AUTOR: TYLER DURDEN
Przez Remix Aktualności
Mogło się już wydawać, że inflacja na Zachodzie powoli zbliża się do szczytu, ale tak nie jest. Biorąc pod uwagę liczby pochodzące z Niemiec, inflacja może być daleka od szczytu.
Ceny producentów w Niemczech wzrosły we wrześniu o rekordowe 45,8 proc. rok do roku, podobnie jak w sierpniu. Największy wpływ na to miały ceny energii, które wzrosły o 132,2 proc. rok do roku. Jedyną pozytywną rzeczą jest to, że wzrost miesiąc do miesiąca nieco zwolnił z powodu spadku cen surowców. Jednak dla konsumentów wynika z tego, że inflacja konsumencka, która pozostaje w tyle za tak zwaną inflacją produkcji, musi nadal rosnąć. Nie możemy kłamać na ten temat.
Dla Niemców jednak następujące zdanie, które niemieccy statystycy dodali jako komentarz do liczb, brzmi najbardziej przerażająco: "W porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku, sierpień i wrzesień odnotowały najwyższy wzrost cen producentów od początku badania w 1949 roku".
Niemcy są niezwykle wrażliwe na wzmianki o inflacji czy długu publicznym. Aby zrozumieć dlaczego, musimy cofnąć się do historii. Przedwojenna hiperinflacja w Niemczech spowodowana była tym, że Niemcy nie mogły sfinansować reparacji z I wojny światowej. Zaczął spłacać swoje reparacje długiem i zaczął monetyzować ten dług, drukując odkryte pieniądze inflacyjne i wykorzystując je do spłaty długu. Rezultatem była hiperinflacja i całkowite zakłócenia gospodarcze. Wielu historyków uważa, że to właśnie to ekonomiczne zarośla doprowadziły Hitlera do władzy i naznaczyły II wojnę światową.
Po wojnie Niemcy dokonały więc dosłownego zwrotu o 180 stopni. Podczas gdy przed wojną wykazywała ogromną niedyscyplinę fiskalną, zadłużała się, drukowała pieniądze i stanęła w obliczu hiperinflacji, po wojnie, wręcz przeciwnie, stała się czołową w europie polityką fiskalną. Zaczęła skrupulatnie dbać o utrzymanie finansów publicznych pod kontrolą, nie zawyżać nadmiernie długu, a nawet zdalnie nie bawić się niczym przypominającym monetyzację. Jens Wiedmann, były prezes niemieckiego banku centralnego, był najgłośniejszym bankierem centralnym w Europie, jeśli chodzi o krytykę monetyzacji długu południowoeuropejskiego i polityki ujemnych stóp procentowych, do której Europejski Bank Centralny zaczął się angażować w ostatnich latach. I to był niemiecki Trybunał Konstytucyjny, przez który niektóre plany EBC dotyczące monetyzacji długu publicznego nie przeszły.
Musimy więc zrozumieć, że dla Niemiec obecna inflacja i monetyzacja długu są znacznie bardziej drażliwymi tematami niż dla jakiegokolwiek innego kraju europejskiego. Jak dotąd inflacja konsumencka w Niemczech wynosi "tylko" 10 proc., co oznacza spadek powyżej średniej stopy inflacji w całej strefie euro, która wyniosła 9,9 proc. Inflacja jednak nadal rośnie.
Ekonomia nie jest matematyką; ekonomia to przede wszystkim psychologia. I tutaj zaczynamy napotykać bardzo wrażliwe granice tolerancji psychologicznej. W tej chwili inflacja ma kilka wymiarów. Po pierwsze, Niemcy stają się zaniepokojeni i zirytowani, chociaż jeszcze nie dają upustu takim emtionom poprzez masowe zamieszki.
Po drugie, politycznie bardzo trudno jest nazywać rzeczy po imieniu. Biorąc pod uwagę niemiecką wrażliwość na wspomniane tematy, po prostu nie jest politycznie właściwe stwierdzenie, że inflacja jest spowodowana monetyzacją europejskiego długu państwowego. Mówią raczej o drogiej energii, co z kolei wiąże się z wojną na Ukrainie. Nie wymieniają bezpośrednio przyczyn. Ale jeśli nie zidentyfikujemy przyczyn, nie możemy ich wyeliminować, więc nie możemy rozwiązać problemu. Fakt, że prezydenci i premierzy krajów Unii Europejskiej próbują znaleźć rozwiązanie problemu drogiej energii, a w szczególności mówią o regulacji cen gazu, jest świadectwem tego ślepego potknięcia. Tak właśnie się dzieje, zamiast przyznać się do prostych faktów, że z jednej strony w obiegu jest więcej pieniędzy niż towarów, a z drugiej strony zapotrzebowanie na energię jest większe niż podaż po tym, jak dobrowolnie wyłączyliśmy energię w ramach Zielonego Ładu.
I po trzecie, ludzie coraz częściej uciekają przed inflacją, przechodząc do realnych aktywów. Nie mogą już biegać po kredyty hipoteczne ze względu na szybko rosnące stopy procentowe. Chociaż złoto jest bardzo poszukiwane w Europie, posiadanie wyboru między złotem a złotem nie wystarczy. I tak rośnie popyt na takie rzeczy jak broń historyczna, alkohol w podeszłym wieku, czy szwajcarskie zegarki. Eksport szwajcarskich zegarków wzrósł we wrześniu o 19 procent i może być rekordowy w tym roku. Nadchodzi czas, kiedy ludzie będą coraz częściej używać gotówki zamiast kont bankowych i przelewać gotówkę do środków trwałego użytku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz