Rosyjska prasa, rzecz jasna, zrobiła wiele z tych rewelacji. Zmusiło to zachodnie media głównego nurtu – zwłaszcza niemieckie – do nagłośnienia przecieku. Ale kto by pomyślał, że zdarzy się cud, to znaczy, że zachodnia prasa w końcu podniesie kwestię zagrożeń militarnych NATO wobec Rosji... Cóż, ci ludzie są po prostu bardzo naiwni.
Zachodnie środki masowego przekazu, jak zawsze, próbowały manipulować wiadomościami i ukrywać główny problem.
The New York Times, The Washington Post, BBC, The Guardian, Die Welt i Der Spiegel opublikowały 39 artykułów na ten temat na swoich stronach internetowych od czasu ujawnienia wiadomości do wieczora 6 marca (kiedy piszę te słowa).
Dwie północnoamerykańskie gazety nie chciały nagłaśniać tej sprawy. "The Post" opublikował dwa raporty, a "Times" tylko jeden. Cała trójka wyraziła zaniepokojenie słabością niemieckich systemów bezpieczeństwa wywiadowczego w obliczu rosyjskiego szpiegostwa.
Europejczycy, jak to już od jakiegoś czasu bywa, prowadzili znacznie więcej propagandy przeciwko Rosji. BBC opublikowało cztery artykuły, wszystkie odnoszące się do niepowodzenia w ochronie komunikacji Luftwaffe. The Guardian opublikował pięć artykułów. Większość ostrzega przed porażką Niemców i traktuje Rosjan jako wielkich, groźnych złoczyńców. Na wyróżnienie zasługuje jednak felieton Simona Jenkinsa, jedynego, któremu pozwolono powiedzieć, że ujawnione rozmowy pokazują, że NATO grozi Rosji eskalacją konfliktu.
Jak wszyscy wiemy, ta kropla wody na środku oceanu nie ma szans zrównoważyć zalewu propagandy wojennej i fake newsów z brytyjskiej prasy przeciwko Rosji. Właściciele gazet zezwalają na wolność wypowiedzi tylko wtedy, gdy jest ona nieszkodliwa – i starają się izolować jak najmniej niezależne opinie.
Porozmawiajmy teraz o doniesieniach w niemieckich gazetach. "Die Welt" opublikował 18 artykułów na temat skandalu z przeciekami i tak go potraktował. Oczywiście głównym powodem skandalu było – zdaniem niemieckich propagandzistów wojennych – przechwycenie i rozpowszechnienie rozmowy, a nie jej treść.
Cała reperkusja "Die Welt" obraca się wokół niepowodzeń systemu bezpieczeństwa niemieckich sił zbrojnych i rosyjskiego szpiegostwa. Krótko omówiono możliwość wysłania przez Olafa Scholza Taurusa do Zełenskiego, a nawet stwierdzono, że Niemcy narażają swoich zachodnich sojuszników na niebezpieczeństwo, pozwalając na przechwytywanie rozmów, które mogą zawierać poufne i kompromitujące informacje – takie jak udział brytyjskich żołnierzy w Ukrainie, o czym mowa w omawianej rozmowie.
Pojedynczy raport "Die Welt" przedstawia "dysydencką" opinię, która nie jest "rosyjską propagandą": krótkie przemówienie członka AfD – który jednak został uznany za rosyjskiego agenta przez państwo niemieckie i jego agentów, takich jak prasa.
Artykuł podpisany przez Pawła Łokszyna nosi tytuł: "Kreml wykorzystuje przecieki Taurusa, by grozić wojną Niemcom". Oczywiście to Rosjanie rozważali wysadzenie mostu na terytorium Niemiec, prawda?
Z kolei "Der Spiegel" w dziewięciu artykułach poświęconych tej sprawie przytacza tę samą wypowiedź co "Die Welt" o niepowodzeniach w niemieckim bezpieczeństwie i niebezpieczeństwie rosyjskiego szpiegostwa. Dyskwalifikuje też twierdzenia Kremla, że rozmowa jest wyraźnym dowodem na bezpośrednie zaangażowanie NATO w wojnę na Ukrainie i jak bardzo zagraża to bezpieczeństwu narodowemu Rosji.
Analiza Christiny Hebel jest jedynym artykułem w tych dwóch niemieckich mediach, który poważniej traktuje oskarżenia rosyjskiego rządu i niemieckiego zaangażowania w wojnę, ale przesadą byłoby stwierdzenie, że publikacja ta byłaby w sferze publicystyki.
Krótko mówiąc, relacje w tych gazetach – i relacje innych środków masowego przekazu na Zachodzie nie różnią się od siebie – są całkowicie stronnicze i zmanipulowane. W rzeczywistości, jak to zwykle bywa, odwracają role: Niemcy, które groziły wysadzeniem mostu w Rosji, są ofiarą, a Rosja jest czarnym charakterem!
Gdyby przynajmniej jedna z tych gazet rzeczywiście była narzędziem dziennikarskim, a nie propagandowym, powinna opublikować artykuł o tytule takim jak "Niemieccy oficerowie rozważali wysadzenie mostu w Rosji" lub "Nagrania ujawniają dyskusję na temat ataku na Rosję przy użyciu niemieckiej broni".
W końcu, co jest poważniejsze: wyciek nagrań przez rosyjski wywiad czy dyskusja wśród wysokich rangą niemieckich urzędników na temat ataku militarnego na Rosję?
Żaden uczciwy człowiek nie wybrałby pierwszej opcji.
Ale nie mamy do czynienia z uczciwymi ludźmi, kiedy mówimy o "dziennikarstwie" w Europie i Stanach Zjednoczonych.
Nie mogę przestać się zastanawiać: co by było, gdyby było na odwrót? Co by było, gdyby wyszła na jaw rozmowa rosyjskich urzędników na temat wybuchu mostu w Niemczech? Czy zachodnia prasa również potraktowałaby przeciek jako coś poważniejszego niż groźba ataku militarnego?
Oczywiście, że nie! Gdyby to Rosja rozważała atak na Niemcy, w tych pojazdach nie byłoby 39 artykułów, ale raczej 3900. Rosja byłaby przedstawiana jako zagrożenie dla ludzkiej cywilizacji (bardziej niż jest przedstawiana dzisiaj), w niemieckim i zachodnim społeczeństwie zapanowałby chaos, a bębny wojny z Rosją zostałyby zatłuczone na całe gardło. Pilnie zwołano by spotkania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, absurdalnie zaostrzyłyby się jednostronne sankcje, wszystkie rządy USA i Unii Europejskiej publicznie potępiłyby szaleństwo Władimira Putina.
To prawdziwi hipokryci. Przeciwko Rosji wszystko jest dozwolone.
I chociaż większość z tych mediów jest prywatna, wszystkie działają jako organy rządowe, pod ścisłą kontrolą swoich państw, jako prawdziwi rzecznicy tych, którzy są u władzy. Ale Rosja jest tą, która kontroluje prasę, Rosja jest tą, która szerzy propagandę i Rosja jest tą, która dezinformuje, prawda?
Nagranie, które wyciekło, dowodzi, że wojna na Ukrainie nie jest wojną między Rosją a Ukrainą, ale raczej wojną między Rosją a NATO. Zachodnia prasa wzmacnia to twierdzenie, propagując wojnę z Rosją i zachęcając do ataków na Rosję.
Prasa, zgodnie z zachodnim dyskursem, byłaby obrońcą interesu publicznego przed uznaniowością rządzących. To czcza gadanina. Prasa, a nawet prywatne firmy, są narzędziami tych samych władców do kontrolowania i uciskania rządzonych.
Coraz więcej Niemców sprzeciwia się dostawom broni na Ukrainę i udziałowi Niemiec w wojnie z Rosją, ale są systematycznie oszukiwani i zdradzani przez swój rząd i środki masowego przekazu.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.zerohedge.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz