Maxim i Shaul spędzili ostatnie 52 godziny w autobusie pełnym dziesiątek żydowskich dzieci uchodźców, które zabrały je z rozdartej wojną Ukrainy w ciemności nocy i przez sześć europejskich granic do bezpiecznego Berlina.
, zmęczeni i przytłoczeni, dwaj nastolatkowie rozejrzeli się, kiedy w końcu dotarli do stolicy Niemiec w piątek rano. Przed hotelem było wielu policjantów, którzy odgrodzili ulicę kordonem, aby 105 dzieci mogło wyjść z autobusów, gdy żydowskie kobiety z berlińskiej społeczności Chabad spontanicznie zaczęły śpiewać na cały głos, aby dać im radosne i pełne ulgi powitanie.
"Kocham Berlin, jest piękny", powiedział chwilę później 14-letni Maxim, który usiadł do koszernego śniadania z sałatką z tuńczyka, ogórkami, płatkami zbożowymi, jajkami i chlebem pita. "W zeszłym tygodniu wciąż siedzieliśmy w bunkrze, a syreny zawodziły bez przerwy".
Jego przyjaciel Shaul, lat 13, skinął głową, zbyt zmęczony, by powiedzieć wiele, wyprostował swoją kippę w czerwoną kratkę i podszedł do jednego z 15 pracowników domu zastępczego, aby upewnić się, że on i Maxim będą dzielić pokój w Berlinie. Nazwiska dzieci zostały utajnione, ponieważ są nieletnie.
Zaledwie trzy dni wcześniej rabin Jehuda Teichtal, berliński rabin i przywódca lokalnej społeczności Chabad, odebrał telefon od rabina w ukraińskim mieście portowym Odessa z prośbą o pomoc w doprowadzeniu dzieci i nastolatków z domu opieki zastępczej Mishpacha – po hebrajsku dla rodziny – do spokojnego i bezpiecznego miejsca.
"To było ogromne wyzwanie, ale dzięki łasce Bożej wypracowaliśmy to razem, aby doprowadzić te cenne dusze do bezpieczeństwa" - powiedział 49-letni Teichtal w rozmowie z Associated Press. Rabin i zespół około 100 wolontariuszy ze społeczności Chabad ledwo spali, odkąd otrzymali wezwanie o pomoc z Odessy.
Wkrótce zorientowali się, że podróż samolotem nie będzie opcją, ponieważ około 40 dzieci nie miało paszportów, tylko akty urodzenia. Rozmawiali więc z dyplomatami i urzędnikami bezpieczeństwa z Izraela, Niemiec i innych krajów europejskich, przez które dzieci musiałyby podróżować, aby pomóc w spełnieniu 1000-milowej (1 700-kilometrowej) wędrówki lądowej.
Zbierali pieniądze od żydowskich grup pomocowych i kazali dzieciom szybko spakować ciepłe zimowe ubrania. Nastolatki zabierały ze sobą również telefony komórkowe, podczas gdy maluchy mocno ściskały swoje ulubione pluszaki.
Kiedy wyruszyliśmy w drogę, powiedzieliśmy dzieciom, że wybieramy się na zimową wycieczkę - powiedział rabin Wolff, 25 lat, z Odessy, który towarzyszył dzieciom w podróży. "Nie powinni czuć się jak uchodźcy ani przez chwilę".
Dzięki wspólnym międzynarodowym wysiłkom dyplomatycznym autobusy – jeden dla dziewcząt, a drugi dla chłopców – przekroczyły granice Mołdawii, Rumunii, Węgier, Słowacji i Czech, zanim ostatecznie bez problemu wjechały do Niemiec.
"Zrobili dla nas "zielony korytarz" - powiedział Wolff. Kiedy przejeżdżali z Mołdawii do Rumunii, autobusy mogły nawet korzystać z pasa dyplomatycznego, mijając długą linię około 100 autobusów pełnych innych ukraińskich uchodźców czekających na wjazd do Unii Europejskiej.
Ponad 1 milion ludzi uciekło od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w zeszłym tygodniu. Kilka tysięcy dotarło do Niemiec. Wielu przyjeżdża do Berlina, a setki przyjeżdżają codziennie pociągami przez Polskę. Burmistrz Berlina Frankziska Giffey powiedziała na początku tego tygodnia, że oczekuje się, że około 20 000 uchodźców z Ukrainy dotrze do miasta w najbliższej przyszłości.
Większość dzieci z domu w Odessie to dzieci przybrane, niektóre są sierotami, a kilka to członkowie miejskiej społeczności Chabad, którzy zostali wysłani z kraju przez rodziców, którzy nie mogli uciec ze swoich domów. Nie wszystkie nastolatki z domu zastępczego mogły przyjść. Chłopcy w wieku 18 lat i starsi musieli pozostać w tyle, ponieważ mężczyźni w wieku wojskowym nie mogą opuszczać kraju.
Po pierwszym śniadaniu w Berlinie dzieci chwyciły plecaki i zaczęły kłócić się o to, kto może dzielić pokoje - prawie jak zwykła grupa dzieci na wycieczce szkolnej. Tylko ścieżka dźwiękowa była znacznie bardziej międzynarodowa – była to babilońska plątanina ukraińskiego, rosyjskiego, hebrajskiego, angielskiego, niemieckiego, a nawet jidysz.
Mała Tuvia - zaledwie 5 tygodni - płakała trochę, gdy dzieci wychodziły z sali śniadaniowej do swoich pokoi. Sada, która właśnie skończyła 5 lat, dumnie trzymała się dużego balonu urodzinowego, gdy szła korytarzami z jednym z dozorców, a Shoshana Khusid, 18 lat, i jedna z najstarszych, patrzyła przez okno, martwiąc się o swoich rodziców w domu.
"Nadal się boję, ponieważ moja matka i ojciec zostali na Ukrainie, w Odessie i cały czas coś się tam dzieje, czytam wiadomości i cały czas dzwonię do nich i pytam: "Co się stało?" - powiedział nastolatek ze zmartwioną twarzą. "Mówią mi, że wszystko jest w porządku, ponieważ są moimi rodzicami. To coś niedobrego".
Zapytana o przyszłość, dostała monosylabię.
"Mam nadzieję, że wrócę do domu za dwa tygodnie" - powiedziała z niepewnym uśmiechem.
Nikt tak naprawdę nie wie, jak długo dzieci pozostaną w Berlinie – zależy to od tego, kiedy zakończy się wojna na Ukrainie – ale społeczność jest zdeterminowana, aby zrobić wszystko, aby czuły się jak w domu tak długo, jak to konieczne.
"Zakładamy, że zostaną tu trochę dłużej" - powiedział Roy Frydling, jeden z wolontariuszy Chabadu. "Chodzi o to, że wkrótce będzie tu dla nich codzienność, że będą mogli chodzić do szkoły i przedszkola".
"Na pewno pozostaną razem jako jedna grupa" - dodał Frydling. Powiedział, że plan polegał na umieszczeniu dzieci w hotelu na pierwsze dwa do czterech tygodni, a społeczność Chabad już zaczęła szukać budynku, w którym dzieci mogłyby mieszkać później.
"Otrzymaliśmy wsparcie od społeczności i nie tylko, wiele ubrań i innych materiałów, ale to, czego naprawdę potrzebujemy, to darowizny finansowe - tylko żywność dla wszystkich dzieci kosztuje około 5000 euro dziennie" - dodał.
59-letnia Alina Chubattaya, dyrektor domu dziecka, wyglądała na zaniepokojoną, gdy zapytano ją o możliwą datę powrotu do Odessy.
"Mój mąż, moja córka, mój syn i mój pies wciąż są w Odessie" - powiedziała ze smutnym uśmiechem. "Moje serce też tam jest" - dodała. "Ale chciałem też zabrać te dzieci tutaj w bezpieczne miejsce."
"Mam nadzieję, że wrócimy na czas purim" – powiedział Chubattaya, odnosząc się do żydowskiego święta, które rozpoczyna się w przeddzień 16 marca tego roku i upamiętnia uratowanie Żydów przed prześladowaniami w starożytnym imperium perskim.
"Wiesz, my, Żydzi, zawsze marzymy o lepszej przyszłości".
___
Pisarz AP Ilan Ben Zion wniósł wkład z Jerozolimy.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:apnews.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz