Europa może być na krawędzi wojny, ale dyplomacja jest odpowiedzią, a nie problemem.
Neville Chamberlain, brytyjski przywódca sprzed II wojny światowej, powszechnie oskarżany o niewłaściwe określenie nazizmu, powraca do wiadomości. Był tematem filmu Netflix i chociaż film ten przedstawia niezwykle łagodny pogląd na bardzo oczernianego premiera, jego nazwisko jest również używane do oczerniania obecnego prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Niektórzy komentatorzy są na tyle szczerzy, że – niekonsekwentnie – łączą zarówno bieżące wydarzenia, jak i serial Netflix, mówiąc nam więcej niż jest to dla nich dobre o tym, jak uczą się swojej "historii".
W jakiś sposób podjęta przez Macrona próba wynegocjowania wyważonego wyjścia z obecnego strachu wojennego między Zachodem a Rosją o Ukrainę ma przypominać "ugłaskiwanie" Przez Chamberlaina nazistowskich Niemiec. Oskarżenie to implikuje zarówno moralną, jak i polityczną porażkę, ponieważ konsensus w sprawie historycznego ugłaskiwania nazistowskich Niemiec przez, głównie, Wielką Brytanię, jest taki, że była to zarówno zbrodnia, jak i błąd. Sprzedawanie międzywojennej Czechosłowacji nazistom było nie tylko złe, ale także gorsze niż bezużyteczne. Zamiast zakończyć niemiecki pęd do wojny, ofiara tylko ośmieliła i pomogła nazistom.
Nic dziwnego, że takie fiasko wygląda jak atrakcyjny pałka do użycia przeciwko przywódcom, których polityki w ogóle nie lubisz. Jest jednak pewien problem: obecny kryzys między Rosją a Zachodem nie przypomina ostatnich lat przed II wojną światową, a Macron nie jest w najmniejszym stopniu ugłaskiwaczem.
Niezależnie od tego, co mówili nam zagorzali komentatorzy, tacy jak Tim Snyder, Francis Fukuyama i Anne Applebaum, Rosja w rzeczywistości nie dąży ani do nowego, ani do odtworzenia imperium (neosowieckiego lub innego), nie jest piekielnie nastawiona na "zemstę" za przegraną zimną wojnę i nie ma wielkiego planu zniszczenia lub okaleczenia Unii Europejskiej lub Zachodu w ogóle.
Nie popełnijcie błędu, nie ma wątpliwości, że Rosja rzuca wyzwanie Zachodowi. Ważne jest jednak, aby w końcu porzucić mylące analogie, które dobrze grają dla widzów przesiąkniętych filmami o nazistach i zrozumieć rzeczywistą naturę tego wyzwania.
Możesz nie zgadzać się z tymi celami z wielu powodów. Ale nie możesz ich fałszywie przedstawiać, wyraźnie lub pośrednio, jako analogii do celów Hitlera: budowania rasistowskiego imperium na masowych podbojach, czystkach etnicznych i ludobójstwie.
Nic tutaj nie pasuje zdalnie. I używając tej fałszywej analogii dla efektu retorycznego, nie szanujesz ofiar nazizmu, celowo lub nie.Rosja chce powstrzymać niekończącą się ekspansję NATO, a w szczególności zneutralizować Ukrainę. Rezultatem strategii Moskwy jest, jednym słowem, sfera interesów bezpieczeństwa.
W miarę upływu czasu jego przewidywana wielkość jest w rzeczywistości dość skromna: Moskwa nie dąży do odzyskania Układu Warszawskiego, swojego byłego sojuszu wojskowego w Europie Wschodniej.
Nie próbuje też odzyskać dominacji nad wszystkimi byłymi republikami radzieckimi na zachód od Rosji. Nalega na to, aby przynajmniej ani Białoruś, ani Ukraina nie przyłączyły się do Zachodu, ani formalnie, ani nieformalnie.
Ale wróćmy do Macrona. Oto zachodni polityk, który jasno wyraził swoje żądania wobec Moskwy i solidarności Francji z Zachodem w ogóle i NATO w ogóle. Nie dał najmniejszych dowodów na to, że chce sprzedać bezpieczeństwo Zachodu, a właściwie Ukrainy.
To, co zrobił, to dwie rzeczy: po pierwsze, nalegał na prosty fakt, że interesy europejskich członków NATO nie zawsze są zgodne z interesami USA i dlatego Europa potrzebuje własnego dialogu z Moskwą.
Banalna naprawdę, ale w jakiś sposób herezja dla wszystkich dla wielu. Po drugie, miał czelność wysuwać również żądania, głównie milcząco, wobec ukraińskich przywódców. I to, jego drugi grzech, wywołało najdziwniejsze ataki na niego.
Aby zrozumieć dlaczego, wystarczy spojrzeć na ostatnie spotkanie przedstawicieli Rosji i Ukrainy w formacie normandzkim sponsorowane przez Francję i Niemcy, tym razem w Berlinie. To była porażka. Po dziewięciu godzinach rozmów nie osiągnięto żadnych rezultatów obiecujących jakąkolwiek zmianę w zablokowanym status quo.
Z punktu widzenia Kijowa można zrozumieć tę politykę otwarcie deklarowanej złej wiary jako motywowaną zarówno populistyczną polityką, jak i interesem narodowym, nawet jeśli jest źle pomyślana i krótkowzroczna.
Nic dziwnego: kiedy uważnie śledzisz nie tylko ukraińską politykę, ale także otwarte wypowiedzi polityków w talk show i przez ogólne komentarze, wiesz, że nie ma prawdziwego zamiaru, aby kiedykolwiek wdrożyć porozumienia mińskie.
Zamiast tego Ukraińcy mówią jasno i wielokrotnie, że uważają porozumienia za niekorzystne i wynik rosyjskich nacisków, tak że mają de facto prawo do ich blokowania w jakikolwiek sposób.
Strategia Kijowa jest nie tylko oczywista w jego działaniach teraz, ale dość jednoznaczna – przyjąć tyle wsparcia Zachodu, ile Ukraina może zmobilizować, jednocześnie zatrzymując się na Mińsku.
Ale nawet jeśli odetniesz ukraińskim elitom trochę luzu, nie może być wątpliwości, że takie podejście powinno być ogromnym problemem dla ich zachodnich partnerów i zwolenników.
W istocie Ukraina odmawia realizacji jedynego istniejącego planu zakończenia kryzysu, który rozpoczął się w latach 2013/2014, podczas gdy Zachód płaci za tę strategię obstrukcji trwającą i rosnącą masową pomocą gospodarczą i wojskową, a także, co nie mniej ważne, podejmując nieodpowiedzialne ryzyko własnym bezpieczeństwem.
A jeśli jesteś Niemcem, dostajesz również ukraińskie obelgi i nazistowskie porównania do umowy, tylko po to, by osłodzić umowę, jak się wydaje.
Jeśli nazywasz Macrona "Chamberlainem", jeśli nie możesz odpuścić krzyczenia "Monachium" za każdym razem, gdy ktoś ośmiela się rozmawiać z przywódcami Rosji, demonstrujesz jedną z dwóch rzeczy: ignorancję lub demagogię.Jednak w tym momencie jest tylko jeden znaczący gracz na Zachodzie, który wykazuje jakąkolwiek zdolność i wolę, aby zakwestionować tę perwersyjną sytuację: Francja pod rządami Macrona. Wyzwanie to leży u podstaw jego ostatnich inicjatyw, od kluczowego przemówienia przed Parlamentem Europejskim po niedawną serię posiedzeń na wysokim szczeblu. Choć w żadnym wypadku nie jest miękki wobec Moskwy, Macron nie jest również w odniesieniu do Ukrainy. Otwarcie mówi o swoim oczekiwaniu, że aby osiągnąć kompromis, Kijów również musi pójść na realne ustępstwa i nie może uzyskać wszystkiego, czego chce. I to jest prawdziwy powód jego oczerniania jako ugłaskiwacza. To, co naprawdę tu widzimy, nie jest powtórką z 1938 roku, ale nadużyciem pamięci o nazizmie w celu oczernienia rozsądnej i uczciwej inicjatywy.
Stwierdzenia, poglądy i opinie wyrażone w tej kolumnie są wyłącznie wypowiedziami autora i niekoniecznie reprezentują poglądy i opinie RT.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/russia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz