sobota, 19 lutego 2022

Escobar:" Zwroty akcji w polityce zagranicznej Erdogana "

 AUTOR: TYLER DURDEN

SOBOTA, LUT 19, 2022 - 13:00

Autor: Pepe Escobar via TheCradle.co,

Głęboko zakorzeniona w NATO Turcja zmierza na wschód, ale nie w taki sposób, jak myślisz. Strategia Erdogana "Azja na nowo" dotyczy prymatu Turków i prawdopodobnie będzie sprzeczna z chińskimi i rosyjskimi planami integracyjnymi.

"Sułtan Eurazji" planuje wyjątkowo tureckie natarcie na wschód do Azji, które raczej nie uzupełni integracji całej Eurazji.

Informacja spadła jak ogień piekielny w trakcie produktywnej dyskusji z grupą czołowych analityków w Stambule: w całym tureckim establishmencie – od polityków po wojsko – ponad 90 procent jest pronatowskich.

Eurazjatyckie "nadzieje" w Azji Zachodniej muszą wziąć pod uwagę tę twardą prawdę o często mylącej polityce zagranicznej Turcji. "Neoosmanizm Erdogana", który przebiega przez obecny system rządzenia Turcją, jest głęboko skolonizowany przez psychikę NATO – co sugeruje, że każde pojęcie prawdziwej suwerenności Turcji może być poważnie przewartościowane.

A to rzuca nowe światło na odwieczne geopolityczne zamieszanie tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana między NATO a Eurazją.

Zacznijmy od mediacji Erdogana w sprawie dramatu rosyjsko-ukraińskiego, który dla wszystkich praktycznych celów oznaczałby mediację między Rosją a NATO.

Turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu może nie być tym, który dyktuje politykę Ankary – moi rozmówcy podkreślają, że człowiekiem, który naprawdę ma uszy Erdogana, jest jego rzecznik Ibrahim Kalin. Mimo to ostatnie wypowiedzi Cavusoglu były dość intrygujące:

  1. "Rosyjskie i białoruskie źródła" powiedziały mu, że nie będzie "inwazji" na Ukrainę.

  2. Zachód "powinien być bardziej ostrożny" w wygłaszaniu oświadczeń "o rzekomo możliwej 'inwazji', ponieważ prowadzą one do paniki na Ukrainie".

  3. "My, jako Turcja, nie jesteśmy częścią konfliktu, wojny, problemu, jednak każde napięcie dotyczy nas wszystkich, gospodarki, bezpieczeństwa energetycznego, turystyki".

  4. "W środę odbędziemy rozmowę telefoniczną z [rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem] Ławrowem, [następnie] z [ukraińskim ministrem spraw zagranicznych Dmytro] Kułebą. Chętnie zgodzimy się na mediację, jeśli obie strony wyrażą na to zgodę. Chętnie zgadzamy się na zorganizowanie spotkania mińskiego trio".

  5. "[Prezydent Rosji Władimir] Putin nie powinien zamykać drzwi. Oni [Rosjanie] nie mają pozytywnej ani negatywnej odpowiedzi"

Wysiłki Ankary w pozycjonowaniu się jako mediator mogą być godne pochwały, ale to, czego Cavusoglu nie może przyznać publicznie, to ich daremność.

O ile Ankara cieszy się dobrymi relacjami z Kijowem – w tym sprzedażą dronów Bayraktar TB2 – o tyle sedno sprawy nie leży nawet między Rosją a NATO; jest między Moskwą a Waszyngtonem.

Co więcej, oferta Erdogana została już odsunięta na bok przez notorycznego oportunistę – i całkowicie poza jego głębią – Emmanuela Macrona, poprzez jego słynną wizytę w Moskwie, gdzie został grzecznie, ale otwarcie odrzucony przez Putina.

Kreml bardzo jasno dawał do zrozumienia, jeszcze przed wydaniem swoich żądań dotyczących gwarancji bezpieczeństwa, że jedynymi rozmówcami, którzy się liczą, są ludzie u władzy – jak w kombinacji rusofobów/neokonserwatystów/humanitarno-imperialistycznych, która zdalnie kontroluje obecnego prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Jak "Uczynić Turcję znowu wielką"


Trudno będzie "Uczynić Turcję znowu wielką" w Waszyngtonie, nawet jeśli obie są częścią matrycy NATO. Czym innym jest inauguracja Wartego 300 milionów dolarów Turkevi Center – lub Turkish House – na Manhattanie, w pobliżu siedziby ONZ, wraz z apartamentem prezydenckim na najwyższym piętrze dla Erdogana. Ale zupełnie inna rzecz dla Amerykanów, aby pozwolić mu na prawdziwą suwerenność.

Mimo to, ilekroć jest lekceważony, Erdogan zawsze wymyśla ciernistą kontrę. Jeśli nie uda mu się spotkać z prawdziwymi graczami stojącymi za "Bidenem" we wrześniu ubiegłego roku w Nowym Jorku i Waszyngtonie, zawsze może ogłosić, tak jak to zrobił, zamiar zakupu kolejnej partii rosyjskich S-400, które, jak ironia, są systemem rakietowym zaprojektowanym do niszczenia broni NATO. Jak wtedy śmiało ogłosił Erdogan: "W przyszłości nikt nie będzie w stanie ingerować w to, jakie systemy obronne nabywamy, od jakiego kraju, na jakim poziomie".

Globalni gracze z Południa, z Azji Zachodniej i spoza niej, z ogromnym zainteresowaniem (i niepokojem) śledzą, jak Ankara, ze świeckiej, dobrze wychowanej półkolonii NATO na peryferiach UE chętnej do przyłączenia się do machiny brukselskiej, przekształciła się w zabarwionego islamistami regionalnego hegemona – wraz ze wspieraniem i uzbrajaniem "umiarkowanych rebeliantów" w Syrii, wysyłając doradców wojskowych do Libii, napędzanie Azerbejdżanu uzbrojonymi dronami w celu pokonania Armenii, a także promowanie własnej, idiosynkratycznej wersji integracji eurazjatyckiej.

Problem polega na tym, jak Turcja ma zapłacić za całe to ambitne przekroczenie – biorąc pod uwagę tragiczny stan jej gospodarki.

Sporo polityków Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) w Ankarze jest zagorzałymi promotorami "tureckiego świata", który rozciągałby się nie tylko od Kaukazu po Azję Środkową, ale aż do Jakucji, na dalekim wschodzie Rosji, i Sinciangu, na dalekim zachodzie Chin. Nietrudno sobie wyobrazić, jak to jest postrzegane w Moskwie i Pekinie.

W rzeczywistości to Devlet Bahceli, przywódca ultraprawicowej Partii Ruchu Nacjonalistycznego (MHP), czołowego sojusznika Erdogana, przedstawił tureckiemu prezydentowi zmienioną mapę tureckiego świata

Odpowiedź rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa, który akurat jest turkologiem, była bezcenna. W tym czasie powiedział, że serce świata tureckiego powinno znajdować się w górach Ałtaju. To znaczy w Rosji; nie Turcja.

I to prowadzi nas do Organizacji Państw Tureckich (OTS), nowej nazwy byłej Rady Tureckiej, zatwierdzonej przez ich 8. szczyt w listopadzie ubiegłego roku w Stambule.

OTS ma pięciu członków (Turcja, Azerbejdżan, Kazachstan, Kirgistan i Uzbekistan) oraz dwóch obserwatorów (Węgry i Turkmenistan). Sekretarzem generalnym jest kazachstański dyplomata Bagdad Amreyev.

Pierwsza wizyta w ich uroczym, historycznym pałacu w kolorze łososia w Sultanahmet - przed zbliżającą się oficjalną rozmową - ustanawia bardzo potrzebny kontekst. Wśród olśniewających bizantyjskich i osmańskich sąsiednich struktur znajdujemy grobowiec ostatniego sułtana osmańskiego, Abdulhamida II, który jest nikim innym jak wzorem do naśladowania dla Erdogana.

W zależności od tego, z kim rozmawiasz – w dużej mierze kontrolowanymi przez AKP mediami lub kemalistowskimi intelektualistami – Abdulhamid II jest albo czcigodnym przywódcą religijnym walczącym z wywrotowcami i zachodnimi potęgami kolonialnymi pod koniec 19 wieku, albo wstecznym, fanatycznym szaleńcem

OTS jest niezwykle intrygującą organizacją. Skupia członka NATO z drugą najpotężniejszą armią (Turcja); członek UE (Węgry, ale nadal obserwator); dwóch członków OUBZ, czyli państw bardzo bliskich Rosji (Kazachstan i Kirgistan); oraz niezwykle osobliwe, trwale neutralne supermocarstwo gazowe (Turkmenistan).

Nawet w centrali OTS zgadzają się, w tym uśmiechy, że nikt poza Turcją nie wie o prawdziwych celach organizacji, które są luźno sformułowane jako inwestycje w łączność, małe i średnie przedsiębiorstwa (MŚP), zielone technologie i inteligentne miasta. Większość inwestycji miałaby pochodzić od tureckich firm.

Do niedawna Erdogan nie był dokładnie skoncentrowany na tureckim świecie w Azji Środkowej – który był uważany za zbyt świecki z islamistycznego punktu widzenia, lub, co gorsza, grupę przerażających krypto-kemalistów. Skupiono się na zdefiniowanym przez USA regionie MENA (Bliski Wschód / Afryka Północna) – który historycznie obejmował kluczowe ziemie osmańskie.

Zapisy pokazują oczywiście, że te neo-osmańskie najazdy nie poszły tak dobrze w krajach muzułmańskich. Stąd spektakularne ponowne wejście Eurazji do tureckiej polityki zagranicznej. Teoretycznie może to brzmieć jak puchnięcie, ale w praktyce jest to o wiele bardziej skomplikowane.

Przecinająca się Eurazja

OTS może być zjednoczony przez język - ale nie znajdziesz wielu ludzi mówiących po turecku w Azji Środkowej: wszystko dotyczy rosyjskiego.

Historia i kultura to inna historia, która wygląda mniej więcej tak:

Jak słusznie zauważył Pieskow, ludy turkofońskie pierwotnie pochodziły z gór Ałtaju – między Mongolią a Azją Środkową. Między 7 a 17 wiekiem zainwestowali w podbój migracji w przeciwnym kierunku w porównaniu do Aleksandra Wielkiego i jego hellenistycznych następców, królów Seleucydów, a następnie Arabów pod islamem.

Tak więc przez długi czas mieliśmy kilka efemerycznych imperiów założonych przez tureckie dynastie i zbudowanych głównie na perskich strukturach Sasanidów, z dodatkiem grup turkmeńskich, dopóki Osmanowie, w oparciu o struktury bizantyjskie, nie ustanowili systemu imperialnego, który trwał nie krócej niż pięć wieków.

Jeśli chodzi o starożytną łączność, trasa stepów leżała bardziej na północ od Eurazji - i była śledzona w 13 wieku, ze spektakularnym sukcesem, przez Czyngis-chana i jego następców. Wszyscy dziś wiemy, że Mongołowie zbudowali pierwsze, prawdziwe imperium w całej Eurazji. W tym procesie wybrali również południową trasę przebytą przez Turków i Turkmenów.

Podobnie jak imperia perskie, greckie i arabskie, imperia tureckie i mongolskie były nastawione na podbój kontynentalny. Główną linią komunikacji w całej Eurazji były zawsze, według dokładnej definicji Toynbee, "stepowe i pustynne łańcuchy, które przecinają pas cywilizacji, od Sahary po Mongolię".

Podobnie jak niedawna chińska przebudowa koncepcji Jedwabnego Szlaku, Erdogan – nawet jeśli nie jest czytelnikiem, a tym bardziej historykiem – ma również własną neo-osmańską interpretację tego, co sprawia, że łączność działa.

Instynktownie, na swoją korzyść, wydaje się, że zrozumiał, w jaki sposób podbijające szlaki migracyjne Turko-Mongołów z Azji Środkowej w kierunku Azji Zachodniej zakończyły się rozbiciem tej ogromnej strefy nieciągłości, bardzo trudnej do poruszania się, między Azją Wschodnią a Europą.

Słońce "wschodzi znowu ze Wschodu"

Sam Erdogan na listopadowym szczycie OTS nie trzymał się eurazji: "Inshallah, słońce wkrótce zacznie ponownie wschodzić ze Wschodu".

Ale ten "Wschód" był bardzo specyficzny: "Region Turkiestanu, który był kolebką cywilizacji przez tysiące lat, ponownie będzie centrum przyciągania i oświecenia dla całej ludzkości".

Sama wzmianka o "Turkiestanie" z pewnością wywołała dreszcze w całym Zhongnanhai w Pekinie. W OTS zapewniają jednak, że organizacja nie ma absolutnie żadnych projektów na Xinjiang: "To nie jest państwo. Jednoczymy państwa tureckie".

O wiele bardziej istotne dla ziemi jest dążenie OTS do "zrównoważonej łączności multimodalnej".

Wejdź w bliźniaczą strategię zestawiającą Transkaspijską Inicjatywę Środkowego Korytarza Wschód-Zachód – połączenie transeurazjatyckie – z korytarzem Zangezur, łączącym Kaukaz Południowy zarówno z Europą, jak i Azją Środkową.

Zangezur jest absolutnie kluczowy dla Ankary, ponieważ pozwala na bezpośrednie połączenie nie tylko z jej kluczowym sojusznikiem OTS Azerbejdżanem, ale także z turecką Azją Środkową. Przez ostatnie trzy dekady ta trasa łączności była blokowana przez Armenię. Już nie. Mimo to ostateczne porozumienie z Armenią jest w toku.

Teoretycznie chińskie Nowe Jedwabne Szlaki – lub Inicjatywa Pasa i Szlaku (BRI) – i turecki Środkowy Korytarz wiążący świat turecki uzupełniają się. Jednak tylko fakty (łączności) w terenie powiedzą z czasem.

Faktem jest, że Turcja jest już głęboko w poważnym dążeniu do łączności. Weź linię kolejową Baku-Tbilisi-Kars łączącą Turcję, Gruzję i Azerbejdżan. Ankara może nie mieć nic zbliżonego do skali i zakresu głównej mapy drogowej BRI, która planuje wszystkie kroki do 2049 roku.

To, co zostało zaprojektowane, to Turecka Wizja Świata – 2040, przyjęta na szczycie OTS, z Środkowym Korytarzem zapowiadanym jako "najkrótsze i najbezpieczniejsze połączenie transportowe między Wschodem a Zachodem", w tym nowa specjalna strefa ekonomiczna (SSE) o nazwie Turan w Kazachstanie, która ma zostać uruchomiona w 2022 roku.

Ta SSE będzie przeznaczona wyłącznie dla członków i obserwatorów OTS. Step Turan, co istotne, jest również uważany przez wielu w Turcji za pierwotny dom ludów tureckich. Dopiero okaże się, w jaki sposób Turan będzie wchodził w interakcje z SSE Khorgos, na granicy kazachsko-chińskiej, istotnym węzłem BRI. W obecnej sytuacji pogląd, że Ankara będzie stanowić poważne systemowe zagrożenie dla Pekinu w dłuższej perspektywie, jest jedynie spekulacją.

Najważniejsze jest to, że OTS jest częścią większej inicjatywy Erdogana, również niezbyt znanej poza Turcją: Asia Anew. To właśnie ta inicjatywa będzie kierować rozszerzającymi się połączeniami Ankary w całej Azji, a OTS będzie promowany jako jedno z wielu "narzędzi współpracy regionalnej".

To, czy Ankara może wykorzystać tę niezwykle ambitną strategiczną lekturę geografii i historii do zbudowania nowej strefy wpływów, zależy od wielu tureckich lir, których tak bardzo brakuje w kasie Erdogana.

Tymczasem, dlaczego nie marzyć o zostaniu sułtanem Eurazji? Cóż, Abdulhamid II nigdy by nie pomyślał, że jego przyszły uczeń wywyższy go na wyżyny, udając się na Wschód – jak Aleksander Wielki – a nie na Zachód.

Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.zerohedge.com/

Brak komentarzy:

"Rząd belgijski będzie negocjował z prostytutkami, które odmawiają seksu Przeciwnicy nowego prawa twierdzą, że zmieni ono alfonsów w sankcjonowanych przez państwo „menedżerów”"

  Nowe prawo pracy dotyczące belgijskich prostytutek umożliwi alfonsowi żądanie od rządu mediacji w przypadkach, gdy prostytutka zbyt często...