Dmitry Trenin jest profesorem naukowym w Wyższej Szkole Ekonomicznej i głównym pracownikiem naukowym w Instytucie Gospodarki Światowej i Stosunków Międzynarodowych. Jest także członkiem Rosyjskiej Rady do Spraw Międzynarodowych.
Nigdy wcześniej grupa BRICS nie cieszyła się tak dużym zainteresowaniem na całym świecie, jak w okresie poprzedzającym 15. szczyt przywódców, który odbył się w tym tygodniu w Johannesburgu. To samo w sobie pokazuje wzrost znaczenia bloku od czasu jego pierwszego spotkania – na szczeblu ministrów gospodarki – na marginesie Forum Ekonomicznego w Petersburgu w 2006 roku i pierwszego właściwego szczytu w Jekaterynburgu w 2009 roku. Według doniesień o przyjęcie do pięcioosobowej organizacji ubiega się około 20 krajów, a lista krajów, które będą reprezentowane na spotkaniu w Republice Południowej Afryki, jest trzy razy dłuższa.
Jest to znak czasu i wskazuje na dwie rzeczy: tęsknotę wielu krajów niezachodnich, aby stać się bardziej konsekwentnymi w zarządzaniu światem, oraz rosnący sprzeciw wobec egoistycznej dominacji Zachodu w globalnej polityce, ekonomii, finansach, i media. Nie oznacza to jednak, że BRICS (akronim utworzony od słów Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i Republika Południowej Afryki) będzie miała łatwą szansę na przekształcenie porządku światowego.
Przed szczytem w Johannesburgu wyłoniły się dwie kwestie jako główne wyzwania dla dalszej ewolucji grupy. Jednym z nich jest poszerzanie członkostwa.
Wiele krajów z całego świata ustawiło się w kolejce do drzwi BRICS, gotowe do wejścia. Należą do nich Algieria, Argentyna, Bangladesz, Białoruś, Demokratyczna Republika Konga, Kuba, Egipt, Etiopia, Indonezja, Iran, Kazachstan , Meksyku, Nigerii, Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Dążenie do rozszerzenia z wielkim hukiem byłoby głośnym stwierdzeniem, że budowana jest alternatywa dla systemu sojuszy i partnerstw kierowanego przez USA.
Pytanie jednak brzmi, czy taka ekspansja natychmiast wzmocniłaby znacznie bardziej zróżnicowany BRICS, czy nie?
W samym BRICS poglądy na temat rozszerzenia są różne. Istnieje jednak model, który może okazać się przydatny. Inna grupa spoza Zachodu, składająca się z niektórych z tych samych państw uczestniczących, poradziła sobie z kwestią rozszerzenia bez osłabiania skuteczności.
Była to Szanghajska Organizacja Współpracy, która rozpoczęła działalność z Rosją, Chinami i trzema państwami Azji Środkowej.
Z biegiem czasu SCO znalazła wzór na kategorie krajów uczestniczących i kryteria-procesy przyjmowania nowych pełnoprawnych członków.
Organizacji udało się rozszerzyć swoje pełne członkostwo na Indie i Pakistan, Uzbekistan i Iran, a szereg innych osób czekało na przyjęcie. Jeżeli BRICS przyjmie podejście SCO, mogłoby to być rozwiązaniem. Drugim wyzwaniem dla bloku jest zaproponowanie nowych instrumentów finansowych mających zmniejszyć zależność gospodarek krajów niezachodnich od dolara.
Uzbrojenie swojej waluty przez Waszyngton w wojnie hybrydowej przeciwko Rosji i jednoczesne manipulacje handlem i technologią przeciwko Chinom sprawiły, że kwestia ta stała się pilna. Zachodnie ograniczenia utrudniają działalność Nowego Banku Rozwoju BRICS.
Wzywano tę grupę do stworzenia wspólnej waluty w celu przełamania monopolu dolara w światowych finansach.
Jest jednak oczywiste, że utworzenie waluty rezerwowej dla pięciu bardzo różnych gospodarek, z których Chiny odpowiadają za dwie trzecie łącznego nominalnego PKB grupy, będzie sprzeczne z zazdrośnie strzeżoną zasadą suwerenności narodowej.
Pierwotny cel, jakim było osiągnięcie niezależności finansowej, nie zostanie osiągnięty.
Bardziej praktycznym sposobem byłoby udoskonalenie obecnie rosnącej praktyki stosowania walut krajowych w handlu pomiędzy krajami BRICS.
Juan i rubel stanowią ponad połowę chińsko-rosyjskiego obrotu handlowego; Rosja przyjmuje rupię za ropę, którą wysyła do Indii; Brazylia handluje juanami z Chinami; i tak dalej.
Chociaż transakcje te mają tę zaletę, że są wolne od ingerencji państw trzecich, mogą wiązać się z kosztami i rzeczywiście je powodują ze względu na problemy z wymienialnością niektórych walut, ich ograniczone wykorzystanie poza krajem emitującym oraz niestabilność kursu wymiany. To są kwestie, którymi należy się zająć.
Choć do waluty BRICS jeszcze daleko, rozsądniej byłoby pracować nad usprawnieniem systemu międzynarodowych płatności i rozliczeń w ramach grupy. BRICS jest często porównywany do G7. Jednak chociaż w pewnym sensie można uzasadnić to porównanie, obie grupy zasadniczo różnią się pod względem ambicji, struktury i ewolucji.
G7 jest politycznie, gospodarczo i ideologicznie jednorodna, podczas gdy BRICS charakteryzuje się różnorodnością pod każdym względem; G7 jest zasadniczo kierowana przez Stany Zjednoczone wraz z pozostałymi byłymi mocarstwami, które bez wątpienia akceptują to przywództwo, podczas gdy w BRICS znaczenie gospodarcze Chin nie przekłada się na hegemonię Pekinu.
G7 jest globalistyczna w tym sensie, że stara się rzutować swoje modele i moralność na resztę świata, a kraje BRICS są całkowicie skupione na swojej suwerenności narodowej.
Jednocześnie G7 ma wyraźnie ekskluzywny charakter, w którym Zachód wyraźnie przewyższa resztę, podczas gdy BRICS jest odwrotnie: obejmuje różnorodność różnych cywilizacji i kultur. Rolą G7 jest zachowanie starego porządku, w którym dominuje Zachód; Ambicją członków BRICS jest budowanie elementów nowego, bardziej zróżnicowanego i lepiej zrównoważonego porządku świata – przede wszystkim między sobą, a następnie dalsze wpływanie na ewolucję systemu światowego.
BRICS nie jest próbą stworzenia sojuszu o sumie zerowej. Jest to rdzeń tego, co można nazwać większością światową, która ma na celu raczej rozwój niż dominację.
Droga ta będzie trudna i nie będzie pozbawiona sprzeciwu, ale wraz z dołączeniem większej liczby elementów układanki w końcu wyłonią się podstawy bardziej otwartego i inkluzywnego porządku świata.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/news/581556-brics-face-historic-decision/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz