piątek, 10 listopada 2023

"„Izrael celowo atakuje dziennikarzy”: reporterzy z Gazy dzielą się swoimi historiami z RT. Lokalni dziennikarze mówią, że wojna Izraela jest „bezprecedensowa”, ale nie powstrzyma ich od wykonywania swojej pracy"

 Reporterzy w Gazie mają trudności z wykonywaniem swojej pracy ze względu na poważnie ograniczony dostęp do Internetu i brak paliwa, który uniemożliwia im poruszanie się. Pracują w ciągłym niebezpieczeństwie ze strony nalotów, w których do tej pory zginęło ponad 10 000 osób.

‘Israel targets journalists intentionally’: Gaza reporters share their stories with RT
Minął ponad miesiąc, odkąd bojownicy Hamasu przeniknęli do Izraela w najbardziej śmiercionośnym ataku na państwo żydowskie od jego powstania w 1948 roku. 7 października brutalnie zamordowano ponad 1400 Izraelczyków, a ponad 7000 zostało rannych.

W odwecie Izrael wypowiedział wojnę Hamasowi, przysięgając, że zabije wszystkich odpowiedzialnych za masakrę.

Obiecała także wykorzenienie ruchu islamskiego, który rządzi Gazą od 2007 roku. Przez ostatnie pięć tygodni Izrael zrzucał tysiące bomb na Gazę, w której mieszka 2,3 miliona ludzi.

Liczba ofiar śmiertelnych w palestyńskiej enklawie przybrzeżnej przekroczyła 10 000.

Tysiące ludzi nadal znajduje się pod gruzami i nie wiadomo, gdzie się znajdują.

Wśród zabitych są palestyńscy dziennikarze.

Według najnowszych danych w obecnej fali przemocy co najmniej 40 osób straciło życie.

RT rozmawiała z dwoma mężczyznami donoszącymi ze Strefy Gazy, aby poznać ich opinie na temat konfliktu i tego, jak to jest pracować pod ostrzałem.

Jeden z nich, Rami Almughari, jest weteranem w tej dziedzinie.

Drugi, Mansour Shouman, jest nowicjuszem w tej profesji, ale obaj opisali strach i ciągły zapach śmierci, który towarzyszy ich pracy. RT: Przede wszystkim opowiedz nam o swoim pochodzeniu. Rami: Pracuję w tej branży od ponad dwudziestu lat i w trakcie mojej kariery zajmowałem się drukiem, radiem i telewizją. Pisałem reportaże dla Al Monitor i New Arab, dla Channel News Asia i RT.

Wykładałem także na uniwersytetach w Gazie. Przez te wszystkie lata starałem się nie wiązać z żadną frakcją polityczną.

Jestem niezależnym dziennikarzem i takim pozostanę.

Mansour: Nie pochodzę z tego pola.

Posiadam dyplom inżyniera oraz tytuł magistra biznesu uzyskany na kanadyjskich uniwersytetach.

Od 17 lat zajmuję się produkcją i zarządzaniem łańcuchami dostaw, ropą i gazem, a także doradztwem.

Zetknąłem się z dziennikarstwem zaledwie cztery tygodnie temu, kiedy wybuchła wojna i gdy potrzebowano osób mówiących po angielsku, którzy mogliby pomóc w rozpowszechnieniu na świecie głosów 2,3 miliona mieszkańców Gazy. RT: Opowiedz nam, jak to jest reportować w czasie wojny.

Jak trudne i jak niebezpieczne jest to zadanie?

Czy czujesz, że bycie reporterem sprawia, że stajesz się bezpośrednim celem? Rami: Mogę powiedzieć, że praca dziennikarza zdecydowanie naraża Cię na ryzyko.

Przechodzisz od jednego przedmiotu do drugiego, rozmawiasz z ludźmi, odwiedzasz miejsca zniszczenia, dzięki czemu jesteś bardziej odsłonięty.

Nie sądzę, że dziennikarze są wyróżniani lub celowo atakowani.

Każdy jest w niebezpieczeństwie, każdy musi podjąć środki ostrożności, ale dziennikarze są bardziej bezbronni, ponieważ ze względu na charakter ich pracy są bardziej narażeni. W przeszłości mogę powiedzieć, że dziennikarze powiązani z Hamasem byli celem ataków i zabijani.

W 2021 r. Izrael dokonał nalotu na mieszkanie powiązanego z grupą dziennikarza pracującego dla lokalnego radia.

Nie mogę powiedzieć, że tak się teraz dzieje.

Jednak intensywne strajki sprawiają, że wszyscy są bezbronni i wydaje się, że Izrael próbuje wysłać sygnał, że powinniśmy powstrzymać się od wychodzenia, aby nie stać się celem. Poza tym ta wojna jest trudniejsza niż cokolwiek innego, czego doświadczyliśmy do tej pory.

Nie ma paliwa, więc ludzie muszą albo poruszać się pieszo, albo korzystać z osłów i koni.

Bardzo często nie ma prądu ani połączenia z Internetem lub usługami mobilnymi, więc przekazywanie informacji było wyzwaniem.

Ale my dalej spełniamy swój obowiązek, nie ma innego wyjścia. Mansour: Praca reportera była niezwykle trudna, ale także bardzo niebezpieczna.

Sam fakt, że pracujesz jako dziennikarz, może narazić twoje życie na ryzyko, a wiemy, że około 46 reporterów zostało już zabitych w swoich domach i biurach.

Nie zapominajmy też o dziennikarzu Al Jazeery Shereenie Abu Aqlehu, który został przez nich zabity z zimną krwią w 2022 r.

Mam wrażenie, że Izrael celowo atakuje dziennikarzy w ramach swojej taktyki zastraszania mającej na celu zapobieganie rozprzestrzenianiu się informacji.

Dlatego odcinają usługi komunikacyjne i skupiają się na tych, którzy donoszą o sytuacji.

Ale mocno wierzę w Boga i uważam, że muszę nadal postępować właściwie, czyli przekazywać tę wiadomość opinii publicznej. RT: Przenieś nas do pierwszych chwil po rozpoczęciu wojny. Gdzie byłeś i czy miałeś ochotę wyjechać, czy też chciałeś zostać i zgłosić, co się dzieje? Rami: Była 6:30 i obudziły mnie odgłosy ciężkiego ostrzału.

Natychmiast zacząłem na bieżąco informować się o sytuacji, a kiedy moi przyjaciele i znajomi pytali mnie, co się dzieje, pamiętam, że powiedziałem im, że to jest khalika – po arabsku zniszczenie, eliminacja.

Od razu zdałem sobie sprawę, że była to eskalacja bezprecedensowa.

Ale nie miałem ochoty uciekać, czułem, że muszę zostać i złożyć raport.

Najpierw upewniłem się, że moja rodzina jest bezpieczna, ale gdy już to zrobiłem, poszedłem do studia i zacząłem nagrywać.

Po drodze widziałem panikę i strach na twarzach ludzi.

Zauważyłem, że samochodów było mało, bo ludzie wychodzili lub się ukrywali.

Wielu było zdezorientowanych, zmartwionych i przestraszonych.

Przez kilka dni zgłaszałem się z biura, ponieważ było to bezpieczniejsze miejsce niż dom.

Potem, gdy firma medialna, z którą współpracowałem, w obawie o swoje bezpieczeństwo ewakuowała się na południe i nasze drogi się rozeszły, zdecydowałem się wykorzystać mój podstawowy sprzęt, w tym telefon i mikrofon, do tworzenia historii i przeprowadzania wywiadów z ludźmi.

Mansour: Obudziliśmy się o 6:30 rano, słysząc odgłosy rakiet i uderzeń, i nie wiedzieliśmy, co się dzieje.

Kilka godzin później, kiedy zaczęły pojawiać się filmy, zdaliśmy sobie sprawę, że wydarzy się coś wielkiego i że będzie to miało wpływ nie tylko na nas w Gazie, ale także na cały świat. Jak już mówiłem, przed wojną nie byłem dziennikarzem. Byłem człowiekiem rodzinnym i konsultantem i na początku chciałem wyjechać, ale szybko zdaliśmy sobie sprawę, że to niemożliwe.

Przejście graniczne w Rafah było zamknięte, więc zostałem, żeby opowiedzieć tę historię. Teraz uważam to za swój obowiązek religijny, narodowy i humanitarny. RT: Jako dziennikarz widziałeś wiele przerażających i emocjonujących scen. Co do tej pory najbardziej zapadło Ci w pamięć? Rami: Dla mnie najstraszniejsze było to, co wydarzyło się w 2021 roku, kiedy poszedłem przeprowadzić wywiad z rodziną, która straciła dom.

Miałem całkowitą pewność, że ten teren jest bezpieczny, gdyż został już zbombardowany i nie miał już nic do zniszczenia.

Ale kiedy tam byliśmy, okolica została ponownie uderzona i tylko cudem ja i moja załoga przeżyliśmy. Mansour: Myślę, że najstraszniejsze doświadczenie jak dotąd miało miejsce, gdy pierwsze rakiety zaczęły uderzać w Gazę.

Zbombardowali nasz lokalny meczet, który znajduje się zaledwie 100 metrów od domu.

Wybuch rozwalił dom.

Szyby się trzęsły.

To był prawdziwy pierwszy smak wojny.

Kolejną rzeczą, która mnie zabolała, był widok dziecka patrzącego na rodziców i mówiącego im, żeby się obudzili, czas wracać do domu.

Nie wiedział, że obaj już dawno nie żyli.
RT: Czy straciłeś kogoś w tej rundzie działań wojennych? Rami: Jeden z nalotów, który miał miejsce jakieś trzy tygodnie temu, uderzył w budynek mieszkalny, w którym mieszkała moja ciotka.

Zmarła w wieku 61 lat wraz z wieloma innymi członkami mojej dalszej rodziny.

Choć akcja ratunkowa wciąż trwa, wiele osób, które zginęły, wciąż znajduje się pod gruzami i nie można do nich dotrzeć.

Innym razem mój 27-letni kuzyn, który szedł ulicą, zginął, gdy odrzutowce zaatakowały budynek mieszkalny.

Te strajki są nagłe i nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy mogą nastąpić.

Śmierć jest dosłownie wszędzie. Mansour: Moja dalsza rodzina nie jest w Gazie, wszyscy są w Jerozolimie, skąd pochodzę.

Ale rodzina mojej żony jest w Gazie, a ona ma kilku kuzynów, którzy odnieśli obrażenia lub stracili domy.

Moje dzieci również straciły kolegów ze szkoły. Autor: Elizabeth Blade, korespondentka RT Middle East


Przetlumaczono przez translator Google

zrodlo:https://www.rt.com/news/586914-interview-with-gaza-reporters/

Brak komentarzy:

"USA i Japonia opracowują plan awaryjny na Tajwan – media Waszyngton rozmieści w tym rejonie wojska i rakiety, które zostaną wykorzystane w przypadku otwartego konfliktu między Pekinem a Tajpej"

  ZDJĘCIE ARCHIWALNE: generał porucznik piechoty morskiej USA Steven R. Rudder (w stanie spoczynku) i szef sztabu Japońskich Sił Samoobrony ...