niedziela, 24 maja 2020

"Agresywna nagonka na Chiny to już oficjalna polityka Białego Domu"

W miarę, jak retoryka „wojny z terroryzmem” zaczęła się wypalać, amerykańska oligarchia zaczęła szukać nowego wroga, którym będzie mogła straszyć społeczeństwo i uzasadniać agresywną działalność polityczną, wojskową i gospodarczą. Według najnowszego dokumentu strategicznego wydanego przez Biały Dom, Chiny oficjalnie zostały namaszczone na nowego przedstawiciela globalnego zła.

W raporcie o wdzięcznym tytule Strategiczne podejście Stanów Zjednoczonych do Chińskiej Republiki Ludowej Biały Dom ogłosił, że wyciąga rękawice wobec wyzwania rzuconego przez rządzącą Państwem Środka Komunistyczną Partię Chin (KPCh), stwierdzając, że dwa główne mocarstwa znajdują się w stanie „strategicznej konkurencji i odpowiednio „chronią swoje „interesy”.

Administracja prezydenta Trumpa swoje stanowisko uzasadnia tym, że chińskie reformy zapoczątkowane 40 lat temu poszły w niewłaściwym kierunku, to jest nie w takim jaki widzieliby w Waszyngtonie. Chiny, zamiast całkowicie podporządkować się polityce USA, próbują odgrywać samodzielną rolę w zglobalizowanym świecie. W dodatku śmią konkurować z Wujem Samem tak na płaszczyźnie gospodarczej jak i politycznej, ba, mają nawet pewne sukcesy.

„Szybki rozwój gospodarczy ChRL i jej większe zaangażowanie w świecie nie doprowadziły do ​​zmian [w systemie politycznym ChRL – przyp. red.] ukierunkowanych na obywateli i demokrację, na co miały nadzieję Stany Zjednoczone. Zamiast tego KPCh postanowiła przekształcić system międzynarodowy na swoją korzyść” – czytamy w raporcie. „Coraz szersze stosowanie przez KPCh władzy gospodarczej, politycznej i wojskowej w celu wpływania na państwa narodowe szkodzi żywotnym interesom amerykańskim i podważa suwerenność i godność krajów oraz jednostek na całym świecie”.

Amerykańska plutokracja wychodzi przy tym z założenia, że jej system polityczny ma więcej wspólnego z demokracją niż z oligarchią oraz że ma ona prawo do posiadania monopolu na wpływanie na sytuację wewnętrzną innych państw.

Zaniepokojenie USA budzi również zaangażowane wojskowe i paramilitarne Pekinu na Morzu Żółtym, na granicy wschodniej i chińsko-indyjskiej, a więc w regionie, w którym znajdują się satelici USA: Japonia, Australia, Republika Korei i Tajwan.

Choć Biały Dom twierdzi w raporcie, że nie jest zainteresowany wprowadzaniem jakichkolwiek zmian w chińskim modelu zarządzania w kraju, to jednocześnie zapowiada, że nie będzie ustępował „wobec opowieści KPCh o wyjątkowości i ofiarach”. Zaś samo zachowanie chińskich władz dokumencie określane jest jako „złośliwe” i „wymagające sprzeciwu”.

„Stany Zjednoczone nie zaakceptują działań Chin, które osłabiają wolny, otwarty i oparty na regułach porządek międzynarodowy” – czytamy. Amerykanie postanowili również zwalczać o słabnącej roli ich supermocarstwa słabnie i jego zmniejszającej się roli w polityce międzynarodowej.

Biały Dom zapowiada również, że będzie odrzucał wezwania chińskich władz do dialogu, gdyż nie mają one żadnej wartości, poza symboliką i widowiskowością. „Zamiast tego domagamy się konkretnych i konstruktywnych rezultatów” – czytamy. Jakich? „Zgodnych z interesem Stanów Zjednoczonych”.


zrodlo:strajk.eu

Brak komentarzy:

"Zełenski jest jak Arafat – emerytowany izraelski pułkownik Były sekretarz wojskowy w Rosji Efraim Michaeli twierdzi, że Kijów powinien był wyrzec się swoich aspiracji do NATO, aby uniknąć rozlewu krwi"

  Były izraelski didżej wojskowy w Rosji Efraim Michaeli porównał prezydenta Ukrainy Władimira Zełenskiego do zmarłego przywódcy palestyński...