czwartek, 23 czerwca 2022

"Wojna na Ukrainie wysadza w powietrze złudzenia supermocarstwa UE"

 AUTOR: TYLER DURDEN

CZWARTEK, CZE 23, 2022 - 06:00 AM

Autor: Soeren Kern za pośrednictwem The Gatestone Institute,

Przywódcy Francji, Niemiec i Włoch wspólnie odwiedzili Ukrainę, próbując zaprezentować jednolity europejski front w sprawie wojny rosyjsko-ukraińskiej. Jednodniowa wizyta była długa w retoryce, ale krótka w treści: jedność europejska pozostaje nieuchwytna.

Kiedy prezydent Rosji Władimir Putin rozpoczął inwazję na Ukrainę 24 lutego, Unia Europejska odpowiedziała następnego dnia pakietem bezprecedensowych sankcji gospodarczych mających na celu izolację Rosji.

UE, która była chwalona za wykazanie się "determinacją, jednością i szybkością" w odpowiedzi na Putina, miała stanąć w obliczu "transformacyjnego momentu", który pozwoliłby blokowi stać się "geostrategicznym aktorem" na arenie globalnej. Obserwator stwierdził, że UE stała się "głównym geopolitycznym protagonistą" i że Europa "odkryła, że jest supermocarstwem".

21 marca, niecały miesiąc po inwazji Rosji na Ukrainę, europejscy urzędnicy ogłosili ambitny plan osiągnięcia przez UE "strategicznej autonomii" mającej na celu zrównanie 27-osobowego bloku z Chinami i Stanami Zjednoczonymi. Ukrytym celem było umożliwienie "suwerennej" UE działania niezależnie od Stanów Zjednoczonych i Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO) w sprawach obrony i bezpieczeństwa. Ten plan jest teraz w rozsypce.

W miarę jak wojna się przeciągała, jedność europejska załamywała się, a wysiłki zmierzające do przekształcenia Unii Europejskiej w europejskie superpaństwo – Stany Zjednoczone Europy – zostały ujawnione za to, czym są: urojeniami wielkości.

Największe państwa członkowskie UE – Francja i Niemcy – starały się uspokoić Putina kosztem ukraińskiej suwerenności. Prezydent Francji Emmanuel Macron, najsilniejszy zwolennik europejskiej autonomii strategicznej, nalega, aby Putin nie był "upokarzany", a nawet wezwał Ukrainę do ustępstw terytorialnych, aby pomóc rosyjskiemu dyktatorowi zachować twarz.

Tymczasem niemiecki premier Olaf Scholz, z niejasnych powodów, uparcie odmawia dostarczenia Ukrainie broni potrzebnej do obrony przed rosyjską agresją.

Francusko-niemieckie ustępstwa rozwścieczyły większość członków UE i NATO z Europy Środkowej i Wschodniej. Słusznie obawiają się, że jeśli imperialne pretensje Putina nie zostaną zatrzymane na Ukrainie, skupi się na nich.

Rosyjski rewanżyzm i podzielona reakcja UE spowodowały wyraźną zmianę w równowadze sił bloku w kwestiach bezpieczeństwa. Francja i Niemcy od dawna przypisują sobie de facto przywództwo w UE – i oczekują, że inne państwa członkowskie się do tego dostosują. Niepowodzenie Paryża i Berlina w konfrontacji z agresją Putina stworzyło próżnię przywódczą UE, którą wypełniły Polska, kraje bałtyckie i inne byłe kraje komunistyczne. Powrót do przedwojennego status quo wydaje się mało prawdopodobny.

Inwazja Putina na Ukrainę podkreśliła niezbędność Stanów Zjednoczonych i NATO dla europejskiej obrony i bezpieczeństwa. Francja i Niemcy, nie broniąc najbardziej podstawowych zachodnich wartości, podważyły swoją wiarygodność i niezawodność. Można oczekiwać, że inne państwa członkowskie UE będą zdecydowanie sprzeciwiać się wszelkim wysiłkom na rzecz rozwoju niezależnego europejskiego potencjału wojskowego, który podważa sojusz transatlantycki.

Upokarzanie Putina

W szczególności Macron i Scholz wielokrotnie starali się dostosować do Putina. Obaj na przykład odbyli wiele rozmów telefonicznych w cztery oczy z rosyjskim przywódcą – rozmowy, które inne państwa członkowskie UE skrytykowały jako przynoszące efekt przeciwny do zamierzonego, ponieważ takie rozmowy mogą przekonać Putina, że może zakończyć wojnę na swoich warunkach. Po jednej z takich rozmów telefonicznych 13 maja Scholz wezwał do zawieszenia broni na Ukrainie, ale nie zażądał od Rosji natychmiastowego wycofania wszystkich swoich wojsk z terytorium Ukrainy.

Niemcy, pomimo wielokrotnych obietnic, nadal nie przekazały ani jednej ciężkiej broni na Ukrainę, według niemieckiej gazety Welt am Sonntag. Niektórzy mówią, że Scholz gra na czas. Niemiecki magazyn der Spiegel poinformował niedawno, że Scholz odmawia wypowiedzenia słów "Ukraina musi wygrać", ponieważ uważa, że Ukraina nie może osiągnąć zwycięstwa.

Inni uważają, że niemiecka kanclerz czeka na zakończenie wojny, aby niemiecki przemysł mógł wznowić prowadzenie interesów z Rosją. Niezależnie od motywacji, roztrząsanie Scholza poważnie zaszkodziło wiarygodności Niemiec, według ekspertów politycznych z całego spektrum politycznego. Scholz wydaje się niezdolny lub niechętny do rozważenia, po lekcjach ugłaskiwania Adolfa Hitlera przez Wielką Brytanię w 1930 roku, że jeśli Putin wygra na Ukrainie, może zwrócić uwagę na Europę.

Tymczasem Macron trzyma się kurczowo swojego udawania, że ue zamieni ue w suwerenne superpaństwo. Podczas przemówienia w Parlamencie Europejskim 9 maja francuski prezydent wezwał do zbudowania "silniejszej i bardziej suwerennej Europy", która może stać się "panem własnego losu". On dodał, że wojna na Ukrainie "nie może odwracać naszej agendy".

Macron, który udzielił wsparcia wojskowego Ukrainie, ostrzegł również przed upokarzaniem Putina i wezwał do osiągnięcia porozumienia z Rosją "w celu zbudowania nowej równowagi bezpieczeństwa" w Europie. Zostało to powszechnie zinterpretowane jako wezwanie Ukrainy do ustępstw terytorialnych wobec Putina.

3 czerwca Macron powtórzył ostrzeżenie o upokorzeniu Putina. W rozmowie z francuskimi mediami powiedział:

"Nie wolno nam upokarzać Rosji, abyśmy po ustaniu walk mogli zbudować rampę wyjściową kanałami dyplomatycznymi. Jestem przekonany, że rolą Francji jest bycie mocarstwem pośredniczącym".

Ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kuleba odpowiedział:

"Wezwania do unikania upokorzenia Rosji mogą tylko upokorzyć Francję. Wszyscy lepiej skupimy się na tym, jak postawić Rosję na swoim miejscu. To przyniesie pokój i uratuje życie".

Prezydent Polski Andrzej Duda w wywiadzie dla niemieckiej gazety Bild powiedział, że rozmowy telefoniczne z Putinem były podobne do rozmowy z Adolfem Hitlerem:

"Jestem zdumiony wszystkimi rozmowami, które obecnie odbywają się z Putinem. Kanclerz Scholz, prezydent Emmanuel Macron. Te rozmowy są bezużyteczne. Czym się zajmują? Legitymizują tylko osobę odpowiedzialną za zbrodnie popełnione przez rosyjską armię na Ukrainie. Władimir Putin. On jest za to odpowiedzialny. Podjął decyzję o wysłaniu tam wojsk. Dowódcy są mu podporządkowani. Czy ktoś rozmawiał z Adolfem Hitlerem w ten sposób podczas II wojny światowej? Czy ktoś powiedział, że Adolf Hitler musiał zachować twarz? Że powinniśmy postępować w taki sposób, aby nie było to upokarzające dla Adolfa Hitlera?"

 John Chipman, szef Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych z siedzibą w Londynie, napisał na Twitterze:

"Koniec francuskiej wyjątkowości. Kiedy już uznasz, że twoja główna rola jest pośrednikiem między dobrem a złem, dni wielkości się kończą.

"'Ratowanie twarzy' jest słabym celem dyplomatycznym; Putin może wziąć osobistą odpowiedzialność za swoją twarz.

"Upokorzenie: łagodna kara za zbrodnie wojenne".

Interesy narodowe

Niektórzy obserwatorzy spekulowali, że obsesja Macrona na punkcie upokorzenia Putina wynika z błędnego zrozumienia Traktatu Wersalskiego z czerwca 1919 r., który oficjalnie zakończył I wojnę światową. ale współcześni uczeni zakwestionowali tę narrację: traktat wersalski, jak mówią, nie był wystarczająco twardy dla Niemiec.

Inni podejrzewają, że Macron i Scholz szukają nowego Koncertu Europy w stylu 19 wieku, w którym Francja, Niemcy i Rosja zgadzają się podzielić Europę na strefy wpływów. Takie porozumienie prawdopodobnie zamieniłoby Ukrainę w wasalne państwo Rosji.

Jeszcze inni uważają, że Francja i Niemcy zajmują się przede wszystkim ochroną narodowych interesów biznesowych i finansowych w Rosji.

Niemiecki poseł do Parlamentu Europejskiego Reinhard Bütikofer zauważył:

Podczas gdy moskiewscy twardogłowi kwestionują, czy Europa "przetrwa" obecny kryzys, prezydent Macron mówi: "Nie wolno nam upokarzać Rosji". Macron zdaje się nie zdawać sobie sprawy, że obrona Ukrainy przed agresją Rosji to także obrona wspólnego bezpieczeństwa Europy. Putin chce czegoś więcej niż tylko zdominowania Ukrainy. Macron widzi interesy Francji oddzielone od interesów Europy Wschodniej i Środkowej.

Komentarz Bütikofera trafia w sedno problemu: interesy narodowe wciąż mają znaczenie. Jednym z mitów założycielskich UE jest to, że suwerenność narodowa jest przestarzałą koncepcją i że interesy narodowe 27 państw członkowskich UE można podporządkować nowemu "interesowi europejskiemu". Wojna na Ukrainie i różne reakcje na nią dowiodły, że interesy narodowe nadal mają znaczenie i nadal będą mieć znaczenie.

Łotewski premier Krišjānis Kariņš w wywiadzie dla Politico argumentował, że jedynym sposobem na osiągnięcie trwałego pokoju i bezpieczeństwa w Europie jest przegranie przez Rosję wojny na Ukrainie:

"Trudność polega na tym, że niektórzy z moich kolegów mają fałszywe przekonanie ... pokój za wszelką cenę. Pokój za wszelką cenę jest tym, co robiliśmy przez 20 lat z Putinem. Pokój za wszelką cenę oznacza zwycięstwo Putina. W końcu przegrywamy. Teraz, we własnym interesie Niemiec, Francji, Włoch i wszystkich innych, jeśli naprawdę chcemy bezpieczeństwa w Europie, Rosja musi przegrać, w końcu muszą zdać sobie sprawę, że nie mogą działać w ten sposób. I wspólnie mamy możliwość, aby tak się stało. "

Stosunki transatlantyckie

Tymczasem transatlantyzm cieszy się rosnącą popularnością. Nowe badanie przeprowadzone przez Globsec, think tank z siedzibą w Bratysławie, wykazało szerokie poparcie (79%) w dziewięciu krajach Europy Środkowej i Wschodniej (Bułgaria, Czechy, Węgry, Estonia, Łotwa, Litwa, Polska, Rumunia i Słowacja) dla roli NATO jako gwaranta bezpieczeństwa.

Badanie wykazało również znaczny wzrost postrzegania Stanów Zjednoczonych jako partnera strategicznego przez kraje Europy Środkowo-Wschodniej. Na przykład w Polsce takie postrzeganie wzrosło z 54% w 2021 r. do 73% w 2022 r. Natomiast polskie postrzeganie Niemiec jako partnera strategicznego spadło z 48% w 2021 r. do 27% w 2022 r.

"Przekonanie, że USA są strategicznym partnerem, wzrosło o 10 punktów procentowych od 2021 r." - czytamy w raporcie. "Waszyngton jest obecnie postrzegany jako kluczowy sojusznik w NATO przez 3/4 respondentów w regionie Europy Środkowo-Wschodniej".

Niemiecki analityk Marcel Dirsus zauważył:

"Bez amerykańskiego wsparcia Ukraina byłaby już skończona. Kraje takie jak Niemcy i Francja jeszcze bardziej utrudniły europejską autonomię, ponieważ nikt na wschód od Odry nie ufa im, że przejdą, gdy sprawy staną się trudne.

"Cóż z tego, że więcej niemieckich czołgów dla Polski czy Estonii, jeśli ani oni, ani Rosja nie myślą, że Berlin byłby skłonny użyć ich do obrony Warszawy czy Tallina?

"Bardzo wątpię, aby mieszkańcy Europy Środkowej, którzy byli już sceptyczni co do europejskiej autonomii, suwerenności czy jakiegokolwiek zdania dnia, patrzyli na Macrona i Scholza i myśleli, że teraz jest czas, aby bardziej polegać na Paryżu i Berlinie. Jeśli już, to podwoją Amerykę".

Polski analityk Konrad Muzyka zgodził się:

"Ukraina pokazała, że Francja i Niemcy nie chcą zwiększać kosztów dla Rosji za atak na Ukrainę. Paryż i Niemcy nie chcą wysyłać sprzętu na Ukrainę, co sprawia, że ludzie myślą, że ich żołnierze zginą za Tallin, Wilno, Rygę czy Warszawę?

Amerykański ekspert ds. polityki zagranicznej Elliot Cohen podsumował:

"Prezydent Macron kontynuuje, przewrotnie, mówienie o wyjściu z wojny, o włączeniu europejskich gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy. Dlaczego, u licha, jakikolwiek Ukrainiec miałby myśleć, że Francja lub Niemcy mogą lub będą walczyć w ich imieniu? To jest próżność, a nie mężowie stanu, w działaniu".

Retoryka kontra treść

16 czerwca Macron, Scholz i premier Włoch Mario Draghi, do których dołączył prezydent Rumunii Klaus Iohannis, przybyli do stolicy Ukrainy Kijowa po raz pierwszy od początku wojny. Wizyta miała najwyraźniej na celu rozwianie krytyki europejskiego braku jedności i niespójnego poparcia dla Ukrainy.

Przywódcy zobowiązali się, że UE nie zmusi Ukrainy do poddania się ani oddania terytorium w celu zakończenia wojny. "Ukraina wybierze pokój, którego chce" - powiedział Draghi. "Żadne dyplomatyczne rozwiązanie nie może być oddzielone od woli Kijowa, od tego, co uważa za akceptowalne dla jego narodu. Tylko w ten sposób możemy budować pokój, który jest sprawiedliwy i trwały".

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski został również zaproszony do udziału w szczycie G7, który odbędzie się w Niemczech w dniach 26-28 czerwca, oraz w szczycie NATO w Madrycie w dniach 29-30 czerwca.

Trzej przywódcy wyrazili poparcie dla przyznania Ukrainie statusu kandydata do członkostwa w UE, ale Macron podkreślił, że takiemu statusowi towarzyszyć będzie "mapa drogowa", która będzie zawierała "warunki". Wcześniej Macron, Scholz i Draghi mówili, że unijna oferta Ukrainy może potrwać dziesięciolecia.

Niemiecki deputowany Norbert Röttgen skrytykował podróż Scholza na Ukrainę jako polityczny showmanship:

"Kanclerz Scholz wzbudził wysokie oczekiwania wobec swojej podróży na Ukrainę. Nie wypełnił ich "tak" dla członkostwa w UE i zaproszeniem na szczyt G7. Ukraina potrzebuje teraz szybkiej pomocy, jesteśmy jej winni. Członkostwo w UE to kwestia dziesięcioleci".

Analityk europejski David Herszenhorn, piszący dla Politicozauważył:

"Pomimo zachęcającej retoryki, trio przywódców – reprezentujących największe, najbogatsze i najpotężniejsze kraje UE – nie ogłosiło żadnej dramatycznej nowej pomocy wojskowej lub finansowej dla Ukrainy, która mogłaby pomóc przechylić wojnę na korzyść Kijowa.

Dla porównania, prezydent USA Joe Biden ogłosił w środę dodatkowy 1 miliard dolarów wsparcia dla Ukrainy.

"Podczas gdy Ukraina mocno naciska, aby uzyskać status kandydata, samo to oznaczenie niewiele wskazuje na to, kiedy, a nawet czy Ukraina kiedykolwiek formalnie stanie się członkiem.

"Wielu urzędników i dyplomatów UE powiedziało, że trudno sobie wyobrazić, że Ukraina poczyni znaczne postępy w kierunku faktycznego członkostwa, dopóki nie będzie już w stanie wojny, a Macron powiedział, że cały proces może potrwać dekadę lub dłużej".

Korespondenci Guy Chazan, Roman Olearchyk i Amy Kazmin, piszący dla Financial Timespodsumowali:

"Prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Włoch Mario Draghi nie tylko mieli ciepłe słowa dla Ukrainy, ale także poparli jej starania o członkostwo w UE.

Ale kiedy euforia się skończyła, niektórzy Ukraińcy zastanawiali się, czy wizyta trzech przywódców, do których dołączył również prezydent Rumunii Klaus Iohannis, oznaczała triumf ceremonii nad treścią.

"Andrij Melnyk, ambasador Ukrainy w Berlinie, podsumował ambiwalencję. Członkostwo Ukrainy w UE jest dalekie od przyszłości, powiedział niemieckiej telewizji ZDF. "Ale teraz to, czego potrzebujemy, to przetrwać" - powiedział. "A do tego potrzebujemy ciężkiej broni".

"Każdy, kto miał nadzieję, że wizyta przerwie w dostawie takiego zestawu, będzie rozczarowany. Jedyna nowa obietnica pochodziła od Macrona, który powiedział, że Francja dostarczy sześć dodatkowych haubic Caesar, oprócz 12, które już dała Ukrainie.

"Kwestia broni nadal wisi nad stosunkami między Ukrainą a jej sojusznikami. Doradca prezydenta Mychajło Podolyak napisał na Twitterze na początku tego miesiąca, że Ukraina potrzebuje 1000 haubic, 300 wyrzutni rakiet, 500 czołgów, 2000 pojazdów opancerzonych i 1000 dronów, aby osiągnąć parytet z Rosją i "zakończyć wojnę". Sprzęt, który kraje zachodnie zobowiązały się do tej pory dostarczyć, jest dalece niewystarczający. "

Komentarz eksperta

Irlandzka analityk Judy Dempsey w artykule "German Ambiguity Is Decideing Ukraine's Future" opublikowanym przez brukselski think tank Carnegie Europe napisała, że opóźnienie Scholza w wysłaniu ciężkiej broni na Ukrainę zaszkodziło szansom Kijowa na zachowanie suwerenności i że szkodziło pozycji Niemiec w całej Europie:

"Stanowisko Scholza ujawnia brak przywództwa, a wraz z nim brak przekonania i konsekwencji. Chodzi też o strach przed antagonizowaniem Kremla. Niemieckie elity polityczne, które wyrosły w czasie zimnej wojny, nie chcą rezygnować ze swoich szczególnych powiązań biznesowych i politycznych z Moskwą. Nadal niechętnie akceptują motywy Rosji w Gruzji, Syrii, na Białorusi, a teraz na Ukrainie.

"Te motywy dotyczą tego, że Rosja pozycjonuje się, aby zmienić europejski porządek po zimnej wojnie. Im dłużej Scholz będzie kontynuował swoją dwuznaczność wobec Ukrainy, tym większe prawdopodobieństwo, że Putin wykorzysta kanclerz Niemiec i prezydenta Francji Emmanuela Macrona, aby popchnąć Ukrainę do kompromisu i ostatecznie zmienić europejską architekturę bezpieczeństwa.

"W praktyce miałoby to druzgocące konsekwencje dla relacji transatlantyckich, które Putin od dawna starał się osłabić. To podzieliłoby Europę. Polska i kraje bałtyckie są głęboko nieufne wobec relacji Francji i Niemiec z Putinem. Są również sfrustrowani, że Paryż i Berlin nie traktują poważnie rosyjskiej agendy imperialistycznej.

"Poza Ukrainą dwuznaczność Scholza szkodzi całej Europie. Putin nie zawaha się wykorzystać go zarówno militarnie, jak i politycznie".

Były szef MI6 John Sawers, w artykule "Macron gra w ryzykowną grę na Ukrainie" – opublikowanym przez Financial Times, ostrzegł, że naleganie francuskiego prezydenta, aby Putin nie był upokarzany, może doprowadzić do przedwczesnego zawieszenia broni, które zablokuje rosyjskie zyski:

"Zachód ma dwa cele w wojnie na Ukrainie: podtrzymać ukraińską suwerenność i odstraszyć Rosję od podobnych ataków na kraje europejskie w przyszłości.

"Jednak walki w Donbasie są brzydkie i kuszące jest wspieranie każdego ruchu, który doprowadziłby do ich zakończenia. Nic dziwnego, że pojawiły się wezwania do wczesnej inicjatywy pokojowej, podczas gdy prezydent Francji Emmanuel Macron powiedział, że ważne jest, aby nie "upokarzać" Rosji za jej inwazję – uwaga, która wywołała mroźną reakcję szefa sztabu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.

"Problem polega na tym, że zawieszenie broni teraz zablokowałoby rosyjskie zdobycze wojskowe w terenie. Nie ma powodu, by sądzić, że Władimir Putin zgodziłby się wycofać...

"Jeśli kolejna runda europejskiej dyplomacji pozostawi Rosję po raz kolejny siedzącą na jej militarnych zdobyczach na Ukrainie, to Putin odzyska siłę polityczną w kraju i poczuje się upoważniony do rozpoczęcia nowych przygód wojskowych w przyszłości. Ukraińcy chcą walczyć dalej i potrzebują naszego ciągłego wsparcia – zaawansowanej broni i coraz ostrzejszych sankcji wobec Rosji. Oznacza to jeszcze kilka miesięcy brzydkiej walki. Ale przedwczesne zawieszenie broni pomoże Putinowi wyrwać zwycięstwo ze szczęk porażki. Żaden zachodni przywódca nie powinien być jego pomocnikiem".

Austriacki politolog Ralph Gert Schöllhammer w artykule "Why Europe Hedges Its Support for Ukraine" (Dlaczego Europa zabezpiecza swoje poparcie dla Ukrainy) – opublikowanym przez The Wall Street Journal, argumentował, że Paryż i Berlin obawiają się, że UE z Ukrainą może doprowadzić do konkurencyjnej osi Warszawa-Kijów:

"Pomimo ponadnarodowych ambicji UE i jej najbardziej zagorzałych zwolenników, interesy narodowe nadal dominują w kalkulacjach politycznych państw członkowskich. Dla Paryża i Berlina kryzys ukraiński jest nie tylko kwestią bezpieczeństwa, ale może również determinować przyszły podział energii w UE.

"Najbardziej prestiżowe stanowiska w UE zajmują politycy zachodnioeuropejscy, odzwierciedlający nierównowagę sił między Europą Wschodnią i Zachodnią, od ursuli von der Leyen (Niemcy) i prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde (Francja) po wysokiego przedstawiciela Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa Josepa Borrella (Hiszpania) i przewodniczącego Rady Europejskiej, Charles Michel (Belgia). Rządy Wschodnioeuropejskie dały jasno do zrozumienia, że ten status quo jest dla nich coraz bardziej nie do przyjęcia, a wojna na Ukrainie dała im dodatkową pewność, że mogą to zmienić.

"UE jest zbudowana wokół Niemiec i Francji, a oba państwa zazdrośnie strzegą swojej pozycji jako ostateczni decydenci w Europie. Decydenci w obu krajach zdają sobie sprawę, że UE z Ukrainą może doprowadzić do konkurencyjnej osi Warszawa-Kijów, czego nie chce ani Francja, ani Niemcy. Ukraina jest politycznie i kulturowo bliższa Polsce niż Niemcom, co oznacza, że niemiecka potęga w UE może zostać znacznie zmniejszona i zastąpiona rosnącymi wpływami wschodnioeuropejskimi.

"Te myśli mogą wydawać się cyniczne w świetle heroicznej walki Ukrainy i jej narodu, ale błędem byłoby sądzić, że polityka władzy została zastąpiona przez powszechnie wyznawane ideały".

Ekspert ds. Europy Stefan Auer, w eseju opiniotwórczym – "Walka Ukrainy o wolność ujawnia 'suwerenną Europę' jako złudzenie" – opublikowanym przez Financial Times, napisał, że Europejczycy Środkowi rozumieją lepiej niż Francja czy Niemcy związek między niepodległością narodową a bezpieczeństwem:

"Wspólne oburzenie z powodu rosyjskiej inwazji na Ukrainę początkowo wzmocniło jedność europejską. Wydaje się jednak, że wyzwania, jakie wywołała wojna, wzmacniają europejską dysunię. Państwa Europy Środkowej i Wschodniej, z godnym uwagi wyjątkiem Węgier, zdecydowanie popierają walkę Ukrainy o integralność terytorialną, podczas gdy Niemcy, Francja i Włochy szukają sposobów na dostosowanie się do Rosji.

"Dla UE powrót suwerenności jest nieoczekiwany. Integracja europejska rzekomo sprawiła, że państwa narodowe stały się coraz bardziej przestarzałe. Dialog, a nie groźby przemocy, podtrzymywałby pokój...

"Zamiast wrogów, Europejczycy myśleli, że mają partnerów, konkurentów lub w najgorszym przypadku rywali. Rosyjska inwazja na Ukrainę wymusiła nagłą przewartościowanie tego poglądu.

"Kiedyś truizmem było to, że Francja potrzebowała UE, aby ukryć swoją słabość, podczas gdy Niemcy potrzebowały jej, aby ukryć swoją siłę. W odniesieniu do Rosji można argumentować, że Niemcy wykorzystują względną słabość UE, aby usprawiedliwić własną bezczynność.

"Ale jeśli chodzi o pomoc Ukrainie w samej wojnie, to stolice narodowe mają znaczenie, a nie Bruksela. To, czego chce Moskwa i wielu zachodnich zwolenników Putina wydaje się skłonnych zaakceptować, to podział Europy na strefy wpływów. Jest to podobne do myślenia Grossraum wyartykułowanego przez koronnego prawnika nazistowskich Niemiec, Carla Schmitta: teoria dużych przestrzeni gospodarczych kontrolowanych przez główne mocarstwa.

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz powtarza takie argumenty, gdy oświadcza, że "Rosja nie może wygrać tej wojny", zamiast jednoznacznie opowiadać się za ukraińskim zwycięstwem. Jest to równie logiczne, co błędne. Tam, gdzie nie ma wrogów, nie może być zwycięzców.

Natomiast przywódcy Europy Środkowo-Wschodniej nie boją się łączyć języka wartości z polityką władzy. Francuska i niemiecka wizja pokoju implikuje ukraińskie ustępstwa terytorialne. Takie pomysły są lekkomyślne i nie zapewnią bezpieczeństwa Europie czy Ukrainie. Suwerenna Europa nie może być realizowana kosztem ukraińskiej suwerenności.

"W rzeczywistości, aby Europa miała przyszłość w wolności, Ukraina musi wygrać tę decydującą bitwę naszych czasów. Wśród przegranych znajdzie się nie tylko Rosja Putina. Klęska rosyjskiego imperializmu powinna wreszcie położyć kres francusko-niemieckim złudzeniom, niezależnie od tego, czy zmierzają one do suwerennej, czy postnarodowej Europy.

Niemiecki analityk Ulrich Speck w eseju "Wojna na Ukrainie i odrodzenie NATO" opublikowanym przez szwajcarską gazetę Neue Zürcher Zeitung stwierdził, że działania Macrona i Scholza scementowały NATO, a nie UE, jako kamień węgielny bezpieczeństwa europejskiego:

"Trzy wydarzenia katapultowały NATO z powrotem w centrum wydarzeń.

"Po pierwsze: otwarty atak Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Tym razem nie tylko mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej, ale także mieszkańcy Europy Zachodniej i Ameryki Północnej byli wstrząśnięci naruszeniem wszystkich norm, na których opiera się europejski porządek pokojowy: otwarta wojna agresji i podboju z niezliczonymi okrucieństwami i zbrodniami wojennymi. Jest zatem jasne, że Putin jest gotowy do realizacji swojego projektu nowego imperium rosyjskiego, nawet wielkim kosztem. Jasne jest również, że jeśli mu się powiedzie, prawdopodobnie nie zatrzyma się na Ukrainie.

Drugim powodem renesansu NATO jest to, że Stany Zjednoczone wypełniają swoją klasyczną rolę przywódczą w zachodnim sojuszu. Dla administracji Bidena odrodzenie sojuszy znajduje się w centrum polityki zagranicznej: ścisła współpraca z sojusznikami jest postrzegana jako zapewniająca decydującą przewagę nad Chinami i Rosją, co pozwala jej radzić sobie z autokratycznymi rywalami z "pozycji siły".

"Trzecim powodem jest to, że przywódcy UE, Francja i Niemcy, bardzo niechętnie zareagowali na atak Rosji na Ukrainę. Podczas gdy Stany Zjednoczone poczyniły zdecydowane postępy w zakresie dostaw broni i sankcji, otoczone przez zdecydowanie działającą Wielką Brytanię, wydawało się, że Paryż i Berlin do końca miały nadzieję na zmianę zdania rosyjskiego prezydenta. Obaj niechętnie dostarczają broń na Ukrainę i są bardziej skłonni do gry niż przewodzenia, jeśli chodzi o sankcje. Fakt, że Macron i Scholz nie byli w Kijowie od początku wojny, podkreśla dystans, jaki utrzymują od Ukrainy.

"Z taką postawą Berlin i Paryż skompromitowały się w oczach mieszkańców Europy Środkowo-Wschodniej i Skandynawów jako wiarygodni partnerzy w przypadku rosyjskiego zagrożenia. Bardziej niż kiedykolwiek Europa Wschodnia i Północna będzie polegać na Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii – to znaczy na NATO – w zakresie polityki bezpieczeństwa.

Oznacza to, że nie ma alternatywy dla NATO – przynajmniej tak długo, jak Rosja zajmuje rewizjonistyczne stanowisko, nie szanuje granic i nie uznaje reorganizacji regionu po zakończeniu zimnej wojny. Wehikułem do tego pozostaje NATO, które nie przeżyło samego siebie, ale jest ważniejsze jako rdzeń polityki bezpieczeństwa wolnego Zachodu niż przez dziesięciolecia."


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo: https://www.zerohedge.com/

Brak komentarzy:

"Premier państwa UE oskarża Zełenskiego o próbę przekupstwa Premier Słowacji Robert Fico powiedział, że „nigdy” nie przyjmie pieniędzy z Kijowa"

  Ukraiński przywódca Władimir Zełenski rozmawia z mediami pod koniec szczytu UE w Brukseli. © Getty Images / Thierry Monasse Słowacki pre...