sobota, 9 października 2021

"Czystka Zełenskiego?????? Ostatnie wewnętrzne bitwy Ukrainy pokazują, jak nadzieje na Majdan 2014 gwałtownie bledną w kierunku totalitaryzmu !!!!!"

 Tarik Cyril Amar, historyk z Uniwersytetu Koç w Stambule zajmujący się Rosją, Ukrainą i Europą Wschodnią, historią II wojny światowej, kulturową zimną wojną i polityką pamięci. Tweetuje na @tarikcyrilamar.

Od czasu uzyskania przez Ukrainę niepodległości od Związku Radzieckiego w 1991 r. prawie każdy prezydent prędzej czy później zaczął przybierać tendencje autorytarne. Niestety obecny przywódca kraju Wołodymyr Zełenski nie jest wyjątkiem.

Zelensky's Purge? Ukraine's latest internal battles show how hopes of the 2014 Maidan are fading in sharp turn to totalitarianism

ZDJĘCIE PLIKU. Rada Najwyższa, Ukraina. © AFP / GENIA SAVILOV; (wstawka) Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenskij. © Reuters / STEFANIE LOOS

Jego decyzja o poprowadzeniu w czwartek oskarżenia o zdymisjonowanie przewodniczącego parlamentu tego kraju jest tego wyraźnym dowodem. Partia „Sługa Narodu” Zełenskiego wypchnęła Dmitrija Razumkowa w posunięciu, które najwyższy parlamentarzysta określił jako nielegalny w związku z sporami dotyczącymi nowego prawa kraju wymierzonego w oligarchów i zakazującego im działalności politycznej.


Decyzja podkreśla coraz bardziej brutalny styl w Kijowie i dotyka konfliktów dotyczących polityki, która szkodzi demokracji i rządom prawa. Wreszcie, co nie mniej ważne, pokazuje niepokojącą nietolerancję Zełenskiego wobec wszelkich sporów, nawet ze strony byłych bliskich współpracowników w jego własnej partii.


Ukraiński prezydent gromadzi partię, aby usunąć przewodniczącego parlamentu: Zełenski nadal ucisza sprzeciw i zacieśnia władzę

Międzynarodowe media powoli wychwytują autorytarne tendencje Zełenskiego, częściowo z powodu uprzedzeń geopolitycznych i ideologicznych. Ukraina jest obecnie sprzymierzona z Zachodem (choć często w niełatwy sposób), a jej politycy po Majdanie 2014 skorzystali na sympatii dla jej deklarowanych aspiracji reformatorskich (nawet jeśli często zawodzą). Ponadto leniwy zwyczaj odrzucania wszelkiej krytyki ukraińskich elit jako „rosyjskiej propagandy” wciąż krąży uporczywie.


Jednak nie popełnij błędu: Obserwatorzy na Ukrainie – w tym ci, którzy nie mają żadnych podejrzeń o sympatię dla przywódców Rosji lub Ukrainy sprzed 2014 roku – byli bezwzględni. Zaledwie kilka dni temu w Espreso TV, stacji blisko związanej z Majdanem 2014, gospodarz talk-show i komentator polityczny Nikołaj Kniażycki mówił o „totalitarnej” polityce. Jak prawie zawsze, gdy przywołuje się ten termin, jak na przykład w popularnej błędnej charakterystyce współczesnej Rosji, jest to zły przypadek hiperboli.


Jednak Kniazhitsky nie jest bynajmniej osamotniony w istocie swojej skargi. Na Ukrainie Zełenskiego coś pachnie bardzo niedemokratycznie. Witalij Portnikow, jeden z najwybitniejszych ukraińskich komentatorów politycznych z własnym regularnym programem, jest nie mniej krytyczny. Dla niego niedawny zjazd partii „Sługa Narodu” Zełenskiego w zachodnioukraińskim uzdrowisku Truskawiec miał jeden jasny cel: dalszą konsolidację władzy z prezydentem i niewielką grupą bliskich współpracowników oraz powiązanych z nimi oligarchów .


Na marginesie, który może szokować zwłaszcza tych zachodnich „ekspertów”, których ukraiński jest zbyt słaby, aby właściwie śledzić krajowe debaty, Portnikow poszedł jeszcze dalej. W ogóle nie był przyjacielem Rosji czy Białorusi, ale twierdził, że za Zełenskiego jego kraj zaczyna do nich przypominać.


Odrzucił fakt, że Ukraina i Rosja są w konflikcie, jako po prostu nieistotny, przypominając słuchaczom trochę historii z czasów zimnej wojny: W ten sam sposób, w jaki ideologicznie wyrównane kraje Jugosławii i Związku Radzieckiego lub Chin i Wietnamu mogą być przeciwnikami, argumentował Portnikov. , niedemokratyczna Ukraina i niedemokratyczna Rosja mogą być politycznie podobne, ale pozostawać wobec siebie wrogo nastawione. W takim przypadku sugerował również, jakby chcąc pozbawić naiwnych zachodnich „przyjaciół Ukrainy” nawet ich ostatnich złudzeń, Zachód nadal będzie popierał Ukrainę, ponieważ tak jasny, choć niewypowiedziany przekaz, geopolityka przebija wartości.


Dlaczego niektórzy pro-Majdanowi komentatorzy są tak pesymistyczni? Jest jeden możliwy powód, dla którego możemy wykluczyć: jak każdy polityk, Zełenski zawsze miał przeciwników i krytyków. Może te ataki na niego to tylko polityka? Kłamstwa, które szkodzą jego reputacji wśród wyborców i zwolenników na Zachodzie? Niestety nie. Niezależnie od tego, czy komentatorzy go sympatyzują, czy wręcz przeciwnie, dowody jego autorytaryzmu są prawdziwe, a nie tylko kwestią opinii lub retoryki.

Wygląda na to, że sprawy układają się inaczej, niż oczekiwano w 2014 roku. Jeden szybki wskaźnik tego faktu pochodzi z jego własnej partii. To parlamentarzystka „Sługi Narodu” Ludmiła Buimister publicznie przekonywała, że ​​obecna sytuacja na Ukrainie przypomina początek XXI wieku w Rosji. Ma na myśli to, że Ukraina przechodzi proces przekształcenia swojej oligarchii, w której rządzili niektórzy oligarchowie, a inni awansowali, w zależności od tego, kto gra miło z Zełenskim i jego zespołem.


A to przenosi nas z powrotem do wielkiej kłótni prezydenta z Razumkowem. Razumkow jest przecież, przynajmniej na razie, nie tylko członkiem partii „Sługa Narodu”, ale także byłym bliskim doradcą Zełenskiego. Ale teraz Zełenski i większość „sługi ludu” wyrzucają go z krzesła mówcy. W rzeczywistości, podobnie jak bardzo niepopularny dzieciak w liceum z okrutnymi i niespokojnymi nastolatkami, został wykluczony z pogawędek partyjnych i nie został nawet zaproszony na wielkie spotkanie w Truskawcu, które zamiast tego służyło masowej agitacji przeciwko niemu. Jak oni wszyscy stali się tak zadziorni ze sobą?


Ogólnie rzecz biorąc, głównym zarzutem wobec Razumkowa jest to, że jest on, słowami przywódcy „Sługi Narodu”, „nie jest graczem zespołowym”, czyli zbyt niezależnym i nie wiarygodnym narzędziem prezydenta. Jeszcze inny przedstawiciel tej partii karykaturował naleganie Razumkowa na respektowanie regulaminu parlamentu jako „zimnej wojny reguł”. Ale tak właśnie powinien postępować przewodniczący parlamentu – jako odpowiedzialny przede wszystkim za prawo, regulamin i wszystkich parlamentarzystów, a nie tylko prezydenta i jego partię.


To, że Zełenski i przyjaciele najwyraźniej nie są w stanie żyć z takim stopniem postępowania Razumkowa, jest zły sam w sobie. Całkowicie nie potrafią rozróżnić między partią w demokracji rządów prawa, gdzie wszelka lojalność jest uwarunkowana prawem i odpowiedzialnością wobec społeczeństwa, a osobistą świtą charyzmatycznego przywódcy, gdzie posłuszeństwo wobec tego przywódcy i konformizm wewnątrz grupy wszystko inne.


Po kilku konfliktach ostatnią kroplą, zdaniem szefa parlamentarnej frakcji „Sługa Narodu”, był opór Razumkowa przeciwko ustawie Zełenskiego o oligarchach (w całości ustawa o zapobieganiu zagrożeniom bezpieczeństwa narodowego związanym z nadmiernymi wpływami osób o znacznej wadze ekonomicznej lub politycznej w życiu publicznym). A ściślej mówiąc, jego niechęć do przepchnięcia go przez parlament w pośpiechu i bez zmian.


Rzeczywiście Razumkow posunął się nawet do przedłożenia projektu ustawy Komisji Weneckiej Unii Europejskiej w celu uzyskania oceny dotyczącej możliwych naruszeń praw człowieka.


Od dawna przygotowywany, bardzo sprzeciwiający się i ostatecznie przebity przez parlament po mrocznym, dramatycznym i nieudanym zamachu na pomocnika Zełenskiego, istota prawa jest prosta: stworzyć władzę do oficjalnego decydowania, kto kwalifikuje się jako oligarcha i wstąpić do tych tak wpisane do rejestru. Będąc na tej de facto czarnej liście, będą podlegać licznym ograniczeniom, które mają ograniczyć ich wpływ na politykę. Na przykład nie byliby w stanie finansować partii politycznych.


W zasadzie niekoniecznie jest to zły pomysł. Ukraina, podobnie jak wiele innych krajów – najbardziej rażącym i globalnie szkodliwym przypadkiem są Stany Zjednoczone – bardzo cierpi z powodu bogaczy, którzy kupują sobie nie tylko ładne rzeczy, ale także mnóstwo władzy. Ale zasada nie jest problemem. Liczą się szczegóły takiego prawa. I tutaj krytycy Zełenskiego mają rację, gdy wskazują nie tylko na nowe możliwości korupcji, ale na fundamentalną, paskudną

Wada: czarna lista oligarchów będzie kontrolowana przez Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy.


Ta rada jest instytucją, przez którą Zełenski realizuje swoje najbardziej autorytarne akcje, w tym cenzurę i represje wobec mediów pod przykrywką obrony „wojny informacyjnej” przeciwko Rosji oraz nękanie jednego z głównych ukraińskich polityków opozycyjnych, Wiktora Medwedczuka. Medwedczuk jest bardzo bogaty, nie święty i opowiada się za polityką poszukiwania kompromisu z Rosją. Jednak żadne z powyższych nie usprawiedliwia nadużywania przez Zełenskiego bezpieczeństwa narodowego i procedur prawnych w tym, co powinno być walką polityczną. Nic dziwnego, że słusznie nie posłusznie poparli te środki również przeciwko Razumkowowi.


Dlatego krytycy Zełenskiego mają rację. Jego ustawa oligarchów nie ma na celu „odoligarchizowania” Ukrainy, jak twierdzi, ale danie jemu i jego współpracownikom w dużej mierze nieograniczonej władzy do wywierania nacisku na niektórych oligarchów i zwalniania innych, np. wspierania starego dobroczyńcy Zełenskiego, Igora Kołomojskiego. Innymi słowy, nie jest to ustawa o zniesieniu, ale o reorganizacji ukraińskiej oligarchii w celu nie podporządkowania jej państwu, ale umożliwienia jednemu konkretnemu politykowi i jego partii marginalizacji jednych oligarchów i współpracy z innymi.


Oczywiście Razumkow może mieć swój własny program. Młody polityk, urodzony w 1983 roku, może jest tylko dla siebie, akceptując, a nawet prowokując konflikty, by podnieść swój profil? A może on też wykonuje rozkazy oligarchów, czyli tych, którzy stoją na celowniku prawa Zełenskiego? Na przykład Rinat Achmetow?


Jednak nawet jeśli założymy najgorsze w uzasadnieniu Razumkowa, faktem pozostaje, że działał on legalnie i choć może mieć własne cele, jego działania można tłumaczyć interesem publicznym. Z drugiej strony jego przeciwnicy, w tym prezydent Zełenski, działali w najlepszym razie w sposób arbitralny, który zdradza niezwykłą niecierpliwość wobec należytego procesu i jakiegokolwiek kompromisu i nie da się pogodzić z interesem publicznym. Bo temu drugiemu lepiej służyłoby prawo mające ten sam główny cel, ale odpowiednie środki ostrożności przeciwko nadużyciom.


Nie ma wątpliwości, że jest coś bardzo niepokojącego w sposobie, w jaki prezydent Ukrainy i jego partia na kilka sposobów zorganizowali się wobec przewodniczącego parlamentu. Po pierwsze, widzimy zwyczajowe cofanie się w kierunku autorytarnych tendencji, które kusiło prawie każdego prezydenta Ukrainy po odzyskaniu niepodległości. Po drugie, tym razem jest jednak szczególnie źle, właśnie dlatego, że Zełenski wszedł z tak ogromnym, wręcz bezprecedensowym mandatem wyborczym i ogromnymi nadziejami na odnowę. Po trzecie, Zełenski jest w szczęśliwej sytuacji, by mieć absolutną większość w parlamencie. W języku ukraińskim taki stan rzeczy nazywa się obecnie „mono-większością”, czyli większością bez budowania koalicji.


„Próba zamachu” na ukraińskiego doradcę prezydenta pozostawia kierowcę z ranami postrzałowymi podczas spotkań Zełenskiego w Nowym Jorku

W dobrze funkcjonującej demokracji posiadanie takiej większości nie powinno stanowić problemu. Ponieważ w tym kontekście stanowisko to nie byłoby nadużywane do lekceważenia praw opozycji lub ogólnie reguł gry. Rzeczywiście, połączenie takiej jednopartyjnej większości i fair play mogłoby być idealne dla Ukrainy, tworząc silny, skuteczny rząd przy jednoczesnym zachowaniu demokracji i rządów prawa.


I dlatego tak szczególnie irytujące jest to, że Zełenski i jego niedojrzała, przypominająca orszak impreza trwoni tę bezprecedensową okazję. Zamiast dobrze go wykorzystać, mają stworzyć wrażenie, że demokracja i skuteczne rządy solidnej większości po prostu nie mogą iść w parze. Innymi słowy, nie ma alternatywy dla innej wady Ukrainy, wiecznie kruchych, niestabilnych koalicji. To tak, jakby Zełenski, którego reputacja również ucierpiała z powodu niedawnych rewelacji „Pandora Papers”, wyruszył teraz, by wywrzeć lekcję rozpaczy na swoich rodakach: możesz mieć albo chaotyczną nieskuteczność, albo autorytarny przesadny zasięg. Ale nie można mieć wydajności i stabilnej demokracji. Co za smutne widowisko od człowieka, który kiedyś był zabawny.

Przetlumaczyla GR przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/russia/536978-ukraine-latest-internal-battles/

Brak komentarzy:

"Oni kłamią, my wiemy, że kłamią, a oni wiedzą, że my wiemy, że kłamią"

  "Wiemy, że kłamią. Wiedzą, że kłamią. Wiedzą, że my wiemy, że kłamią. Wiemy, że oni wiedzą, że my wiemy, że wiedzą, że kłamią. A jedn...