wtorek, 16 listopada 2021

"Czy Białoruś prowadzi „wojnę hybrydową” z Zachodem???????"

 Jonathan Millins, doktorant na Uniwersytecie w Antwerpii w Belgii

Gdy dźwięk huków rozbrzmiewa echem nad polsko-białoruską granicą podczas pogłębiającego się kryzysu migracyjnego, w politycznym słowniku pojawia się nowe modne hasło – wojna hybrydowa. Choć termin jest stary, nabrał nowej dynamiki.

Is Belarus waging a ‘hybrid war’ on the West?

W czerwcu minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis określił konfrontację z Białorusią jako „hybrydową operację wojenną”, argumentując, że Mińsk wykorzystuje migrantów przylatujących z krajów Bliskiego Wschodu i przewożonych autobusami do granicy jako broń destabilizującą jego kraj. Na początku tego miesiąca przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała, że ​​Białoruś jest zaangażowana w „hybrydowy atak” na UE. Następnie w zeszłym tygodniu premier Mateusz Morawiecki oskarżył Białoruś o ataki hybrydowe stanowiące „terroryzm państwowy”.


Chociaż nie ma jednej definicji „wojny hybrydowej”, często opisuje się ją jako zestaw niekonwencjonalnych metod prowadzenia wojny, które mogą obejmować ingerencję polityczną i wyborczą, sponsorowanie i finansowanie grup niepaństwowych, ataki medialne i propagandowe, międzynarodowe procesy sądowe , cyberataki i wojny gospodarcze.


Ukraina mówi przywódcom UE: przygotujcie się na wojnę z Rosją Ukraina mówi przywódcom UE: przygotujcie się na wojnę z Rosją

Żadna z tych hybrydowych metod nie jest regulowana przez Konwencje Genewskie i chociaż niektórzy twierdzą, że międzynarodowe normy prawne zabraniają ich stosowania, nie ma ostatecznego międzynarodowego porządku prawnego regulującego tę szarą strefę we współczesnej wojnie. To być może wyjaśnia, dlaczego wojna hybrydowa, w tym stosowanie sankcji ekonomicznych, jest tak popularna wśród wielu zachodnich rządów.


Ewentualne wykorzystanie migrantów przez władze białoruskie do wywierania presji na sąsiednie państwa może zatem należeć do kategorii taktyki wojny hybrydowej. Ale dlaczego prezydent Aleksander Łukaszenko robi to teraz?


Umożliwienie, a nawet zachęcanie migrantów do wykorzystywania Białorusi jako korytarza do UE, nie powinno być dla Brukseli całkowitym zaskoczeniem. Na początku tego roku Bruksela zaprzestała udzielania Białorusi wsparcia finansowego i pomocy technicznej w zakresie wspólnego zarządzania granicami i współpracy w zakresie bezpieczeństwa. Białoruskie MSZ poinformowało UE, że nie będzie w stanie wypełnić luki finansowej pozostawionej w ich budżecie, a UE i jej państwa członkowskie będą musiały wziąć odpowiedzialność za ewentualne negatywne konsekwencje. Łukaszenka ostrzegał UE w lipcu: „nie będziemy nikogo powstrzymywać. W końcu nie jesteśmy ich ostatecznym celem. Kierują się do oświeconej, ciepłej, przytulnej Europy”.


Polityka imigracyjna i azylowa od dawna była bolesnym punktem dla UE, nawet przed kryzysem uchodźczym w latach 2015-16. Zajęcie się przez UE tym wydarzeniem, w którym zapłacili Turcji ponad 3 miliardy euro za powstrzymanie migrantów wjeżdżających do UE, przymykając jednocześnie oczy na łamanie praw człowieka i represje polityczne w tym kraju, musiało stanowić interesującą propozycję dla Mińska.


Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow dopiero w zeszłym tygodniu podniósł perspektywę, że UE zapłaci Białorusi za powstrzymanie napływu migrantów i zachęcił kraje zachodnie do bezpośredniego kontaktu z Mińskiem, a nie przez Moskwę.


W poniedziałek niemiecka Angela Merkel odbyła telefon z Łukaszenką, aby omówić kryzys migracyjny na granicy – ​​rzadkie zwycięstwo dyplomatyczne Łukaszenki od czasu spornych wyborów w 2020 roku. Zarówno Berlin, jak i Moskwa zdają sobie sprawę, że tylko odpowiedź dyplomatyczna może doprowadzić do rozwiązania kryzys. Teraz zadaniem Berlina jest przekonanie do zgody swoich bardziej jastrzębich partnerów z UE w Warszawie i Wilnie.


Sun Tzu napisał w „Sztuce wojny” w V wieku p.n.e., że „w środku chaosu jest też okazja”. Kiedy jesteśmy dziś świadkami chaosu na granicy UE z Białorusią, to Łukaszenka w pełni wykorzystuje tę szansę, podczas gdy UE nadal błędnie wierzy, że kolejne sankcje rozwiążą ich problemy z Mińskiem.


Po czterech rundach unijnych sankcji i piątym pakiecie w drodze, Mińsk czuje się coraz bardziej popychany w róg, mając coraz mniej dźwigni do pociągnięcia w celu obrony. Ciągłe proszenie Rosji o pomoc może na pierwszy rzut oka wydawać się atrakcyjne, ale Łukaszenka wie, że wielu w Moskwie traci cierpliwość do trwającego kryzysu w kraju i chce szybkiego rozwiązania – z nim jako prezydentem lub bez niego

Bliscy Łukaszenki powiedzą, że nigdy nie zamierzał ponownie kandydować na prezydenta w 2025 roku. Zamiast tego zawsze planował zmianę konstytucji, ograniczenie uprawnień prezydenta, powołanie konsultacyjnego Wszechbiałoruskiego Zgromadzenia Ludowego (ABPA) na podstawa konstytucyjna, przy zachowaniu dotychczasowego modelu społeczno-gospodarczego. W tym scenariuszu Łukaszenka prawdopodobnie odszedłby z urzędu około 2024 r. (potencjalnie przechodząc na stanowisko w ABPA) i wykorzystał okres interwencyjny do zidentyfikowania i przygotowania swojego następcy.


Pomimo nieoczekiwanego kryzysu politycznego, przed jakim stanął kraj po spornych wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 r., Łukaszenko starał się wytrwać przy pierwotnym harmonogramie. Kolejnym etapem będzie referendum w sprawie nowej konstytucji w styczniu lub lutym 2022 r., a następnie nowe wybory samorządowe i parlamentarne w 2023 r. Dałoby to Łukaszence możliwość odejścia z urzędu na własnych warunkach w 2024 r.


W tym kontekście Mińsk musiał znaleźć sposoby na stworzenie czasu i przestrzeni politycznej na realizację planu. Jednym z takich rozwiązań było zastosowanie taktyki hybrydowej przeciwko UE. W obliczu zbiorowych zasobów UE i NATO, zdeterminowanych zmianą reżimu, Białoruś ma niewiele opcji poza maksymalizacją swoich ograniczonych zasobów i położenia geograficznego w reagowaniu na zagrożenia zewnętrzne.

Przetlumaczyla GRprzez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/russia/540420-belarus-hybrid-war-eu/

Brak komentarzy:

"Premier państwa UE oskarża Zełenskiego o próbę przekupstwa Premier Słowacji Robert Fico powiedział, że „nigdy” nie przyjmie pieniędzy z Kijowa"

  Ukraiński przywódca Władimir Zełenski rozmawia z mediami pod koniec szczytu UE w Brukseli. © Getty Images / Thierry Monasse Słowacki pre...