piątek, 12 maja 2023

Escobar:" Odważne gry na zachodnioazjatyckiej szachownicy"

 AUTOR: TYLER DURDEN

PIĄTEK, 12 MAJA 2023 R. - 05:40

Autor: Pepe Escobar via The Cradle,

W rywalizacji wielkich mocarstw wszystko jest ze sobą powiązane: na niepewne negocjacje między Rosją a NATO w sprawie Ukrainy może mieć wpływ powyborczy zwrot Turkiye i powrót Syrii do Ligi Arabskiej...

Azja Zachodnia to region, który obecnie doświadcza dużej aktywności geopolitycznej. Ostatnie wysiłki dyplomatyczne, zainicjowane przez Rosję i nadzorowane przez Chiny, zapewniły długo nieuchwytne zbliżenie Iranu i Arabii Saudyjskiej, podczas gdy powrót Syrii do Ligi Arabskiej został przyjęty z wielką pompą. Dyplomatyczna fala sygnalizuje odejście od imperialnej taktyki "dziel i rządź", która była używana przez dziesięciolecia do tworzenia narodowych, plemiennych i sekciarskich podziałów w tym strategicznym regionie.

Wojna zastępcza w Syrii, wspierana przez Imperium i jego terrorystyczne formacje – w tym okupacja terytoriów bogatych w zasoby i masowa kradzież syryjskiej ropy – nadal szaleje, mimo że Damaszek zyskał przewagę. Ta przewaga, osłabiona w ostatnich latach przez grad zachodnich sankcji gospodarczych, rośnie obecnie wykładniczo: państwo syryjskie zostało dodatkowo wzmocnione przez niedawną oficjalną wizytę irańskiego prezydenta Ebrahima Raisiego – zobowiązującego się do rozszerzenia dwustronnych więzi – w przeddzień powrotu Syrii do Ligi Arabskiej.

"Assad musi odejść" – mem prosto ze zbiorowej zachodniej pychy – w końcu nie poszło. Pomimo imperialnych gróźb, te państwa arabskie, które starały się izolować syryjskiego prezydenta, wróciły, by go ponownie chwalić, na czele z Moskwą i Teheranem.

Syria jest szeroko dyskutowana w dobrze poinformowanych kręgach w Moskwie. Istnieje pewien rodzaj konsensusu, że Rosja, obecnie skoncentrowana w wojnie zastępczej "wszystko albo nic" przeciwko NATO, nie będzie obecnie w stanie narzucić syryjskiego rozwiązania pokojowego, ale to nie wyklucza Saudyjczyków, Irańczyków i Turków stojących na czele umowy kierowanej przez Rosję.

Gdyby nie agresywne zachowanie straussowskich neokonserwatystów na obwodnicy Waszyngtonu, można by osiągnąć wszechstronny pokój wieloterytorialny, obejmujący wszystko, od suwerenności Syrii, po strefę zdemilitaryzowaną na rosyjskich zachodnich rubysach, stabilność na Kaukazie i pewien stopień poszanowania prawa międzynarodowego.

Taka umowa raczej się nie zmaterializuje, a zamiast tego sytuacja w Azji Zachodniej prawdopodobnie się pogorszy. Wynika to częściowo z faktu, że Północny Atlantyk już przeniósł swoją uwagę na Morze Południowochińskie.

Niemożliwy "pokój"


Wydaje się, że zbiorowy Zachód nie ma zdecydowanego przywódcy, a Hegemon jest obecnie "kierowany" przez zniedołężniałego prezydenta, który jest zdalnie sterowany przez bandę podżegaczy wojennych o wypolerowanych twarzach. Sytuacja zmieniła się do punktu, w którym głośna "ukraińska kontrofensywa" może być w rzeczywistości wstępem do upokorzenia NATO, które sprawi, że Afganistan będzie wyglądał jak Disneyland w Hindukuszu.

Prawdopodobnie mogą istnieć pewne podobieństwa między Rosją a NATO teraz i Turkiye-Rosją przed marcem 2020 r.: obie strony stawiają na jakiś kluczowy przełom militarny na polu bitwy, zanim usiądą do stołu negocjacyjnego. Stany Zjednoczone desperacko tego pragną: nawet 20-wieczna "Wyrocznia" Henry Kissinger mówi teraz, że z udziałem Chin odbędą się negocjacje przed końcem 2023 roku.

Pomimo pilności sytuacji Moskwa nie wydaje się spieszyć. Jego kluczową strategią wojskową, jak widać w Bachmucie / Artemyowsku, jest połączenie techniki ślimaka i maszyny do mielenia. Ostatecznym celem jest demilitaryzacja NATO jako całości, a nie tylko Ukrainy, i jak dotąd wydaje się, że działa znakomicie.

Rosja jest w tym na dłuższą metę, przewidując, że pewnego dnia zbiorowy Zachód będzie miał moment "Eureka!" i zda sobie sprawę, że nadszedł czas, aby porzucić wyścig.

Załóżmy teraz, że przez jakąś boską interwencję, negocjacje rozpoczną się za kilka miesięcy, z udziałem Chin. Moskwa – i Pekin – wiedzą, że po prostu nie mogą ufać niczemu, co Hegemon mówi lub podpisuje.

Co więcej, kluczowe taktyczne zwycięstwo USA było już rozstrzygające: Rosja objęta sankcjami, demonizowana i oddzielona od Europy, a UE cementowana jako zdezindustrializowany, niekonsekwentny wasal niskiego wasala.

Zakładając, że wynegocjowany jest pokój, będzie on prawdopodobnie przypominał Syrię 2.0, z ogromnym odpowiednikiem "Idlib" tuż przy drzwiach Rosji, co jest czymś całkowicie nie do przyjęcia dla Moskwy.

W praktyce będziemy mieli banderowskie stroje terrorystyczne – słowiańską wersję ISIS – swobodnie włóczące się po Federacji Rosyjskiej w bombach samochodowych i dronach kamikaze. Hegemon będzie mógł włączać i wyłączać wojnę zastępczą do woli, tak jak nadal robi to w Syrii, Iraku i Afganistanie ze swoimi komórkami terrorystycznymi.

Rada Bezpieczeństwa w Moskwie wie bardzo dobrze, opierając się na farsie z Mińska, którą przyznała nawet była kanclerz Niemiec Angela Merkel, że będzie to Mińsk na sterydach: reżim w Kijowie, a raczej reżim post-Zełenskiego, będzie nadal uzbrojony na śmierć za pomocą zupełnie nowych sztuczek NATO.

Ale druga opcja – gdzie nie ma nic do negocjowania – jest równie złowieszcza: Wieczna Wojna.

Niepodzielność bezpieczeństwa


Prawdziwym układem, który należy wynegocjować, nie jest "pionek w ich grze" Ukraina: to niepodzielność bezpieczeństwa. Dokładnie to, co Moskwa rozsądnie próbowała przekonać Waszyngton listami wysłanymi w grudniu 2021 roku.

W praktyce Moskwa obecnie robi realpolitik: uderza w NATO na polu bitwy, dopóki nie zostanie osłabione na tyle, by zaakceptować strategiczną operację wojskową (SMO). SMO musiałoby obejmować strefę zdemilitaryzowaną między NATO a Rosją, neutralną Ukrainę i brak broni jądrowej stacjonującej w Polsce, krajach bałtyckich lub Finlandii.

Biorąc jednak pod uwagę, że Hegemon jest upadającym supermocarstwem i "niezdolnym do nieporozumienia", nie jest pewne, czy cokolwiek z tego się utrzyma, zwłaszcza biorąc pod uwagę obsesję Hegemona na punkcie nieskończonej ekspansji NATO. Nawiasem mówiąc, "zdolny do nieporozumienia" (недоговороспособны) to termin ukuty przez rosyjskich dyplomatów, aby opisać niezdolność ich amerykańskich odpowiedników do trzymania się jakiejkolwiek umowy, którą podpiszą – od Mińska po porozumienie nuklearne z Iranem.

Ta żarząca się mieszanka staje się jeszcze bardziej złożona wraz z wprowadzeniem tureckiego wektora.

Turecki minister spraw zagranicznych Cavusoglu dał już jasno do zrozumienia, że jeśli prezydent Recep Tayyip Erdogan utrzyma władzę w wyborach prezydenckich 14 maja, Ankara nie nałoży sankcji na Rosję ani nie naruszy konwencji z Montreux, która zabrania przepłynięcia okrętów wojennych na Morze Czarne i z Morza Czarnego w czasie wojny.

Ryzyko geopolitycznej zmiany w Ankarze


Główny doradca Erdogana ds. bezpieczeństwa i polityki zagranicznej, Ibrahim Kalyn, trafnie wskazał, że nie ma wojny między Rosją a Ukrainą; jest to raczej wojna między Rosją a Zachodem, w której Ukraina służy jako pełnomocnik.

To dlatego zbiorowy Zachód jest mocno zainwestowany w kampanię "Erdogan musi odejść", która jest hojnie finansowana, aby popchnąć dziwnie dopasowaną koalicję do fotela prezydenckiego. W przypadku, gdy turecka opozycja wygra – i rozpocznie się ich zapłata Hegemonowi – sankcje i naruszenia Montreux mogą znów być na kartach.

Jednak Waszyngton może być zaskoczony. Lider tureckiej opozycji Kemal Kilicdaroglu zasugerował, że nastąpi mniej lub bardziej wyważona postawa w polityce zagranicznej Ankary, podczas gdy niektórzy obserwatorzy uważają, że nawet jeśli Erdogan zostanie obalony, będą granice zwrotu Turkiye z powrotem na zachód.

Erdogan, czerpiąc zyski z aparatu państwowego i swojej ogromnej sieci patronatu, nie ma żadnych ograniczeń, aby zapewnić sobie reelekcję. Tylko wtedy może przejść od ciągłego zabezpieczania swoich zakładów do zrobienia ruchu, aby stać się prawdziwym graczem w integracji euroazjatyckiej.

Ankara pod rządami Erdogana nie jest prorosyjska; Zasadniczo stara się czerpać zyski z obu stron. Turcy sprzedają Kijowowi drony Bayraktar, zawarli umowy wojskowe, a jednocześnie pod płaszczykiem "państw tureckich" inwestują w tendencje separatystyczne na Krymie i w Chersoniu.

Jednocześnie Erdogan bardzo potrzebuje rosyjskiej współpracy wojskowej i energetycznej. W Moskwie nie ma złudzeń co do "sułtana" ani co do tego, dokąd prowadzi Turkiye. Jeśli geopolityczny zwrot Ankary będzie wrogi, to Turcy stracą pierwsze miejsca w euroazjatyckim pociągu dużych prędkości – od BRICS+ do Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SCO) i wszystkich miejsc pomiędzy.


Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.zerohedge.com/

Brak komentarzy:

"WHO dąży do monitorowania i kontrolowania globalnych dostaw żywności"

  W środę zakończyło się pierwsze posiedzenie Sojuszu WHO na rzecz Bezpieczeństwa Żywności. Spotkanie ośrodków współpracujących z WHO, organ...