wtorek, 7 września 2021

"Wygodny kryzys?????? Nowa „wojna” UE z uchodźcami jest wykorzystywana przez polski rząd do rozprawiania się z demokratycznymi prawami i wolnością !!!!!!!"

 Tarik Cyril Amar, historyk z Uniwersytetu Koç w Stambule zajmujący się Rosją, Ukrainą i Europą Wschodnią, historią II wojny światowej, kulturową zimną wojną i polityką pamięci. Tweetuje pod @tarikcyrilamar.

Mało kto słyszał o Usnarz Górnym, małej wiosce na granicy Polski z Białorusią. Teraz jednak, wraz ze 180 innymi osobami na pograniczu, robi międzynarodowe wiadomości po tym, jak rząd ogłosił stan wyjątkowy.

A convenient crisis? The EU’s new refugee ‘war’ is being used by Poland’s government to crack down on democratic rights & freedom

Powodem tego jest trwający spór między polską i białoruską strażą graniczną tuż za wsią, gdzie mała grupa 32 uchodźców afgańskich została uwięziona w nieludzkich warunkach. Polska ich nie wpuści, więc nie mogą skorzystać z prawa do ubiegania się o azyl; Białoruś, przez którą przybyli, nie pozwoli im wrócić.


Odmawia się im nie tylko podstawowych praw, ale także podstawowych rzeczy, takich jak schronienie, opieka medyczna, toalety, a według polskich działaczy nawet jedzenie i woda. Jak można się było spodziewać, uchodźcy są poważnie maltretowani zarówno przez Polskę będącą członkiem UE, jak i międzynarodową pariasę Białorusi, sprowadzoną do roli „broni” i służącą jako pionki w większej grze geopolitycznej.


Obustronna brutalność, cynizm i hipokryzja są tutaj wystarczająco odrażające. A jednak w tej hańbie jest jeszcze więcej. To także część gwałtownego upadku demokracji w Polsce. Stan wyjątkowy jest pierwszą taką operacją wdrożoną w kraju od końca rządów komunistycznych i wykracza daleko poza ograniczenia wprowadzone w celu radzenia sobie z pandemią Covid-19. Posunięcie spotkało się z głośnym sprzeciwem ze strony polityków polskiej opozycji, części opinii publicznej oraz organów międzynarodowych, takich jak UNHCR.


Dźwięki alarmów

O ile stan wyjątkowy jest lokalny i przynajmniej na razie tymczasowy, premier Polski Mateusz Morawiecki już zagroził, że może się przedłużyć. Oczywiście jest to poważna i brzydka sprawa: stan wyjątkowy odcina strefę przygraniczną od dostępu mediów, aktywistów i większości zwykłych obywateli oraz zawiesza podstawowe prawa obywatelskie, takie jak zgromadzenia. Dostęp do „informacji dotyczących ochrony granicy państwowej i przeciwdziałania nielegalnej migracji” jest wyraźnie ograniczony.

Są relacje z pierwszej ręki od polskich dziennikarzy, które pokazują, że nie są to puste słowa. Cenzura – to właściwe określenie – zaczęła się na dobre. Międzynarodowa organizacja pozarządowa Reporterzy bez Granic wyraziła poważne zaniepokojenie ograniczeniami wobec mediów. Tymczasem działacze, którzy rzucili wyzwanie temu szczególnemu reżimowi, symbolicznie przecinając drut kolczasty, mogą spotkać się z surowymi karami.


Co więcej, nawet ten lokalny stan wyjątkowy również ogranicza prawa polskiego parlamentu w Warszawie: tak długo, jak trwa, ustawodawca nie może głosować w sprawie przedterminowych wyborów. Biorąc pod uwagę fakt, że partia rządząca właśnie utraciła kontrolę nad większościową koalicją, nie jest to przypadek. Manipulacja i potencjał tworzenia nieprzyjemnych precedensów są jasne.


Wygodny kryzys?

Jakie są powody tak drastycznego ruchu? Polski rząd oczywiście twierdzi, że działa pod silnym przymusem, aby chronić zarówno naród, jak i całą UE. Jednak te twierdzenia są jawnie, obraźliwie fałszywe. W rzeczywistości to, co obserwujemy, jest kolejnym autorytarnym zwrotem akcji w najważniejszym kraju na wschodzie po rozszerzeniu UE.


Taktyka zastosowana tym razem jest aż nazbyt znana, jest swego rodzaju klasykiem: w swoim bestsellerze „How Democracies Die” z 2018 roku amerykańscy uczeni Steven Levitsky i Daniel Ziblatt zauważyli, że jedną z wielkich ironii upadku i upadku demokracji było to, że „ sama obrona demokracji jest często wykorzystywana jako pretekst do jej dywersji”. W szczególności, gdy aspirujący autorytarni wykorzystują kryzysy i „zwłaszcza zagrożenia bezpieczeństwa, aby uzasadnić środki antydemokratyczne”. Jeśli zajdzie taka potrzeba, takie kryzysy mogą być albo wymyślane, albo masowo wyolbrzymiane.


Prezydent RP ogłasza stan wyjątkowy w regionach graniczących z Białorusią z powodu fali migracyjnej

Dwóch profesorów z Harvardu pisało z myślą o niedawnym ataku byłego amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa na wątłe resztki przyzwoitości, norm i legalności amerykańskiej oligarchii. Ale również wyjaśnili, że ich książka dotyczyła wszędzie autorytaryzmu.


Teraz to polski rząd, kierowany przez nacjonalistyczną, prawicową partię PiS, znaną już z niszczenia demokracji i praworządności, gdzie tylko się da, dostarcza podręcznikowego przykładu tego podstępu.


I z dodatkową ironią: PiS-iści i ich jeszcze bardziej prawicowi sojusznicy wykorzystują jako pretekst wybryki innego, bardziej zaawansowanego autorytaryzmu. To białoruski prezydent Łukaszenka, znajdujący się znacznie dalej na własnej drodze ucisku i krzywd, dał swoim polskim przeciwnikom pretekst do podjęcia kolejnych kroków w tym samym kierunku. Nie ulega wątpliwości, że białoruski autokrata, chcąc zemścić się na naciskach UE, próbuje wykorzystać uchodźców do zawstydzenia członków bloku, pozwalając, a nawet zmuszając ich do przekroczenia granic Białorusi, aby wjechali do państw członkowskich UE, Litwy, Łotwa i Polska. W gruncie rzeczy przyznał się do tego.


Zerwanie z Brukselą

W odpowiedzi jego sąsiedzi wznieśli bariery, fizycznie i moralnie, rozwijając drut kolczasty, a także głęboko fałszywą – choć modną – narrację: W przypadku murów i ogrodzeń czerpią inspirację z Węgier, państwa członkowskiego UE, które eksperci słusznie potępili za „niedemokrację” i „konkurencyjny autorytaryzm”.


UE nigdy nie znalazła skutecznego sposobu radzenia sobie z degradacją demokracji na Węgrzech. Ale jej przywódca Viktor Orban, choć fetowany wśród międzynarodowej prawicy, jest przynajmniej traktowany z brakiem szacunku, na jaki zasługuje, przez zachodnich liberałów, zgodnym z ich postawą.

Jednak ci sami liberałowie wydają się być zadowoleni z narracji, którą Litwa, Polska i Łotwa wykorzystują do sprzedawania swojego nieludzkiego, a często także nielegalnego traktowania uchodźców (w tym surowo zabronionego odpychania). Ich przykrywką jest ta popularna opowieść o „hybrydzie” tego i „uzbrojeniu” tego, co podsyciło histerię w Ameryce w Rosji i od tego czasu stało się podstawą wątłego dyskursu neozimnowojennego na całym Zachodzie.


Nic dziwnego, że oportunistycznie czujni politycy na wschodzie UE twierdzą teraz, że stoją w obliczu białoruskiej „wojny hybrydowej” toczonej z „uzbrojonymi” migrantami, przed którą bronią nie tylko siebie, ale całej UE – a nawet, w najlepszym przypadku zimnej wojny. odtwórczy żargon, „wolny świat”.


Z bezwstydną hiperbolą polski premier Morawiecki ostrzegł przed próbą Łukaszenki wywołania „paneuropejskiego kryzysu migracyjnego”, wyraźnie próbując podsycić ksenofobiczne obawy wśród polskiego elektoratu i ogólnie w UE.


Stan wojny?

W zdradliwym przejęzyczeniu minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński odniósł się nie do stanu wyjątkowego, ale do stanu wojennego. I, na dokładkę, upewnił się również, że obwinia „Rosjan”, jak to jest obecnie właściwe, kiedy spieprzymy sprawę na Zachodzie. W jakiś tajemniczy sposób zbliżające się rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe Zapad-2021 wymagają również ograniczenia swobód obywatelskich w Polsce i znęcania się nad uchodźcami, w tym z Afganistanu.


Jednak rzeczywistość jest taka, że ​​manewry Zapad odbywają się co cztery lata, podobnie jak Mistrzostwa Świata, i nie ma dziś nic groźniejszego niż w 2017 r., kiedy ostatnio miały miejsce.


Polski rząd wzywa prezydenta do wprowadzenia stanu wyjątkowego w regionach przygranicznych w związku z napływem migrantów z Białorusi

W rzeczywistości jest to opowieść o histerii i panice. Nic w ogóle nie zasługuje na określenie „wojna” – w jakiejkolwiek formie. To prawda, że ​​Łukaszenka stara się wywierać presję bardzo brudną sztuczką. Ale terminologia „wojny hybrydowej” jest celową, lekkomyślną przesadą – dość ironicznie, czasami używaną, „z grubsza”, przez Łukaszenkę, by potępić UE i uzasadnić instrumentalizację uchodźców.


Rozsądni eksperci, zainteresowani faktami, a nie demagogicznymi korzyściami, to, co robi Łukaszenko, nazywają „dyplomacją migracyjną”. Nie popełnij błędu: to nie jest nieszkodliwa rzecz, ale raczej rodzaj przymusowej dyplomacji. Nie jest to jednak wojna, w jakiejkolwiek formie i formie – na bardzo długim odcinku. Jest to również, pochodzący z w dużej mierze odizolowanej Białorusi, bardzo słaby wariant tej taktyki. Chociaż nastąpił wzrost, rzeczywista liczba uchodźców przekraczających granicę wynosi kilka tysięcy, z których zdecydowana większość nie jest akceptowana.


Nie dzieje się też nic, co by odpowiadało prawnej definicji „stanu wyjątkowego”, nawet w polskim prawie. Bo takie państwo ma być wykorzystywane w sytuacjach „ogólnego zagrożenia dla konstytucyjnego porządku państwa, bezpieczeństwa obywateli czy porządku publicznego” i oczywiście tylko wtedy, gdy „zwykłe środki konstytucyjne” są niewystarczające . Taka jest litera prawa – i nie ma żadnego rozsądnego i uczciwego sposobu na spełnienie tych warunków w obecnej sytuacji.


Jeśli nadal nie rozumiesz, dlaczego ta luźna rozmowa o „wojnie hybrydowej” jest nie tylko głupia, ale i niebezpieczna, zastanów się nad dziwacznymi pomysłami niejakiego Zbigniewa Ziobry – polskiego ministra sprawiedliwości. Dla niego, zgorzkniały, że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej opiera się autorytarnym atakom na zaplanowany przez niego polski wymiar sprawiedliwości, nawet spokojna UE prowadzi „wojnę hybrydową” – nie, nie z Białorusią czy Rosją, ale z własną Polską . Tak, to ta sama UE, która np. w 2018 r. wniosła do polskiego budżetu 12 mld euro netto.


Jak demonizować uchodźcę: zachodnie media udowadniają, że troszczą się o zdesperowanych ludzi tylko wtedy, gdy służą właściwemu celowi politycznemu

To, co teraz dzieje się w Polsce, to gwałtowne maltretowanie zdesperowanych uchodźców i kolejny autorytarny postęp w UE. To przewrotne Gesamtkunstwerk, napędzane nieuczciwością i wrogością polskich prawicowców, brutalnością osaczonego dyktatora na Białorusi i – wreszcie – tanią gadką o „wojnie hybrydowej” i „broni” promowanej przez zachodnich liberałów i centrystów. Następnym razem, gdy zobaczysz te terminy, o których się mówi, warto zapytać, dlaczego są używane – i kto tak naprawdę jest ofiarą.

Przetlumaczyla GR przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/russia/534048-eu-refugee-war-poland-freedom/

Brak komentarzy:

"Ukraina zablokuje rachunki bankowe uchylających się od poboru do wojska – poseł Może się to zdarzyć osobom, które nie będą w stanie zapłacić podwyższonych kar za naruszenie zasad mobilizacji, powiedział Andrey Osadchyuk"

  Ukraina może rozpocząć blokowanie rachunków bankowych i nakładanie kar na majątek osób próbujących uchylić się od służby wojskowej w związ...