Ostatnia fala przemocy na okupowanym Zachodnim Brzegu sygnalizuje niepowodzenie kierowanych przez Stany Zjednoczone wysiłków na rzecz zaprowadzenia spokoju. Zarówno Autonomia Palestyńska (AP), jak i rząd Izraela stanęły w obliczu presji wewnętrznej, aby podjąć kroki eskalacyjne przeciwko stronie przeciwnej, co doprowadziło do izraelskiej operacji wojskowej przeciwko palestyńskim grupom zbrojnym w Jenin.
Począwszy od izraelskiego nalotu na miasto Dżenin, seria brutalnych wydarzeń ponownie wywołała napięcia między Palestyńczykami i Izraelczykami na okupowanym Zachodnim Brzegu.
W połowie czerwca kilka izraelskich pojazdów opancerzonych zaatakowało Jenin, aby aresztować członków grupy zbrojnej znanej jako Brygady Jenin, kiedy zostali zaatakowani przez miejscowych bojowników palestyńskich.
Siedmiu izraelskich żołnierzy zostało rannych przez improwizowane ładunki wybuchowe, które zostały zdetonowane pod ich pojazdami wojskowymi.
Doprowadziło to do rozmieszczenia helikopterów Apache i dużej liczby izraelskich sił lądowych, które ostatecznie zabiły siedmiu Palestyńczyków i zraniły 91.
Zaledwie dzień później dwóch palestyńskich bandytów przeprowadziło atak w pobliżu wejścia do osady Eli na Zachodnim Brzegu, zabijając czterech izraelskich osadników i raniąc czterech innych.
Dwóch strzelców zidentyfikowano jako powiązanych ze zbrojnym skrzydłem Hamasu, Brygadami Kassam.
Obaj zostali zastrzeleni przez siły izraelskie tego samego dnia.
Wzrost przemocy był następstwem decyzji izraelskiego rządu, który zezwolił swojemu skrajnie prawicowemu ministrowi finansów, Bezalelowi Smotrichowi, na przejęcie specjalnych uprawnień w celu opracowania planów ekspansji osiedli, nawet bez zgody Knesetu.
Posunięcie to wywołało jedynie lekkie potępienie ze strony rządu USA, który powiedział, że „sprzeciwia się takim jednostronnym działaniom, które utrudniają osiągnięcie rozwiązania dwupaństwowego i stanowią przeszkodę dla pokoju”.
Następnej nocy radykalni osadnicy izraelscy postanowili zaatakować palestyńskie wioski w ramach tego, co nazwali „zemstą” za strzelaninę przeciwko osadnikom tego dnia. W samej palestyńskiej wiosce Turmasaya około 400 uzbrojonych osadników podpaliło 30 domów i 60 samochodów. Atak spowodował również ponad 100 obrażeń i 1 śmierć.
Ataki izraelskich osadników, takie jak te, są wymierzone w każdą społeczność palestyńską, do której są w stanie spenetrować, prawie zawsze pod ochroną izraelskiej armii.
Jeden z takich ataków, który miał miejsce na początku tego roku w wiosce Huwara, został nawet opisany jako „pogrom” przez izraelskiego generała Yehudę Fuchsa.
Rząd izraelski, na czele z premierem Benjaminem Netanjahu, znalazł się w kłopotliwej sytuacji po wydarzeniach zarówno w Dżeninie, jak i osadzie Eli.
Obie te sytuacje stanowiły wyraźny rozwój wyrafinowania grup zbrojnych z Zachodniego Brzegu, udowadniając, że są one w stanie zadać straty zarówno izraelskim żołnierzom, jak i osadnikom w nieco ponad 24-godzinnym oknie.
Pojawiły się już wezwania ze strony osadników izraelskich na północnym Zachodnim Brzegu, aby rozpocząć totalną operację wojskową w celu zmiażdżenia grup zbrojnych, a wyżej wymienione incydenty doprowadziły jedynie do dalszych nacisków na rząd, aby podjął działania.
Podczas izraelskiej sesji bezpieczeństwa, zorganizowanej w celu oceny sytuacji na Zachodnim Brzegu po strzelaninie Eli, poinformowano, że zarówno Netanjahu, jak i jego minister obrony Yoav Gallant sprzeciwiali się wówczas możliwości rozpoczęcia operacji wojskowej na okupowanym terytorium .
Oczekiwano wówczas, że rząd zareaguje nieproporcjonalnie na takie ataki, biorąc pod uwagę, że izraelska koalicja jest trzymana razem przez wielu twardogłowych, którzy dążą do całkowitej aneksji Zachodniego Brzegu, a obecnie sami mieszkają w nielegalnych osiedlach.
Na początku tego roku administracja Bidena zorganizowała dwa szczyty bezpieczeństwa, mające na celu poprawę współpracy między Autonomią Palestyńską (AP) a Izraelem. Konferencje odbyły się w jordańskiej Akabie i egipskim mieście Sharm El Sheikh.
Celem było skłonienie sił bezpieczeństwa Autonomii Palestyńskiej i izraelskiego wojska do współpracy w celu zapobieżenia dalszemu pogarszaniu się sytuacji w zakresie bezpieczeństwa.
Jednym z elementów stworzenia bardziej stabilnego środowiska był plan wykorzystania specjalnie wyszkolonych sił AP, które miałyby bezpośrednio stawić czoła ugrupowaniom zbrojnym na Zachodnim Brzegu, które pojawiły się w ciągu ostatnich dwóch lat.
Plan, sporządzony przez amerykańskiego koordynatora ds. bezpieczeństwa, Michaela Fenzela, stanowił polityczne samobójstwo Autonomii Palestyńskiej, która już stoi w obliczu masowej reakcji Palestyńczyków.
Według niedawnego sondażu przeprowadzonego przez Palestyńskie Centrum Badań nad Polityką i Badaniami, około 80% Palestyńczyków chce rezygnacji obecnego prezydenta Autonomii Palestyńskiej, Mahmuda Abbasa. Podczas ostatniej serii ataków izraelskich osadników na bezbronne wioski palestyńskie, miejscowi również rozpropagowali wezwania Autonomii Palestyńskiej do rozmieszczenia około 70-tysięcznych sił bezpieczeństwa w celu ochrony przed atakami osadników.
Autonomia Palestyńska ma tylko ograniczone obszary jurysdykcji na Zachodnim Brzegu i używa swoich sił do zajmowania się wewnętrzną przestępczością palestyńską, oprócz ochrony izraelskich interesów bezpieczeństwa.
W obecnych okolicznościach bezpośrednia konfrontacja sił AP z palestyńskimi ugrupowaniami zbrojnymi mogłaby w obecnych warunkach doprowadzić do buntu przeciwko jej władzy na terytorium.
Mahmoud Abbas ma obecnie 87 lat i istnieje obawa, że po jego śmierci nastąpi próżnia władzy, co może skutkować upadkiem Autonomii Palestyńskiej lub nawet przejęciem władzy przez rewolucyjne ugrupowanie antyizraelskie. Chociaż Autonomia Palestyńska próbuje obecnie siedzieć na płocie, wiedząc, że od 2014 roku ze stroną izraelską nie podjęto żadnego dialogu w sprawie rozwiązania konfliktu.
Próbuje udawać, że nie ma tysięcy uzbrojonych palestyńskich bojowników, którzy obecnie działają poza kontroli administracji i że nie może ona również nic zrobić z działaniami Izraela.
Taka postawa zrodziła się głównie z chęci pozostania w łasce ich największych darczyńców, czyli Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej.
Chociaż Autonomia Palestyńska nie chce odgrywać roli aktywnego obrońcy przed izraelskimi atakami wojskowymi i osadnikami, do czego wzywa ją naród palestyński, nie chce też angażować się w bycie bezpośrednim agresorem przeciwko uzbrojonym grupom bojowników.
W przeciwieństwie do AP, rząd Izraela był w stanie rozpocząć operację wojskową przeciwko grupom zbrojnym na Zachodnim Brzegu, więc czekał i zdecydował się przeprowadzić atak w niedzielę wieczorem.
W 2002 roku Izrael rozpoczął Operację Tarcza Obronna, podczas której zabili około 500 Palestyńczyków i skutecznie zlikwidowali wiele twierdz działających wówczas grup zbrojnych.
Armia izraelska próbowałaby odtworzyć model z 2002 roku w dowolnej operacji na dużą skalę, jednak zamiast tego zdecydowała się odizolować Jenin w celu cofnięcia grup, zamiast próbować całkowitej eliminacji.
Jeśli ma rozpocząć wszechstronną kampanię, prawdopodobnie straci też wielu żołnierzy i nastąpią ataki z innych terytoriów, takich jak Gaza, Syria i Liban.
Dlatego za rozpoczęcie takiej operacji trzeba będzie zapłacić cenę polityczną, o czym Netanjahu wie i być może dlatego zarządził bardziej ograniczony atak.
Wygląda na to, że zamiast wypowiadać wojnę na całym Zachodnim Brzegu, izraelska armia zdecydowała się podgrzać atmosferę w ugrupowaniach zbrojnych, stosując taktyki takie jak ataki dronów w celu zabicia bojowników, podczas gdy obecna eskalacja jest próbą pokazania siły i ograniczenia zdolności grup.
Dzień po „odwetowym” ataku osadników siły izraelskie ogłosiły, że przeprowadziły atak rakietowy na samochód w pobliżu punktu kontrolnego znajdującego się w Jenin, zabijając trzech palestyńskich bojowników.
Ten nalot był znaczący, ponieważ był to pierwszy zamach rakietowy na Zachodnim Brzegu od 2005 roku. Obecna inwazja na Jenin jest największa od 2002 roku.
Jeżeli palestyńskim ugrupowaniom zbrojnym pozwoli się rosnąć w siłę, a ich wpływy rozprzestrzenią się na inne miasta, w przyszłości rząd Izraela może nie być politycznie niemożliwy, aby nie rozpocząć kampanii wojskowej na dużą skalę i prawdopodobnie dlatego zdecydował się na obecną zbliżać się.
Jednak ciekawym elementem niedawnej operacji wojskowej w Dżeninie jest brak opieki ze strony Palestyńczyków w Ramallah i innych miastach, tylko Palestyńczycy z obozów dla uchodźców wyszli na duże demonstracje.
Odzwierciedla to ogromne zwycięstwo polityki izraelskiej nad Palestyńczykami z Zachodniego Brzegu, udało im się odłączyć ich od cierpienia innych ludzi i wydaje się, że życie może toczyć się normalnie dla ludzi mieszkających w miastach takich jak Ramallah.
W związku z odmową USA przedstawienia jakichkolwiek rozwiązań, Zachodni Brzeg zmierza w kierunku jeszcze większej przemocy.
Jego plan działania dla Autonomii Palestyńskiej nie jest rozsądny, biorąc pod uwagę, że zasadniczo prosi Autonomię Palestyńską o popełnienie samobójstwa, ale z drugiej strony tak naprawdę nie ukarze Izraela za naruszenie jego własnych czerwonych linii.
Waszyngton często wyraża zaniepokojenie ciągłym zatwierdzaniem przez izraelski rząd planów ekspansji osiedli, ale nie chce zrobić ani jednego kroku w kierunku zrobienia czegokolwiek w tej sprawie i popiera militarne rozwiązanie problemu, którego Waszyngton nie rozwiązał.
Administracja Bidena jest w stanie wywrzeć presję zarówno na AP, jak i Izrael, by zasiadły dziś razem, ale odmawia, oferując jedynie frazesy o negocjacjach pokojowych, które w zasadzie są martwe od późnych lat 90.
Bez żadnych realnych opcji rozwiązania na stole będzie tylko więcej przemocy, nawet jeśli napięcia chwilowo się uspokoi.
Oświadczenia, poglądy i opinie wyrażone w tej kolumnie należą wyłącznie do autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy RT.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/news/579130-israel-palestine-violence-war/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz