zastraszanie.

Co najmniej 3500 osób zostało zatrzymanych od początku przejęcia władzy przez wojsko, z czego ponad trzy czwarte to mężczyźni - wynika z analizy danych zebranych przez Stowarzyszenie Pomocy Więźniom Politycznym, które monitoruje zgony i aresztowania. Spośród 419 mężczyzn, których wiek odnotowano w bazie danych grupy, prawie dwie trzecie ma mniej niż 30 lat, a 78 to nastolatki.

Według rzecznika AAPP prawie 2700 zatrzymanych jest przetrzymywanych w nieujawnionych miejscach. Grupa twierdzi, że jej liczby są prawdopodobnie zaniżone.

„Wojsko próbuje zmienić cywilów, strajkujących robotników i dzieci we wrogów” - mówi Ko Bo Kyi, wspólny sekretarz AAPP. „Myślą, że skoro mogą zabić chłopców i młodych mężczyzn, to mogą zabić rewolucję”.

Po otrzymaniu pytań od The Associated Press, wojsko, znane jako Tatmadaw, zwołało konferencję prasową Zoom, podczas której nazwało AAPP „bezpodstawną organizacją”, zasugerowało, że jego dane są niedokładne, a siły bezpieczeństwa są skierowane na młodych mężczyzn.

„Siły bezpieczeństwa nie dokonują aresztowań na podstawie płci i wieku” - powiedziała rzeczniczka wojskowa kapitan Aye Thazin Myint. „Zatrzymują tylko każdego, kto buntuje się, protestuje, wywołuje niepokoje lub podejmuje jakiekolwiek działania w tym kierunku”.

Niektórzy z porwanych przez siły bezpieczeństwa protestowali. Niektórzy mają powiązania z rywalizującą z wojskiem partią polityczną, w szczególności Aung San Suu Kyi, która przewodziła wybranemu rządowi, który obalił wojsko i znajduje się obecnie w areszcie domowym. Inne są brane bez dostrzegalnego powodu. Zazwyczaj są oni oskarżeni o sekcję 505 (A) kodeksu karnego, która częściowo kryminalizuje komentarze, które „wywołują strach” lub rozpowszechniają „fałszywe wiadomości”.

Zarówno wojsko, jak i policja - podlegające dowództwu Tatmadaw za pośrednictwem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - były zaangażowane w aresztowania i zaginięcia, czasami pracując w tandemie, jak wynika z wywiadów z zatrzymanymi i rodzinami. Eksperci uważają, że sugeruje to skoordynowaną strategię.

„Siły policyjne Myanmaru i Tatmadaw wkroczyły w bardzo przemyślany sposób, w skoordynowany sposób, w podobny sposób, w różnych miejscach, co dla nas wskazywałoby, że pracowały zgodnie z rozkazami” - mówi Smith z Fortify Rights. „Wygląda na to, że ... miała miejsce komunikacja i koordynacja na szczeblu krajowym”.

Manny Maung, badacz z Birmy w Human Rights Watch, mówi, że jedna kobieta, z którą rozmawiała, opisała, że była brutalnie bita przez policję, dopóki coś, co wyglądało na wyższego rangą wojskowego, nie kazało im przestać.

„Zdecydowanie wykonują rozkazy oficjeli wojskowych” - mówi Maung. „I bez względu na to, czy się koordynują - z pewnością pojawiają się razem w różnych miejscach”.

Tak zdesperowani w poszukiwaniu informacji są bliscy zagubionych, że niektóre rodziny uciekają się do ponurego eksperymentu: wysyłają żywność do więzień i mają nadzieję, że jeśli nie zostanie ona wysłana z powrotem, oznacza to, że ich krewni nadal są w środku.

Działacz praw człowieka w Birmie, Wai Hnin Pwint Thon, jest dokładnie zaznajomiony z taktyką Tatmadaw. Jej ojciec, słynna działaczka polityczna Mya Aye, został aresztowany podczas powstania w 1988 roku przeciwko rządom wojskowym, a rodzina czekała miesiące, zanim dowiedziała się, że jest w więzieniu.

Ponownie został aresztowany pierwszego dnia tegorocznego przejęcia władzy przez wojsko. Przez dwa miesiące wojsko nie udzielało rodzinie Wai Hnina Pwinta Thona żadnych informacji o jego miejscu pobytu. 1 kwietnia rodzina dowiedziała się, że jest przetrzymywany w osławionym więzieniu Insein w Rangunie.

„Nie wyobrażam sobie rodzin młodych ludzi w wieku 19, 20, 21 lat przebywających w więzieniu… Martwimy się i przyzwyczailiśmy się do tej sytuacji” - mówi. „Staram się nie tracić nadziei, ale z każdym dniem sytuacja pogarsza się”.

___

Mee, 27-letnia wieśniaczka z północnego regionu Mandalay, patrzyła, jak dzieci na motocyklach pędzą obok jej domu w kierunku lasu. Niedługo potem starszyzna wioski przybyła ze strasznym ostrzeżeniem: wszyscy chłopcy muszą odejść i znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Żołnierze mogą przyjść.

Zaledwie dwie godziny później, mówi Mee, starsi poprosili dziewczyny, żeby się ukryły.

Wojskowa taktyka zastraszania okazała się niezwykle skuteczna. W wioskach i miastach w całym kraju mieszkańcy regularnie na zmianę trzymają nocne warty, walą w garnki i patelnie lub wrzeszczą do sąsiadów z ulicy, jeśli zauważą żołnierzy lub policję.

„Bardziej boję się aresztowania niż zastrzelenia” - mówi 29-letni mężczyzna, który został aresztowany, pobity, a później zwolniony, i który mówił pod warunkiem zachowania anonimowości, aby uniknąć kary. „Mam szansę zginąć na miejscu jednym strzałem. Ale ponieważ jestem aresztowany, boję się, że będą mnie torturować ”.

Bojąc się o życie tego marcowego popołudnia, Mee i setki innych mieszkańców wioski uciekły na farmy ananasów na okolicznych wzgórzach. Kiedy przyjechała, zobaczyła dziesiątki ludzi z innych wiosek ukrywających się w lesie.

Tej nocy, gdy roiło się od komarów i nawiedzały ich odgłosy z lasu, kobiety przebywały w małym bambusowym namiocie, podczas gdy chłopcy na zmianę stali na straży. Nikt nie spał.

Mee była przerażona, ale nie zaskoczona. Wielu wieśniaków uciekło wcześniej przed wojskiem i ukryło się w lasach.

„To rozdzierające serce” - mówi.

Tatmadaw przez dziesięciolecia wykorzystywał arbitralne aresztowania, zniknięcia, pracę przymusową i inne nadużycia, aby zmiażdżyć ruchy prodemokratyczne i tłumić mniejszości, w tym notorycznie brutalną kampanię prześladowań muzułmanów Rohingya w 2017 roku.

„Czasami społeczności są proszone o dostarczenie pewnej liczby młodych mężczyzn na zasadzie„ dobrowolności ”; czasami są zabierane ”- powiedziała w e-mailu Laetitia van den Assum, była dyplomata i członek Komisji Doradczej ds. stanu Arakan.

W całym kraju codziennie dochodzi do arbitralnych aresztowań. Zaledwie dwa tygodnie wcześniej, kilka minut drogi od wioski Mee, 24-letni student filozofii Ko Ko wracał do domu z protestu z przyjacielem, kiedy zostali aresztowani. Jego rodzice dowiedzieli się o uwięzieniu od przyjaciół przyjaciół, a nie urzędników.

Ponad miesiąc później jego rodzice nadal nie mają wiadomości od ich jedynego syna, mówi Han, sąsiad. Jest częścią pechowej kohorty: co najmniej 44 osoby zabrane z miasta nie zostały jeszcze uwolnione, mówi Han.

Podczas gdy wielu młodych mężczyzn w wiosce Mee wróciło do domu po dwóch nocach spędzonych na polach ananasów, niektórzy nadal tam sypiają. Mee wróciła do swojej wioski.

Biegnie, ilekroć widzi żołnierza. Ale jej strach w dużej mierze ustąpił miejsca wściekłości.

„Byłam zła tamtej nocy i nadal jestem zła” - mówi. „To tak frustrujące, że ludzie, którzy mają chronić nasze życie, nasze bezpieczeństwo, nasze źródła utrzymania i nasze domy, to ludzie, którzy nas ścigają i zabijają. … Jesteśmy bezradni ”.

----

Szkło pękało i 21-latek nie miał dokąd uciec. Żołnierze przebijali się przez frontowe drzwi domu w Mandalay.

Po chaosie takich nalotów zwykle następuje złowroga cisza, a rodziny zabranych rzadko słyszą od urzędników. Ale relacje niektórych ocalałych, którzy odważą się mówić o swoich doświadczeniach, pomagają wypełnić pustkę tego, co często dzieje się później.

Student, który poprosił o nieujawnianie jego nazwiska z obawy przed odwetem, schronił się w tym domu wraz z około 100 innymi osobami po tym, jak siły bezpieczeństwa wtargnęły na wiec, w którym brali udział. Żołnierze rzucili w nich gazem łzawiącym, zmuszając ich do ucieczki.

Teraz on i pół tuzina innych zostali osaczeni w łazience na drugim piętrze domu. Na dole siły bezpieczeństwa użyły procy i kolby pistoletu, aby przebić się przez drzwi.

Żołnierze zaczęli bić chłopców, których znaleźli w środku, tak zaciekle, że kilka im głów pękło. Oddali mocz na jednego młodego mężczyznę.

Student patrzył, jak pęka szyba nad drzwiami łazienki. "Oni są tutaj!" żołnierze wrzasnęli, po czym wpadli z wyciągniętą bronią.

Pochylił głowę, ponieważ każdy, kto patrzył na żołnierzy, był kopany. Żołnierze i tak kopnęli go, dwa razy w talię i dwukrotnie uderzyli w głowę. Kiedy schodził po schodach, zobaczył żołnierza z bronią, stojącego prawie na każdym stopniu.

On i około 30 innych młodych mężczyzn zostali aresztowani i wprowadzeni do więziennej furgonetki. Było tam zarówno wojsko, jak i policja. Żołnierze zagrozili spaleniem furgonetki i szyderczo zaoferowali zatrzymanym sok przed rzuceniem go w nich.

Kiedy przybyli do więzienia, młody człowiek widział w tymczasowym areszcie od 400 do 500 osób. Następnego dnia oskarżono go o wydanie sekcji 505 (A) kodeksu karnego. On i około 50 innych spędziło dziewięć dni w jednym pokoju.

Były tylko dwie toalety. Pozwalano im wychodzić z celi dwa razy dziennie, aby się umyć. Tej samej wody używano do kąpieli, picia, mycia naczyń i korzystania z toalety.

Kiedy młody człowiek dowiedział się, że jest przenoszony do głównego więzienia, miał ochotę płakać. Kilka dni przed aresztowaniem przyglądał się postom osób zaginionych w mediach społecznościowych. Teraz zdał sobie sprawę, że większość z tych ludzi była prawdopodobnie w więzieniu jak on.

Młody człowiek miał powody, by się bać.

„Ludzie znikają i umierają” - mówi Maung z Human Rights Watch. „Otrzymaliśmy również podstawowe doniesienia o torturach podczas ich przetrzymywania”.

Grupa odkryła, że niektóre osoby przetrzymywane w więzieniu w Insein do 4 marca poddawano biciu, ustawianiu w stresie i surowym taktykom przesłuchań, mówi Maung. Następnie strażnicy zaczęli zabierać więźniów w inne miejsca i torturować ich, a następnie zwracali do Insein.

W Mandalay rodzina młodego mężczyzny była chora ze zmartwienia. Niektórzy z jego przyjaciół powiedzieli im, że został aresztowany; władze nigdy do nich nie dzwoniły.

Jego rodzina wysłała dla niego jedzenie do więzienia. Ale nawet jeśli nie został zwrócony, nie mogli być pewni, że jest w środku. Słyszeli doniesienia o torturach protestujących. Jego siostry nieustannie płakały.

Trzynaście dni po aresztowaniu młody człowiek miał dziesięć minut na rozmowę z siostrą.

Tydzień później urzędnik kazał mu spakować swoje rzeczy. W szoku zdał sobie sprawę, że został wypuszczony.

Nie było czasu, by pożegnać się z przyjaciółmi. Urzędnicy sfilmowali go i około 20 innych osób, po czym powiedzieli im, by podpisali oświadczenia, obiecując, że więcej nie będą łamać prawa. Potem zostali uwolnieni.

Nie czuł się szczęśliwy - czuł się okropnie. Nie rozumiał, dlaczego wybrano go do uwolnienia, podczas gdy jego przyjaciele wciąż tkwili w środku.

„Nikt z nas nie czuje się teraz bezpiecznie, prowadząc normalne życie. Dla mnie teraz mam zastrzeżenia, aby chodzić samotnie na zewnątrz, nawet w mojej okolicy ”- mówi. „Martwię się też widząc rodziców moich znajomych z sąsiedztwa, ponieważ mnie nie ma - a ich dzieci nie ma”.

___

W Rangunie Shwe wpatrywała się w kałuże krwi na podłodze sklepu, w którym był jej młodszy braciszek. Wyglądało na to, że siły bezpieczeństwa bez przekonania próbowały go zmyć, ale pozostały czerwone kałuże.

Może krew nie była jego, powiedziała sobie.

Brata Shwe i trzech innych młodych mężczyzn ze sklepu zostali odciągnięci. Sąsiedzi powiedzieli rodzinie, że jest tam zarówno policja, jak i żołnierze. Sąsiedzi powiedzieli, że siły bezpieczeństwa mogły wziąć na cel chłopców, ponieważ zauważyli kogoś w sklepie ze stalową procą do strzałek.

O drugiej w nocy policjant zadzwonił, aby powiedzieć, że brat Shwe jest w szpitalu wojskowym i został postrzelony w rękę. Później dowiedzieli się, że podczas nalotu siły bezpieczeństwa postrzeliły palec w palec innego młodego człowieka.

Shwe mówi, że jej rodzina powiedziała policji, że jej brat jest niepełnoletni. Oficer, mówi, zapewnił ich, że ponieważ jest nieletni, prawdopodobnie nie zostanie oskarżony.

Około godziny 7 rano rodzina udała się do szpitala, aby przynieść mu jedzenie. Ale ich prośby, by się z nim zobaczyć, zostały odrzucone. Shwe i jej rodzina dowiedzieli się później, że został przewieziony do szpitala więziennego.

Potem, w nocy 27 marca, nadeszła wiadomość, która ich zaskoczyła: jej brat i trzej inni zostali oskarżeni o posiadanie broni i skazani na trzy lata więzienia.

Pozwolono im na jedną krótką rozmowę telefoniczną z nim, kiedy był pierwszy w szpitalu, i od tego czasu nic. Shwe pamięta, jak jej brat mówił do swojej udręczonej matki: „Thar ah sin pyay tal”. U mnie OK.

Shwe nie ma pojęcia, czy to nadal prawda. Martwi się o swojego brata, cichego chłopca, który uwielbia grać w gry. Martwi się też o matkę, która płacze i płacze, io ojca, który tęskni za swoim jedynym synem.

Na razie mogą zrobić niewiele więcej niż czekać i mieć nadzieję: że nie zostanie pokonany. Że dostanie ułaskawienie. Że ludność Myanmaru wkrótce znów poczuje się bezpieczna.

„Mimo że wszyscy jesteśmy w niebezpieczeństwie, staramy się spojrzeć na jasną stronę tego, że przynajmniej wiemy, gdzie on jest” - mówi. „Mamy szczęście, że został tylko porwany”.

___

Gelineau doniósł z Sydney.

Przetlumaczyla GR przez translator google

zrodlo:apnews.com

Brak komentarzy:

"Premier państwa UE oskarża Zełenskiego o próbę przekupstwa Premier Słowacji Robert Fico powiedział, że „nigdy” nie przyjmie pieniędzy z Kijowa"

  Ukraiński przywódca Władimir Zełenski rozmawia z mediami pod koniec szczytu UE w Brukseli. © Getty Images / Thierry Monasse Słowacki pre...