niedziela, 1 maja 2022

"1991: Kiedy Ameryka próbowała utrzymać Ukrainę w ZSRR"

 AUTOR: TYLER DURDEN

SOBOTA, KWI 30, 2022 - 15:20

Autor: Ryan McMaken za pośrednictwem The Mises Institute,

Dzisiejszy rząd USA lubi udawać, że jest odwiecznym orędownikiem niezależności politycznej dla krajów, które kiedyś były za żelazną kurtyną. Często zapomina się jednak, że w dniach po upadku muru berlińskiego Waszyngton sprzeciwiał się niepodległości republik radzieckich, takich jak Ukraina i kraje bałtyckie.

W rzeczywistości administracja Busha otwarcie poparła wysiłki Michaiła Gorbaczowa, aby utrzymać Związek Radziecki razem, zamiast pozwolić ZSRR na decentralizację w mniejsze państwa.

 Reżim amerykański i jego zwolennicy w prasie zajęli stanowisko, że nacjonalizm – a nie sowiecki despotyzm – jest prawdziwym problemem dla mieszkańców Europy Wschodniej i Kaukazu.

Rzeczywiście, w przypadku Ukrainy prezydent George H.W. Bush pojechał nawet do Kijowa w 1990 roku, aby pouczać Ukraińców o niebezpieczeństwach związanych z dążeniem do niepodległości od Moskwy, jednocześnie potępiając rzekome zagrożenie nacjonalistyczne.

Dziś nacjonalizm jest nadal ulubionym straszakiem wśród rzeczników waszyngtońskiego establishmentu.

 Te media rutynowo wypowiadają się na temat niebezpieczeństw francuskiego nacjonalizmuwęgierskiego nacjonalizmu i rosyjskiego nacjonalizmu. Często widzi się termin nacjonalizm stosowany w sposób mający na celu uczynienie go niesmacznym, jak w "białym nacjonalizmie".

Z drugiej strony, kiedy nacjonalizm jest wygodny dla Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO) i jej europejskich darmozjadów, mówi się nam, że nacjonalizm jest siłą dobra. 

Tak więc reżim amerykański i media głównego nurtu na ogół udają, że ukraiński nacjonalizm – a nawet ukraiński biały nacjonalizm – albo nie istnieje, albo należy go chwalić.

Jednak w 1991 roku Stany Zjednoczone nie zdecydowały jeszcze, że płacą za aktywne promowanie nacjonalizmu – o ile jest to nacjonalizm antyrosyjski. Tak więc w tamtych czasach widzimy, że reżim amerykański opowiada się po stronie Moskwy w wysiłkach zdławienia lub zniechęcenia lokalnych nacjonalistycznych wysiłków na rzecz zerwania ze starym państwem radzieckim. Sposób, w jaki to się rozegrało, jest interesującym studium przypadku zarówno w administracji Busha, jak i w polityce zagranicznej USA przed nadejściem jednobiegunowej amerykańskiej liberalnej hegemonii.

Kontekst antynacjonalistyczny

Pod koniec lat 1980. było już oczywiste, że Związek Radziecki zaczyna tracić kontrolę nad wieloma częściami ogromnego państwa, jakim był ZSRR. Niespokojni nacjonaliści w Związku Radzieckim zaczęli przejmować lokalną kontrolę. Na przykład w 1989 roku etniczni Ormianie i Azerowie byli już uwikłani w konflikt o Górski Karabach, który trwa do dziś. Śmiertelna przemoc na tle etnicznym wybuchła, ale Moskwa, w osłabionym państwie, odłożyła podjęcie działań. Jednak w styczniu 1990 roku Moskwa działała w tym, co jest dziś znane w Azerbejdżanie jako "Czarny Styczeń". Radzieckie czołgi wjechały do portowego miasta Baku nad Morzem Kaspijskim i zabiły aż 150 Azerów – wielu z nich to cywile: "Rzekomym celem interwencji było powstrzymanie azerskich masakr Ormian, ale prawdziwym celem było uniemożliwienie przejęcia władzy przez Azerbejdżański Front Ludowy". 1 Front Ludowy był głównym politycznym ramieniem antymoskiewskiego nacjonalizmu w Azerbejdżanie, a jego przywódca stwierdził: "Celem jest wyparcie armii, likwidacja [kontrolowanej przez Moskwę] Komunistycznej Partii Azerbejdżanu, ustanowienie demokratycznego parlamentu".

Jednak zamiast waszyngtońskich ekspertów instruujących Amerykanów, aby ogłosili "Stoję po stronie Azerbejdżanu", powiedziano nam, że prawdziwym zagrożeniem jest nacjonalizm. Jak napisał Doyle McManus Los Angeles Times w 1990 roku: "Starożytne widmo nawiedza Europę: nieposkromiony nacjonalizm... Od Baku po Berlin, gdy rozpadł się blok sowiecki, konflikty etniczne, które kiedyś wydawały się częścią przeszłości, nagle powróciły do życia. Te stare nacjonalistyczne impulsy, jak twierdził jeden z urzędników Departamentu Stanu, są "niebezpiecznymi duchami" z przeszłości Europy. Doradca ds. polityki zagranicznej arcypretablishmentu Zbigniew Brzezinki był pod ręką, aby twierdzić, że napięcia etniczne mogą prowadzić do "geopolitycznej anarchii". Urzędnicy administracji Busha "obawiali się", że mniejsze grupy narodowe mogą zastąpić Związek Radziecki. W tamtym czasie nierzadko słyszało się, że nacjonalizm w Europie doprowadzi do sytuacji podobnej do tej, która rzekomo spowodowała I wojnę światową. Jak powiedział jeden z "starszych doradców Busha": "Znowu jest rok 1914".

Tak więc, kiedy radzieckie czołgi pojawiły się, aby zmiażdżyć potencjalny zamach stanu, który mógłby uwolnić niektórych sowieckich poddanych spod jarzma Moskwy, uczucie w Waszyngtonie było raczej ulgą niż przerażeniem agresją Moskwy. Waszyngton trzymał się kurczowo idei, że odpowiedzią na nacjonalizm jest zapewnienie dalszego istnienia – jak ujął to Murray Rothbard – "jednej, nadrzędnej agencji rządowej z monopolistyczną siłą do rozstrzygania sporów za pomocą przymusu". Tą agencją był ZSRR.

USA przeciwko niepodległości dla Ukrainy i krajów bałtyckich

To było na początku 1990 roku. Z drugiej strony, pod koniec 1990 r. stawało się coraz bardziej oczywiste, że państwo radzieckie znajduje się w poważnych tarapatach, a wydarzenia wymykają się spod kontroli Moskwy lub Waszyngtonu. Sytuacja w krajach bałtyckich była szczególnie dotkliwa. 30 marca 1990 roku Litwa ogłosiła niepodległość i odłączyła się od Związku Radzieckiego. Państwo radzieckie odpowiedziało blokadą. Łotwa i Estonia również zaczęły zmierzać w kierunku niepodległości, chociaż te dwa kraje formalnie odłączyły się dopiero pod koniec sierpnia 1991 roku.

Jednak nawet na początku sierpnia 1991 roku Waszyngton pod rządami George'a H.W. Busha wciąż miał obsesję na punkcie nacjonalistycznego "zagrożenia". Na początku 1990 roku Sowieci twierdzili, że niepodległość Bałtyku jest "zagrożeniem dla stabilności europejskiej", a to stanowisko, według Los Angeles Times, "zyskało znaczną sympatię w administracji Busha i stolicach Europy Zachodniej".

Ta preferencja dla wymuszonej przez Moskwę jedności i "porządku" nad nacjonalistyczną decentralizacją została ponownie w pełni pokazana 1 sierpnia 1991 roku. To wtedy George Bush wygłosił swoje osławione przemówienie "Kurczak Kijów". W tym przemówieniu do Rady Najwyższej Ukraińskiego ZSRR Bush napominał Ukraińców o potrzebie przyjęcia rządów z Moskwy i odrzucenia nacjonalizmu, stwierdzając:

Jednak wolność to nie to samo, co niepodległość. Amerykanie nie poprą tych, którzy dążą do niepodległości, aby zastąpić odległą tyranię lokalnym despotyzmem. Nie pomogą tym, którzy promują samobójczy nacjonalizm oparty na nienawiści etnicznej.

 Innymi słowy, przywołano nacjonalistyczne straszydło, aby utrzymać Związek Radziecki razem. Machanie palcem przez Busha na secesjonistów zostało dobrze przyjęte przez "umiarkowanych" promoskiewskich komunistów. Ale został on gorzej przyjęty przez ukraińskich nacjonalistów – delikatnie mówiąc – i bałtyccy secesjoniści również byli przerażeni. Ale niewielu czekało na aprobatę Amerykanów. Niecałe sześć miesięcy później wszystkie kraje bałtyckie odłączyły się od ZSRR, a ukraińskie referendum niepodległościowe przeszło z łatwością. (Słabe poparcie dla secesji utrzymywało się na Krymie i w części wschodniej Ukrainy).

Wygłaszając to przemówienie, Bush zasadniczo działał jako chłopiec z przesłaniem Gorbaczowa, a Bush wyraźnie poparł "Traktat Wszechzwiązkowy" Gorbaczowa, który miał stworzyć nową, oświeconą wersję Związku Radzieckiego, która zastąpi stary ZSRR.

Jeśli jednak Związek Radziecki miał trzymać się razem, wymagało to udziału Ukraińców. Tak się nie stało, a Foreign Affairs stwierdził w 1992 roku: "To Ukraina, kierowana przez prezydenta Leonida Krawczuka, ostatecznie sprowokowała rozpad imperium sowieckiego: odmowa Ukrainy podpisania traktatu związkowego Michaiła Gorbaczowa przyspieszyła upadek ZSRR".

Przez większość z nich Stany Zjednoczone wielokrotnie ostrzegały przed niebezpieczeństwami secesji i groźbą nacjonalizmu. Zamiast tego linia partyjna w Waszyngtonie wydawała się być taka, że stary Związek Radziecki może zostać zreformowany w nowe duże państwo, w którym demokracja utrzyma Litwinów, Ukraińców, Azerów, Ormian i niezliczonych innych w ryzach. W końcu, z punktu widzenia Waszyngtonu, koniec dużego państwa nie jest odrodzeniem wolności, ale wybuchem "chaosu" i "niestabilności". Moskwa była więc traktowana jako znacznie większy przyjaciel Waszyngtonu niż secesjoniści w Kijowie czy Rydze.

Panika wokół nacjonalizmu w byłym ZSRR nie trwała jednak nadal. Waszyngton w tej sprawie pojawił się, gdy Waszyngton zdał sobie sprawę, że może przedłużyć swój "jednobiegunowy moment" poprzez rozszerzenie NATO – pomimo obietnicy, że nie rozszerzy NATO na wschódKiedy stało się jasne, że nacjonalizm może być wykorzystany do służenia celom ekspansjonistów NATO, wtedy nacjonalizm stał się cechą "suwerenności" i "porządku opartego na zasadach". Ale jak widzieliśmy w przypadku obmawiania polskich i węgierskich wysiłków na rzecz kontrolowania swoich granic i zapewnienia sobie niezależności od Brukseli, nacjonalizm jest nie do zniesienia, gdy przeszkadza Komisji Europejskiej lub Białemu Domowi.


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/

Brak komentarzy:

"Premier państwa UE oskarża Zełenskiego o próbę przekupstwa Premier Słowacji Robert Fico powiedział, że „nigdy” nie przyjmie pieniędzy z Kijowa"

  Ukraiński przywódca Władimir Zełenski rozmawia z mediami pod koniec szczytu UE w Brukseli. © Getty Images / Thierry Monasse Słowacki pre...