Niejeden raz na przestrzeni znanej nam historii różne cywilizacje i kultury upadały lub znikały, albo zostawały zniszczone przez nie wiadomo co. Imperium akadyjskie w Mezopotamii, Stare Królestwo w Egipcie, palestyńska cywilizacja z wczesnej epoki brązu, Anatolia i Grecja, a także indyjska cywilizacja doliny Indusu, afgańska cywilizacja Helmand oraz Hongshan z Chin – wszystkie popadły w ruinę mniej więcej w tym samym czasie. Niewiele później w skali archeologicznej (choć chronologia to jeden wielki bałagan) destrukcja dosięgła grecki lud myceński, Hitti z Anatolli, egipskie Nowe Państwo, Palestynę z późnej epoki brązu i dynastię Shang w Chinach.
Badacze z dziedziny archeologii i historii są skonsternowani brakiem jakichkolwiek bezpośrednich archeologicznych czy pisanych wyjaśnień przyczyn (w przeciwieństwie do skutków), choć istnieje ogromna ilość mitów i wierzeń ludowych, które mogłyby dostarczyć odpowiedzi, gdyby zostały dokładnie przeanalizowane. Odkąd “eksperci” w tych dziedzinach zaliczyli mity do zabobonów, wierząc równocześnie, że uhistoryzowane mity włączone do Biblii są zapisami historycznymi, nie posuwają się raczej do przodu z rozwiązaniem tego problemu, a upadek cywilizacji przeważnie przypisują inwazjom i działaniom wojennym na niewyobrażalną skalę.
Pałac na Knossos – imperium minojskie zniknęło w tajemniczych okolicznościach.
Kilkadziesiąt lat temu pewni zaintrygowani tym problemem naukowcy przyrodnicy skoncentrowali się na wymienionych powyżej upadkach cywilizacji w epoce brązu. Doszli oni do wniosku, że dowody wskazują raczej na przyczyny naturalne, a nie na działalność ludzką (najazdy, wojny). Zaczęli mówić o zmianach klimatu, aktywności wulkanicznej i trzęsieniach ziemi. Obecnie tego typu wytłumaczenia są faktycznie włączone w niektóre standardowe modele historyczne okresu epoki brązu, choć wiele problemów wciąż pozostaje nierozwiązanych – żadne z wyjaśnień nie tłumaczy całości istniejących dowodów.
Immanuel Velikovsky zdenerwował wszystkich sugerując, że Eksodus – ale tylko Eksodus – był spowodowany bombardowaniem przez kamienie, pył, węgiel itd., będącym skutkiem szalejącej w Układzie Słonecznym Wenus. Zgromadził on zdumiewającą ilość mitów i legend z całego świata, które silnie sugerowały zajście jakiegoś globalnego kataklizmu, ale już gdzie, kiedy i jak do tego doszło, było raczej niepewne.
Przed Velikowskym byli też inni, którzy pisali i mówili o tych sprawach, a wśród nich Ignatious Donnelly, szczególnie zasługujący na wzmiankę za przypisanie mitów do Wielkiego Potopu Noego, który według niego był w rzeczywistości zniszczeniem Atlantydy, jaką opisywał Platon. To, czy istniała zaawansowana cywilizacja znana jako Atlantyda, nie jest tu przedmiotem naszego zainteresowania, ale czy doszło do powodzi i kiedy to się mogło zdarzyć – jest.
Pod koniec lat 70. XX w. brytyjscy astronomowie Victor Clube i Bill Napier z Uniwersytetu Oksfordzkiego zaczęli badać uderzenia komet jako ostateczną przyczynę. W 1980 roku fizyk, laureat Nagrody Nobla, Luis Alvarez wraz z kolegami opublikował na łamach periodyku Science artykuł, w którym postulował, że powodem wyginięcia dinozaurów było uderzenie meteorytu. Artykuł Alvareza spotkał się z ogromnym oddźwiękiem, aczkolwiek różnym po obu stronach Atlantyku.
W USA mamy do czynienia ze szkołą ”myślenia życzeniowego”, która zakłada, że istotne są tylko uderzenia asteroid, a zważywszy na ich rzadkość, nie ma się czym przejmować. Natomiast w Wielkiej Brytanii dalsze badania astronomów Cluba i Napiera, prof. Marka Baileya z obserwatorium Armagh, Duncana Steela z australijskiego Spaceguard oraz najlepiej znanego brytyjskiego astronoma, Sir Freda Hoyle’a, wsparły teorię uderzeń kometarnych, potocznie nazywaną ”brytyjską szkołą spójnego katastrofizmu” (“British School of Coherent Catastrophism”).
Według Cluba i Napiera, i innych, dokładnie tak jak w 1994 roku kometa Shoemaker-Levy uderzyła w Jowisza z siłą milionów megaton, tak 13 tys. lat temu Ziemia została zbombardowana przez fragmenty gigantycznej komety, która rozpadła się na kawałki na oczach przerażonej ludzkości. Wielokrotne uderzenia w obracającą się planetę wywołały potężne fale przypływowe, szalejące pożary, wybuchy podobne eksplozjom nuklearnym, masowe wymarcie wielu prehistorycznych gatunków – takich jak mamuty i tygrysy szablozębne – oraz większości ludzkości, ściągając na świat kilkumiesięczne ciemności.
(Zobacz: The Cosmic Serpent [Kosmiczny Wąż] i The Cosmic Winter [Kosmiczna Zima] autorstwa Cluba i Napiera. Zobacz także: The Origin of the Universe and the Origin of Religion [Pochodzenie wszechświata i pochodzenie religii], Anshen Transdisciplinary Lectureships in Art, Science, and the Philosophy of Culture, autorstwa Freda Hoyle’a.)
Kilku amerykańskich naukowców przyłączyło się do grupy Spójnego Katastrofizmu. Fizyk Richard Firestone oraz geolodzy Allen West i Simon Warwick-Smith piszą w książce The Cycle of Cosmic Catastrophes („Cykl katastrof kosmicznych”) (Bear & Co., 2006):
W 1990 roku astrofizyk Victor Clube i astronom Bill Napier wydali książkę pt. „The Cosmic Winter” (Kosmiczna zima), w której przedstawili analizy orbitalne kilkunastu deszczów meteorów, spadających co roku na Ziemię. Wykorzystując zaawansowane programy komputerowe, uważnie prześledzili tysiące lat wstecz, tropiąc orbity komet, asteroid i deszczów meteorów, aż odkryli coś naprawdę zadziwiającego. Wiele rojów meteorów, jak na przykład Taurydy, Perseidy, Piscydy i Orionidy, jest ze sobą powiązanych. Co więcej, niektóre wielkie ciała niebieskie także są ze sobą powiązane: komety Encke i Rudnicki, asteroidy Oljado, Hephaistos, i około setki innych. Każde z tych ponad stu ciał niebieskich ma co najmniej 800 m średnicy, a niektóre mają kilka kilometrów. Co mają ze sobą wspólnego? Według tych naukowców, każde z nich jest potomkiem tej samej masywnej komety, która po raz pierwszy wtargnęła do naszego układu słonecznego niecałe 20 tysiecy lat temu! Clube i Napier wyliczyli, że uwzględniając wszystkie kawałki gruzu, jakie znaleźli porozrzucane po naszym układzie słonecznym, oryginalna kometa musiała być olbrzymia.
Clube i Napier policzyli także, że z powodu subtelnych zmian w orbitach Ziemi i zachowanych odłamków kosmicznych, co ok. 2-4 tys. lat nasza planeta przechodzi przez najgęstszą część tych gigantycznych kometarnych chmur. Dostrzeżemy ten wzorzec, gdy spojrzymy na klimat i dane zapisane w rdzeniach lodowych. Na przykład iryd, hel-3, azot, amoniak i inne kluczowe mierniki wydają się razem wzrastać i opadać, tworząc zauważalne maksima około 18000, 16000, 13000, 9000, 5000 i 2000 lat temu. W tym schemacie wystepowania maksimów co 2–4 tysiące lat być może widzimy ”wizytówki” powracającej mega-komety.
Na szczęście, najsilniejsze bombardowania zdarzyły się podczas najstarszych maksimów, a z czasem, kiedy resztki komety rozpadły się na mniejsze fragmenty, robiło się coraz spokojniej. Jednakże niebezpieczeństwo nadal istnieje. Niektóre z pozostałych kilkukilometrowych fragmentów są wystarczająco duże, żeby wyrządzić poważne szkody miastom, klimatowi i globalnej gospodarce. Clube i Napier (1984) przewidzieli, że począwszy od 2000 roku przez następnych 400 lat Ziemia wejdzie w następny niebezpieczny okres, kiedy zmiana orbity wprowadzi nas na potencjalny kurs kolizyjny z najgęstszymi częściami chmur, zawierającymi bardzo duże odłamki. Dwadzieścia lat po tej prognozie przemieściliśmy się w ten niebezpieczny obszar. To, że część z tych ogromnych obiektów jest w tym momencie na kursie kolizyjnym z Ziemią, jest dość powszechnie uznane za fakt, nie ma jedynie pewności co do tego, czy nas ominą, co jest najbardziej prawdopodobne, czy też uderzą w którąś część naszej planety.
Widzimy więc, że ten nowy typ “katastrofy naturalnej” zaczyna być postrzegany przez wielu badaczy jako najprawdopodobniejsze wyjaśnienie jednoczesnego upadku wielu kultur na przestrzeni dziejów. Postęp w tej dziedzinie zawdzięczamy głównie astronomom, geologom, dendrochronologom itd., jednak jej idee pozostają niemal zupełnie nieznane wśród archeologów i historyków, co znacząco hamuje ich próby wyjaśnienia tego, co odczytują z zapisów historycznych.
Nowa teoria zakłada, że Ziemia raz za razem natrafia na roje kometarnego gruzu. Większość z nich znamy jako deszcze meteorów – nic nie znaczące drobne cząstki kosmicznego materiału. Jednak od czasu do czasu w roju trafiają się odłamki o średnicach od stu do kilkuset metrów. Gdy uderzają w Ziemię lub eksplodują w atmosferze, możemy spodziewać się katastroficznych skutków dla naszego systemu ekologicznego.
Wielomegatonowe eksplozje bolidów mogą zniszczyć naturalne i kulturowe obiekty na powierzchni ziemi, wywołując fale pływowe powodujące powodzie (jeśli odłamek wyląduje w oceanie), pożary i zniszczenia sejsmiczne, nie pozostawiając przy tym kraterów, a tylko wypaloną i spustoszoną ziemię. W razie znaczącego bombardowania całe niewielkie państwo może zostać starte z powierzchni ziemi, całkowicie wyparować.
Poprzewracane i spalone drzewa na przestrzeni setek kilometrów kwadratowych – wynik wybuchu meteoroidu Turguska.
Ostatni przykład, znany jako katastrofa tunguska, miał miejsce w 1908 roku na Syberii, kiedy to około 5 km nad ziemią eksplodował bolid, a jego ognisty podmuch całkowicie zdewastował obszar o powierzchni prawie 2000 km². Choć to ciało niebieskie nie uderzyło w ziemię, a jego średnica nie przekraczała 60 m, to wybuch miał siłę od 20 do 40 megaton – tyle, co energia wybuchu 2000 bomb atomowych, wielkości tej zrzuconej na Hiroszimę. Innymi słowy, jeśli kiedyś istniały zaawansowane antyczne cywilizacje i jeśli zostały zniszczone przez wielokrotne bombardowania podobne do katastrofy tunguskiej, to nie ma się co dziwić, że nie pozostało po nich prawie żadnego śladu, a to co pozostało, przeważnie przypisuje się “anomaliom”.
Przez lata astronomia głównego nurtu mocno krytykowała zarówno Cluba i Napiera, jak i ich hipotezę kometarną. To nastawienie zmieniło się dość gwałtownie, gdy w 1994 roku kometa Shoemaker-Levy 9 uderzyła w Jowisza. Przez kilka dni obserwatoria astronomiczne z całego świata oglądały rozpad komety na 20 części i sukcesywne bombardowanie różnych obszarów Jowisza. Podobne zdarzenie na naszej planecie byłoby dewastujące, delikatnie mówiąc. Rosnąca ilość komet i bolidów oraz fakt, że w tym roku Jowisz został ponownie zbombardowany, sugerują, że Victor Clube i Bill Napier mają rację – żyjemy w bardzo niebezpiecznym okresie.
Z książki Rain of Iron and Ice (Deszcz żelaza i lodu) Johna Lewisa, profesora nauk planetarnych w Laboratorium Księżycowym i Planetarnym, współdyrektora Centrum Badań Inżynierii Kosmicznej Uniwersytetu w Arizonie i NASA oraz członka arizońskiej Stanowej Komisji Kosmicznej, dowiadujemy się, że w Ziemię regularnie uderzają obiekty kosmiczne i wiele z nich eksploduje w atmosferze, tak jak zdarzyło się w rejonie Tunguzkiej, nie pozostawiając po sobie krateru ani innych trwałych i widocznych śladów upadku..
Te uderzenia lub eksplozje w atmosferze mogą prowadzić do trzęsień ziemi lub fal tsunami, podczas gdy ludzie pozostają nieświadomi ich przyczyny. W końcu Ziemia to w 75% wody, a każdy świadek takiego zdarzenia zostałby prawdopodobnie usmażony i nie mógłby się z nami podzielić swoją wiedzą, więc tak naprawdę nie jesteśmy w stanie powiedzieć, czy wszystkie trzęsienia ziemi na naszej planecie są pochodzenia tektonicznego.
Krótko mówiąc, praca Lewisa przedstawia nam koncepcję, zgodnie z którą część znanych historycznych trzęsień ziemi równie dobrze mogła być pochodzenia impaktowego. Badacze przypisali zdarzeniom, które da się odnaleźć w danych naukowych, następujące daty: 12.800, 8200, 5200 i 4200 BP (“lat temu”). Daty te mogą być skorygowane, kiedy powstaną precyzyjniejsze metody datowania.
Najbardziej interesuje nas zdarzenie z roku 12800 BP, dlatego że najwyraźniej to właśnie ono niemal całkowicie unicestwiło życie na Ziemi, a przynajmniej całą megafaunę na wszystkich kontynentach. Platon pisał o katastrofie, która w ciągu jednej doby zniszczyła Atlantydę około 11600 lat temu – to piekielnie blisko. Jest to temat, który w wyczerpujący sposób został opisany w książce Firestonea, Westa i Warwick-Smitha pt. The Cycle of Cosmic Catastrophes (Cykl katastrof kosmicznych). Obok własnych badań naukowych nad dowodami, autorzy włączyli do książki sporą ilość mitów rdzennych mieszkańców Ameryki, opisujących to zdarzenie.
Jak już wspomniałam, Clube i Napier zidentyfikowali przodka kompleksu Taurydów jako gigantyczną kometę, która została wrzucona na króciutką orbitę (około 3,3 lat) jakieś 20-30 tysięcy lat temu. W skład kompleksu Taurydów wchodzą rój Taurydów, kometa Encke, “asteroidy” takie jak 2101 Adonis i 2201 Oljato oraz ogromne ilości kosmicznego pyłu. Asteroidy w kompleksie Taurydów wydają się mieć związane z sobą deszcze meteorytów, co oznacza, że wiele asteroid może być wymarłymi kometami. Innymi słowy, komety mogą się składać z czegoś więcej niż tylko z pyłu i lodu – mogą zawierać znaczący skalny rdzeń, a także dużą ilość trujących gazów i chemikaliów.
zrodlo:https://globalna.info/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz