Robert Inlakesh jest analitykiem politycznym, dziennikarzem i twórcą filmów dokumentalnych, obecnie mieszkającym w Londynie w Wielkiej Brytanii. Relacjonował i mieszkał na terytoriach palestyńskich, a obecnie współpracuje z Quds News. Reżyser filmu „Steal of the Century: Katastrofa Palestyno-Izraelska Trumpa”
Radość była jednak krótkotrwała, ponieważ izraelski rząd ponownie odmówił przyjęcia porozumienia i zamiast tego zapowiedział rozpoczęcie operacji lądowej w najbardziej wysuniętym na południe mieście Gazy, pomimo sprzeciwu rządu USA. Izraelski premier Benjamin Netanjahu stwierdził nawet, że „następny dzień jest dniem po Hamasie. Całego Hamasu”, co oznacza, że nie zaakceptuje żadnego porozumienia o zawieszeniu broni. Pomimo zajęcia przez izraelskie wojsko przejścia granicznego Rafah między Gazą a Egiptem, poza zabiciem dziesiątek cywilów po zbombardowaniu 100 celów w Rafah, Izrael ogłosił, że wysłano delegację do Kairu, aby „wyczerpać” wszystkie możliwości osiągnięcia zawieszenia broni.
Jak się później okazało, propozycja zawieszenia broni przyjęta przez Hamas była niemal identyczna z tą sporządzoną przez CIA i wywiad izraelski i wychwalaną przez sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena jako „mocna propozycja”. W międzyczasie w miastach takich jak Hajfa i Tel Awiw izraelscy protestujący – pod przewodnictwem rodzin jeńców przetrzymywanych w Gazie – wyszli na ulice, żądając od rządu przyjęcia warunków zawieszenia broni, które obejmują uwolnienie wszystkich izraelskich więźniów.
Starcia z policją i etykietowanie rządu Netanjahu jako kłamców demonstranci zagrozili spaleniem kraju, jeśli ich więźniowie nie zostaną uwolnieni. Już następnego dnia USA zareagowały, zarzucając reporterom gaz, mówiąc im, że cały świat się myli i że Hamas nie przyjął żadnej propozycji zawieszenia broni.
Niedługo potem prezydent USA Joe Biden miał zasiąść do wywiadu dla CNN i oznajmić, że nie dostarczy Izraelowi broni ofensywnej do wykorzystania podczas „wielkiej inwazji” na Rafah.
Nie zgodził się jednak na zdefiniowanie, co oznacza poważna inwazja i gdzie przebiega czerwona linia.
To niejasne podejście pojawiło się po tym, jak izraelskie wojsko naruszyło warunki porozumienia z Camp David z 1979 r., które normalizowało stosunki między Egiptem a Izraelem, dokonując inwazji na tak zwany korytarz filadelfijski w południowej Gazie.
Armia izraelska nie tylko wysłała swoje Brygady Givati, które dla zabawy opublikowały filmy wideo, na których lekkomyślnie niszczą przejście graniczne, ale także odcięły kluczową drogę pomocy dla ludności cywilnej Gazy, która jest na skraju głodu.
Słabe i zagmatwane amerykańskie podejście Izraelski rząd grozi inwazją na Rafah od początku roku, a Benjamin Netanjahu od początku lutego wielokrotnie zapewniał, że Izrael „przegra wojnę”, jeśli nie będzie inwazji.
jest to posunięcie, które według Stanów Zjednoczonych nie tylko będzie oznaczać porażkę militarną, ale co ważniejsze, zagraża życiu ponad miliona cywilów, z których większość nie ma dokąd się udać. Na początku marca Biden udzielił mylącego wywiadu MSNBC, w którym wielokrotnie zaprzeczał sam sobie, odnosząc się do kwestii izraelskiej inwazji na Rafah. Twierdząc, że wjazd do Rafah to „czerwona linia”, powiedział następnie, że „nie ma czerwonej linii, [gdzie] odetnę całą broń… ale są czerwone linie, których jeśli on przekroczy”, zanim wydało mu się, że stracić tok myślenia. Nagłe zmiany w stanowisku decydentów w Waszyngtonie nie ograniczają się do wywiadu Bidena w MSNBC.
Na początku lutego Stany Zjednoczone oświadczyły, że sprzeciwią się inwazji na Rafah, nazywając ją „katastrofą”, na co izraelski premier odpowiedział, że przygotowuje swoje siły do inwazji – i nasilił ataki powietrzne na ten obszar.
Jednak w połowie lutego rząd USA przygotował dla Izraela pakiet pomocy wojskowej o wartości 14 miliardów dolarów i dodał, że może jedynie wesprzeć ograniczoną inwazję na Rafah. Następnie pojawiły się doniesienia, cytujące anonimowych urzędników amerykańskich, twierdzące, że Biden jest coraz bardziej sfrustrowany Netanjahu, a nawet przeklinał go.
Następnie nastąpił amerykański nacisk na „sześciotygodniowe zawieszenie broni” w marcu, co – jak publicznie oznajmił amerykański prezydent – ma nadzieję, że nastąpi przed muzułmańskim świętym miesiącem Ramadan.
Nawet teraz administracja Bidena wciąż mówi o rzekomym „sześciotygodniowym zawieszeniu broni”, mimo że sama zaproponowała Hamasowi szczegółowe porozumienie mające zakończyć wojnę lub przynajmniej obowiązywać przez kilka miesięcy. Stany Zjednoczone po cichu zatwierdziły transfery ponad 100 broni w celu wsparcia wysiłków wojennych przeciwko Strefie Gazy, wykorzystując luki prawne, aby uniknąć nowych przepisów Waszyngtonu dotyczących sprzedaży broni.
Następnie, na dwa tygodnie do końca Ramadanu, Stany Zjednoczone ostatecznie wstrzymały się od głosu w Radzie Bezpieczeństwa ONZ (RB ONZ), w której wezwano Izrael do wprowadzenia zawieszenia broni do końca świętego miesiąca muzułmanów.
W odpowiedzi Izrael natychmiast odwołał planowaną wcześniej wizytę amerykańskiej delegacji wysokiego szczebla w Tel Awiwie.
Jednak już następnego ranka, po przyjęciu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, Departament Stanu USA ogłosił, że uchwała nie ma charakteru wiążącego.
Oznaczało to nie tylko, że Waszyngton zaprzeczał realności rozumianego na arenie międzynarodowej konsensusu, że wszystkie głosy Rady Bezpieczeństwa ONZ są z natury wiążące, ale także że umożliwiłoby to Izraelowi naruszenie rezolucji.
Tak więc, chociaż Waszyngton technicznie podjął kroki, aby tymczasowo wywrzeć presję na swojego sojusznika, już następnego dnia nieformalnie zawetował uchwałę, sygnalizując izraelskiemu rządowi, że bez względu na wszystko zachowa amerykańskie wsparcie. Przyznając, że inwazja na Rafah nieuchronnie doprowadzi do masowych mordów palestyńskiej ludności cywilnej i zablokuje transfery pomocy humanitarnej w czasie zbliżającej się klęski głodu oraz że nie doprowadzi do upadku Hamasu ani powrotu izraelskich więźniów, rząd USA jest skutecznie kręcąc kciukami. Stany Zjednoczone miały prawie siedem miesięcy na sformułowanie spójnej polityki, jeśli chodzi o cele i czerwone linie w wojnie w Gazie-Izrael, a mimo to nie są w stanie określić, jakie są ich czerwone linie – ani jakiego zawieszenia broni w ogóle pragną – bez ciągłego zaprzeczania sobie.
Zachodnie media korporacyjne wskazują obecnie na odroczenie przez administrację Bidena pojedynczej dostawy broni do Izraela, jakby stanowiło to presję.
Jednak Stany Zjednoczone nie zrobiły nic, aby zmusić Izrael do zezwolenia na przepuszczenie pomocy przez przejście graniczne w Rafah, do czego natychmiast wezwały Izrael. W tym momencie rząd USA nie pomaga w osiągnięciu publicznie określonych przez Izrael celów wojennych, nie pomaga rodzinom izraelskich więźniów i nie udało mu się osiągnąć zawieszenia broni ani wystarczającego transferu pomocy humanitarnej do Gazy.
Zamiast tego wydaje się, że Joe Biden robi jedną rzecz – pomaga Benjaminowi Netanjahu przedłużyć konflikt, bez celu końcowego, bez strategii wyjścia, bez rozwiązania politycznego ani nawet najbardziej podstawowej koncepcji powojennej sytuacji na horyzoncie.
W każdym razie rząd USA udowodnił, że nie jest w stanie odegrać konstruktywnej roli na korzyść którejkolwiek ze stron. W rzeczywistości jest to szkodliwe dla sytuacji.
Gdyby w Waszyngtonie pozostali jacyś ludzie sumienia, namawialiby swoich kolegów, aby ustąpili i przekazali tę kwestię narodom posiadającym spójne platformy polityki zagranicznej i inteligentnych dyplomatów. Stwierdzenia, poglądy i opinie wyrażone w tej kolumnie są wyłącznie oświadczeniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko RT.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/news/597505-israel-rafah-invasion-us-diplomacy/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz