NOWY JORK (AP) - Kiedy Joe Biden po raz pierwszy przemawia do kraju jako prezydent, jego inauguracyjne przemówienie najprawdopodobniej odbije się echem wezwań do jedności, do których odwoływali się poprzednicy od pierwszego zaprzysiężenia George'a Washingtona.
Od tego czasu jedność była tematem i niepokojem wielu przyszłych prezydentów, którzy stanęli w obliczu kryzysów gospodarczych i społecznych oraz momentów, kiedy przyszłość Stanów Zjednoczonych była wątpliwa. Historycy wymieniają pierwsze przemówienia inauguracyjne Thomasa Jeffersona i Abrahama Lincolna jako możliwe analogie dla Bidena, który powiedział, że jego celem jest „przywrócenie duszy” kraju.
Biden, który obejmuje urząd zaledwie dwa tygodnie po zbrojnym oblężeniu Kapitolu Stanów Zjednoczonych przez zwolenników prezydenta Donalda Trumpa, będzie przewodniczył narodowi, w którym miliony ludzi wierzą w bezpodstawne twierdzenia Trumpa, że wybory zostały skradzione. Niewielu prezydentów stanęło przed takimi pytaniami o swoją legitymację.
„Jedność zawsze była aspiracją” - mówi historyk prezydencki Douglas Brinkley. „Wydaje się, że ilekroć mamy zaostrzenia polityki zagranicznej, używamy słowa wolność. Ale kiedy mamy zamieszanie domowe, używamy słowa jedność ”.
Stany Zjednoczone powstały w wyniku kompromisu między frakcjami, które głęboko nie zgadzały się co do niewolnictwa, wpływów regionalnych i względnych uprawnień rządu stanowego i federalnego. Kiedy Waszyngton objął urząd w 1789 r., Przytoczył błogosławieństwa opatrzności, zauważając, że „spokojne obrady i dobrowolna zgoda tak wielu odrębnych społeczności, z których wynikło to wydarzenie, nie mogą być porównywane ze środkami, za pomocą których utworzono większość rządów”.
Jefferson był trzecim prezydentem Stanów Zjednoczonych i pierwszym, którego powstanie zostało uznane przez przeciwników za rodzaj sytuacji nadzwyczajnej. Wybory w 1800 roku wygrane przez Jeffersona zapoczątkowały rywalizujące ze sobą partie polityczne - Jefferson był liderem Partii Demokratyczno-Republikańskiej, tracąc urzędującego Johna Adamsa jako federalistę - a krytycy uznali nowego prezydenta za niebezpiecznego ateistę. „JEFFERSON - I NIE MA BOGA !!!” tak jedna z gazet federalistów opisała kandydaturę Jeffersona. Adams nie był obecny na inauguracji, co jest rzadkością, mimo że Trump obiecał zrobić to samo.
„A zatem zjednoczmy się, współobywatele, jednym sercem i jednym umysłem” - nalegał Jefferson w swoim przemówieniu. „Wszyscy jesteśmy republikanami: wszyscy jesteśmy federalistami. Jeśli jest wśród nas ktoś, kto chciałby rozwiązać ten związek lub zmienić jego republikański kształt, niech pozostanie niezakłócony jako pomnik bezpieczeństwa, z jakim można tolerować błąd opinii, gdzie rozsądek może go zwalczyć ”.
Prezes Sądu Najwyższego John Marshall, federalista, który złożył przysięgę na urząd Jeffersonowi, napisał później, że przemówienie było „ogólnie dobrze osądzone i ugodowe”.
Prośby Lincolna były bardziej tragiczne i tragicznie niezaspokojone, pomimo tego, co historyk Ted Widmer nazywa swoim „geniuszem łączenia pilności z literackim wdziękiem”. Siedem z 11 przyszłych konfederatów odłączyło się od Stanów Zjednoczonych, zanim w marcu 1861 roku wypowiedział się o obawach, że położy kres niewolnictwu. Wojna secesyjna miała się rozpocząć miesiąc później. „Nie jesteśmy wrogami, ale przyjaciółmi” - upierał się Lincoln, przypominając Amerykanom o ich „mistycznych akordach pamięci”, jednocześnie ostrzegając, że opór wobec woli wyborców zniszczy demokrację.
„Większość trzymana w powściągliwości przez konstytucyjne kontrole i ograniczenia i zawsze łatwo zmieniająca się wraz z celowymi zmianami w powszechnych opiniach i uczuciach, jest jedynym prawdziwym suwerenem wolnego ludu. Kto je odrzuca, z konieczności leci w kierunku anarchii lub despotyzmu ”- powiedział.
Historyk David Greenberg, którego książki obejmują „Nixon's Shadow” i „Republic of Spin”, cytuje inauguracyjne przemówienie Richarda Nixona w 1969 r. Jako kolejne przemówienie wygłoszone w czasach społecznych zawirowań. Stany Zjednoczone były gwałtownie podzielone w sprawie wojny w Wietnamie i praw obywatelskich, a sam Nixon od dawna był postrzegany jako polityk pozbawiony zasad, wykorzystujący lęki i urazy - apelujący do czegoś, co nazwałby „milczącą większością”. Jego przemówienie było czasami otwarcie i niezręcznie wzorowane na inauguracji Johna F.Kennedy'ego w 1961 r., Który pokonał Nixona w 1960 r.
„Jesteśmy złapani na wojnie, pragnąc pokoju. Jesteśmy rozdarci przez podziały, pragniemy jedności ”- stwierdził Nixon. „Nie możemy uczyć się od siebie nawzajem, dopóki nie przestaniemy na siebie krzyczeć - dopóki nie będziemy mówić na tyle cicho, aby nasze słowa były słyszalne, jak również nasze głosy”.
Niektórzy prezydenci prosili o jedność, inni to zapewniali.
Franklin Roosevelt, wybrany przez osunięcie się ziemi w 1932 r. Podczas Wielkiego Kryzysu, powiedział w swoim pierwszym przemówieniu inauguracyjnym: „Jeśli poprawnie odczytałem temperament naszych ludzi, teraz zdajemy sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie zdawaliśmy sobie sprawy z naszej wzajemnej zależności”. Cztery lata później, wygrywając jeszcze większym osunięciem, oświadczył, że kraj „uznał” potrzebę wykraczającą poza pomoc finansową, „głębszą” potrzebę „znalezienia przez rząd instrumentu naszego wspólnego celu”.
Jedność może okazać się bardziej wyimaginowana niż rzeczywista. Kiedy James Buchanan przemawiał w 1857 roku, trzy lata przed wojną secesyjną, twierdził, że „wszyscy zgadzają się, że zgodnie z Konstytucją niewolnictwo w stanach jest poza zasięgiem jakiejkolwiek ludzkiej władzy, z wyjątkiem tych samych stanów, w których ona istnieje”. Rutherford B. Hayes, którego prezydentura naznaczona była redukcją wojsk federalnych z Południa po wojnie secesyjnej i ciągłym oporem Białych z Południa na rzecz równych praw dla Murzynów, oświadczył podczas swojej inauguracji w 1877 r., Że prawdziwy pokój można osiągnąć dzięki „zjednoczonym i harmonijne wysiłki obu ras ”i uczciwa praca samorządu lokalnego.
„Prezydent często twierdzi, że kraj jest„ zjednoczony ”w wierze, kiedy jest to bardziej pobożne życzenie niż rzeczywistość” - mówi Widmer. „Nie jestem pewien, ilu Amerykanów chciało zrobić coś dla swojego kraju po tym, jak JFK ich o to poprosił - chociaż pojawiły się imponujące nowe rodzaje ochotników, takie jak Korpus Pokoju. I myślę, że wielu Amerykanów nadal doceniało pomoc ze strony rządu, nawet po tym, jak Ronald Reagan stwierdził, że „rząd jest problemem”. To jest problem z dźwiękami: często upraszczają. ”
zrodlo:apnews
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz