AUTOR: TYLER DURDEN
Europejscy rolnicy są wściekli z powodu bzdurnego planu Unii Europejskiej, który zmusiłby ich do traktowania ich jako zakładów przemysłowych, podobnych do hut lub zakładów chemicznych, aby zmusić ich do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych i innych zanieczyszczeń, donosi Financial Times.
Grecki rolnik Takis Kazanas, lat 66, i jego czterej synowie prowadzą ranczo o powierzchni 230 akrów z ranczem bydła 300 w górach z widokiem na Nizinę Tesalską. Podczas gdy rolnicy już wychwytują biogaz z krowiego i używają domowej roboty obornika zamiast nawozów chemicznych, Kazanas jest jednym z wielu rolników, którzy walczą z biurokratami ekologicznymi, którzy chcą narzucić im paraliżujące nowe zasady, aby zmniejszyć emisje o 55% do 2030 r. w porównaniu z poziomem z 1990 r.
"Tak mówi UE i to właśnie robię", mówi Kazanas, odnosząc się do "przyjaznych dla Ziemi" środków, które już stosuje. "Dzisiaj wszyscy obwiniają bydło za produkcję metanu i zanieczyszczenie (...) Mam inne zdanie".
Sama skala transformacji, o którą prosi Komisja Europejska w swojej strategii "od pola do stołu" – zmniejszenie o połowę ilości pestycydów stosowanych do 2030 r., ograniczenie stosowania nawozów, podwojenie produkcji ekologicznej i ożywienie niektórych gruntów rolnych – byłaby niezwykła nawet w mniej pilnych czasach.
Wojna na Ukrainie wywróciła do góry nogami światowe rynki żywności, a rolnicy stoją w obliczu cięcia dotacji w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, programu o wartości 55 mld euro rocznie, który od 1962 r. gwarantował bezpieczeństwo żywnościowe Europy.
UE twierdzi, że sektor rolny bardzo potrzebuje reform środowiskowych. Jeden z wysokich rangą urzędników UE pracujących nad polityką klimatyczną nazywa to "naszym problematycznym dzieckiem". -FT
Według Brukseli tlenki azotu znajdujące się w nawozach, a także mocz zwierząt i kupa, stanowią dużą część problemu.
Jednym z problemów, przed którymi stoją rolnicy, są niewielkie marginesy między producentami ekologicznymi, którzy utrzymują się z lokalnego handlu, a hodowcami trzody chlewnej, których zyski są zmniejszane przez międzynarodową konkurencję. Jak zauważa Times, "nawet niewielki wzrost cen pasz może zniszczyć roczne zyski".
Po rosyjskiej inwazji na Ukrainę UE niemal natychmiast ujawniła cele w zakresie zanieczyszczeń "od pola do stołu". Według wysokiego rangą urzędnika komisji "debata się zmieniła".
Celem programu, za pośrednictwem FT, są:
Ograniczenie stosowania chemicznych i niebezpiecznych pestycydów o 50% do 2030 r.
Ograniczenie zużycia nawozów o 20% do 2030 r.
Spadek o 50% sprzedaży środków przeciwdrobnoustrojowych dla zwierząt gospodarskich i akwakultury
Zwiększenie ilości gruntów przeznaczonych na rolnictwo ekologiczne do 25% w 2030 r. z 9,1% w 2020 r.
Większe gospodarstwa hodowlane w celu zapewnienia zgodności z przepisami dotyczącymi czystego powietrza i wody, które mają zastosowanie do przemysłu ciężkiego
To powiedziawszy, rolnicy połączyli siły - a dzięki zorganizowanym, dobrze finansowanym kampaniom rządy UE złagodziły ton tego, co staje się nowym polem bitwy o zielone ambicje.
W Holandii rząd niedawno wstrzymał program, który zamknąłby gospodarstwa rolne w celu zmniejszenia emisji podtlenku azotu, po tym, jak Ruch Obywatelski Rolników (BBB) wygrał zaskakującą część wyborów prowincjonalnych w marcu. Tymczasem Polska, Bułgaria i Hungry tymczasowo wstrzymały import zboża, produktów mlecznych, mięsa, owoców i warzyw z Ukrainy po tym, jak rolnicy byli wściekli z powodu ukraińskich towarów zalewających rynek i obniżających ceny.
Belgijski parlamentarzysta, Tom Vandenkendelaere, mówi, że presja na rolników jest szalona.
"To liczba polityk, które uderzają w nich w tym samym czasie. Musimy zwolnić" - powiedział, dodając, że rolnicy czują się oczerniani za to, że po prostu wykonują swoją pracę.
"Czują, że cały ich sposób życia jest atakowany... Rolnicy pytają: "Dlaczego Bruksela nas nienawidzi?"."
Cóż, tak jest, a rolnicy cierpią.
Boeren op een Kruispunt, niezależna organizacja non-profit oferująca porady w zakresie zdrowia psychicznego rolnikom we Flandrii w północnej Belgii, odnotowała 44-procentowy wzrost popytu w 2022 r. w porównaniu z 2021 r.
Według Francuskiego Instytutu Zdrowia rolnicy są trzy razy bardziej skłonni do popełnienia samobójstwa niż inni specjaliści. Caroline van der Plas, liderka BBB, powiedziała w tym miesiącu w holenderskim parlamencie: "Ludzie, którzy dostarczają nam codzienne jedzenie (...) są odrzucani jako osoby znęcające się nad zwierzętami, truciciele, niszczący glebę i zanieczyszczający środowisko".
Unijnych ekologów to nie obchodzi.
"To znacząca zmiana dla naszych rolników, ale nieuchronnie będą musieli być częścią rozwiązania", powiedział Virginijus Sinkevičius, unijny komisarz ds. środowiska i rybołówstwa, który dodał: "Być może nie stanie się to z dnia na dzień".
Według biura przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen: "Komisja jest przekonana, że przejście na odporny i zrównoważony sektor rolny, zgodnie z Europejskim Zielonym Ładem i strategiami "od pola do stołu" i różnorodnością biologiczną, ma fundamentalne znaczenie dla bezpieczeństwa żywnościowego".
Rolnicy są przyparci do muru
Belgijski rolnik Bram van Hecke mówi, że on, jego ojciec i bracia czują się ściśnięci – między decydentami próbującymi zmusić ich do niemożliwej do utrzymania produkcji a konsumentami, których nie stać na zawyżone ceny żywności.
"Jeśli pójdziesz do banku, mówiąc, że chcę zainwestować, ale moje dochody zmniejszą się o połowę, nie udzielą ci pożyczki" - powiedział Timesowi. "Produkowanie większej ilości to opłacalny biznes, a ekstremalnie ekologiczne środowisko może zaszkodzić Twojej firmie".
Van Hecke mówi, że dyrektywa UE wymagająca, aby rolnicy śledzili rozprzestrzenianie się "błota" za pomocą GPS, kosztuje już jego rodzinę 10 000-15 000 euro rocznie.
"Średnia cena ziemi we Flandrii wynosi 63 000 euro za hektar – tracimy około 4 hektarów na dyrektywę azotanową. Możesz zrobić matematykę "- powiedział. "Rząd mówi, że zamierzamy zwiększyć wasze koszty, ale nie ma wizji pomocy w zwiększeniu dochodów".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz