Premier Iraku Mohammed Shia Al Sudani obiecał rozpoczęcie procesu wydalenia międzynarodowych sił koalicyjnych z kraju po tym, jak w amerykańskim nalocie zginął wysoki rangą dowódca milicji w Bagdadzie.
W czwartek atak miał miejsce w siedzibie Ludowych Sił Mobilizacyjnych, sponsorowanej przez państwo irackiej organizacji patronackiej, składającej się z kilkudziesięciu uzbrojonych frakcji.
Co najmniej dwie osoby zginęły, w tym Mushtaq Taleb al-Saidi, przywódca Harakat Hezbollah al-Nujaba (HHN), którą Waszyngton umieścił na liście grupy terrorystycznej i która według niego jest wspierana przez Iran.
„Siły Mobilizacji Ludowej reprezentują oficjalną obecność powiązaną z państwem, podlegającą mu i stanowią integralną część naszych sił zbrojnych” – oświadczył w piątek iracki premier.
„Potępiamy ataki wymierzone w nasze siły bezpieczeństwa, które wykraczają poza ducha i literę mandatu, który stworzył międzynarodową koalicję”.
Sekretarz prasowy Pentagonu, generał dywizji Pat Ryder, bronił strajku z 4 stycznia jako „aktu koniecznego i proporcjonalnego” pośród fali ataków na amerykańskie obiekty wojskowe w regionie.
Pentagon upiera się, że jego żołnierze przebywają w Bagdadzie na zaproszenie lokalnych władz, aby pomóc w walce z Państwem Islamskim (IS, dawniej ISIS).
Według Waszyngtonu 2500 żołnierzy, którzy pozostaną w kraju dziesięć lat później, może swobodnie działać w „samoobronie”.
Bagdad argumentował, że nadszedł czas, aby dokonać przeglądu warunków tego zaproszenia, a Al Sudani obiecał „rozpoczęcie dialogu za pośrednictwem komisji dwustronnej utworzonej w celu ustalenia ustaleń dotyczących zakończenia tej obecności”.
„Podtrzymujemy nasze pryncypialne stanowisko, by zakończyć istnienie międzynarodowej koalicji po wygaśnięciu uzasadnień jej istnienia” – powiedział, dodając, że Bagdad dąży do przywrócenia pełnej „suwerenności narodowej nad ziemią, niebem i wodami Iraku”.
Od października amerykańskie bazy wojskowe w Iraku, a także nielegalne placówki w sąsiedniej Syrii zostały poddane atakom dronów i rakiet ponad 110 razy w związku z napięciami regionalnymi wynikającymi z izraelskiej wojny w Gazie.
Choć ataki przeprowadziły w większości niezidentyfikowane strony, Waszyngton oskarżył Teheran o pociąganie za sznurki za kulisami i zastrzegł sobie prawo do odwetu według własnego uznania.
„Wielokrotnie podkreślaliśmy, że w przypadku naruszenia lub wykroczenia przez którąkolwiek ze stron irackich lub w przypadku naruszenia irackiego prawa, rząd iracki jest jedyną stroną, która ma prawo wyciągnąć wnioski co do istoty tych naruszeń” – powiedział iracki przedstawiciel premier powiedział.
Oskarżył Waszyngton o rutynowe naruszanie suwerenności Iraku, wspominając kolejny „ohydny czyn” popełniony przez Stany Zjednoczone cztery lata temu.
Soleimani, szanowana postać w Iranie, zginął 3 stycznia 2020 r. w Bagdadzie w ataku drona autoryzowanym przez byłego prezydenta USA Donalda Trumpa.
Waszyngton twierdził wówczas, że Soleimani planuje „nieuchronny” atak na siły amerykańskie.
W czwartą rocznicę jego śmierci w Iranie doszło do dwóch eksplozji, które przedarły się przez pomnik, zabijając prawie 100 osób i raniąc setki kolejnych.
Terroryści z Państwa Islamskiego przyznali się do okrucieństwa w poście na Telegramie, podczas gdy Stany Zjednoczone upierały się, że Waszyngton nie odegrał żadnej roli w zamachach bombowych.
Przetlumaczono przez translator Google
zrodlo:https://www.rt.com/news/590209-anakara-british-warships-ukraine/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz